Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

wtorek, 30 sierpnia 2022

Od Belief ~ "Dwie watahy, jedna więź" [Cz. 2]

Druga i ostatnia część opowiadania "Dwie watahy, jedna więź", a zarazem wstęp do trzyosobowego wątku, który niebawem rozpocznę :)

Dni w watasze Renesmee stawały się coraz wyraźniejsze, od kiedy uzmysłowiłam sobie, że mój ukochany braciszek odnalazł się, żyje i ma się dobrze. Zdarzało mi się odwiedzać go, ale bywało również że i on odwiedził mnie. Poznał moją przytulną norę nad jeziorem Lac de Cristal i przysiągł, że za tak piękny widok, dałby wiele, lecz ciągle spoglądał ze smutkiem w dal, twierdząc, że to nie takie proste. Uśmiechał się tak słodko, jak mój kochany brat, jednak coś powodowało, że nie był w pełni sobą. Jakby był uwięziony w czymś, owianym tajemnicą. Czy to na pewno była tylko obietnica, którą dał alphie tamtego stada? A może coś innego? Dziwne wrażenie potęgowało, gdy odwiedzałam brata w jego watasze i czułam się wręcz nachalnie podrywana przez ich alphę. Tym bardziej że Aries, zamiast mnie bronić, stał jak słup i wbiłam puste spojrzenie w ziemię, jakby miał związane łapy. To nie był już mój brat. Zawsze mnie bronił, a teraz? Musiał być jakiś mroczny sekret, o którym oczywiście musiałam się dowiedzieć. Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała, choć w małym stopniu dociec prawdy. Nie nazywałabym się Belief.

^^

Któregoś wieczora wyszłam późno z nory. Był to czas, na chwilę po porządnej ulewie. Wybiegłam daleko poza tereny stada i wpadłam z impetem w pobliską kałużę wypełnioną mulastym błotek. Wytytłałam się w nim porządnie, tak by ukryć białe futro, następnie wyszłam i otrzepałam się lekko. Podeszłam do kolejnej kałuży, by się zobaczyć.
- Idealnie! - rzekłam z wyraźnym zadowoleniem sama do siebie, widząc w odbiciu lustra brunatną wilczycę. Spojrzałam za siebie, a zaraz po tym przed siebie i z determinacją w oczach pobiegłam w dobrze znanym kierunku, do mojego braciszka na niezapowiedzianą wizytę. Żałowałam w myślach, że nie da się ukryć zieleni moich oczu, ponieważ to może zdradzić moje prawdziwe ja. Postanowiłam udawać przez jakiś czas samca. Nie było to dla mnie łatwe, ale postanowiłam spróbować, w ostateczności zawsze mogę jednak zostać odebrana jako ktoś niedorozwinięty. Przyspieszyłam, ale tylko na tyle, by nie stracić z siebie cennego błotnego kamuflażu. Gdy dobiegłam wystarczająco blisko terenów, przejrzałam się jeszcze raz w jakiejś kałuży i wzięłam głęboki oddech. - Teraz albo nigdy. - rzekłam sama do siebie, jakby dodając sobie otuchy. Po czym zwolniłam i wkroczyłam na tereny watahy. Była już noc, a pełnia księżyca rozświetlała leśną ścieżkę i polany, które raz po raz wyłaniały się z gęstwin.
Znałam kilka ich słabych punktów, więc zboczyłam ze ścieżki i kierowałam się lasem, tam, gdzie brakowało strażników. Przemknęłam niewidocznie pomiędzy kilkoma patrolami, brnąc w zaparte w stronę jaskini, w której podobno spał Aries, oraz kilka wilków wyższych, a w głębi ich alpha. W końcu dotarłam. Wskoczyłam bezszelestnie na kilka skał i położyłam się na jednej z półek, na której była mała dziurka do wewnątrz, przez którą mogłam co nieco zobaczyć, co dzieje się wewnątrz. Mój nowy kolor sierści idealnie skomponował się z otoczeniem, przez co byłam niemalże niewidzialna, jedynie mój zapach mógłby mnie w tym momencie zdradzić, jednakże i on pozostał wymieszany z błotem, a futro przesiąknięte wilgocią pachniało również bagniście, jak ziemia po deszczu i wszystko wokoło. Leżałam dość długo, prawie przysypiając, kiedy w końcu usłyszałam znajomy głos. Tak to był mój brat, wracał właśnie z patrolu w towarzystwie dwóch innych samców. Kiedy weszli do groty, otrzepali futra i zaczęli rozmawiać.
- No, dzisiaj wracam z pustymi łapami. - odezwał się rudy samiec.
- Jak to wytłumaczymy Osearowi?
Aries milczał, wyraźnie niezadowolony.
- Aries, Ty dzisiaj mu to powiesz.
Samiec spojrzał na rudego z błyskiem strachu w oczach. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to jego kolej na łomot od szefa. Westchnął tylko i kiwnął głową. Wstał i przeszedł do kolejnej komnaty jaskini. Przesunęłam się lekko, do kolejnej szczeliny, by obserwować co się tam dzieje. Wewnątrz było coś w rodzaju legowiska, tronu. Jednak alphy w nim nie było. Osear (Osir), bo tak brzmiało imię czarnego samca, o białych łapach, najwyraźniej nie było w domu, albo skrywał się w miejscach, których nie mogłam dostrzec.
- Alpho, przynoszę dziś złe wieści. Wracamy z niczym. - oznajmił Aries, tonem poważnym, waląc prosto z mostu, wypuszczając jednocześnie powietrze ze świstem, jakby czekając na karę.
- Jak to z niczym? - w grocie rozległ się syczący głos, jakby alphą był wąż, a nie wilk. Aries z kolei zatrząsł się i skulił. - Jak śmiesz, wracać tutaj z niczym! - wrzasnął głos.
- Nie było możliwości....
Potworny krzyk przerwał mu wypowiedź.
- Nie ma czegoś takiego jak brak możliwości. Dobrze wiesz, że jeśli będziesz się dalej opierał, to zabiję Twoją siostrę albo zrobię z nią coś gorszego. Wiem gdzie mieszka, wiem gdzie leży wataha Renesmee. - znów rozniósł się głos.
- Proszę, mścij się na mnie, ale proszę, nie mieszaj to w Bel. - szepnął, jakby wiedział, że zostanie usłyszany.
- Dobrze wiesz, że nie możesz przede mną uciec Arrrries. - "R" jego imienia zadźwięczała mi w uszach, tak bardzo, jak nigdy wcześniej. Nagle dostrzegłam w mroku jaskini dwoje przerażających oczu. Świeciły się i mrugały ogniście niczym prosto z otchłani piekieł. W końcu do światła wyłoniła się cienista postać, a kłęby dymu ciągnęły się za nią, niczym cień śmierci. Postać owinęła się niczym wąż wokół ciała Ariesa i zacisnęła go, powodując okropny ból, bez wyraźnych śladów po przemocy na ciele skrzydlatego samca. Kiedy ból minął, postać rozpłynęła się w czarny dymek i szepnęła znowu:
- Jeśli nie znajdziecie tego w ciągu następnych kilku dni, rozkażę przyprowadzić tutaj Twoją śliczną siostrę i na Twoich oczach wezmę z nią ślub, a Ty będziesz cierpiał i patrzył, jak ona podpisuje nieświadomie zgodę na stanie się tym samym złem, co ja. - Aries, chciał mu przerwać, ale cień wyprzedził go i zacisnął mu się wokół pyska. - Ciiii... Nie martw się o to, czy ona będzie tego chciała, czy też nie. Mam moc, która sprawi, że nawet nie będzie wiedziała, kiedy się na to zgodzi. - po grocie rozległ się donośny śmiech. Cień zniknął w cieniu, a po chwili wyszedł na posłanie w formie tronu czarny samiec o białych łapach. Łypnął z uśmiechem na Ariesa i oblizał pysk.
- Możesz iść, ale pamiętaj, macie trzy dni. Następnym razem, gdy będzie Twoja kolej, lepiej byś wrócił z tym, co mi obiecałeś.
Aries fuknął pod nosem, odwrócił się i wyszedł. Widać było, że troszkę utykał. Był zupełnie zdruzgotany, jakby ktoś odebrał część jego samego, odseparował i zamknął gdzieś daleko. Obserwowałam jeszcze chwilę Oseara, który położył się na posłaniu i zdało się, że położył się do snu. Wyglądał teraz zupełnie normalnie, jak miły alpha ze stada brata, jednak okazał się taką poczwarą. Prawdopodobnie był to jeden z wilków-cieni. Są to wilcze zmory, które mają moc zmiany w cień i poruszania się znacznie szybciej. A zapach, który za sobą niesie, przypomina dym z wygasającego ogniska. Faktycznie, gdy odwiedzałam brata w jego stadzie, wciąż miałam w nosie dym ognia, i sprawdzałam ciągle, czy aby na pewno coś nie płonie w pobliżu. Teraz układa się wszystko w jedną logiczną całość. Przesunęłam znów ciało do poprzedniej groty i znów spojrzałam przez lufcik.
- Wściekł się?
Aries kiwnął głową i zakaszlał ciężko.
- To się musi skończyć, ten chory gość powinien się leczyć. Żeby codziennie wymagać od nas znalezienia czegoś, co nie istnieje? Jesteśmy tylko jego marionetkami.
- Zagroził, że przemieni moją siostrę w tą samą bestię, którą on stał się przed laty.
Rudy aż się podniósł i zaskomlał.
- Świnia!
- Hekhem. - Chłopaki, nie zapominajcie, że jestem tutaj. - Osear wyszedł do wilków i skierował się do wyjścia. - Schlebiasz mi rudzielcu, świnie są bardzo sprytnymi stworzonkami. - poczochrał go po czuprynie, niczym prawdziwy, dobry alpha, po czym wyszedł z groty. Rozejrzał się dookoła, a ja poczułam się nieswojo, bowiem miałam wrażenie, jakby mnie dostrzegł. Na szczęście jednak zobaczyłam, jak zmienia się w cień i oddala się w przeciwnym kierunku z bardzo dużą prędkością. Teraz już wiem, w jaki sposób mnie odnalazła, kiedy walczyłam ze stworzeniami, przed którymi mnie uratował. Może teraz będzie oczekiwał w zamian czegoś? Z pewnością o to mu chodzi, ale nie może tak po prostu wyrwać mnie z watahy Rene, należę przecież do Rene, a ona mnie nie odda. ~ A jeśli odda? ~ Pomyślałam, jednak potrząsnęłam głową, starając się odrzucić od siebie tę myśl.
- Poszedł. Dobra chłopaki. Jego córka zginęła kilka lat temu, jej ciało widział, wie, że nie żyje, więc dlaczego wciąż każe nam jej szukać żywej?
- Może to jest jakaś zagadka...
- Nie możemy go po prostu zabić? - warknął w końcu Aries. - Jest nas więcej.
- Niby jest nas więcej, ale on ma na skinienie łapy wszystkie te smoki, których się roi na naszych terenach, nie pozwalają nam odchodzić poza tereny, przecież wiesz, jesteśmy tu uwięzieni. Tylko Ty możesz się czasem wyrwać dzięki skrzydłom.
- To jakaś paranoja i chora gra. Słuchaj Aries, a gdybyś poprosił siostrę o wsparcie? Jeśli nie zaatakuje go ktoś z zewnątrz...
- Nie, nie mogę jej narażać.
- Ale... Aries przemyśl to, każda nasza próba buntu kończyła się dla nas prawie śmiercią. Każdy żyjący w naszym stadzie wilk wie, że nie może mu się postawić. I każdy wilk tutaj wesprze sprawę.
- Nie dam jej zginąć!
Pomyślałam, że to jest moment, w którym warto się ujawnić. Zeskoczyłam ze skał i weszłam do jaskini, przy czym natychmiast rzucił się na mnie drugi z wilków, szary samiec. Warczał głośno, aż ślina uciekała mu z pyska.
- Spokojnie, to ja Belief.
- Bel? - Aries nie krył zdumienia, a szary natychmiast odstąpił.
- Tak, musiałam Ar, wiedziałam, że coś przede mną ukrywasz.
Samiec wbił wzrok w ziemię.
- Chłopaki, pomogę wam.
- Nie, Belief, nie możesz.
- Nie mów mi co mam robić, sprowadzę wsparcie. Zaatakujemy Oseara i nim zdąży się zorientować, niech wilki tutejsze będą w pogotowiu i zaatakują smokowate poczwary, tak by nie mógł ich wezwać do pomocy, okey?
Pozostałe wilki wyglądały na zadowolone, gdy Belief wygłosiła swój pomysł.
- Zgoda.
- Aries? Schowaj choć raz ten honor i pozwól sobie pomóc, jesteście w beznadziejnym położeniu i Twoi przyjaciele mają rację. To jest psychol i tylko wilki z zewnątrz mogą wam pomóc. Przybędę drugiego dnia w nocy i mam nadzieję, że wyjdziemy z triumfem i zwłokami, waszego alphy. Z Bel się nie zadziera. - warknęłam donośnie. - a teraz muszę wracać do stada!.
- Dobrze Belief. Niech tak się stanie, tylko proszę Cię, uważaj na siebie. On potrafi przejąć kontrolę nad umysłem tylko jednego wilka, więc nie przychodź tutaj sama.
- W porządku. - przytuliła samca i wybiegła z groty. Rozejrzała się, czy aby na pewno jest sama. Nie dostrzegłszy zagrożenia, ruszyła tą samą drogą do domu. Do watahy Rene, do swojej nory, by odpocząć i przemyśleć sytuację oraz obmyślić plan.

C.D.N

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1704
Ilość zdobytych PD: 852 + 5% (43 PD)
Obecny stan: 1412

Brak komentarzy

Prześlij komentarz