Kiedy dotarła do swojej norki, położyła się i pogrążyła w zamyśleniu. Pragnęła odbić brata z jego beznadziejnej sytuacji. Przecież on cierpiał każdego dnia, przez swojego Alphę, który najpierw uratował mu życie, a teraz dręczy jego i inne wilki swoimi chorymi ambicjami. Biała przypomniała sobie nudne lekcje z rodzinnej watahy o wilkach-cieniach, które potrafiły igrać sobie z innych. Że jeśli taki wilk będzie kierował się złem, to można go pokonać, ale potrzeba wiele sprytu i podstępu. Samica, leżąc na plecach, pomyślała, nie wiadomo, dlaczego o Noiterze, samcu, którego niedawno poznała nad jednym z mniejszych jezior. Byłby idealny do wprowadzenia Oseara w jakiś błąd lub mały podstęp. Jednak czy będzie prosić samca, którego ledwo zna o narażanie siebie na niebezpieczeństwo. Potrząsnęła głową. Nie mogłaby, więc kogo ma poprosić o pomoc? Naharysa? Kapitan, zaraz pytałby alphę o zgodę, a chyba ta sytuacja nie wymaga rozgłosu. Doskonale wiedząc, że nie może sobie pozwolić na samotny powrót, musiała coś wymyślić. Masując delikatnie czarną łapą ziemię w swojej norze, Belief w końcu poddała się snu.
Kiedy się przebudziła, jasne światło zmieszane z promieniami słońca wpadało jej do nory. Podniosła się i otrzepała się, dochodząc do wniosku, że jej futro jest nadal pokryte grubą warstwą zaschniętego błota i gliny. Wyszła z nory i napiła się chłodnej wody, wyglądała zdecydowanie okropnie. Usiadła jednak ze smutkiem, nie przejmując się faktem brudu. Znów zatopiła się w myślach na temat tego, kogo powinna poprosić o pomoc. Nagle jej umysł pojaśniał. Wpadła na pomysł, jednak zanim gdziekolwiek ruszyła, wstała i spojrzała na taflę jeziora. Uśmiechnęła się półgębkiem, ponieważ osobie, o której pomyślała, nie spodobałby się jej wygląd i posklejane futro.
- On przecież ceni sobie nad wszystko czystość! - Wskoczyła więc do wody i urządziła sobie porządną i długą kąpiel. Pływała w tę i nazad. Chwilami musiała zanurkować, by obmyć również głowę. Co chwila wychodziła i wchodziła z powrotem, ponieważ znajdowała jeszcze jakieś niedomyte fragmenty błotka. W końcu się udało, była czysta jak łza, bez śladu błota. Usiadła zmęczona na kamieniu i otrzepała futro. Położyła się, bowiem kąpiel tak długa ją znużyła. I znów zasnęła na chwilę, jednak szybko się przebudziła, ponieważ do jej nosa dobiegł zapach pędzącego nieopodal zwierzątka. Błyskawicznie wstała, dopadła go i zabiła, po czym szybko zjadła i obmyła znów pysk. Była jeszcze nieco wilgotna, ale mimo to ruszyła zadowolona na południe w stronę ulubionej polanki samca.
Gdy była już wystarczająco blisko, zaczęła węszyć, gdyż znała jego sztuczkę ze znikaniem. Węszyła kilka chwil, aż w końcu udało jej się złapać w miarę świeży trop. Wystrzeliła więc wesołym biegiem na przód. Yneryth faktycznie leżał sobie teraz okryty iluzją, aby mieć trochę świętego spokoju, ponieważ sporo wilków przechodziło dzisiejszego dnia przez jego polanę i było to dla niego męczące. Samica nie mając pojęcia o obecności wilka, postanowiła nagle skrócić sobie troszkę trasy i skręciła wprost na niewidzialnego Ynerytha, który nawet nie zdążył zareagować, kiedy samica krzyknęła i mało nóg nie potraciła w teatralnym locie. Zanim wilk wstał i zrozumiał, co się stało, po potężnym łupniu w plecy, wadera już ryła pyskiem o trawę i leżała chwilę w niezłym szoku. Samiec wyraźnie poczuł się winny, więc podszedł, do poszkodowanej samicy, dopiero po chwili poznając ją.
- Belief? - spytał niepewnie. - nic Ci się nie stało?
Samica ocknęła się po chwili i podniosła łeb, plując źdźbłami trawy. Potrząsnęła głową na boki i kiedy obraz w głowie jej się ustabilizował, niepewnie zaczęła się podnosić. Troszkę ją bolała jedna z łap, ale to nie było nic poważnego, trzeba było to tylko rozchodzić. Sprawdziwszy, czy wszystko jest ok, odszukała wzrokiem rozmówcy i nawet nie zdajecie sobie sprawy, z tego, jak bardzo się ucieszyła, widząc właśnie jego.
- Yneryth! Szukałam Cię.
Samiec, starając się ukryć fakt, że samica potknęła się właśnie o jego grzbiet, uśmiechnął się niewinnie.
- Tak, ale... czy wszystko w porządku ? Bo potknęłaś się dość poważnie...
- No właśnie. - rozejrzała się, szukając przeszkód. - o co ja się potknęłam.. tu nic nie ma. - wydała się zamyślona przez chwilkę, po czym machnęła łapą. - a niech tam, może mi się łapki poplątały. Posłuchaj, mam problem, czy chciałbyś może mi pomóc?
- Zależy, o co chodzi, opowiedz mi. - odparł samiec i oboje usiedli i pochłonęli się długą rozmową, w której między innymi to Belief prowadziła opowieść. Opowiedziała mu o całej sytuacji z jej bratem, jego watahą, w której włada zły cień. Nie wspomniała jedynie o fakcie, że alpha tamten chciał się targnąć ze złym zamiarem na nią samą. Zrobiła tylko znaczącą pauzę w tym momencie opowieści, postanawiając zatrzymać ten fragment dla samej siebie.
- Tak więc tamte wilki są w więzieniu Yn, obiecałam im pomóc.
- Ale to nie wygląda na bezpieczne.
- Tak, ale tylko wilki z zewnątrz mogą im pomóc. Aries obiecał zorganizować całą watahę na dzień wielkiego buntu, by w momencie naszej akcji, mieszkańcy rzucili się na te smokowate paskudy, dając nam większe szanse. Bo jeśli Osear wezwałby je na nas, to nie byłoby łatwo.
Samiec pokiwał głową, na znak, że zrozumiał.
- Ale wilk-cień.. Jeśli go nie zwabimy w jakąś zasadzke, to on zawsze będzie sprytniejszy, trzeba go będzie przechytrzyć.
- Mnie zna i zdaje się, że mnie polubił, można to wykorzystać, a także przydałby się ktoś, kto odegrałby scenę, zagadał go jakoś.. Mogłabym przyprowadzić was do niego, jako wilki, które chciałyby dołączyć?
- Sam nie wiem, zapach watahy Renesmee jest zbyt silny, mógłby się domyślić podstępu. - samiec spoglądał w dal, w poważnym zamyśleniu. Podobała mu się myśl o walce, w końcu coś by się działo, ale miał pojęcia, jakiej taktyki powinni użyć.
- Trzeba obmyślić plan, ale powiedz mi tylko Yneryth, czy mogę na Ciebie liczyć?
- Jasne. - odparł krótko. - jeśli zamiast tego miałbym się nadal nudzić, wolę iść z Tobą na akcję wartą zapamiętania.
- Tylko jest jeden problem Yn.
- Jaki?
- Pełnia była wczoraj, więc jutro na pewno będzie ciemna i czarna noc. - spojrzała na niego. - będziemy się mocno wyróżniać.
Samiec uśmiechnął się półgębkiem i odetchnął z ulgą.
- Nic się nie martw, coś wymyślimy, jak dla mnie to nawet lepiej, że nie będzie pełni. Mam też nawet pomysł, kogo możemy ze sobą zabrać.
- Naprawdę? - samica wyraźnie się ożywiła i zamachała ogonem. - Kogo?
Samiec uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.
Yneryth? (Później Noiter)
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1001
Ilość zdobytych PD: 500 + 5% (25 PD)
Obecny stan: 1937
Brak komentarzy
Prześlij komentarz