Z rozdziawionym pyskiem i szeroko otwartymi oczyma, wpatrywałem się w miejsce uderzenia. Ciało rozpierała duma, puls mi przyśpieszył. Uśmiechnąłem się szeroko, machając ogonem jak wariat. To było właśnie to, czego się po niej spodziewałem. Moja podopieczna jest niezwykle utalentowaną waderą. Wierzę, że kiedyś będzie równie potężna, co mądra. W tak młodym wieku zapanowała nad swoją zdolność. Nawet jeśli to dopiero początek. Wszakże nie znamy wszystkich jej możliwości, lecz na była dobrej drodze. Byłem pewien, iż kiedyś prześcignie siłą również i mnie.
- Niesamowite! - błyskawicznie znalazłem się przy niej, składając całusa na czubku jej głowy. Objąłem ją wujowskim uściskiem, tarmosząc nieco jej grzywkę. - Spisałaś się na medal, jestem z ciebie dumny! - Wadera stanęła pewnie, z wysoko podniesionym łbem. Zaśmiała się perliście, po czym na nowo przywołała świecącą kulkę. Ta, bezzwłocznie pognała w jej kierunku, po czym zaczęła krążyć wokół nas. No, wokół niej, ale, jako że stałem tuż obok, to również i mnie.
- Nazwałam ją kometa. - Shori przysiadła, ogonem opatulając przednie łapy. Ja w tym czasie przyjrzałem się temu czemuś i natychmiast pojąłem, skąd pomysł na imię.
- Kometa, powiadasz? Podoba mi się. Pasuje. - uśmiechnąłem się zaś, odsuwając się na bezpieczną odległość. - Skoro tak dobrze idzie Ci panowanie nad nią, czas najwyższy wypróbować jej możliwości w boju.
- Ale... - Shori chciała coś powiedzieć, lecz zamilkła, przypatrując mi się badawczo. - A co jeśli zrobię Ci krzywdę?
- Nie zrobisz.
- Skąd ta pewność? - nadal nie wydawała się przekonana. Jej strach widać było w źrenicach. Próbowała go ukryć, spuszczając łeb w dół. Westchnąłem ciężko. Jakby jej to wytłumaczyć? Jak podnieść na duchu i przekonać, że nie ma się o co martwić. Wiedziałem, że jeśli coś pójdzie nie tak, może zrobić się gorąco. Nie znałem możliwości Shori, lecz coś mi szeptało, by zaufać instynktowi. Pozwolić jej działać. Jeśli będzie się hamować, jej moc wyrwie się spod kontroli i tym samym, może komuś zagrozić.
- Kochanie, spójrz mi w oczy. - wykonała prośbę. Podniosła głowę, a nasze spojrzenia się spotkały. - Wierzę w Ciebie i Twoje możliwości. Potrafisz nad tym panować. Musisz zaufać sobie i słuchać swego serca. Nie myśl, pozwól sobie czuć. Niech moc przez ciebie przepłynie, niech obejmie twe ciało. Gdy będzie blisko krawędzi, natychmiast to wyczujesz. Postaw granice.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
- Skąd możesz to wiedzieć, jeśli nawet nie spróbowałaś? - coś chyba w niej drgnęło. Oczy stały się stalowe. Ogień na chwilę zgasł, lecz już po chwili płonął żywym żarem. Wadera podniosła się, wyprostowała grzbiet.
- Dobra, ale gdyby co, nie przychodź do mnie z płaczem.
- Bez obaw, w razie czego dam Ci chusteczkę. - oboje wybuchliśmy krótkim śmiechem, nim z szerokim uśmiechem, przystąpiliśmy do walki. Przyjąłem pozycję bojową. Moc niczym uśpiony wulkan, natychmiast zaczęła drgać. Skupiłem się na waderze, dokładnie obserwując jej poczynania. Nie zapomniałem także mieć na oku Komety. To ona stanowiła największe zagrożenie. Hmm... jakby tak o tym pomyśleć, Shori idealnie nadaje się do walki długodystansowej. Nie wiem co prawda, jakby poszło jej w zwarciu. Można to w sumie przećwiczyć później.
- Pilnuj siedzenia! - jak na komendę, wystrzeliłem w bok, z trudem unikając świecącej kulki. Pojawiła się tuż za mną znienacka. Minęła mnie ledwo o cal. Otrząsnąłem się, zdając sobie sprawę, jaką gapę zrobiłem. Miałem uczyć, a nie odfruwać myślami. Warknąłem w myślach, rozglądając się na boki. Komety nigdzie nie było. Musiałem przyznać, iż ciężko nadążyć za czymś tak małym i szybkim. Jedyną opcją wydawało się użycie przestrzeni. W ostatnim czasie bardzo ją wzmocniłem. Skupiłem się na otoczeniu, a w umyśle dostrzegłem niebieski pentagram, monitorujący wszystko i wszystkich. W jego okręgu pojawiły się świecące istoty, w tym także i Shori. Wyciszyłem wszystko, co znajdowało się dalej. Błysk przeciął powietrze. Sprawnie uchybiłem się przed atakiem. Niczym w tańcu, wykonywałem koleje uniki. Kometa widać była szybka, lecz zwinnością przeważałem ja. Potrzebuje znacznie mniej czasu, by zmienić kierunek. Zatrzymałem się. Czekając, aż się zbliży. Gdy to się stało, teleportowałem się nad nią, a elektryczny puls, wydobył się z mojego ciała. Kometa rozpadła się w pył.
- O! - zerknąłem na Shori. Wydawała się zdziwiona.
- No, wygląda na to, że twoja broń nie jest odporna na błyskawicę. I ma kiepski refleks.
- Hmmm...
- Spróbujmy czegoś innego. - przysiadłem obok nie, wpatrując się w niebo.
- To znaczy?
- Kometa skupia się na twoich myślach, ale jestem ciekaw, czy może atakować również bezwiednie.
- To... twardy orzech do zgryzienia.
- Zgadzam się. - przytaknąłem, uśmiechając się do niej. - Dlatego poćwiczymy inaczej. Przywołaj kometę i każ jej wzlecieć w niebo. Musimy zobaczyć, jak dalece może się oddalić.
- Dobra. - Shori wzięła głęboki wdech, nim przywołała swoją moc. Zwiesiła się, wpatrując się w Kometę nieobecnym wzrokiem.
- Shori?
Shori? Co cię tak zastanowiło?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 740
Ilość zdobytych PD: 370
Obecny stan: 370
Brak komentarzy
Prześlij komentarz