Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

poniedziałek, 1 listopada 2021

Od Naharysa c.d Lonyi ~ Zakute Łby [+12]

Tej wietrznej, aczkolwiek przyjemnej nocy, w lecznicy u Lonyi dało się słychać przerażające krzyki już w promieniu kilku kilometrów. Naharys, przygniatając najmłodszego do podłoża, w trakcie, gdy Lonya przypalała mu rozwalony pysk, nie wyobrażał sobie, że jeszcze kiedyś usłyszy podobny krzyk cierpienia. Niech się cieszy, bo przynajmniej zostanie mu jakaś blizna~ pomyślał przelotnie Exan, który nie zamierzał mu odpuszczać. Ostatnio takie krzyki, on i Lonya, słyszeli w rozłożonym nieopodal bagien, szpitalu polowym, gdzie znajoma medyczka i przyjaciółka rodziców, łatała rannych wojowników. Lejąca się krew z brutalnie rozciętych ran, widok rozszarpanego mięsa i krzyki rannych, zapadły się im głęboko w pamięci. Exan pamięta też, że tamten znany dzień, był też zaczątkiem kariery medycznej Lonyi. Kręciła się koło medyczki, pomagała opatrywać rannych, a przy okazji, przyswajała cenną wiedzę i zdobywała doświadczenie. To było w trakcie zajadłej bitwy ich watahy z grasującą na tamtych terenach Klanem wyjętych spod prawa wilków, które zagrażały wszystkiemu, co żywe. Ich przekonania? Wierzenie? Albo sama dzika natura, napędzała je do tego? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Po bolesnym zabiegu przypalania żuchwy, Lonya dała do żucia pewne ziele, a następnie zwróciła się do nieprzytomnego weterana. Młodzik żuł wedle zalecenia, wykrzywiając pysk w grymasie obrzydzenia, albowiem ziele magazynowało w sobie nieprzyjemnie gorzki sok.
- Jak ci na imię? - zapytał Naharys o dziwo przyjaznym głosem.
- Bertho! - odpowiedział tonem, pełnym bólu i niesmaku.
- Nie przejmuj się, Bertho! Przynajmniej zostanie ci ładna blizna, pamiątka po walce i symbolika, że nie jesteś już jakimś gołowąsem! Noś ją z honorem i dumą.
Z tymi słowy, Naharys klepnął wilka w ramię, a Bertho zaś jęknął z bólu, ale jednocześnie podniesiony na duchu, kiwnął głową z wdzięcznością.
Po szczegółowych oględzinach ciała weterana, Lonya i Exan zaczęli zbierać potrzebne do zabiegu materiały. Naharys przyznał, że na zakończenie dnia, latanie, jak kot z pęcherzem, za niezbędnymi ziołami i lekami, było dość męczące... ale nie powinien narzekać. W końcu to jego pomysł, aby wziąć oberwańców do watahy i połatać ich do kupy.
- Od czego zaczynamy? - zapytał Naharys.
- Wrzuć igły sosnowe do soku z Sylfionu... do białej, cuchnącej mazi. - Naharys miał przed sobą ustawione wszystkie potrzebne leki, ale z konsternacją przyglądał się temu wszystkiemu. Owszem, dzięki Lonyi, mógłby się pochwalić, chociażby podstawami medycyny, ale jedno trzeba mu było zarzucić. Totalną niewiedzę botaniczną. Lonya, w trakcie łatania barku weterana, wiedziała, że Exan nigdy nie przepuści okazji, aby się czegoś nauczyć. Zajmując się rannym, wyłożyła samcowi luźny, aczkolwiek długi wykład o tym, co robi obecnie, a gdy przyszedł czas na zszywanie, Lonya była na tyle dobra dla brata, że dała mu możliwość założenia kilku nieskomplikowanych szwów i nałożenia na nie wosku. Naharys, zaangażowany i skupiony na tym, co robił, czuł, że rośnie w nim radość i duma z samego siebie.
- Jeszcze trochę i pozwolę Ci szperać w moich zapasach. - zaśmiałam się Lonya.
- Chyba będziesz musiała, bo ty też wymagasz opatrzenia. - ku ich zdziwieniu złoty basior przemówił w końcu, odzyskując świadomość. -Doceniam, że najpierw zajęłaś się mną.
- Te byle draśnięcia u mnie mogą poczekać, Twoje obrażenia już nieszczególnie. - prychnęłam, patrząc na swoją pierś. - Możesz już iść, ale nie próbuj nawet wysilać rannego barku. Z czymś takim, nie powalczysz zbyt długo. Zabieraj się stąd!
Basior syknął z bólu, dotknął łapą oderwanego miejsca na wardze i zaklął cicho, po czym wygramolił się ze stołu operacyjnego, ale za nim odszedł, musiała odezwać się w nim ta romantyczna część, gdyż przybliżył się niebezpiecznie do Lonyi i szepnął jej do ucha.
- Zawsze marzyłem o kochance, która łatałaby moje rany po każdej chwalebnej walce, a uwierz mi, że w zamian, potrafię zadowolić waderę...
Exan miał przemiłą chęć, aby wykastrować weterana za te jego zbereźne teksty, skierowane w stronę Lonyi, ale powstrzymywał się myślą, że Lonya poradzi sobie doskonale sama. O dziwo zaskoczył ją manewr zaskoczenia, gdyż ta, mruknęła do niego uwodzicielsko, odwróciła zmysłowo głowę w stronę złotego basiora, po czym swym językiem przejechała delikatnie po jego umięśnionym policzku. Naharys przyznał, że kopara opadła mu szeroko na ten widok. Na pysku weterana pojawił się nagle zadziorny uśmiech i już miał złożyć pocałunek na ustach Lonyi, gdy nagle w blasku płomieni, błysnęła stal rzeźniczego haka, który wbijając się głęboko w zdrowe ramię basiora, zakleszczył się gdzieś w kości, po czym wyprowadziła go siłą z jaskini.
- I nie myśl, że ci tę ranę opatrzę, chory zboku! - zawołała za nim Lonya, wściekle ciskając w niego także kilka przekleństw.
Bertho widocznie chciał wyśmiać swego starego kompana, ale jakakolwiek próba rozwarcia pyska, kończyła się dla niego bolesną sensacją. Nagle do lecznicy wpadła nieoczekiwanie Alfa, a wyraz jej smukłego pyska dawał do wiadomości, iż nie jest w najlepszym humorze. Zmierzyła ich wszystkich swymi szmaragdowymi oczami, skrywającymi w sobie gniew, po czym odezwała się nieprzyjemnym tonem.
- Czy wasza dwójka zwariowała... no tak! Czuć od was alkohol! Czy gorzała wam, do reszty cymbały zryła?! Z lecznicy urządzacie sobie rzeźnię?! Doszły mnie słuchy, że bez mojego pozwolenia opuściliście teren watahy, urządziliście istną rozróbę w sadzie jabłkowym, a teraz sprowadzacie obce wilki! Co macie na swoją obronę?!
Trudno nie wyobrazić sobie wyrazu konsternacji na pyskach dwójki naszych bohaterów, drogi czytelniku. Patrzyli się osłupiali na waderę, od czasu do czasu, spoglądając na siebie bez słowa, a w tle zaś rozbrzmiewało pojękiwanie basiora z przypaloną mordą. I rozbrzmiałby dźwięk świerszcza, gdyby nie Naharys, który zabrał głos.
- To nie wina mojej siostry! To mój pomysł, aby ich tutaj ściągnąć, ale byliśmy im to winni. Musieliśmy połatać ich do kupy!
- I dlatego postanowiliście zmarnować zapasy leków na poczet jakichś oberwańców, zamiast wykorzystać je dla dobra watahy! Powinnam wam teraz spuścić tęgie lanie, ale nie uciekam się do przemocy! Mam nadzieję, że tygodniowa kara naleje wam oleju do mózgu, a tego oberwańca, macie się jak najszybciej pozbyć, jasne?!
- Tak jest... - odparli jednocześnie.
Na niemiłe pożegnanie, posłała im surowe spojrzenie, a rannego obcego cichym i przeciągłym warknięciem, po czym odeszła, obijając skrzydłami ściany jaskini.
- Nooo... takiego opierd**u, to nam nawet rodzice nie urządzali. - skomentował po chwili Naharys.
- Żebyś wiedział, bracie. - dodała Lonya, po czym zwróciła się oficjalnym tonem do rannego. - Noo... nic tu już po tobie. Zabieraj się stąd, zanim nasza Alfa zmieni zdanie i dojdzie do przemocy. No jazda!
Po chwili dwójka bohaterów tej opowieści została sama, pośrodku sali lecznicy, w samym środku północy. Lonya zaczęła sumiennie porządkować miejsce operacyjne, a Naharys służył jej chętnie pomocną łapą, natomiast gdy wszystko zdołali doprowadzić do jak najlepszego porządku, opadli na ziemię i zaczęli żartować.
- Zauważyłem, że zdążyłem wytrzeźwieć po tej akcji! - powiedział Exan.
- Co ty chcesz! Napracowaliśmy się sporo przy tych zakutych łbach, bracie! - odparła Lonya. - Ciekawe, co za kara czeka nas jutro.
- Miejmy nadzieję, że nie będzie się ona łączyć ze sprzątaniem jelenich g**ien w lesie.


<Lonya, Reneesme?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1091
Ilość zdobytych PD: 545 + 5% (27) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 572 PD

1 komentarz

  1. Zaklepuje kontynuację ��. Renuś, liczę że ty odpiszesz zaraz po mnie
    Io

    OdpowiedzUsuń