https://www.youtube.com/watch?v=2I65k-hVRJ8
Kiedy Naharys wydał rozkaz odwrotu, Bel przez chwilę odniosła wrażenie, jako iż jej misja była zupełnie bezsensowna. I po chwili usłyszała Itachiego, który najwidoczniej też to stwierdził, pytając dowódcę, czemu tu przybyli. Przez chwilę, zrobiło jej się smutno i wycofała się na moment z dyskusji. Jej wzrok przykuło coś poruszającego się w oddali, coś, co połyskiwało wśród traw. Wyciągnęła powoli głowę w górę i zobaczyła to, co Naharys miał okazję zobaczyć z bliska. Widok całej hordy dziwacznych stworów, kotłujących się niczym robactwo wokoło bardzo dziwnej postaci, która unosiła się jakby nad ziemią. Od razu miała w głowie kilka możliwych opcji, obstawiając w myślach, co to może być za paskudztwo, jednak nie miała na to zbyt dużo czasu.
- Ruchy!
Usłyszała jedynie ostatnie słowa Naharysa, nieco podniesionym głosem, ale na tyle cichym, by nie zostać usłyszanym przez stworzenia. Biała zastrzygła czarnymi uszami i przyglądnęła się jeszcze przez chwilę dziwnej scenie, analizując dokładnie każdy szczegół. Chciała jak najwięcej zapamiętać. Kiedy była gotowa, odwróciła się i pobiegła wślad za samcami. Początkowo przyspieszyła nieco i bez problemu dogoniła wojowników. Kłóciła się w myślach sama ze sobą, czy na pewno powinna zostać posłańcem. Może Naharys wykonał jedynie złośliwy żart, aby ją zniechęcić? Może... a może nie, może to przypadek i on naprawdę nie spodziewał się zastać tutaj tej armii. Spojrzała w górę ponad korony drzew. Na razie biegali bez sensu w te i z powrotem, westchnęła.
-Świetnie się spisałaś.
Nagle usłyszała pokrzepiający, ciepły głos Naharysa, który niemalże natychmiast sprowadził jej myśli na ziemię. Spojrzała na niego, a później odwróciła głowę, kryjąc delikatny rumieniec.
- Dziękuję. - odparła cicho i pomyślała, że chyba jednak to nie było takie bez sensu. Spojrzała na niego jeszcze raz, badając jego ciało zielonym spojrzeniem. Pomyślała teraz, że nie mógłby przecież zrobić jej takiego okrutnego żartu tylko po to, by ją zniechęcić, bo przecież przypomniała sobie, że zniechęcał ja od samego początku, gdy deklarowała mu swoją chęć pracy w tej dziedzinie. Przecież to dowódca, więc z pewnością wie, co robi.
- Uwaga! - Wrzasnął Lawrence, skręcając nagle w lewo. Naharys niemalże od razu popchnął samicę w prawą stronę. Belief mało łap nie potraciła, nagłym uderzeniem, ale udało jej się złapać równowagę. Czwórka wilków rozbiegła się na boki, kryjąc się wzdłuż leśnej ścieżki za konarami i w krzewach. Belef z Naharysem po prawej stronie, natomiast Lawrence i Itachi znaleźli się po przeciwnej stronie, łapiąc ze sobą wzajemny kontakt wzrokowy. Nie do końca wiedzieli, co się dzieje, tylko Lawrence wymieniał z dowódcą jakieś spojrzenia. Belief zamarła, gdy w oddali na ścieżce pojawiło się coś szpetnego. Wyglądało trochę jak wilk, trochę jak niedźwiedź i trochę jak jakiś przerośnięty jaszczur. Szło powoli, niespiesznie, jednak w linii prostej. Zdawało się, jakby nie zauważyło czwórki wilków, ukrytych w gąszczu, ani nie wyczuwało ich zapachu. Zbliżało się powoli i dostojnie. Charczało wręcz okropnym odgłosem wydobywającym się z gardzieli. Kiedy przechodziło, pomiędzy wilkami, Belief w swoich emocjach i strachu, nawet nie czuła, kiedy wepchnęła swój bok niemalże na Naharysa, aż w końcu skuliła ciało ku ziemi, obserwując jedynie sytuację przez szparę, spod wystającego korzenia. Była nieco sparaliżowana, jak zresztą wszyscy wokoło, którzy mieli świadomość, bo istota, która właśnie pomiędzy nimi przechodziła, najwyraźniej szła niczym ćma do światła, prowadzona jakąś tajemną mocą. Kiedy przeszła przez ścieżkę i poszła dalej, wilki mogły odetchnąć z ulgą. Itachi był na tyle odważny, że jako pierwszy wskoczył an ścieżkę i spojrzał za odchodzącą i znikającą w mrok istotą.
- Co to do cholery było?!
Lawrence wychylił się, zza konara i pokiwał przecząco głową. Jedynie Naharys nie mógł się ruszyć, ponieważ Bel nieco się rozepchała,
- khem.. Bel, już jest bezpiecznie.
Drgnęła jak poparzona, natychmiast odsuwając się i kuląc się w bezpiecznej odległości, uświadamiając sobie nagle, że trochę przesadziła.
- Oh, wybacz! - położyła uszy po sobie z przepraszającym spojrzeniem. - To stworzenie było, przerażające. W życiu nie widziałam czegoś równie okropnego i ten charkot z jego gardzieli. - potrząsnęła głową, próbując wyrzucić go z pamięci. - Ciężko było jej przyznać, że nieco sparaliżował ją strach i tylko dlatego naruszyła przestrzeń osobistą samca. Nie chciała wyjść na nachalną, ale to jak odebrał to samiec, już nie zależało od niej. Pozostało jej jedynie zachowywać się naturalnie. Samiec posłał jej uśmiech i wyszedł również na ścieżkę.
- Musimy się pospieszyć moi mili, sprawa wygląda gorzej, niż zakładałem do tej pory. - rzekł Naharys nieco spokojnym, jak na sytuację tonem.
- A może dogonimy go i zaatakujemy? Jest nas czwórka. - zaproponował Itachi.
Jednak Naharys zaprzeczył:
- Nie wiadomo, czy w pobliżu nie czai się ich więcej, lepiej na razie obstawić lasy i obserwować ich zachowania.
Kiwnęli więc zgodnie głową i ruszyli w dalszy bieg, w stronę Rene. Cała czwórka biegła w milczeniu i skupieniu. Belief jedynie zerkała od czasu do czasu w stronę Naharysa, nieco speszona swoim poprzednim zachowaniem, a raczej chwilowym brakiem odczuwania tego, co robi.
Było minęło, miała tylko nadzieję, że nie pomyśli sobie o niej czegoś złego. Westchnęła i odrzuciła od siebie te myśli, ponieważ dobiegali już do celu, czyli w pobliże jaskini Alphy. Powitała ich, oczekując na zewnątrz. Belief zatrzymała się na końcu, gdzieś za samcami, jednak szybko została wywołana z tłumu przez dowódcę. Wyszła powoli naprzeciw alphy i ukłoniła się delikatnie. Czekała cierpliwie aż Naharys rozmówi się z alphą.
- Ile ich było? - spytała, gdy już usłyszała raport.
- Ciężko zliczyć, całe mrowie. - rzekła Bel.
- Cała horda. - skwitował Naharys.
- Czy widzieliście coś jeszcze? - skierowała pytanie do białej.
Belief spojrzała na samca, ale szybko zrozumiała, że to ona ma odpowiedzieć.
- Tak, był potwór, jego oczy zionęły pustką, szedł w linii prostej i nie widział nas ani nie wyczuwał. Był prowadzony przez jakąś moc. Nigdy nie widziałam czegoś równie szkaradnego i owianego mrokiem. - zerknęła kątem oka na samca, by złapać otuchy i kontynuowała. - Jego charkot był bardzo donośny, z pyska lała się ślina. Był umięśniony niczym niedźwiedź, o posturze wilka i człapał niczym ociężały jaszczur.
Rene wyraźnie zmartwiła się opisem stworzenia.
- Do tego był na naszym terenie! Szedł z przeciwnego kierunku, jakby z naszych terenów. - dodał Naharys. - Gdyby nie spostrzegawczość Lawnrence, być może musielibyśmy z nim walczyć.
- Będzie trzeba wzmocnić straż i zwiadowców w tamtych rejonach naszego terytorium. Musimy być gotowi na wszystko. - rzekła alpha po chwili namysłu, po czym spojrzała na Belief. - Naharysie, dopilnuj, by Belief jak najwięcej się teraz nauczyła. To jej szansa na zdobycie niezbędnego doświadczenia, które później może okazać się nam zbawienne. - Spojrzała znów na Belief. - Moja droga, Twoja szansa nadeszła szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał, ale skoro obrałaś tę ścieżkę, to podążaj nią z dumą w sercu i nie zawiedź nas.
Te słowa od samej alphy, przeszyły serce wadery na wskroś. To była zarazem wielka pochwała, jak i wielka rada i to od samej przywódczyni stada. Biała niemalże zesztywniała z emocji. Była zarazem szczęśliwa, jak i mega poważna. Ukłoniła się z gracją, na jaką było ją stać mimo ogromnego pozytywnego stresu, jaki odczuwała, po czym ustawiła się posłusznie gdzieś z tyłu za Naharysem.
Przez jakiś czas na polanie panował chaos, każdy podawał jakieś pomysły, jedynie Belief siedziała oparta o drzewo i w głębokim zamyśleniu przeżywała swój mały szok.
Naharys?
Ilość napisanych słów: 1149
Ilość zdobytych PD: 574 PD + 10% ( 51PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 3192 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz