Słowa basiora mogły brzmieć trochę jak groźba, przez co Raquel przeszedł dreszcz. Rozumiała jednak w pełni obawy Kuroi Hone, lepiej, żeby zatrzymała pewne informacje tylko dla siebie. Dlatego właśnie alchemiczka odpowiedziała, szybko kiwając głową.
- Oczywiście, nie musisz się o to martwić - zapewniła.
Czarny wilk mruknął w reakcji, jakby próbując przekazać, że ma na to nadzieję. Halcón pisnął cicho i zakręcił się dwa razy wokół własnej osi. Raquel przymrużyła oczy.
- I ty masz jeszcze siłę na zabawę... - wymamrotała z lekkim uśmiechem.
Sama wciąż była bardzo osłabiona, powoli zaczęła podnosić się z ziemi. W końcu żeby wyjść z lasu, trzeba najpierw wstać.
- Pomogę ci - rzekł Kuroi swoim lodowatym tonem, po czym podał waderze pomocną łapę.
- Jak wrócę do jaskini, to pójdę spać i nie wstanę przez tydzień - jęknęła, żartując nieco z własnego stanu.
Basior pokiwał lekko głową. W głowie szarej wilczycy pojawiło się pytanie, czy może taki gest odebrać za uśmiech ponurego płatnego mordercy.
Wilki szły dość długo, głównie przez fakt, iż alchemiczka nie potrafiła poruszać się w dość szybkim tempie. Mięśnie paliły ją, jednak nie chciała narażać Kuroi, Gutou i Halcóna na jeszcze większe niebezpieczeństwo, które mogło pojawić się przez zbyt długą wizytę w mrocznym lesie, więc zaciskała zęby i mimo bólu brnęła przed siebie. Jednak jej mina musiała wyrażać jej wewnętrzne cierpienia, ponieważ nagle cisza została przerwana przez głos basiora.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś próbowała zjeść pięć cytryn na raz.
Ten komentarz wywołał uśmiech na pysku samicy.
- Nie, wszystko okej. Próbuję sobie przypomnieć przepis na eliksir, który mógłby mi pomóc - skłamała, bo Kuroi już dość się przez nią namęczył.
- No to dobrze... W takim razie myśl dalej.
Raquel ponownie się uśmiechnęła, tym jednak razem z powodu polany, którą dało się już widać między drzewami. Byli przy wyjściu z lasu.
<Kuroi?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz