Po tym, jak wadera odeszła za jego polecenie, począł dokładniej przyglądać się rozmytym kształtom, przemykającym między drzewami Haute Forêt. Kiedy jeszcze mieszkał w rodzinnej watasze, wilki miewały - nader dość częste - problemy z istotami, które nam, ludziom, trudno było sobie je wyobrazić, lecz nawet Naharys nie widział czegoś podobnego. Czegoś, co na sam widok, ciarki przeszywały na wskroś. Mimo tego, chciał przyjrzeć się tym istotom z bliska, bowiem miał w zamiarach poobserwować je trochę, wybadać ich słabe punkty, oraz czy stanowią poważne zagrożenie dla istnienia tej watahy. Rene, gdyby tu stała, pewnie kazałaby mu czekać na nadejście posiłków, lecz instynkt podpowiadał mu kompletnie co innego. Lewa, potem prawa i tak łapy niosły go powoli, ku cieniu rzucanym przez drzewa owego lasu - starał się nie wychylać poza obręb wysokiej trawy, aczkolwiek świerzbiło go, aby podbiec bliżej. Na wyprostowanych kończynach. Byłby jednak skończonym głupcem, gdyby tak uczynił... bez dwóch zdań, istoty przyuważyłyby go. Zwlekać też nie zamierzał, bowiem któż mógł wiedzieć, jakie plany wobec tej krainy miały te stwory?
~ To już nawet najwięksi rozkminiacze tego świata nie wiedzieli.
I to do niej poczęły się gromadzić rozmyte kształty, które w blasku rozgrzanego słońca, przybierały wilcze formy - w jej obecności nie bały się złotych promieni, ich ciepło nie robiło na nich najmniejszego wrażenia. Z chwili na chwilę, mroczne istoty tłumnie gromadziły się wokół, z uniesionymi wysoko pustymi oczodołami, przyglądały się humanoidowi, jakby wyczekując rozkazów. Ich czarne czaszki w blasku słońca mieniły się srebrzyście, niczym dobrze oszlifowany obsydian.
~ Chyba powinienem wrócić - mruknął w myślał Naharys. Już miał odwrócić się w drugą stronę, ku swej poprzedniej pozycji, gdy jego uszy posłyszały głośny skowyt.
Od zachodniej strony Haute Forêt zaczęła nadciągać kolejna fala - czarna, bezmyślnie pędząca w jego stronę horda stworów, skutecznie uniemożliwiła ucieczkę, a jednocześnie spychała go w stronę tej humanoidalnej poczwary. W tej sytuacji już nie wiedział sam, jak potoczy się jego los, który postawił go przed tak patową okolicznością. Mknąca bestia wyskoczyła z zarośli, potknęła się o wystający bark Naharys'a, po czym wyrżnęła szczęką o twardą ziemię. Z szeroko rozwartymi oczami obserwował, jak twór unosi nagle łeb, warczy przeciągle błyszcząc długimi, obsydianowymi zębiskami. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, poczęstował potwora sporą dawką ognia, który o dziwo strawił go, jak sok żołądkowy dobre żarcie. Oczywiście szczęście dopisało tym razem Naharys'owi, bowiem reszta stworów, nawet bez kłapnięcia pyskiem, nie zareagowała na śmierć jednego z nich, tylko mknęły przed siebie - co świadczy o tym, że nie mają własnej woli, jedynie działają w imię innych priorytetów, a jednym z nich była ta istota. Gromadziły się wokół niej, jak pszczoły sławiące swą monarchinię, gotowe ją słuchać, pielęgnować i dbać o bezpieczeństwo - właśnie takie skojarzenie miał biały wilk, gdy przyglądał się temu wszystkiemu.
Wykorzystawszy chwilę nieuwagi bestii, począł szybko skradać się w stronę swej poprzedniej pozycji, skąd odprawił Belief z wiadomością do Alfy.
- Na litość wszystkich wilków na świecie, Naharysie! - szepnął czyiś głos za jego plecami. Naharys, na odzew swego imienia, wykręcił głowę w stronę białego basiora w towarzystwie trzech wilków. Itachi'ego, Lawrenca i Belief - a jednak wykonała zadanie! Powitał ich uśmiechem, ruchem lewego ucha polecił im przyjąć pozycję obok siebie. - Co się tutaj stało? Gdyby nie Belief, nie chcę wiedzieć. jak byś tutaj skończył.
Stali tak i dopiero wtedy zorientował się, jak bardzo dyszał - cholera, przez napięcie, jakie dopadło go na polu wysokiej trawy, w ogóle jego stan nie zrobił na nim wrażenia, bowiem kierował się jednym celem - znaleźć się w bezpiecznym miejscu.
- Dobrze, że jesteś cały. - Wyszeptała Belief, nie kryjąc zmartwienia. Naharys obdarował ją ciepłym spojrzeniem - byłaby z niej dobra posłanka, pomyślał ochoczo. Miał ochotę jej pogratulować i podziękować, lecz to nie czas na czułości. - Pędziłam ile sił w łapach, a teraz powiedz, proszę, co się działo w tym czasie? No i co teraz będziemy robić?
Pozostałe wilki przyglądały się mu, w oczekiwaniu na jego słowa. Początkowo Naharys po krótce opowiedział im, czego doświadczył, w czasie, gdy oni biegli z odsieczą - w trakcie jego opowieści, pozostali słuchali go w ciszy, a wraz z jej ciągiem, ich oczy rozszerzały się z sekundy na sekundę.
- Więc, co proponujesz, dowódco? - zapytał Hinata.
- Proponuję odwrót, jest nas zdecydowanie za mało na całą hordę. Musimy zgromadzić więcej sił! Za mało nas, aby ich otoczyć, zdecydowanie też nasze siły są zbyt słabe na frontalny atak, albo na zajście od flanki z którejkolwiek strony. Słyszycie? Odwrót!
- To czemu kazałeś nas zawezwać? - zapytał zdziwiony Itachi.
- Bo wcześniej nie byłem świadom ich prawdziwej liczebności! - wyjaśnił Naharys - Spójrz na tę hordę, nie mamy z nimi szans! Musimy ostrzec Alfę, ruchy!
I z tymi słowy wilki zerwały się z miejsc, sprintem mknąc przez łąkę bogatą we wrzosy, które sięgały im do brzuchów. Kiedy Naharys zrównał się w biegu z Belief, rzekł nad wyraz wdzięcznie.
- Świetnie się spisałaś.
- Dziękuję - odparła, odwracając lekko głowę, zapewne w celu ukrycia rumieńców.
- Teraz musimy opowiedzieć Alfie o wszystkim, co widzieliśmy. Ze szczegółami i nie możemy o niczym zapomnieć.
<Belief?>
PODSUMOWANIE:
Ilość napisanych słów: 847
Ilość zdobytych PD: 423
Obecny stan: 4629 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz