Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

niedziela, 12 grudnia 2021

Od Naharysa c.d / Atrehu / Piny/ Tsumi i Lonyi ~ Czas poznać teściów

Obudziło go głośne ziewanie jego partnerki, ale mimo wszystko, czuł się wypoczęty za wszystkie czasy. U boku tak wspaniałej wadery, jak Pina, wszystko wydawało się piękne. Złożył na jej policzku czuły pocałunek na dzień dobry, a ona zaś zareagowała przyjemnym mruknięciem.
- Wyspana? - mruknął jej do ucha dość uwodzicielskim tonem.
- Jak nigdy. Tylko ból w łapach pozostał po wczorajszym.
- Jak chcesz, mogę cię wziąć na barana, moja panno.
Ich śmiech odbił się od ścian jaskini, ale w tamtym momencie zorientowali się, że zostali sami wśród dziwnych, jaskiniowych kryształów, emitujących intensywnie światłem własnym. Rozejrzeli się dookoła, powstali, przeciągnęli się leniwie, ziewając głośno. W tamtym momencie z ciemnej odnogi jaskini wyłoniła się Lonya z grymasem konsternacji na pysku. -No już myślałem, że nas zostawiliście- Zerknął Naharys na Lonyę z widocznym uśmiechem, ignorując jej wyraz pyska, który zmienił się momentalnie. Odwzajemniła uśmiech, a Pina spojrzała zaś na nią pytająco.
- Gdzie tamta dwójka?
- Penetrują... jaskinię. - Zaśmiała się, jednocześnie Naharys zauważył, że starała się, aby jej śmiech był naturalny, po czym domyślił się o jaką "penetrację" chodziło Lonyi.
- Skoro już nie śpimy, może też nieco pozwiedzamy? Żal nie skorzystać z takiej okazji. - powiedział uśmiechem Naharys,
- Wiecie co... może poczekajmy tutaj na Tsumi i Atrehu?
- Są dorośli, chyba nie potrzebują naszej opieki. - Pina spojrzała na Lonyę zdumiona.
-Niby tak, ale sama miałam przyjemność chwilę pozwiedzać. Jest tam masa korytarzy i myślę, że dobrze, gdybyśmy tu na nich poczekali. Lepiej, żeby żadne z nich nie wpadło na pomysł, aby szukać nas na zewnątrz. Deszcz nadal kropi, więc raczej nie będą się kierować tropem.
-Zaraz wrócimy, chcę tylko zobaczyć, co jest za rogiem- dodała Pina, próbując zaciągnąć ze sobą Naharysa.
-Uwierz mi, jeżeli zobaczysz co jest za rogiem, nie będziesz chciała szybko wracać. Jeśli myślisz, że tu jest ładnie, to jesteś w błędzie. Szczęka Ci opadnie.
- Komu opadnie szczęka? - zabrzmiał w głębi znajomy głos. Znaleźli się nasi zagubieni~ pomyślał Naharys. Atrehu wyłonił się z jaskini, jak zwykle tryskający energią i obłędną aurą, a za nim szła Tsumi - oboje byli dziwnie zadowoleni. Exan spojrzał na nich znacząco, domyślając się już niektórych rzeczy, jakie miał w zwyczaju robić Atrehu, gdy pozostawał sam na sam z waderą.
-Lonya właśnie opowiadała nam, co widziała we wnętrzu jaskini. Podobno obłędny widok.
Parka spojrzała pytająco na Lonyę.
- Łaziliście tam dłużej ode mnie i nie powiecie mi, że to, co tam zastaliście, nie było godne zapamiętania.
- A tak, masz rację! Tej nocy szybko nie zapomnę. - Tsumi zaśmiała się słodko. Exan dałby sobie łeb uciąć, że w tamtym momencie Tsumi puściła Lonyi oczko, co na swój sposób wyglądało przeuroczo.
Basior spojrzał na swą siostrę, uśmiechnął się figlarnie.
- Lonya, coście ćpali?
- O co ci chodzi? - odparła Lonya. - Po prostu widzieliśmy coś, co przykuło naszą uwagę, ale że wy słodko spaliście, więc nie mieliśmy serca was budzić.
- To może wybierzemy się tam w całą piątkę? - zaproponował, ale Atrehu szybko wtrącił, nerwowo myśląc nad argumentem, co utwierdziło w przekonaniu Exana, że basior coś kręcił. - To się pojawia tylko nocą.
~ Ta, jasne. Nie ze mną te numery, Romeo - pomyślał Naharys, śmiejąc się w głębi duszy.
- A mimo to, wyglądacie na wypoczętych. Dobra, nieważne. Idziemy dalej. Czeka nas jeszcze sporo drogi.
I z tymi słowy, wyszli z głębokiej i jakże urokliwej groty, aby ruszyć w dalszą drogę przez leśną knieję, pełną powykręcanych w dziwaczne pozy drzewa. - Pina przyglądała się każdemu drzewu z uwagą i ciekawością, bowiem wyznała Naharysowi, że pierwszy raz znalazła się w takim lesie. Przez środek lasu przepływała szeroka rzeka, a przybrzeżne kamienie zatrzymywały rozmokłe gałęzie i zgniłą roślinność. Naharys pamiętał, że w pobliżu był zawalony pień, służący podróżnym wilkom za most, na tyle długi, że bez problemu łączył oba brzegi. Naharys poszedł pierwszy, a za nim Lonya, która powiodła za sobą Pinę i Tsumi, natomiast kolumnę zamykał Atrehu. Szli gęsiego, powoli, a co niektórzy niepewnie spoglądali na spokojnie płynący nurt czystej, górskiej wody, jakby z jej głębin zaraz miał wydostać się jakaś bestia. Gdy przedostali się na drugi brzeg, Tsumi i Pina odetchnęły z ulgą, a Atrehu oświadczył.
- Ja chcę jeszcze raz! - entuzjastycznie uniósł uszy.
Naharys wiedział, że za ścianą lasu iglastego, u którego byli skraja, skrywała widoki typowo krajobrazu północy. Wysokie góry, rozległe fiordy i dzikie, surowe doliny, ale szkopuł był jeden. Przeprawa przez las wynosiła dzień drogi. Zadarł łeb w górę i wiedział już, że nadchodzi południe, więc przejście na drugą stronę lasu powinno im zająć do północy - o ile nie będą urządzać zbyt częstych przerw na popas. Był to las spokojny, więc poza tym, że po drodze mijali przeróżne stworzenia i wędrujące samotnie, bądź grupy wilków, nie wydarzyło się nic ciekawego, więc północ zastała ich bez jakichkolwiek komplikacji. Wyczerpani dotarli na drugi koniec skraju lasu, po czym nie szukając daleko, zasnęli w cieniu wysokiej sosny.
Sen dla Naharysa był nawet przyzwoity. Śniło mu się, że idzie przez ukwieconą łąkę, a na swym grzbiecie niesie śpiącą Pinę. Po chwili jego oczom ukazuje się źródełko, zasilane wodą rzeczną, a w centrum tego, na małej wysepce rosło sobie drzewo brzoskwiniowe. Różowe płatki kwiatu unosiły się na błękitnej wodzie, w której pływały sumy. Jeden z nich wynurzył swój wąsaty pyszczek, poruszył żuchwą, jakby chciał coś wyszeptać. Naharys nachylił się, aby posłuchać, ale nie dane mu było, gdyż prędko zbudziło go głośne ziewanie Atrehu.
- Jak daleko jeszcze? - spytał
- Już nie długo. Musimy jeszcze przejść przez las między fiordem, a potem pokonać samotne wrzosowisko. I w sumie... jesteśmy na miejscu.
Tak, jak powiedział, tak było. Centrum watahy znajdowało się u podnóża gór, a należące do niej granice, ogrodzone były naturalnym, skalistym murem. Minęli czuwających wartowników, którzy bez problemu przepuścili ich, gdy jeden z nich rozpoznał Naharysa i Lonyę - było to całkiem fajne uczucie, znów spotkać znajome pyski.
- Fajnie tu macie. - przyznał Atrehu, przyglądając się strażnikom, stojącym na skalnej półce i obserwującym okolicę. Szybko utwierdził się w tym przekonaniu, gdy natknął się na grupkę trenujących wojowniczek pod przywództwem tarczowniczki - największy zaszczyt i ranga dla wadery w tej watasze. Basior szybko przebierał wzrokiem po zgrabnych, poruszających się z gracją ciałach wader. Naharys zwrócił się do niego.
- To nasze najlepsze wojowniczki. Widzisz te ubarwienia na pysku albo udzie? To oznacza, że zasłużyły się w niejednej bitwie. Dlatego radzę ci, gdy przyjdzie ci do głowy zagadnąć którąś, trzymaj ptaszka na uwięzi, inaczej szybko go stracisz. - I z tymi słowy klepnął go przyjacielsko w bok, śmiejąc się wesoło.
- Wydają się odważne, twarde... - odezwał się po chwili.
- Nasi wojownicy są najlepsi. Wierzymy bowiem, że śmierć w trakcie walki, to śmierć chwalebna, zapewniająca nam miejsce w niebie, gdzie toczy się wieczna bitwa, a po niej, huczna impreza. Taka myśl sprawia, że nasi wojownicy nie boją się śmierci. A gdy ona nadejdzie, z pasją spoglądają jej w oczy.
- Ciekawe. - skomentował basior, przyglądając się niskiej, młodej, karmelowej waderze z czerwonymi symbolami na pysku, która trenowała z wysoką, szarą wojowniczką. Tsumi, widząc jego zafascynowanie ruchami karmelowej, zdzieliła go w tył głowy, przywołując tym samym do porządku.
- A gdzie mieszka wasz Alfa? - zapytała Pina.
Naharys odwrócił się do swej ukochanej i obdarzył miłym spojrzeniem.
- U nas nie włada Alfa. Władzę i obowiązki przywódcy obejmują generałowie, czyli moi i Lonyi rodzice.
- Czyli, że jesteś jakby synem Alfy? - zapytał Atrehu.
- Nie. Alfy mają w sobie coś, czego nie mają moi rodzice. Nie mają tego, co masz ty, Atrehu. Tej mocy, której używają Alfy, gdy przemawiają w stronę poddanych.
- Dlaczego więc nie ma u was Alfy?
- Bo poprzedni został zdetronizowany. - odpowiedziała Lonya. - Tyranizował i brutalnie zarządzał swą watahą. Uznawał, że jest ponad prawem, gdyż to on je ustala. A robił to tak, aby jemu było najłatwiej. W końcu wilki wkurzyły się, wzięły sprawy we własne łapy i zrzuciły Alfę z tronu, uważając go jednocześnie za niegodnego ich zaufania i poświęcenia. Pewnie teraz gdzieś jego dusza błąka się w czeluściach piekieł.
- Kurcze, wszystko jest tutaj takie różnorodne. - powiedział zafascynowany Atrehu.
Naharys, idąc przodem, minął miejsce, gdzie ciężarne wadery były objęte czułą opieką watahy, pilnując aby nic im nie zabrakło - Wataha ta dbała o swe dzieci, nawet te, co jeszcze się nie narodziły. A potem obrali kierunek na kwaterę główną wojowników, gdzie zazwyczaj przebywali dowódcy - w tym jego rodzice. Na widok rosłego, dobrze zbudowanego basiora o brązowej sierści, Naharys mimowolnie uśmiechnął się szeroko. Ojciec nie wierząc własnym oczom, podbiegł do nich i jednym, mocnym chwytem, mogącym złamać niedźwiedzią kość, uścisnął syna i przybraną córkę, a następnie zmierzył pozostałych dość ciekawym wzrokiem.
- Miło was widzieć, moje dzieci. Kogo do nas przyprowadziłeś? - zapytał, zatrzymując wzrok na Pinie, która nieśmiało wbiła wzrok we własne łapy, zalewając się mocnym rumieńcem.
- Tato, chciałbym ci przedstawić moją elskerine. Moją ukochaną Pinę.
Ojciec ponownie przyjrzał się niskiej waderze, a na jego pysku pojawił się grymas ciepłego szczęścia i czułości, a następnie przywołał do siebie Eloney - Rodzicielka Exana i przybrana matka Lonyi. Pina z podziwem w oczach obserwowała przepełniony gracją chód śnieżnej wadery i zrozumiała już, po kim jej ukochany odziedziczył kolor sierści.
- Czy ty aby nie jesteś za młoda na naszego syna, Pino?- zwróciła się Eloney do Piny, po wstępnym powitaniu.
- Mamo, może przez jej wzrost wygląda, jak wygląda, ale daje wam słowo, że to dorosła i dojrzała wadera.
Rodzice pomimo tego, zaśmiali się głośno, ale nie miało to na celu zadrwienia z Piny, lecz okazać, iż pomimo ciężkiego charakteru, potrafią okazać radość.
- Pino - Eloney zwróciła się do Piny łagodnym, matczynym tonem. - Czy nasz syn jest dla ciebie dobry?
- Cóż... - zaczęła niska wadera, nie bardzo wiedząc, co w stresie powiedzieć. - On... Exan, jest dla mnie najlepszy... traktuje mnie z szacunkiem.
- Jak na wojownika przystało. - odparł Ramar. - A czy ona dla ciebie jest dobra, Exan?
- Codziennie dziękuję bogom, że ją mam. - odpowiedział z pasją Naharys. - Jest kochana.
Trójka w milczeniu przyglądała się tej sytuacji - Eloney, aby błogosławić nowej członkini rodziny, złożyła jej ciepły pocałunek w czoło, a Ramar zaś na znak pokoju i szacunku, naznaczył jej policzki niebieską farbą.
- Witaj w rodzinie, moja droga! - oświadczyła Eloney, a Ramar uśmiechnął się szeroko.
A potem już poszło gładko. Pina poznała mnóstwo znamienitych wojowniczek, otoczyły ją ciepłym towarzystwem, Atrehu i Tsumi pozwolono na zwiedzenie terenów watahy, a Naharys i Lonya mogli w spokoju nacieszyć się rodzinną atmosferą. Na treningu napotkali Asdana - ich starszego brata.
Naharys słyszał, że wzbił się na wyżyny swego stanowiska - w tym momencie uczył młodych wojowników podstaw bojowych i zwyczajów. Obok niego stała obca mu wadera o piaszczystej sierści, przez środek jej kręgosłupa przechodziła brązowa pręga, a policzki zaś zdobiły szkarłatne barwy. Spostrzegli, że była w ciąży.
- Bracie? - odezwali się jednocześnie.
Brązowy basior i jego towarzyszka odwrócili się nagle, szybko. Dla Asdana pewnie było zaskakującym przeżyciem, gdyż po tak sporym czasie w końcu ujrzał brata i przybraną siostrę całych i zdrowych.
- A więc zostałeś kapitanem?
- Tak. Poznajcie Miję, moją ukochaną. Za niedługo będziemy mieć swoje pociechy.
Naharys i Lonya przyjrzeli się waderze o nieśmiałym, ale łagodnym wyrazie pyszczka. I do tego mogła pochwalić się urodą. ~ Będzie z niej wspaniała matka. - Pomyślał Naharys.
Gdy Naharys wrócił do swej ukochanej, zobaczył, że na jej głowie spoczywał pokaźny i różnokolorowy wianek kwiatów, wydzielających przyjemne zapachy, a następnie wojowniczki otoczyły go szczelnym okręgiem i poprowadziły go ku Pinie, wyśpiewując głośno pieśni miłosne.

<Pina | Lonya | Tsumi | Atrehu?> Wiem, opowiadanie nie powala na kolana xD

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1822
Ilość zdobytych PD: 911 +5% (45 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 956

Brak komentarzy

Prześlij komentarz