Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

sobota, 6 listopada 2021

Od Atrehu c.d Itami ~ Stara znajomość nie rdzewieje nigdy [+16]

Tego co czułem, nie dałoby się opisać słowami. Potworny ból, wszechogarniająca rozpacz, ogromna wściekłość, szok i w końcu chęć wbicia swych ostrych kłów w tętnicę mojego brata. Takie właśnie uczucia odbijały się w moich oczach w trakcie i długo po tym, jak Itami opowiedziała o wydarzeniach sprzed swojej ucieczki. Widziałem łzy w jej oczach, gdy o tym mówiła. Czułem, jak krwawi jej serca, a ciało wypełnia żal. Przez chwilę mogłem poczuć to, co ona. Choć nie zrobiłem nic złego, nie potrafiłem sobie wybaczyć. Zostawiłem ją tam, na pastwę tego tyrana. Wiedziałem, że Lupus jest zdolny do wszystkiego, ale mścić się na niewinnej samicy? I tylko dlatego, że mieliśmy ze sobą kontakt? Jakim potworem trzeba by być, by zrobić coś takiego. Nie rozumiałem i nie wiedziałem, czy chcę zrozumieć. Trzęsąc się jak osika na wietrze, z trudem hamowałem wybuch. Moje oczy całkowicie zamieniły się kolorami.
- Atrehu, wyjdź i ochłoń. - ciepły głos Tsumi z trudem przebił się przez szum, który drażnił moje uszy. Posłuchałem jej jednak. Z impetem wybiegłem z jaskini, kierując się Bóg wie gdzie. Było już ciemno i chyba przeraźliwie zimno, a ja pchany przez instynkt, pędziłem przed siebie. Mroźny wiatr smagał moje futro, ale nie czułem nic poza złością. Wspomnienia pojawiały się i znikały. Co rusz inne. Potrząsnąłem gwałtownie głową, pragnąć się od nich odpędzić, jak od wkurzającej muchy. Na niewiele się to zdało. Moje łapy prowadziły mnie same. Na przemian balansowałem między pozbawionymi już całkowicie liści drzewami a ostrymi krzewami, które cudem mnie jeszcze nie zraniły. Może się powtórzę, ale nie wiem, nie chciałem się też nad tym zastanawiać. Po prostu dałem się ponieść. Nim się jednak spostrzegłem, stałem z powrotem u wejścia do jaskini. Całkowicie zziajany, zmęczony, z wywieszonym jęzorem. Było mi na przemian gorąco i zimno. Mięśnie mi drżały, przeholowałem. Nie mniej jednak uspokoiłem się na tyle, by na powrót stać się sobą. Wziąłem głęboki wdech, po czym go wypuściłem ze świstem. Wyrównałem oddech. Pozwoliłem mięśniom się rozluźnić. Moje oczy wróciły do normalności. Moja aura nie miała w sobie nic z tego, czym emanowała jeszcze chwilę temu. Trochę to trwało, lecz w końcu wszedłem do środka. Natychmiast opatulił mnie gorąc, czułem przyjemne ciepło. Zlustrowałem wnętrze, od razu dostrzegając Tsumi. Nie zastanawiając się, podszedłem do niej, skradając przy tym słodkiego całusa. Wadera wydawała się na początku zaskoczona, ale już po chwili nasze języki wirowały w szaleńczym rytmie. To był szybki, acz niezwykły całus. Wystarczający, by poprawić mi humor. Spojrzałem na nią czule, a ona wiernie przylgnęła do mego boku. Zamknęła oczy wyraźnie rozluźniona. Uśmiechnąłem się delikatnie, przysiadając na ziemi. Po chwili jednak westchnąłem ciężko, zastanawiając się, co dalej. Powrót do watahy jest niemożliwy, aczkolwiek z wielką chęcią bym to uczynił. Z jeszcze większą patrzyłbym, jak z mojego przeklętego brata ucieka życie. Jak gasną jego zimne i pozbawione skrupułów oczy... Jak... ~ Zamiast gdybać, co by było, gdyby, powinienem skupić się na teraźniejszości. - pomyślałem, nastawiając uszu. Przez dłuższą chwilę panowała zupełna cisza. Poczułem się dość nieswojo i nawet obecność Tsumi nie pomagała. Nie, żebym nie był przyzwyczajony. Po prostu dziwnie tak jakoś. Nagle z pobocznej komnaty dało się słyszeć plusk wody. ~ Wygląda na to, że trochę sobie poczekamy. - położyłem się na ziemi, czekając na powrót Itami. Głowę ulokowałem na łapach i ziewając przeciągle, zamknąłem oczy. Mała drzemka dobrze by mi zrobiła. Odgłos łap uniemożliwił mi jednak tę czynność. Na dodatek zostałem dźgnięty w bok przez moją małą słodką partnerkę. Niechętnie podniosłem łeb, spoglądając na Itami. Wadera wyszła z kąpieliska i zaczęła iść w moją stronę. Wstałem, nie spuszczając ją z oczu. Musiałem przyznać sam przed sobą, że jest inna niż kiedyś. Zmieniła się, wydoroślała. To nie była już ta sama dziewczynka, z którą bawiłem się wcześniej. Teraz to piękna, dojrzała kobieta. Jedyną rysą w całokształcie, to jej wychudzone ciało. ~ Hmm... a gdyby tak...
- To, co teraz zrobimy? - głos wadery niósł się echem po jaskini. Zastanowiłem się chwilę, ale przecież nie mam nic do stracenia, a owe umiejętności, z pewnością jej się przydadzą.
- Pomyślałem, żeby wybrać się z tobą na polowanie, aby cię co nieco nauczyć. - uśmiechnąłem się szeroko, spoglądając na nią ciepłym wzrokiem. Nasze spojrzenia się spojrzały. Serce Itami gwałtownie przyśpieszyło swe bicie.
- Ale... ja nie mam ani daru, ani umiejętności... - spodziewałem się tej odpowiedzi. Wszak już za dziecka miała problem z polowaniami. Dwie lewe łapy. Przypomniało mi się, jak zawalała kolejne próby, aż w końcu dała sobie spokój z dalszą nauką. Postanowiłem więc, że trochę ją podręczę i przynajmniej spróbuje czegoś nauczyć.
- Nic nie szkodzi. Poświęcę ci tyle czasu, ile będziesz chcieć. Aż nie pojmiesz zasad. Jasne? - moje spojrzenie było twarde i zdecydowane. Wyprostowałem się, odwracając ku wejściu. Ruchem głowy, nakazałem jej iść za sobą.
- Tak jest, panie Alfo! - skrzywiłem się nieznacznie na to określenie. Nie byłem alfą i samica doskonale o tym wiedziała. Nie mogła sobie jednak odpuścić, by ciut podgrzać atmosferę. Wyszliśmy całą trójką, lecz w pewnym momencie Tsumi wymigując się obowiązkami, pokierowała się w inną stronę. Nie byłem z tego zadowolony, ale nie miałem tu nic do powiedzenia. Nie byliśmy parą. Nie mniej jednak martwiłem się, czy bezpiecznie dotrze do jaskini. Było już ciemno, a czasy mamy takie, iż lepiej dmuchać na zimne, niż gasić pożar. Skoro jednak obiecałem pomóc w treningu, zamierzałem dotrzymać słowa. Pokierowałem nas ku najlepszemu według mnie miejscu. Przysiedliśmy obok klonu, wokół którego leżały porozrzucane przez wiatr liście. Jesień miała się ku końcowi. W sumie dziwne, że jeszcze nie spadł pierwszy śnieg. Spojrzałem na waderę. Od czego by tu zacząć...
- Pierwsza rzecz, Itami... pazury. - uniosłem łapę, prezentując swoje ostre kolce. Zgiąłem delikatnie opuszki łap. W przeciwieństwie do innych gatunków wilki mają głównie czarne paznokcie, aczkolwiek zdarzają się wyjątki. Zależy od genetyki. Czyste wilki mało kiedy odziedziczają inny kolor. Mieszańce w sumie są mieszańcami, nigdy nic nie wiadomo. - Zapewniają ci przyczepność przy ostrych skrętach, nie możesz mieć ich schowanych, bo po prostu wpadniesz w poślizg! - wadera pokiwała głową ze zrozumieniem, spoglądając przy tym na swoją łapę. Wygląda przy tym na zamyśloną.
- Druga sprawa... ogon! - pomachałem nim przed jej pyszczkiem. Śledziła każdy mój ruch. Dobrze. - Zapewnia ci równowagę podczas biegu. On sprawia, że nie wywalisz się na pysk w trakcie biegu. - instruowałem krok po kroku, upewniając się, że Itami słucha wszystkiego. Mając tę pewność, wyliczałem kolejne podpunkty. - Uszy w górę... - zbliżyłem się do niej, po czym łapą nastawiłem jej uszka pionowo. - Masz ładne, wrażliwe uszy, korzystaj z nich! - uśmiechnąłem się figlarnie, zerkając w jej oczy. Były piękne. Takie jak zapamiętałem. - Jeśli nie zdołasz usłyszeć ofiary, kieruj się węchem. Z pewnością wyczujesz jej strach. Poza tym, jeśli przyczajasz się na ofiarę, powinnaś ustawić się w kierunku przeciwnym do wiejącego wiatru, dzięki czemu, w powietrzu nie roztoczysz swego zapachu, którego z pewnością wyczuje sarna, czy zając. - położyłem się na ziemi, prezentując odpowiednią pozycję. - Uszy połóż po sobie, abyś była mniej widoczna. Twoje uszy mogą cię zdradzić... - Nie wiedziałem, co jeszcze mógłbym jej przekazać. Teoria teorią, niby ma coś wspólnego z praktyką, lecz trzeba nabrać doświadczenia. Zawsze się coś może zdarzyć. Nikt nie jest przygotowany na wszystko.
- Możemy przystąpić do praktyki?
- Tak, możemy! - entuzjastycznie pokiwała głową. Z uśmiechem podniosłem się do pionu. Ona natomiast zniżyła się do podłoża, lecz było w tym coś nie tak. Tylne łapy praktycznie ze sobą złączyła, a przednie zgięła i dała pod brodę.
- Źle.
- Co? - spojrzała na mnie zdziwiona. Zbliżyłem się do niej, stając dokładnie nad nią.
- Przednia prawa łapa do przodu. Zgięcie w nadgarstku musi być na poziomie nosa. Lewa natomiast do tyłu. Coś jakbyś robiła krok do przodu. - swoimi łapami zacząłem ustawiać jej łapy. Dla zwiększenia efektu zaprezentowałem to jeszcze raz. Wadera starała się dokładnie skopiować moje ruchy. Szło jej to dość niezdarnie. W pewnym momencie sfrustrowana poprawiła ułożenie tylnych łap, podnosząc swój tyłek do góry, jednocześnie zahaczając tym samym nim o moje krocze. Zdębiałem, nabierając gwałtownie powietrza. Ten ruch był niespodziewany, nagły, ale wystarczający, by obudzić mojego przyjaciela. W popłochu spojrzałem na Itami. Zdawała się nawet nie zwrócić uwagi na to, co zrobiła. Wręcz przeciwnie, ze stoickim spokojem ponownie wykonała ów ruch. Wstrzymałem powietrze, starając się opanować. Byłem jednak pewny, że moja męskość wyszła na zewnątrz. Poczułem mroźny wiatr, ale i ciepło w podbrzuszu. Najdziwniejsze w tym było to, iż Itami kompletnie nie zdawała sobie sprawy z całej sytuacji. Skupiona na zadaniu, w końcu zaprezentowała odpowiednią pozę.
- Teraz dobrze. - szepnąłem w jej ucho, delikatnie je przy tym przygryzając. Nie wykonała żadnego ruchu, nie odtrąciła mnie. Wszak już kiedyś tak robiłem. Była to aprobata, gdy coś dobrze zrobiła. Z tą różnicą, że w dzieciństwie miało to inne znaczenie, a teraz inne. Tylko, czy zdaje sobie ona z tego sprawę? Chyba wolałem nie wiedzieć. Z trudem z niej zszedłem. Nie, żebym nie miał na to ochoty, bo miałem i to potworną. Nie chciałem jednak, by pomyślała, że trening to tylko pretekst do tego, by zaciągnąć ją do jaskini. W jakim dokładnie celu chyba dziecko by się domyśliło. No, ale mniejsza. Będąc pewnym, że nie poczuła mojego nabrzmiałego kolegi blisko swojej muszelki, odetchnąłem z ulgą. Wadera patrzyła przed siebie, nie zwracając na mnie uwagi. Idealnie. Miałem więc czas, by ten złowieszczy drań łaskawie się schował. W końcu się udało.
- Dobrze, w takim razie zadanie numer jeden. Znaleźć cel. - spojrzałem w stronę nieba, węsząc nosem wysoko w powietrzu. Itami starała się naśladować moje ruchy, lecz jak można było się spodziewać, przy jej niskim wzroście za wiele nie wyczuje. - Jeśli w powietrzu nic nie czujesz, dokładnie obwąchaj okolicę. - dla przykładu, zbliżyłem swój nos do ziemi. Wadera tupnęła łapą o ziemię, prezentując tym swoje zdecydowanie. Była zmotywowana i właśnie o to mi chodziło. Samica chodziła w kółko po łące, co rusz poszerzając swój krąg. W pewnym momencie zatrzymała się, nastawiając uszu.
- Tam. - ruchem głowy wskazała miejsce docelowe. Ładnych parę-naście metrów dalej, między zaroślami dało się zauważyć białe futerko. Zwierzątko ostrożnie stąpało po ziemi. Opuszki łap ledwo muskały podłoże. Dobrze. Wyszczerzyłem zęby się w jej stronę. Następnie zniżyłem się ku ziemi, dając waderze wskazówkę. Przybrała odpowiednią pozę, powoli ruszając ku dźwiękom. Miała o tyle gorzej, iż z tej pozycji nie widziała ofiary. Musiała polegać wyłącznie na słuchu i węchu.
- Powodzenia. - uśmiechnąłem się zadziornie, nie ruszając się z miejsca.

<Itami? Jak sobie poradzisz?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1664
Ilość zdobytych PD: 832 + 5% (41) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1498

Brak komentarzy

Prześlij komentarz