Itami, mimo iż zmęczona całym dniem i zakopana pod stertą wygodnych futer w jaskini Naharys'a, nie mogła zasnąć. Wiele razy przychodziło jej obracać się z boku na bok, a przyczyną tego wszystkiego były myśli - myśli natrętne, jak muchy w zadusznym pokoju. Swymi niespokojnymi westchnięciami wypełniała ciche wnętrze jaskini, jednocześnie starając się, aby nikogo nie obudzić.
~Ten buc przespał się z moją siostrą! Za moimi i mojej rodziny plecami, bezczelnie dobrał się do Lonyi! W czasie, gdy u Tsumi stwierdzono ciążę. Nie wiem, co w tym momencie sobie myślisz, ale ja wiem jedno - potraktował moją siostrę, jak dziwkę, którą można bez zobowiązań wychędożyć, mając jednocześnie ciężarną na boku. Co więc może świadczyć o Atrehu?
Bardzo dobrze znała rudego basiora - miewał różne odskocznie, jeśli chodzi o związki z waderami. Potrafił dla nich zrobić wszystko, a zarazem wymieniał je jak rękawiczki. Uwadze jej nie umknęła pewna wzmianka Naharys'a - że może doświadczyć tego samego losu, co Tsumi.
- A czemu miałbyś się o mnie martwić?
- Że cię stracę.
Co miał na myśli Atrehu, tego nie wiedziała sama, lecz przekręcając się w leżu na prawy bok, połączyła te dwa fakty razem - Atrehu bał się, że straci ją kiedy ta dowie się, co uczynił.
~ Boi się, że straci mnie... czy moje ciało, które tak lubieżnie bierze nocami, na swoją własność. Z drugiej jednak strony, Itami nie jest związana z Atrehu więzami partnerskimi, więc w ostatecznym rozrachunku, basior nie jest jej nic winien. W czasie, kiedy Atrehu niczym zauroczony pies, ganiał za Tsumi, nawet nie było w myśli Itami, aby związać się z rudym, choć szczerze powiedziawszy, odczuwała drobną zazdrość. Uważała Tsumi za niechybną szczęściarę, że miewała obok siebie takiego samca, jak Atrehu, choć jak wiadomo każdemu, każda historia ma swoje drugie dno. Itami, z dramatyczną nutką w głosie, westchnęła cicho i przewróciła się na drugi bok, próbowała nawet poprawić sobie zwinięty kawał futra, służący jej za poduszkę, ale nic z tego. Natręctwa myśli dręczyły ją, jak psujące się rany trędowatego. Jak zwykle kolejna nieprzespana noc, a powodem był nie kto inny, jak... Atrehu. Zacisnęła palce na powierzchni futrzanej pościeli, rozmyślając z błogością o dotyku rudego, jego zapachu tak niemal obezwładniającym, że aż same zmysły prosiły o więcej. Tej nocy mogła być jego. Znowu.
Kiedy otworzyła, pierwsze co spostrzegła, to bursztynowe oczy wpatrujące się w nią z ciekawością, przebijając się przez mrok. W pierwszym momencie, strach zacisnął się na szyi Itami, ale w czas pojęła, że to nie żadna przerażająca bestia, którą podświadomie wykreowała jej wyobraźnia. Naharys przyglądał się jej badawczo, z intensywną dokładnością.
- Wszystko w porządku? - spytał tonem zatroskanym, zupełnie jakby przemawiał do wadery jej własny ojciec. Na myśl o nich, zacisnęła niepostrzeżenie zębami z tęsknoty za nim.
- Nie mogę zasnąć - zwierzyła się Itami, przybierając pozycję półsiedzącą - nie mogę przestać rozmyślać. Basiorowi nie umknęło uwadze, jak wadera kładzie uszy po sobie, spuszczając przy tym smutno oczy na swoje łapy.
~ Czy się czegoś domyśla? - zanim zdołała w myślach odpowiedzieć sobie na pytanie, Naharys podniósł się z miejsca, aby za moment zniknąć za rogiem wejścia do przedsionka jaskini. Chwilę potrwało, zanim wrócił z powrotem z kamienną misą w pysku, którą później podsunął Itami pod nos. Wadera od razu rozpoznała przenikliwy zapach mięty, przeplatany z koziołkiem lekarskim i melisą.
- Masz, napij się. To powinno cię uspokoić - powiedział ciepło Naharys - i śpij spokojnie. Musisz wypocząć.
Wadera wdzięcznie podziękowała i napiła się ciepłego wywaru - jeśli o nią chodziło, smak melisy i mięty idealnie się komponował, a gdyby dodać jeszcze do tego sok jabłkowy, byłby to hit smakowy. Kiedy wypiła prawie wszystko, kiwnęła wdzięcznie głową - wiedziała, że Naharys nie potrzebuje słów, aby zrozumieć przekaz, bowiem ten uśmiechnął się ciepło i zabrał naczynię, przesuwając je gdzieś w mroczny kąt. Następnie ułożył się wygodnie bokiem obok jej prawicy - zaskoczona nieco wadera, zerknęła na basiora lekko sennym wzrokiem - napar zaczął działać.
- Dziękuję Ci - wymamrotała Itami.
- Za co? - odpowiedział pytaniem - Ja tylko dbam o ciebie, zgodnie z odwiecznym prawem gościnności.
- Nie, nie o to chodzi. Chodzi o to, że zdołałeś się podzielić ze mną swoją wersją. No wiesz...
- Ah, to. No tak, to nic wielkiego, ale jednocześnie proszę cię, Itami. Nie wracajmy do tego. To już przeszłość.
Zanim zdołała odpowiedzieć, senność nadeszła tak prędko, jak wypiła ten wywar, przygotowany przez basiora - powieki zrobiły się ciężkie, bez problemu opadały na dół - i ścięła ją natychmiast. Przynajmniej myśli przestały mnie dręczyć - mruknęła w duchu Itami, zanim jej głowa opadła na ramię Naharys'a.
Dalej łapy powiodły ją do jaskini medycznej, w której miała się znaleźć już kilka minut temu - dopiero po ustawieniu słońca na niebie zorientowała się o swoim spóźnieniu, a wiedziała też, że Lonya nie tolerowała niepunktualności. Cóż, każdemu zdarza się zaspać, jednakże zamiast spodziewać się niemiłej reprymendy, spotkała się z zaskakującą sytuacją.
Lonya i Atrehu rozmawiali o czymś ściszonym głosem - Itami dostrzegła na uwydatnionych przez uśmiech policzkach wadery niemały rumieniec, co też wzbudziło w niej pewne podejrzenia. Podejrzenia i pewny rodzaj zazdrości?
Rudy wilk uniósł wysoko głowę, poczuwszy w powietrzu obecność Itami i przywitał ją dość zaniepokojonym spojrzeniem - Gdzie się podziewałaś? - wydawały się pytać. Przygnębienie i obecność tego, czym przed chwilą była świadkiem, odcisnęły swe piętno, bowiem spojrzała na przyjaciela oschle. Wilk zareagował tak, jak się tego spodziewała - jakby dostał mentalnego strzała w pysk. Lonya natomiast przywitała Itami dość ciepło, jednocześnie wyraźnie było widać, jak wadera wynosi na zewnątrz swój dobry humor. Uśmiechała się, śmiała i żartowała, Itami natomiast miała ochotę stanąć gdzieś w kącie i zamknąć się w szczelnej otoczce, której nikt ani nic nie będzie w stanie jej przebić.
- Cześć, Itami - w podskokach przywędrował do niej Atrehu, chciał ją przywitać miłym pocałunkiem w policzek, lecz wadera wyminęła go zwinnie, przechodząc obok. Możecie sobie wyobrazić, jaką wtedy minę miał Atrehu? Uniósł lekko lewą brew i z niemiłym zdziwieniem przyglądał się odchodzącej Itami. - Itami, dobrze się czujesz? - zapytał zatroskany rudy wilk - gdzie się podziewałaś? Kiedy się obudziłem, nie było cię przy mnie.
- Musiałam coś załatwić - odparła oschle, tonem wręcz złowróżbnym, wyrażającym niechęć do dalszej rozmowy. Atrehu jednak nie zamierzał odpuszczać tak łatwo, bowiem zaczął wypytywać, drążyć jeszcze głębiej, co nie polepszało sytuacji Itami. Stawała się bardziej drażliwa, zupełnie jakby zbliżały się te chwile, w których faceci raczej uciekają przed zbliżającym się tsunami, w postaci kobiecej furii. Atrehu zbliżył się też nieco - i to był moment, kiedy jego nos zarejestrował u niej czyiś zapach. Zapach, tak znajomy, jak lepka żywica w sosnowym lesie.
- Byłaś u Naharysa? - jego ton zmienił się diametralnie, nie brzmiał już tak miło, zatroskanie. Wyrażał raczej wściekłość, tak! Wściekłość... w pełnym tego słowa znaczeniu. - Po co z nim byłaś?
Itami gniewnie wykręciła głowę, obrzucając Atrehu zbuntowanym wzrokiem i mimo, iż była mniejsza od basiora, to wyglądała, jakby zaraz miał wyskoczyć z niej wściekła lwica.
- To przesłuchanie?! - wycedziła przez zęby - Mogę spotykać się z kim chcę i kiedy chcę, nic Ci do tego, rozumiesz?!
- Rozumiem, ale tego nie bardzo. Nie chcę, aby spotkała cię z jego strony jakakolwiek krzywda.
- Tak się składa, że Naharys to mój przyjaciel, który potrafi otworzyć serce na drugiego wilka. Jesteś zdolny do czegoś takiego?!
No, tutaj musiała przyznać, że to okazał się być chwyt poniżej pasa, ale wadera była tak rozdrażniona, że nie panowała nad słowami. To też sprawiło, że basior zatrzasnął język za zębami, spoglądał na Itami z lekkim wyrzutem i zmartwieniem. Ona także to poczuła i pragnęła to jakoś naprawić, żałowała jednak, że nie potrafiła cofnąć słów, jakie przed chwilą padły. Były mocno przesycone złością, ale nie była pewna, czy chciała dać upust swej frustracji, czy pokazać basiorowi, jak bardzo jest na niego wściekła. Albo jedno i drugie. W końcu westchnęła głośno, opierając czoło o ramię Atrehu i wymruczała zmęczonym głosem, pełnym żalu i skruchy. Dość niespodziewanie z jej strony, ale jedno musicie przyznać, że Itami potrafiła przyznać się do błędu.
- Przepraszam cię, Atrehu. Po prostu... - uniosła głowę, wbiła już w tym momencie łagodny wzrok w nie do końca przekonane oczy rudego basiora - ... wcale tak nie myślę, poniosło mnie, wybacz, że zachowałam się wobec ciebie, jak suka. Nie musisz nic mówić, zachowałam się, jak wredna suka.
Basior, którego znała od szczeniaka, kochała jak partnera, a jednocześnie dzieliła się z nim swymi cierpieniami, jak z przyjacielem, objął ją mocno masywną łapą, a w oczach jego zaś dostrzegła przebłysk wyrozumiałości.
- Nie, to ja zachowałem się, jak ten dupek. Masz rację, możesz spotykać się z kim chcesz i nic mi do tego. Nie mam zamiaru cię zniewalać ani kontrolować, ale...
- Ale? - powtórzyła wadera, unosząc brew.
- ... odpowiesz mi?
- Tylko rozmawialiśmy - dostrzegła, że iskierki zazdrości, które wcześnie tańczyły w rytmie płonących gniewnie płomieni, przygasły miarowo. Itami nie zamierzała zostawić tego bez komentarza. - I nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
- Skoro tak - odparł basior, nieco spokojniej niż przedtem, ale nadal ton jego wyrażał podejrzenie i niepokój - ale uważaj na siebie, Itami, dobrze?
Wadera po raz pierwszy w tym dniu zdołała wykrzesać u siebie, choćby minimalny, delikatny uśmiech, który Atrehu tak bardzo lubił oglądać.
- Jeszcze raz przepraszam. Może dasz się jakoś przekonać na jakieś zadośćuczynienie?
- Co masz na myśli? - zapytał zaskoczony basior.
- Zobaczysz wieczorem - mruknęła tak cicho, aby nikt, poza basiorem jej nie usłyszał.
- W takim razie, już nie mogę się doczekać - Atrehu, jak to on, musiał oczywiście wtrącić swój uwodzicielski, iście pełny energii ton. Charakterystyczna chrypka przy jego barytonie dodawała znacznego uroku - zabójczo ekscytującego uroku.
~ Hej, Lonya, masz chwilę? Muszę pogadać z tobą o czymś, co dręczy mnie już od jakiegoś czasu...
~ Hej, Lonya, mogę zabrać ci dosłownie chwilkę? Czy mogłabym pogadać z tobą o Naharys'ie i Atrehu?
- Itami, uważaj, co robisz! - z gorączkowych rozmyślań wyrwał ją krytyczny ton Lonyi, która akurat przechodziła obok, kiedy Itami przygotowywała lek na zwiększenie krzepliwości krwi - nie dosypuj tyle nasion kozieradki, bo nam pacjentów pozabijasz! Skup się, dziewczyno.
- Ja... wybacz, już poprawiam - odparła pośpiesznie z tonem pełnym pokory - ale dręczy mnie coś.
Lonya stała przez chwilę nad Itami, badawczo przyglądając się jej zmęczonym, ale też nieco zmartwionym oczom, usiadła więc, spojrzała na waderę nieco łagodniej niż wcześniej i odparła tonem pełnym spokoju.
- No to wal śmiało, co się takiego stało?
- Wiesz, zabrzmi to może tak, że wtrącam się w wasze sprawy, oczywiście nie robię tego z powodu mojej ciekawości, tylko zależy mi na zgodzie między Atrehu a Exanem. Pomożesz mi w tym?
Itami westchnęła krótko, nadymając przy tym swoje policzki, po czym przyjrzała się Lonyi wzrokiem pełnym szczerości.
- Naharys i Atrehu to moi przyjaciele - Z czego ten drugi to mój cholerny kochanek - pomyślała przelotnie, ale uznała, że najlepiej będzie, jeśli ten fakt zachowa dla siebie - bardzo cenni dla mnie przyjaciele. Poza tym, Naharys to twój brat. Nie zależy Ci, aby pogodzić ich razem i złączyli przyjaźń na nowo?
- Oczywiście, że mi na tym zależy - Lonya odparła takim tonem, jakby to, co powiedziała, było szczerą oczywistością. Itami kiwnęła krótko głową - W końcu to najlepsi kumple. Niestety obawiam się, że moja obecność mogłaby pogorszyć sprawę.
Itami przegryzła lekko wargę. Nie była pewna, czy to pytanie, które miała zamiar je zadać, będzie na miejscu, ale tylko w ten sposób może zdobyć wiedzę na ten temat i przygotować odpowiednie argumenty. To będzie dla niej niezbędne przy słownej konfrontacji z Naharysem.
Z tym pytaniem, Lonya odwróciła głowę w bok, prezentując przed Itami swój surowy, ale też urokliwy profil, przy czym jej kącik ust był wygięty w smutny wyraz. Wadera nie spuszczała z niej wzroku, ani na moment, w cierpliwości wyczekując odpowiedzi.
Lonya w trakcie wypowiedzi, robiła sporadyczne pauzy, wykrzywiała dziwnie usta, jakby zastanawiała się, czy ryzykować wyjawienie przyjaciółce szczegóły, czy tylko strzępki prawdy. Itami wiedziała, że Lonya ukrywa przed nią niektóre fakty, ale nie zamierzała się o nie dopominać.
- Nie. Atrehu potrzebował zniknąć z tłumu, potrzebował odetchnąć, więc wzgórze wydało się najlepszym rozwiązaniem. Wtedy się przespaliśmy - ostatnie zdanie zakończyła tonem wielce rozmarzonym, Itami podejrzewała, że ta chwila była godna zapamiętania w rozdziale życia Lonyi.
Wadera zmazała rozmarzony uśmiech z pyska, lecz ten blask zadowolenia zachował się w jej złotych oczach. Itami była w stanie zrozumieć Lonyę, bowiem ona sama przeżyła mnóstwo chwil spędzonych z Atrehu - wiedział, jak zadowolić waderę i jednocześnie okazać ukojenie sobie. Itami przełknęła ślinę na myśl o gorącu, jakim jej towarzyszył przy każdym elektryzującym zbliżeniu z samcem.
- Naharys, kiedy się dowiedział, wpadł w furię i omal nie zabił Atrehu. Dosłownie usiłował go zrzucić z urwiska. On cały czas uważa, że chronię Atrehu, który się mną zabawił. Nie potrafi przyjąć do siebie innej opcji. Dlatego sama rozumiesz dlaczego nie powinnam brać w tym udziału. Nie pamiętam, kiedy tak pokłóciłam się z Naharysem. A to była kłótnia dość głośna i poważna.
- Jak mógł to zrobić najlepszemu kumplowi. Nie rozumiem czemu mi nie ufa. Przecież ja i Atrehu... to... - urwała w połowie zdania. Na jej twarzy wyraźnie kreślił się grymas głębokiego zastanowienia, jakby szukała odpowiedniego słowa - Noo... nie deklarowaliśmy sobie niczego. Atrehu i ja chcieliśmy po prostu pobyć ze sobą... w ekscytujący i pełny wrażeń sposób. A on, cóż, pragnął to jakoś odreagować po tym, co usłyszał od moich rodziców. On... Atrehu jest prawie, jak brat z rodzinnej watahy! Okazało się, że jego matka urodziła się w tamtych stronach, zaciążyła poprzez gwałt i uciekła do Sol Rojo. Dowiedział się, kim tak na prawdę jest! Jego brat nie ma w sobie, ani krzty krwi Alfy, gdyż owoc poczęty z gwałtu to on. Atrehu jest pierworodnym synem Alfy, nie on.
Itami rozszerzyła nieco oczy, choć zdziwienie ukryła głęboko w sobie - W sensie, wiedziała, że Atrehu to syn Alfy, dało się to wyczuć. W jego oczach, mowie i jego stylu bycia - wiecznie dumny, bywa tak, że wysławia się z godnością, tonem godnym podziwu. Lecz fakt, że korzenie matki Atrehu sięgały, aż do granic rodzinnej watahy Lonyi, był dla niej pierwszyzną. Patrzyła bez słów na swoją rozmówczynię, jednocześnie wewnątrz siebie starała ukryć zaskoczenie, które walczyło z nią zapalczywie i bez ustanku. Miała ochotę stanąć, jak belka z rozdziawionym pyskiem. Podsumowujmy to ~ Pomyślała Itami ~ Lupus nie ma jak mierzyć się z Atrehu w pretensji do tronu, gdyż to nie on jest pierworodny Alfy, został poczęty z nasienia gwałciciela. Tym samym nie ma żadnych praw, jako następca władcy, ani tym bardziej do władzy nad watahą. A to takie buty.
Wadera zabrała łapę z ramienia Itami, kontynuując już i tak nużącą dla niej rozmowę o kłótni obu panów, a młodsza zaś słuchała z uwagą, dopóki któryś z pacjentów nie przerwał im konwersacji. Itami wyraźnie posłyszała wołanie wadery ze złamanym obojczykiem, która potrzebowała miski wody. Już miała ruszyć się z miejsca i zainterweniować, lecz Lonya pośpiesznie złapała ją za ogon, aby zatrzymać przy sobie jeszcze chwilę. Itami poszukała wzrokiem jej oczu, były śmiertelnie poważne. Bardzo poważne.
- Niewielu jest wtajemniczonych w ten incydent i liczę, że mówiąc ci o tym, to się nie zmieni - powiedziała o dziwo tonem dość spokojnym.
- Nie przestawaj - wymruczał tonem błagającym - O tak! Masz talent.
Itami zapłonęła rumieńcem, woda zachlupotała, kiedy ustawiła się do niego bokiem, ustawiła łapy wzdłuż mięśnia naramiennego, delikatnie swymi opuszkami wyczuła napięcie i powtórzyła kombinację masażu, z goła wydającego się na łatwą sztukę. Nic z tych rzeczy.
- Tak dobrze, mojemu Alfie? - mruknęła mu do ucha, uwodzicielskim iście czarującym tonem, a gdyby dodać preferencje jej słodkiego głosu, każdy basior mógłby wpaść w głęboki stan zachwytu. Zwłaszcza Atrehu. Na koniec musnęła swym gładkim językiem jego policzka. Uwierzcie mi, że Atrehu w tamtym wieczorowym momencie, wyglądał wyjątkowo komicznie - siedział kompletnie rozluźniony, z miną osoby chorej na hemiplegię. Oczy powywracane, niczym pijane mrówki, pysk lekko rozwarty z wywalonym błogo językiem. Itami wiedziała, jak podejść do basiora, aby go udobruchać, wybłagać u niego przebaczenie za ten nocny incydent poprzedniego dnia. Był cały jej, owinięty wokół jej palca - typowa wadera wykorzystałaby ten stan, ale nie ona. Cieszyła się, że trafiła w jego łapy. Mogła mu to jakoś wynagrodzić. Typowa wadera zabawiłaby się jego kosztem, obracałaby nim na wszystkie strony, ale nie ona. Itami natomiast zbliżyła usta do jego warg, aby ich języki się spotkały, oplotły się wokół siebie, niczym dwa brakujące ogniwa.
- Jesteś niesamowita - powiedział Atrehu kiedy wadera odsunęła się od niego. Jego ton był rozmarzony, jakby w ukrytym podtekście tego słowa chciał zdradzić, że ma ochotę na więcej. Na dużo więcej.
- Mam nadzieję, że zadośćuczynienie przypadło mojemu Alfie do gustu? - mruknęła zalotnie, pieszcząc jego policzki zewnętrzną stroną łapy. Atrehu potwierdził kiwnięciem głowy, błogo uśmiechając się do niej. Zbliżyła się do niego, aż oparła się o jego szeroką klatkę piersiową. Basior oparł się wygodnie o brzeg basenu źródełka, aż jego ciało ułożyło się pod wodą po czym przygarnął waderę czułym gestem.
- Tym razem nie wypuszczę cię tak łatwo - rzekł Atrehu, uśmiechając się znacząco. Itami wiedziała, co on mógł oznaczać.
- Mówisz? - Itami położyła łapę na jego piersi, bawiąc się niewinnie jego sierścią o ciemno beżowym odcieniu. Była tak gęsta i zdrowa, że aż miała ochotę zatopić w nią swą łapę. Reakcja Atrehu była przewidywalna - Itami w okolicy podbrzusza poczuła jego twardy wzwód. Miała ochotę wessać gwałtownie powietrze, ale ograniczyła się do cichego pisku. Leżeli tak przez chwilę, zanurzeni częściowo w wodzie, która swym ciepłem pieściła ich ciała. Zbliżyła nos do szyi Atrehu, chcąc zaciągnąć się jego zapachem, zatracić się w nim bez opamiętania.
- Idziemy spać? - zapytał Atrehu.
Itami uniosła głowę, aby spojrzeć ukochanemu w oczy - ukochanemu przyjacielowi i kochankowi. Znając Atrehu, pewnie teraz płonęłyby żywym płomieniem pożądania, ogarnięte zamgleniem, łakomie spoglądające na Itami, lecz ona dostrzegła w nich jedynie spokój, ale i zmęczenie ciężarem całego dnia. Itami jednak stwierdziła, że odpoczynek musi poczekać, miała na swym koncie nierozwiązaną sprawę. Ta myśl jednocześnie zadziałała na atmosferę dość spodziewanie - jak szpilka, przebiła ją z trzaskiem, niczym balon. Jednak jej uśmiech trwał nadal. Pocałowała go, Musnęła swymi ustami jego wargi, przyglądając się jednocześnie jego oczom.
- Pójdziemy - odparła łagodnie Itami - mogłabym cię jednak o coś poprosić?
- Co tylko sobie zażyczysz - powiedział Atrehu, unosząc wysoko brwi.
- Byłam u Naharys'a w nocy nie bez powodu. Chciałam dowiedzieć się, co między wami zaszło. Tak samo gadałam z Lonyą i oboje przedstawili mi swoją wersję. Czy ty mógłbyś mi przedstawić swoją?
Mina Atrehu diametralnie zmieniła się o sto dziewięćdziesiąt stopni, co też Itami ze smutkiem się spodziewała. Uniósł głowę wysoko, nerwowo wypuszczając powietrze przez usta. Itami wiedziała, że tym pytaniem zniszczy jego nastrój, ale miała w tym swoje priorytety; między innymi dobro i szczęście Atrehu.
- Miałem nadzieję, że sobie to wszystko wyjaśniliśmy. Po co ci to jest potrzebne?
- Bo nie mogę patrzeć, jak twoja przyjaźń z Naharys'em idzie na zmarnowanie, zwłaszcza, że macie ze sobą bardzo wiele wspólnego.
- Co niby takiego? - odparł pogardliwym prychnięciem. Itami miała ochotę go kopnąć. Tak, właśnie tam.
- A to, że wasi rodzice pochodzą z jednej watahy! Jesteście więc prawie, jak bracia z jednego stada! Nie obchodzi cię to?!
- Nie - odparł natychmiast tonem wyrażającym ignorancję, totalnie jakby tę całą sprawę olewał ciepłym moczem. Itami zacisnęła zęby z gniewu.
- Nie obchodzi cię to, bo chodzi o twoją zranioną dumę? Teraz możesz mieć to gdzieś, ale przyjdzie kiedyś taki czas, a przyjdzie na pewno, że będziesz tego srogo żałować! I albo skończysz się fochać, jak mały niedorostek, albo pokażesz się od tej dorosłej strony i podejdziesz do tematu poważnie.
Temat był równie poważny, co jej ton - zwłaszcza nieustępliwy, a co za tym idzie, basior musiał dostać do rozumu, że wadera nie odpuści mu tak łatwo. Mając w garści pewne argumenty, Atrehu nie będzie w stanie się wymigać - No więc, jak będzie?
<Atrehu?>
PODSUMOWANIE:
Ilość napisanych słów: 4093
Ilość zdobytych PD: 2046 + 40% (840 PD)
Obecny stan: 4655 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz