~ Teraz albo nigdy! - warknęła w myślach i pobiegła w ślad za królikiem. Przytłoczona stresem, wywołanym przez myśli o porażce, sprawiło, że zapomniała o wszystkim, co przekazał jej Atrehu. Nie miała wyciągniętych pazurów, ale starała się wytężyć słuch i węch. Zapach strachu ofiary doprowadził ją na trawiastą równinę i dostrzegła, jak przecina ją biały, pędzący naprzód punkcik. Nie zamierzała dać za wygraną! Puściła się w szaleńczy pęd za ofiarą. Musiała pamiętać, aby nie przeciążać się wysiłkiem, ale musiała to zrobić. Dla siebie! Aby udowodnić Atrehu, że umie! Że da radę... I nie dała rady. Królik, zaledwie kilka kroków od pyska Itami, odbił gwałtownie w prawo, a wadera momentalnie wpadła w nagły poślizg, szorując tyłkiem po zielonej trawie... a potem stoczyła się ze stromego pagórka, niczym futrzana piłeczka. Ostatecznie z piskiem wylądowała na pierzynce gęstej trawy. Tak przypuszczała, że znów zawaliła kolejny pościg, więc w pewnym sensie nie zawiodła się zbytnio. Była przygotowana na porażkę. Nagle z lewej usłyszała śmiech, który stawał się coraz głośniejszy, a w następnej sekundzie, ujrzała załzawione oczy Atrehu. Rzuciła mu gniewne spojrzenie, aczkolwiek po chwili zaczęła się śmiać razem z nim. Samiec stanął dosłownie nad nią, a jego nos zawisł o kilka cali nad jej nosem.
- Mam dwie złe wiadomości. Pierwsza, będziesz musiała obejść się bez kolacji... druga, zawaliłaś test. - po wypowiedzeniu ostatniego słowa, puścił jej oczko.
- Aż tak źle? No wiem, wiem... jestem beznadziejna.
- Nie prawda, zakradłaś się do królika na piątkę, ale na koniec schrzaniłaś... nie przejmuj się, kiedyś w końcu ci się uda. - Jego oddech był ciepły i przyjemny, aż poczuła w środku uderzenie nagłego gorąca.
- Tak myślisz? - odparła, uśmiechając się niewinnie. Wpatrywała się w płomień jego oczu, które swym urokiem dosłownie obezwładniały, gęste futro poruszane przez delikatny wiatr, falowało w jego rytmie. Itami wodziła oczami po jego ciele... od ust, masywnej klatki piersiowej. Atrehu w jej oczach dosłownie tryskał męskim urokiem, ale chciała się jakoś opanować. Samiec pomógł jej wstać, otrzepać futro z pyłków.
- Wiesz, od czasu mojej tułaczki, aż do teraz marzyłam, aby znaleźć się blisko basiora... - Itami, co cię nagle wzięło na zwierzenia?~ Zapytała siebie w myślach, ale było już za późno. Atrehu bowiem podszedł do niej, zbliżył swój pysk blisko jej policzka, ale nie skłonił się do pocałunku, jak zakładała wcześniej. Czuła jedynie jego ciepły oddech.
- Wiesz, że jestem do twej dyspozycji... - szepnął jej do ucha zadziornym i na swój sposób wyuzdanym tonem. A potem podgryzł ją delikatnie, czując lekki ucisk mocnych zębów.
- Hej, hej... nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, cwaniaczku! - Wstała i skierowała się w stronę leśnej głębi, lecz gdy odwróciła głowę, obdarowała Atrehu psotnym wzrokiem.
- No dobrze... a teraz czas na drugą część treningu... - odparł, uśmiechając się figlarnie, chociaż sama nie wiedziała czemu, za tymi słowami coś się kryło. Nie trzeba chyba mówić, co. Ruszył w jej stronę pewnym i zdecydowanym krokiem, po czym zbliżył swój nos do miejsca pod uchem. Itami poczuła, jak jej ciało zalewa fala drżenia.
- A co z waderą, która ci towarzyszy? - spytała niepewnie.
Atrehu nie odpowiedział jej od razu, lecz postąpił pewny ruch, którego się nie spodziewała, a jego wręcz zadowolił. Była na tyle niska, że Atrehu bez problemu stanął nad nią, a swą lewą łapą zniżył jej głowę, aż podbródkiem dotknęła wilgotnej ziemi.
- Myślę, że nie będzie mieć nam to za złe, jak przyłożymy się do... lekcji.
- Tylko bądź delikatny, proszę...
- Będę...
Następny ruch, którego się mogła w żaden sposób przewidzieć, było uczucie zaciskających się zębów na karku Itami i nieregularny oddech Atrehu na skórze. A potem jakoś to szło...
( Dwie godziny później)
Minęło może kilka chwil, zanim doprowadziła się do jak największego porządku, jeśli chodzi o euforyczne drżenie jej ciała. Nie przypuszczała nigdy, że czas spędzony z jej przyjacielem z rodzinnej watahy, doprowadzi ją do całkowitego zapomnienia o wszystkim i kompletnie oddać się przyjemnościom. Przyjemnościom z treningu oczywiście, bo z czegóż by innego?! Nagle obok niej stanął Atrehu, który bez ostrzeżenia zbliżył pysk do jej prawego ucha.
- Byłaś wspaniała... - wyszeptał.
- Dzięki - odparła z udawaną nieśmiałością, po czym wydała z siebie cichy chichot. Samiec przyszpilił ją wzrokiem, pełnym dziwnego spokoju. Poza tym płomienie szalały w źrenicach, niczym grzywa rumaka w szaleńczym galopie. Porażały pięknem, zmuszały do uległości.
- Czas poszukać Tsumi, myślę, że przyda się jej nasze towarzystwo.
- Więc do dzieła.
(Koniec wątku).
Ilość napisanych słów: 849
Ilość zdobytych PD: 425
Obecny stan: 425
Brak komentarzy
Prześlij komentarz