Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 4 sierpnia 2022

Od Yneryth’a c.d. Naharysa ~ Pokłosie

Wszystkie wydarzenia lekko zdenerwowały samca. Pomimo chęci ocalenia drzewa nie uśmiechało mu się na myśl tymczasowego ocalenia. Samo prowadzenie go w nieznane jak na smyczy nie poprawiło jego humoru. Tak czy siak, po pewnym, ciężkim dla niego okresie, to po co wyruszyli, zostało zdobyte. Naharys zdawał się jakiś dziwnie nie w sosie. Nie tryskał energią tak jak zwykle. Czując, że coś mu nie gra nie omieszkał zapytać.
- Wszystko dobrze?
Przewidywania zdawały się mieć swoje miejsce. Szorstka odpowiedź, niezbyt grała mu z tonem Naharysa. Chwilę później basior przekazał mu sposób używania pozyskanej w dziwnych okolicznościach żywicy. Basior powoli i zmysłowo wcierał substancje w korę jabłoni. Po kilku chwilach Yneryth również zanurzył łapę w płynie i zaczął powtarzać koliste ruchy, jednocześnie czyszcząc się z tego paskudztwa. Żółtooki obrócił na chwilę głowę, kierując ją ku aktualnie czarnemu wilkowi. Wilk zdawał się zadowolony, zrozumieniem przez drugiego ów techniki.
- Tak… będzie dobrze… z pewnością…- Samiec upada na ziemie z brakiem przytomności.
- No tak… Yyyy- Wzdycha ciężko, wypuszczając powietrzę. – Kto by się tego spodziewał. – Lekko się uśmiecha. Hmm co my z tobą zrobimy? – Spogląda na leżącego luźno wilka. Potem rzuca spojrzeniem ku niebu, aby zobaczyć mniej więcej jaka jest teraz pora dnia. – Chyba już mam plan.
Yneryth ostatni raz szturcha Naharysa, aby upewnić się, czy na pewno się wstanie. Widząc, że jest nieprzytomny, powoli odchodzi. Żółtooki spaceruje w kierunku leśnej ściany, w celu zlokalizowania czegoś, co mogłoby pomóc. Powoli przemierzając połać lasu, zauważa szelesty dochodzące z oddali. Czując lekką pustkę w przewodzie pokarmowym, zmienia kurs, kierując się na źródło hałasu. Wilk, będąc coraz bliżej hałasu, coraz mniej słyszy wydawany przez otoczenie odgłos. Basior przystaje, rozglądając się dookoła siebie. Niestety, lecz nic nie zauważa, wykonuje przed siebie jeszcze kilka kroków, tak aby wychylić za krzaku swoją głowę. Wyłaniając pysk za zarośli, zobaczył stadko saren. Może nie było to, tym czego szukał, ale żądza głodu napędzana przez pusty żołądek wpłynęła na jego decyzyjność.
- Hmm… jeśli się obudzi, to na pewno będzie głody. Szybki posiłek jeszcze nikomu nie zaszkodził. – Kończąc, schował się pod iluzją i ruszył prosto pomiędzy stado. Przekradając się w pobliże zwierzyny, ciężko było mu się opanować. Jednak musiał się pohamować, tak aby i Naharys dostał coś do schrupania. Obejrzał skrupulatnie każdą po kolei. Jego wzrok uważnie przesuwał się po talii, analizując zdobycz. Gdy w już wybrał sobie kandydatkę do schrupania, płynnie wyskoczył zza obrazu, chwytając szczękami za jej szyje. Jednym ruchem szarpnął sarną, przecierając jej głową o podłożę. Atak zakończył szybkim zaciśnięciem szczęk. Syk wyciśniętego powietrza z szyi zwierzęcia był ostatnim słyszalnym dźwiękiem. Dusza kopytnego nie zdążyła ulecieć w spokoju, nim basior z powrotem zanurzył się w piaskowych odmętach. Yneryth nie chcąc marnować czasu, od razu dał się ze zdobyczą do nieprzytomnego basiora. Ciągnął za sobą zwłoki, pozostawiając za sobą położoną trawę i ślady wyciekającej krwi.
Żółtooki doszedł do miejsca, gdzie znajdował się Naharys. Szyi basiora ulżyło, gdy mógł rzucić zdobycz gładko przed siebie, tak aby wylądowała pod pyskiem nieprzytomnego. Zdawało mu się, że będzie miał, chociaż chwilę dla siebie, na spożycie przynależnej mu połowy. Sytuacja jednak mijała się z jego wyobrażeniem. Noc wiązała się jeszcze z jednym aspektem, o którym jakoś zapomniał. Biorąc się za podzielenie zdobyczy, usłyszał za sobą kroki. Błyskawicznie wsłuchał się otoczenie tak, aby nie musiał obracać swojego pyska. Po delikatnym świście powietrza, grono możliwych przybyszy gwałtownie zmalała. Taki dźwięk mógł wydać tylko wilk ze skrzydłami. Mimo iż w watasze takich nie brakowało, wątpił, że takowi z własnej woli pokażą się jakby nie patrzeć na jego terenie. Wiele się nie mylił, gdyż to właśnie jeden ze znajomych mu przybył na polane. Słysząc jego głos, już był pewien. To właśnie On przybył w TYM właśnie momencie. Yneryth gładko uśmiechnął się, zauważając, że ma on piekielnie dobre wyczucie.
- Hej, co tam porabiacie?
- Yneryth’owi sunęły się na język tylko jedne słowa, ale ta sytuacja nie pozwalała mu na nie. – A siedzimy sobie z Naharysem i jemy. – Powiedział, podnosząc pobliski piasek z ziemi, tak aby jakoś ukryć fakt nieprzytomnego basiora.
- Ooo a mogę z wami?
- Pewnie łap, my jesteśmy już najedzeni. Prawda Naharys? – Obraca głowę i mówiąc do swojego dzieła. Przez chwile sam był zdziwiony, jak bardzo obraz przypomina rzeczywistość. Jakoś Naharys zdawał się bardziej przyjemny i znośny w tej formie.
- Udaje głos Naharysa. – Tak się najadłem, że jakoś dziwnie się czuje. Chyba się prześpię. – Iluzja kładzie się do snu, pokrywając się z ciałem nieprzytomnego.
- Oki, z chęcią coś zjem. Cały ten dzień strasznie mnie zmęczył, mój brzuch też nie miał lekkiego dnia. – Zajada się sarną.
Białemu znacznie ulżyło, po tym, jak Noiter zdawał się kupić tę szopkę. Chociaż jeden pozytyw tego dnia, pomyślał w duchu. Chwilę porozmawiał z nim, opiekuńczo udając, że martwi się o sen tego po prawej.

< Wstaje poranek. Noiter odszedł przed chwilą >
- Ahh.. Ciężko wypuszcza pozostałe powietrze, po całym tym sztucznym zachowaniu. – To, co my z tobą zrobimy? – Po chwili zastanowienia, przypomina sobie o pewnej waderze. – No tak, jak ona miała? – Patrzy na białego już Naharysa. – Jak nazywała się twoja siostra? – Po paru sekundach, przypomina sobie jej imię. – No tak Lonya, to tam cię zabierzemy. Ona na pewno ci pomoże, ale poczekaj chwilę, ponieważ w zasadzie jesteś ode mnie wyżej w hierarchii, to muszę słuchać twoich poleceń, tak? Mimo że czasem głupich i… A nieważne, już daj mi tylko chwilę. – Nabiera na łapę płynu i wciera w korę. Kończy zastanawiając się, co zrobić z resztkami pozostałymi na łapie. Paterzy na Naharysa i głupio się uśmiecha. Kończąc łapie pyskiem Naharysa i ciągnie go w kierunku nieznanej mu jeszcze medyczki.

< Po transporcie do celu >
- Hej. – Mówi zmieszanym głosem. – Znalazłem twojego… eee brata, zdaje się, że zemdlał i nie ma się za dobrze. Mogłabyś się nim zająć?

Naharys?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 933
Ilość zdobytych PD: 466
Obecny stan: 466

Brak komentarzy

Prześlij komentarz