Na wszystkie świątynie Boże, nie spodziewałem się takiej propozycji ze strony Tsumi. Co prawda miałem cichą nadzieję, że już niebawem powtórzymy to, co robiliśmy zeszłej nocy. Spodziewałem się jednak, iż to ja będę musiał insynuować ową grę. Hm, nie doceniłem mojej partnerki, która najwidoczniej również miała na mnie ochotę. Ah, na samo wspomnienie wczorajszej nocy poczułem przyjemne ciarki, rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa. Prąd przebiegł po całym moim ciele i zatrzymał się w dole brzucha, łaskocząc moje przyrodzenie. Jęknąłem w duchu, czując delikatny gorąc. Oj tak, temperatura mi skoczyła. Zamruczałem seksownie, oblizując swój pysk. Już ja dobrze wiedziałem, czego chciałem. Przygryzłem wnętrze policzka, skupiając swój wzrok na samicy. Jak tak dalej pójdzie, rzucę się na nią przy wszystkich. Tsumi musiała dostrzec iskierki w moich oczach, gdyż otarła się o mój bok. Głowę wtuliła w moją pierś, po czym ruszyła dalej, uprzednio głaszcząc mój nos swoim ogonem. Przez chwilę miałem nieziemski widok na jej kobiecość, a słodki zapach dotarł do moich nozdrzy, powodując zwód. ~ Nosz, dlaczego nie umiem nad tym panować?! - pomyślałem, spoglądając w ślad za waderą. ~ Przebiegła wilczyca, nie ma co. Doprowadziła mnie do tego stanu i zostawiła na pastwę losu. - Nie mogłem się tak pokazać innym, więc zakrywając się ogonem, poczekałem, aż mi przejdzie. Reszta ekipy zatrzymała się, spoglądając pytająco w moją stronę. Musiałem naprawdę dziwnie wyglądać. Siedząc, opatuliłem się ogonem jak kocykiem. Wziąłem głęboki oddech, wyrównałem go. Przymykając oczy, chłonąłem odgłosy natury. Cisza była błoga, acz dziwna, zważywszy na porę roku. Jesień miała się ku końcowi. Liście, całkowicie opadły z drzew, tworząc na ziemi stertę zgniłych kupek. Straciwszy kolory, przestały być tak piękne, jak jeszcze kilka tygodni temu. Chwilę to trwało, nim doszedłem do siebie na tyle, by nie było śladu po niedawnej wpadce.
- Potrzebujesz przerwy? - prychnąłem na słowa Naharys'a, który najwidoczniej bardzo dobrze się bawił moim kosztem. Sądząc po jego zawadiackim uśmiechu, domyślał się, co mi jest.
- Nie, nie potrzebuję przerwy. Co najwyżej czegoś na wstrzymanie. - rzuciłem te słowa lekkim tonem, chociaż w środku wciąż czułem żar. Minę miałem kwaśną jak cytryna, co tylko doprowadziło mojego przyjaciela do szczerego śmiechu. Dosłownie roześmiał mi się w pysk, łapą trzymając się za zapewne bolący brzuch.
- Oh, Atrehu, Atrehu. - basior pokręci łbem z rezygnacją, przysiadając naprzeciwko mnie. Wyglądałby nieco poważniej, gdyby nie zrobił tego tak teatralnie. Tymczasem klapnął na tyłek, aż kurz wzbił się w powietrze.
- Co? - nie do końca wiedziałem, o co mu chodzi, acz że się jawnie ze mnie nabija, tego byłem pewny. Świadczył o tym jego rozbawiony głos i zachowanie.
- Mamy z tobą istny Armagedon. - spojrzałem na niego z mordem w oczach, po czym oboje roześmialiśmy się głośno. Miał wszak rację.
- Nie zaprzeczę, aczkolwiek sami nie mamy z tobą lepiej. - pokazałem mu język, ruszając w stronę czekających wilków. Naharys prychnął tylko niby obrażony, dobiegając do mnie.
- Wszystko w porządku? - Tsumi uśmiechnęła się niewinnie, spoglądając mi głęboko w oczy. ~ Perfidna, słodka samiczka. Niech no tylko zostaniemy sami, już ja jej pokażę, czy wszystko w porządku. Oj tak, biedactwo dostanie za swoje, a jej jęki nie pozostawią złudzeń, jak jest jej dobrze.
- Tak, możemy ruszać dalej. - zakomunikowałem, ruszając żwawym krokiem. Mijając Tsumi, zamruczałem jej do ucha, uprzednio przygryzając jego płatek. Wadera zatrzymała się lekko zdezorientowana. Odwróciłem lekko głowę, posyłając jej szeroki uśmiech. ~ No co, niech wie, że też tak potrafię!
< Time speed ~ kilka długich godzin później. >
Nie, abym i w tej chwili narzekał na zmęczenie i ból w łapach, lecz nie spodziewałem się, aż tak męczącej drogi. Jeszcze tyle przed nami, a ja opadałem z sił. Zresztą widząc po minach wszystkich, oni również mają dość. Na domiar złego byliśmy głodni. Po drodze nie było zbytnio na co polować. Zwierzyna jakby zniknęła z powierzchni planety. Wiem, że brzmię jak zrzędliwy staruch i sam siebie mam dość, ale co poradzić. Pieczenie w opuszkach łap przybierało na sile. Auć, jak to boli!
- Zrobimy może przerwę? - spojrzałem na Lonyi'e, która z trudem stawiała kolejne kroki. Miała minę męczenniczki, która szukała schronienia, przedzierając się przez pustynie. Ten nieobecny wzrok, świadczący o kompletnym wypaleniu. Wiedziałem, że jest naprawdę twarda. Od dłuższego czasu starała się nie okazywać słabości, ale i ona osiągnęła swój limit. Przystanęliśmy zatem na chwilę, a raczej opadliśmy na ziemie, kładąc się na brudnej powierzchni. Obróciłem się na drugi bok i przypatrywałem się Pinie, która z błogim uśmiechem leżała na Naharys'ie jak na dywaniku. Zachichotałem na ten widok. Nagle nabrałem głęboko powietrza, gdy Tsumi nieoczekiwanie położyła się na mnie. Nie byłbym zły, gdyby zrobiła to delikatnie. Nie, ona dosłownie padła na mnie jak długa całym ciężarem swojego malutkiego ciałka. Zdałem sobie wówczas sprawę, że wadera naprawdę mało waży. Nie była wychudzona, ale no, jakoś tak mizernie wyglądała. Przytulając się do mnie, zamknęła swoje słodkie ślepia.
- Prześpijmy się, chociaż z godzinkę. - zaproponowałem, spoglądając na resztę. Mruknęli tylko z aprobatą, oddając się w objęcia Morfeusza. Opatuliłem siebie i Tsumi swoim puchatym ogonem, po czym zamknąłem powieki. Było mi niewygodnie, leżałem na czymś kłującym, lecz nie chciałem przeszkadzać śpiącej na mnie Tsumi.
- Atrehu? - otworzyłem ze zdziwieniem oczy, dostrzegając utkwione we mnie spojrzenie Lonyi.
- O co chodzi?
- Mogę... - przekręciłem łbem na bok, nie rozumiejąc. - To znaczy, czy mogę się położyć obok? - zastrzegłem uszami zdezorientowany. Tego się nie spodziewałem. Co prawda, nie znałem jej zbyt dobrze, ale z jakiegoś powodu miałem wrażenie, że unika zbliżeń. - Jest naprawdę zimno...
- Pewnie. Śmiało. - wadera uśmiechnęła się delikatnie, kładąc w niewielkiej odległości ode mnie. Była dużo mniejsza, więc bez problemu chroniłem ją swym ciałem przed złowieszczym wiatrem. Jej różowo-białe lisie futerko łaskotało mnie w nos. Mogłem poczuć jej delikatny zapach. Coś jak cytrusy z nutką mięty. Ciekawe połączenie. Pachniała tak... świeżo. Bardzo przyjemnie. Zaciągnąłem się tą wonią, zamykając oczy. Powoli odpływałem. Byłem tak blisko uśnięcia, gdy coś spadło na mój pysk. Pokręciłem łbem, ignorując ten drobny detal. Na próżno, gdyż po chwili ponownie tego doświadczyłem. Ja, jak i pozostali. Spojrzałem w zasnute burzowymi chmurami niebo, z którego spadały pierwsze krople wody. ~ Że co do ch*ja?
- No to pięknie, jeszcze deszczu nam tu brakowało! - wszyscy jak na komendę wstali, starając się zlokalizować schronienie. Pomruki niezadowolenia słychać było w próżni, w której się znajdowaliśmy. Była to jakaś duża polana. Pusta, bez ani jednego drzewka. W oddali majaczyły mi niewielkie góry, choć i tak trudno było coś dostrzec przez mgłę, unoszącą się delikatnie nad powierzchnią.
- Nosz cholera jasne, przeklęta pogoda. - Tsumi przylgnęła do mnie całym ciałem. Zdałem sobie wówczas sprawę, że wszyscy jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. Dziewczyny trzęsły się jak osiki na wietrze. Było zimno, wiał nieprzyjemny wiatr, świszcząc i gwiżdżąc.
- Co robimy? - zapytał Naharys, zrównując się ze mną. Kątem oka spojrzałem na Pinę i Lony'ie. Patrzyły na mnie wyczekująco, tuląc się do siebie. Choć nie byłem ich alfą, to mnie pozostawili decyzję, więc to na mnie spoczywała odpowiedzialność za znalezienie schronienia. Tylko dlaczego ja? Nie, żebym nie był zadowolony, ale z drugiej strony nie rozumiałem. Szlag by to! Wziąłem głęboki oddech, zamykając oczy. Skupiłem się na swoich mocach. Mogłem się przenieść, gdzie tylko chciałem na niewielką odległość, ale nie mogłem przecież ich tu zostawić. Używając przestrzeni, skoncentrowałem się na otaczającej mnie krainie, starając się wychwycić cokolwiek. Zasięg moich zdolności był jednak niewielki. Miałem się już poddać, gdy nagle poczułem, jak cierpnie mi skóra, a dreszcz przebiega wzdłuż kręgosłupa. Próbowałem zlokalizować źródło. Z nieba wciąż lały się strumienie kropek wody. Musiałem się bardziej skupić. Wyciszyłem wszystkie dźwięki. Moja cierpliwość została nagrodzona. Poczułem zmianę prądów powietrza, a to oznaczało jedno — jaskinia!
- Idziemy dalej! - odpowiedziałam hardo, ruszając pewnym krokiem. Nikt się już nie odezwał i nie zakwestionował mojej decyzji. Biegliśmy przed siebie w stronę wysokiego pagórka, za którym o ile mnie moje moce nie zawiodły, powinna znajdować się grota. Strop był co prawda stromy, lecz za pomocą prędkości, udało nam się wdrapać. To znaczy mi i Naharysow'i, gdyż dziewczyny musieliśmy łapać w powietrzu i ciągnąć w górę. To jednak nie miało znaczenia. Nikt nie zwracał na to uwagi. Skupieni na celu, manewrowaliśmy teraz delikatnie w dół, gdzie ciutkę dalej, dało się dostrzec wejście. Wbiegliśmy do środka z takim impetem, jakby od tego zależało nasze życie. Zmęczeni weszliśmy głębiej, gdzie ciepło opatuliło nas swym płaszczem. Z błogimi uśmiechami, położyliśmy się na ziemi. Rozejrzałem się zaciekawiony. Wnętrze było w kształcie koła, z którego co kilka metrów odchodziły pojedyncze korytarze. Byłem ciekawy, dokąd prowadzą. Zmęczenie jednak było silniejsze.
- To dobranoc wam. - trzęsąc się delikatnie, przyciągnąłem do siebie Tsumi. Zasnąłem.
UWAGA, TREŚĆ TYLKO DLA DOROSŁYCH. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ♥
< Time speed ~ jakiś czas później. >
Obudziło mnie przyjemne łaskotanie w dole brzucha. Otworzyłem zaspane oczy, a moje ciało przeszył prąd. Syknąłem cicho, odchylając się do tyłu. Spojrzałem wzdłuż swojego ciała, mrucząc z przyjemności, gdy język Tsumiś przejechał wzdłuż całej długości. ~ Jakie to przyjemne! - pomyślałem, rozkraczając się nieco, by miała lepszy dostęp. Samica wykorzystała okazję, kładąc na między moimi łapami. Zniżyła głowę, całując moje nabrzmiałe... ~ O cholera, tak! - Stwardniałem od razu, pozwalając waderze na zabawę. Nasze spojrzenia się spotkały. Ruchem głowy wskazała na odnogę i długi, ciemny korytarz. Dopiero teraz obejrzałem się na wszystkie strony. Niedaleko nas słodko spał Naharys z Piną. Wtuleni w siebie, mruczeli coś pod nosem. Nieco dalej dostrzegłem Lonyi'e, która ulokowała się blisko jakiś przedziwnych, świecących na niebiesko kryształów, z których emanowała przyjemna aura. Nie miałem jednak okazji się nad tym dłużej zastanowić. Ogon Tsumi zahaczył o mój pysk. Po cichutku na paluszkach oddaliliśmy się od śpiących wilków. Korytarz okazał się labiryntem z wieloma odnogami. Z jednej strony bałem się, że się zgubimy, a z drugiej nie mogłem się oprzeć temu, co miało niedługo nastąpić. Wyczuwając przestrzeń, pociągnąłem waderę w lewo, gdzie natrafiliśmy na kolejną grotę. Tym razem kształty miały kolor ciepłej pomarańczy. Samica podeszła do nich zafascynowana. Schyliła się do jednego z nich. Wykorzystałem to, że była wypięta. Bez zbędnych słów wsunąłem w nią język, głęboko. Wydała z siebie zdziwiony, ale jednoczenie zadowolony pomruk. Wyginała biodra w różnych kierunkach, ale nie przeszkadzało mi to. Sprawnie wirowałem w jej wnętrzu, doprowadzając ją na skraj. Gdy wydała z siebie cichy okrzyk, z jej wnętrza wyciekła słodka ciecz. Bezceremonialnie zlizałem ją, po czym usadowiłem się nad waderą. Ta jednak miała inne plany. Kazała mi się położyć, co też uczyniłem. Nie wiedziałem, co kombinuje, ale zafascynowany wykonywałem każdy jej rozkaz. Samica ulokowała się nade mną, tyłeczkiem w stronę mojego pyska. ~ Mmrrrr, tak też dobrze. - złapałem łapami jej zad, zmuszając do jego obniżenia. Ona zaś kontynuowała to, co zaczęła w tamtej jaskini. Czułem, jak jej ząbki skubią moją skórę. Nie było to nieprzyjemne, a wręcz przyjemne. Taka zabawa mi odpowiadała, ale jak to ja, potrzebowałem też czegoś innego. Dotarłszy do bram rozkoszy, począł penetrować jej wnętrze. Tsumi sapnęła, gdy ząbkami skubnąłem jej perełkę. Wygięła się w łuk, oddalając się ode mnie, po czym wzięła go całego do pyska. Nieco się wystraszyłem, gdy zaczęła się krztusić. Zdawałoby się, że nie przeszkadzało jej to, acz wolałem się nie upewniać. Później porozmawiam z nią o tym, czy lubi taką zabawę. Na razie miałem co innego w głowie. Warknąłem przeciągle, zmieniając pozycję i stając nad nią, Łapą zniżyłem jej łeb ku ziemi. Była maksymalnie wypięta w moją stronę. To wystarczyło. Wbiłem się dość gwałtownie, czując, jak moja męskość rozszerza jej ciasne ścianki. Poruszałem się szybko i zwinnie, wbijając głębiej i głębiej. Z mojego gardła wydobyło się warknięcie, gdy zalałem jej wnętrze. Przerwa jednak nie wchodziła w grę. Zniżyłem pysk, całując ją namiętnie, gdy odwróciła się w moją stronę. Szepcząc słodkie słówka, smakowałem i całowałem ją na przemian. Przygryzając jej wrażliwe uszka, pozwalałem sobie na delikatność. Nie śpieszyłem się. Chciałem, by czuła się jak królowa. Dysząc głośno, kręciła biodrami, nakierowując moją męskość w odpowiednie miejsce. Chyba trafiłem w ten tak zwany Punkt G, gdyż jęknęła głośno, zaczepiając się pazurami o podłoże. Przyśpieszyłem, doprowadzając ją na skraj rozkoszy. Już tak blisko, jak dobrze.
- Ehmm... - ~ To chyba jakiś żart! Nie! - wszystko nagle ustało. Zarówno jęki, jak i ruchy moich bioder. Odwróciliśmy się w stronę głosu, dostrzegając znajomą nam waderę. - Wybaczcie, że przeszkadzam... - samica gapiła się z szeroko otwartymi oczyma. Wyglądała na zdezorientowaną i zawstydzoną. - Trochę się... to znaczy... ehmmm...
- Nie śpisz już? - zapytałem jak gdyby nigdy nic, patrząc jej perfidnie w oczy. Tsumi, która wciąż wygięta do mnie biodrami, starała się ukryć swoje zażenowanie. Delikatnie wysunąłem się z niej, po czym stanąłem obok. Wadera usiadła, patrząc w podłogę. To musiało być dla niej za dużo. Nie lubiła osób trzecich w takich sytuacjach.
- Ehmm... nie... - Lony'ia zarumieniła się, patrząc to na mnie, to na Tsumi. Uśmiechnąłem się zawadiacko, starając się rozładować nieco napięcie, które wisiało między nami. - Zgubiłam się i...
- Korytarz po twojej lewej. Idziesz kilka metrów do przodu, skręcasz zaś w lewo i cały czas prosto. - zakomunikowałem, po czym uśmiechnąłem się delikatnie. - Moja droga... trafisz sama, czy wolisz, żebyśmy Cię odprowadzili? - Tsumi spojrzała na mnie, ale chyba nie była zła. Zrobiłaby wszystko, aby zapomnieć o tym incydencie. Zerknęła wyczekująco w stronę Lonyi i jakby, uśmiechnęła się delikatnie.
< Lony'ia? Wiem, perfidnie, ale co powiesz na to?. >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2116
Ilość zdobytych PD: 1058 + 10% (105) za długość powyżej 2000 słów.
Obecny stan: 3378
Newsy
:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości
:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022
Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak
~Serdecznie zapraszamy♥~
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz