Im starsza się stawała, tym mniej pewna była czegokolwiek. Aż wreszcie pewnego dnia jej
niepewność zaczęła ją definiować. Visala wyraźnie pamiętała jednak pierwszy raz, kiedy
zaczęła mieć wątpliwości. Było to nieco ponad pół roku po tym, jak dostała swoje dary.
Popołudnie było słoneczne, a ona i jej bracia bawili się niedaleko wejścia do ich rodzinnej
jaskini, korzystając z wolnej chwili, kiedy nikt nie potrzebował ich pomocy. W powietrzu było
słychać ich radosny śmiech. Liriel właśnie podtoczył do niej szyszkę, kiedy z pobliskich
krzewów usłyszała zbliżające się głosy:
– ...jestem pewien, że Ellenis nie będzie miała nic przeciwko.
– Mam taką nadzieję, ostatnim razem szczeniak był bardzo pomocny – odparł Gael, w
tamtym czasie dowódca polowań w stadzie.
– Tak, może jego brat też by się nam na coś dzisiaj przydał.
Visala pacnęła bez przekonania szyszkę, bardziej skupiając się na podsłuchiwaniu rozmowy.
Dorosłe wilki zawsze były takie tajemnicze! Gdzieś nad nimi dzięcioł zaczął stukać w
drzewo.
– Pewnie tak, ale lepiej, żeby został z tą dziewuchą. Nie chcemy się przecież wszyscy
potopić.
– Myślałem, że Ellenis mówiła ostatnio o tym, jak dziewczynie udało się przemienić wodę w
śnieg. Podobno zrobiła to celowo.
– Tak, zrobiła śnieżkę, rzeczywiście bardzo przydatna umiejętność – prychnął Gael. –
Zapamiętaj moje słowa, jeśli do tego czasu nie udało się jej zrobić nic ze sobą, to nie ma już
na co liczyć.
Właśnie wtedy po raz pierwszy Visala zwątpiła w siebie. Oczywiście wcześniej wiedziała, że
różni się od swoich braci i matka jest dla niej bardziej surowa, ale nigdy nie widziała tego
jako słabości. Jak się wydawało, była jedyną. Jednak w tej chwili, patrząc na delikatne fale
jeziora, po raz pierwszy od lat czuła spokój. Odkąd opuściła swoje stado, cały czas ciążył na
niej żal, a nieprzyjemne uczucie bulgotało w dole jej brzucha. Teraz do napięcia dołączyło
coś innego, coś jak ulga. Przez kilka minut poczuła się prawie wolna. Nad taflą wody zerwał
się gwałtowny wiatr, przyjemnie chłodząc bok jej pyska.
Nagle nos Visali drgnął. Wydawało jej się, że zwęszyła w powietrzu nową woń. Bezwiednie
odwróciła głowę w stronę, z której myślała, że coś wychwyciła. Wytężyła wzrok i słuch, i
przez sekundę znowu dostrzegła kątem oka błysk bieli w pobliskich krzakach. W momencie,
w którym wiatr się zmienił, słodki zapach innego wilka stał się wyraźnie wyczuwalny. Visala
była jednak pewna, że zapach ten nie miał nic wspólnego z Calebem czy jakkolwiek tam
nazywał się basior (naprawdę starała się raczej zapomnieć o tym nieprzyjemnym spotkaniu).
Nie zmieniało to faktu, że po wcześniejszych wydarzeniach dnia była nieufna. Już i tak było
wystarczająco źle, że po raz kolejny ktoś się do niej podkradł bez jej wiedzy. “No naprawdę,
z takim nieuważnym podejściem do otoczenia można by pomyśleć, że ledwo wyszłam ze
swoich szczenięcych lat” – pomyślała z irytacją. Odchrząknęła, poświęcając najpierw kilka
chwil na zebranie się w sobie, po czym odezwała się jako pierwsza:
– Halo? Wiem, że tam, hm, jesteś. Ni-nie wiem, czemu tylko, hm, stoisz i patrzysz, ale lepiej
wyjdź! Tylko po-hm-powoli!
Zanim nawet zdążyła skończyć, z lasu z wysoko podniesioną głową wyłoniła się biała
wadera. Już z daleka było widać, że jest tylko trochę wyższa od Visali, ale jej duże skrzydła
dodawały jej dobrych kilka centymetrów, przez co wyglądała na znacznie większą. Swoim
wyglądem od razu przywodziła na myśl puszystą chmurkę. Pozory jednak mogą mylić,
dlatego nie chcąc znowu dać się zaskoczyć, Visala naprężyła się gotowa do ruchu. W końcu
to głos nieznajomej przerwał napięcie pomiędzy nimi:
– ...
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 562
Ilość zdobytych PD: 281
Obecny stan: 1224
Brak komentarzy
Prześlij komentarz