[ Podkład którego słuchałam pisząc to, który pasuje również podczas czytania. Polecam :) - https://www.youtube.com/watch?v=9Ym5m8twHBU&list=PL4398F636ED46BC5D&index=6 ]
- Co mogło być na tyle silne, aby tak bardzo zmasakrować łosia.. i to samca! Przecież one są potężne - Spytała przyciszonym tonem, jakby bojąc się, że bestia może w każdej chwili powrócić i zrobić z nimi to samo, z jeszcze większą łatwością, ponieważ łoś był dużo większy od nich.
- Nie mam pojęcia, ale to coś musiało być ogromne. - rzekł wilk.
Wokoło zapadła martwa cisza, zupełnie martwa. W głowach wilków roiło się od niespokojnych myśli, a ich serca nasiąknięte były jakimś rodzajem groźby i ekscytacji zarazem. Biała oglądała zwłoki Łosia w niemym skupieniu, zaś samiec zniżył łeb i zaczął węszyć wokoło. Kręcił się dłuższą chwilę wokoło kamienia i samicy, aż w końcu burknął coś cicho pod nosem, podszedł do towarzyszki i szepnął jej na ucho - wyczuwam silne działanie jakiejś mocy... to coś niestety jest zasilane jakimś potężnym działaniem - wilk pokręcił łbem i odszedł kawałek, spoglądając teraz na wielką i umięśnioną nogę łosia - potężniejszym niż nam się wydaje. Zamarł na moment, ponieważ mimo nocy, polana zaczęła się nieco rozjaśniać. Było to za sprawą księżyca, który wyłaniał się właśnie spośród chmur, które się z wolna rozpraszały, odsłaniając moc gwiazd.
- Trzeba ostrzec stado - szepnęła samica. Jako młoda posłańczyni, czuła na sobie obowiązek poinformowania swojej nowej rodziny. Wilk na te słowa skierował się do niej z uśmiechem - Biegnij więc - miał nadzieję, że samica zostawi go i oddali się, nim zrobi się niebezpiecznie. Ale samica skarciła go wzrokiem i wymownie spojrzała, w taki sposób, że wilk stracił nadzieję na to, że się jej pozbędzie.
- Nawet tak nie żartuj. - szepnęła, po czym również zaczęła węszyć. Wskoczyła na skałę, mocząc łapy w stróżkach krwi, by spojrzeć łosiowi w oczy. - Yneryth... on nie ma oczu, coś mu nawet oczy wydłubało.... - skrzywiła się i zeskoczyła ze skały. Samiec spojrzał na nią, a potem rozejrzał się dookoła, ponieważ ptaki znów poderwały się do lotu, wskazując wilkom kierunek, z którego mogli spodziewać się wroga. Zastrzygła czarnymi uszyma, odwracając się za siebie i przełknęła ślinę.
- Schowajmy się tam - samiec szepnął i oboje powoli wycofali się między drzewa, chowając się ponownie za jakimś konarem wyrastającym ponad podłoże. Ciszę co jakiś czas przerywał ciężki charkot. Powietrze zrobiło się ciężkie, więc wilki skuliły się mocniej przy sobie, czekając z zapartym tchem. Zapach spalonego mięsa coraz intensywniej wdzierał im się do nozdrzy, a ich oczom ukazał się potężny niczym skała, na której znaleźli ciało kopytnego, cień. Cień ten zbliżał się, sapiąc coraz to donośniej. Powarkiwanie stało się nieprzyjemnie dla delikatnych wilczych uszu, toteż raz po raz psowate kładły uszy po sobie. W końcu doczekali się. Coś potężnego podniosło przednie łapy, by wejść na skałę i dopiero gdy na nią wlazł, ukazało im się przerażające monstrum. Wielka góra mięśni objuczona w potężne, lekko zaokrąglone rogi. Wielkie łapska niczym u najohydniejszego smoka. Pysk tak paskudny, że nawet basior nie mógł uwierzyć, w to, co właśnie zobaczył. Zębów może stwór nie pokazywał, ale miał wiele narośli, przez które nie było dokładnie niczego widać. Na środku głowy majaczyło coś jakby oko, lecz mieniło się delikatnie jakby na czerwono. Kark umięśniony, obrośnięty włosiem, niczym lwia grzywa, powiewała beztrosko. Zdawałoby się, jakby stwór wcale nie posiadał szyi. Zwierze, choć trudno go nim nazwać, wyprostowało się, stając tylko na dwóch tylnych łapskach i wydało przerażający wrzask. Tak bardzo przerażający, że wilki w pobliżu musiały skulić się i zacisnąć uszy łapami, ponieważ zdawało im się, że zaraz pozbawią się słuchu. Kiedy wrzask się zakończył, monstrum trzepnęło łapą w głowę łosia, bez problemu zrzucając je ze skały w pobliskie zarośla i powróciło do stania na czterech kończynach. Leniwie zlazło ze skały w stronę wilków, ale gdy tylko wszystkie odnóża spotkały się z podłożem, odwrócił się ponownie, by zabrać ze skały jedną z nóg jelenia. Stwór oderwał z niej fragment skóry, a krew rozpryskała się na boki. Posilał się w skupieniu, tuż obok przerażonych na tą chwilę wilków.
W międzyczasie na niebie chmur było już niewiele, a księżyc był w czystej pełni i bił swym blaskiem, na polanę ze skałą zbroczoną krwią łosia. Wiatr delikatnie smagał wilczą sierść w idealnym kierunku, tak aby dla stworzenia były one niewyczuwalne.
- Nie powinno nas tu być - szepnęła ledwie słyszalnie wadera, wciskając nos w trawę tuż obok samca. Nie mogli się teraz za bardzo poruszać, ponieważ znajdowali się zbyt blisko śmiertelnego niebezpieczeństwa, ale mogli szeptać.
- Spokojnie, upolował zdobycz, pozwólmy mu dokończyć posiłek. Najedzony nie powinien się nami interesować. - teraz wilk obawiał się tylko jednego. Czy stworzenie zdąży dokończyć posiłek, zanim chmury całkowicie ustąpią księżycowi miejsca na niebie. Spoglądał co chwilę nerwowo raz na bestię, raz na niebo.
- Oby, nie chciałabym skończyć w taki sposób. - Odpowiedziała jeszcze ciszej. Choć gdzieś w głębi cieszyła się, że chociaż nie jest w tej sytuacji całkiem sama, bo w takim wypadku pewnie już popełniłaby jakiś błąd i może już by była pozbawiona swojego istnienia.
- To jeszcze nie jest ten dzień - zasugerował samiec - choć nie powiem, cuchnie od niego odór śmierci i czystego zła. Gdyby mogła się ruszyć, pewnie teraz właśnie kiwnęłaby głową w odpowiedzi. Smród był nieznośny i powoli odczuwała pewien dyskomfort z tym związany. Jednak nie zrobiła tego, ponieważ jej wzrok skupił się zbyt mocno na basiorze obok niej. Jego futro. Coś zaczęło się dziać z jego futrem. Jego sierść zaczęła zmieniać kolor na błękit.
- Yn Twoje futro... - ledwo to powiedziała, od razu tego pożałowała, ponieważ wilk odwrócił lekko łeb, by spojrzeć na swój grzbiet, a razem z tym poruszył delikatnie trawą.
To spowodowało natychmiastową reakcję bestii, która przestała jeść nasłuchując uważnie. Yneryth wiedział, że nie może teraz odwrócić się z powrotem, by widzieć stworzenie, i że funkcja obserwatora spoczęła całkowicie na samicy. Patrzał teraz tylko na nią, by z jej pyska odczytać sytuację. W jej oczach delikatnie odbijało się monstrum, i na tej podstawie mógł teraz polegać. Jego futro faktycznie zrobiło się całkiem błękitne za sprawą pełni księżyca, która teraz już widniała w pełnej okazałości. Blask księżyca odbijał się od sierści samca, tworząc jasną poświatę. - O nieee.... Przepraszam Bel. - szepnął, ponieważ już wiedział, co się zaraz wydarzy. W napiętej sytuacji, jedyne co teraz przyszło mu do głowy to odwrócenie uwagi od samicy. Nie mógł teraz pozwolić na to by byli w tym samym miejscu. - Bel musimy się rozdzielić, zaufaj mi, będę cały czas w pobliżu.
[Kolejny podkład polecany przez Bel xD- https://www.youtube.com/watch?v=GSwATqPUsv0 ]
Biała nie miała nic przeciwko, bowiem od śmierci dzieliło ich teraz tylko odwrócenie łba potwora w ich kierunku. - Dobrze więc. Powodzenia. - szepnęła i kiwnęła głową, na znak, że mogą zaczynać działać. Basior natychmiast zerwał się z miejsca, co spowodowało zwrócenie całej uwagi na sobie. Potwór bez problemu dostrzegł blask jego futra i zawarczał ochryple, od razu kierując się przodem w jego stronę. Skoczył, przeskakując niezauważoną leżącą Belief i podbiegł kawałek tuż za nią, jednak wilk był szybszy i wybiegł , okrążając kamień z łosiem.. W cieniu drzew, jego blask zgasł, ponieważ księżyc już się nie odbijał z taką mocą. Teraz to Bel była pomiędzy samcami i niestety pod innym kątem została zauważona, wyskoczyła więc szybko ze swojej kryjówki, jeżąc się w stronę bestii i powarkując cicho. Dopiero teraz zobaczyła go w pełni. W świetle księżyca i na wprost niej dojrzała wszystkie szczegóły, których wcześniej w ukryciu nie dostrzegła, między innymi trzecie oko, które teraz zaiskrzyło czerwienią. Schyliła łeb, by nie patrzeć na niego. Dobrze znała tą istotę ze swych rodzinnych stron. Tam już kilkakrotnie je spotykano i wpajano młodej jak się bronić. Samica była w ciągłym ruchu pod baczną obserwacją bestii, kręciła się bez przerwy, robiąc okrążenia wokoło drzew.-Yn! Słyszysz mnie?
- Tak, jestem tutaj. - szepnął.
Samica dostrzegła przyczajonego samca kątem oka i niezauważalnie kiwnęła głową.
- Yn ja wiem, co to jest... Nie pozwól sobie, abyś patrzył na ten czerwony świecący punkt na środku jego głowy! - krzyczała do samca, nie zatrzymując się. Wyglądało to bardzo emocjonująco, kiedy bestia wpatrzona w jej "taniec" między drzewami napinała mięśnie raz po raz, niezdecydowana, kiedy wyruszyć do ataku. - Ten punkt wprowadzi Cię w hipnozę, a wtedy już nic Cię nie uratuję!. - Basior łapał informację od samicy i z zainteresowaniem czekał na moment, w którym będzie musiał zaatakować.
- To jest BIES! We dwoje praktycznie nie mamy z nim szans, ale może uda się go jakoś nabrać... nie wiem...myśl!
Potwór zawył, jakby w szale, do jakiego doprowadziła go ta mała, drobna samica. Jego cierpliwość dobiegła końca i w końcu ruszył potężnym galopem, niosąc za sobą potężny tętent wielkich łapsk. Wilczyca jednak, była zbyt zwinna, by dać się zaskoczyć i wyskoczyła w górę w ostatniej chwili, szczerząc kłami i kłapając pyskiem nad stworzeniem.
Bies, mijając ją, biegł dalej. Jego celem po pierwszym pudle, stał się Yneryth skryty nieopodal.
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1402
Ilość zdobytych PD: 701 + 5% (35)
Obecny stan: 1086 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz