Pieczenie jamy ustnej, a potem swędzenie całej skóry, poprzedzane drętwieniem i mrowieniem kończyn. A później występują dreszcze z zimnym potem, źrenice zwężające się i rozszerzające, zaczynają powoli reagować na światło, co skutkuje powstanie światłowstrętu i zaburzenie widzenia. Takich objawów spodziewał się Ereden u opiekuna, gdy ten, bez cienia podejrzeń - co z resztą było błędnym posunięciem - przyjął od niego tę niepozorną, niewinnie wyglądającą "Puszkę Pandory". Ereden, udając, że sprząta bałagan, który sam narobił, ukradkiem spoglądał na opiekuna, doszukując się wyżej wymienionych objawów - choćby drobny ślad, świadczący o zatruciu tojadem. Nie może być, gdyż Noiter trzymał kwiat w zębach przez dobrą minę, przyglądając się fioletowym, pięknie ułożonym płatkom - no i szczerze powiedziawszy, doczekał się ich. Noiter począł oddychać z widocznym trudem, a na łapach utrzymywał się sztywno, chwiejnie, a jego wzrok stał się niewyraźny i zmęczony.
- Wiesz co, Shori? Chyba miałaś rację – powiedział ostatkiem sił. – Chyba potrzebna mi pomoc.
Z tymi słowy, wykonał jeszcze kilka chwiejnych kroków, opierając się lewym skrzydłem o zimną ścianę jaskini. Potknął się o wystający kamień, zwalił się ciężko na ziemię, rąbiąc głową o wystającą część skały w ścianie. Zastygł w bezruchu.
- No i leżysz, rogaczu! - zawołał dumny z siebie Ereden, wskakując na nieprzytomnego Noitera i wykonując taniec zwycięstwa.
- Coś ty narobił, potworze! - krzyknęła przez łzy Shori - Zabiłeś go!
Ereden przestał tańczyć i spojrzawszy na bladość, która aż przebijała się przez granat sierści Noiter'a, przekrzywił usta nieco. Potem wzruszył ramionami i odparł z dumą.
- Dostał to, na co zasłużył!
- Czy Noiter nie żyje? - zapytała wystraszona Sininen - Zabiłeś go!
Prawdę mówiąc, Ereden nie myślał o żadnym zabijaniu, a krzyki sióstr sprowadziły go twardo na realistyczny grunt. ~ A co, jeśli na prawdę zabiłem tego dziwaka? - pomyślał po chwili Ereden, z nutką grozy.
- Dobra, Shori, trzeba lecieć po ciocię Lonyę! - rzucił pośpiesznie, zeskakując z brzucha opiekuna.
- Szkoda, że nie pomyślałeś o tym wcześniej, leszczu! - warknęła Shori.
- Byłem na niego wściekły! Nie prosiłem się o jego opiekę, już wolałem, żeby nas pilnowała wiewiórka, niż... on! - wrzasnął Ereden, spoglądając z pogardą na nieprzytomnego Noitera - A poza tym, im dłużej się kłócimy, tym niewiele czasu mu zostało. No leć, na tych swoich ohydnych skrzydłach i sprowadź tu ciocię Lonyę! I pamiętaj, jeśli powiesz cokolwiek cioci, albo rodzicom, wyprę się wszystkiego i zrzucę winę na ciebie!
- Na mnie, jak niby? - warknęła Shori.
- Co taka głupia, skrzydlata myszka, jak ty, może mieć pojęcie o roślinach. Nie wiedziałaś, że to trujące, więc zerwałaś i dałaś Noiterowi. Inscenizacja piękna, ale tylko wtedy, gdy się na mnie poskarżysz, rozumiesz?! - syknął groźnie Ereden na swą przybraną siostrę - Ruszaj!
Shori zmarszczyła pysk i czoło, okazując niezadowolenie ze słów brata, ale nie miała zamiaru sprzeczać się z tym nieznośnym, małym demonem - wybiegła z jaskini, powarkując pod nosem szczenięce wyzwiska. Następnie basiorek spojrzał groźnie na Sininen, skrytą gdzieś w mroku, trzęsąc się na widok nieprzytomnego ciała Noiter'a.
- Ciebie to też dotyczy. Spróbuj pisnąć rodzicom albo ciotce, choćby słówko, a pożałujesz! - wycedził przez zęby malec, zbliżając pysk do ucha siostry.
***
<Akcja się dzieje po wydarzeniach z wątku "Anatomia obłędu">
Wydarzenia, jakie miały miejsce sprzed kilku dni, mocno odbiły się na Ereden'ie, ale czy na dobre? Z tym będzie musiał się niewątpliwie zmierzyć. Nastały nowe zmiany i nowe obietnice, złożone siostrom i samemu sobie - Nigdy więcej pogardy. Pierwszą próbę przemiany zaliczył w jaskini medycznej, owego dnia, gdy odzyskał władzę ciała i świadomość. Spodziewał się odrzucenia ze strony Shori - tyle czasu przez niego, wraz z Sininen wycierpiała i nie spodziewał się, że z aprobatą przyjmie jego przeprosiny - ale miło został zaskoczony. Co prawda, nie dostał od przybranej siostry natychmiastowego przebaczenia, ale dała mu sporo powodu, aby zacząć zmianę na lepsze.
Nabrał porządny haust powietrza w płuca, stojąc tak przed wejściem do jaskini Noiter'a. Ereden już nieco podrósł, mierzył już sześćdziesiąt centymetrów w kłębie i przybrał nieco mięśni, jak na nastolatka przystało. Westchnął jeszcze raz, przygładził łapą lekko rozczochraną grzywkę do tyłu, po czym wkroczył do norki opiekuna. Pomieszczenie było dość przytulne, intensywnie oświetlane przez grzyby fluorescencyjne - z początku musiał pokonać wąski korytarz wejściowy, który doprowadził go do jaskini głównej - co prawda, dość zagracony przez drewniane zabawki, którymi Noiter bawił Shori i Sini... i pamiętał też, jak nimi obrywały, gdy Ereden wpadał we wściekłość.
Bez słowa ominął leżące na podłodze drewniane imitacje zwierząt i ruszył w stronę odnogi, gdzie Noiter sypiał. Zastał go zwiniętego w kłębek, dodatkowo z pyskiem skrytym pod jednym ze swoich skrzydeł, zakopany pod stertą futer.
Ereden usiadł na moment, wpatrując się w smacznie śpiącego Noiter'a z miejsca, okrytego gęstym mrokiem. ~ Myślę, że nie będzie zły z niezapowiedzianej wizyty - pomyślał z uśmiechem Ereden.
Minęło niecałe półgodziny, gdy Noiter wybudził się ze słodkiego snu, przeciągnął się pod futrzaną kołderką i ziewnął głośno.
- Jak się spało? - zapytał łagodnie Ereden.
Mina opiekuna była nieziemska; Z pozycji leniwego przeciągania, wyprostował się nagle, jakby ktoś zmusił go przed chwilą, do połknięcia długiego patyka i wytrzeszczając szeroko oczy, rozglądał się za źródłem dźwięku.
- Kto tu jest? - zapytał zaniepokojony Noiter.
Ereden wyłonił się z mroku, powoli i spokojnie, zaczął zbliżać się do opiekuna, który powitał go niezbyt pewnym spojrzeniem, ale potrzebna mu była chwila, aby się opanować. Usiadł po chwili, ale jego skrzydła, nagle opadły na ziemię, z szelestem szurając piórami.
- Witaj, Ereden - powiedział Noiter, ale nastolatek wyczuł w głosie pewną dawkę urazy, w pełni uzasadnioną - bowiem niezbyt dobrze zakończyło się ich spotkanie.
- Nie będę owijał bez sensu w bawełnę - zaczął Ereden, siadając przed basiorem, wpatrując się bez przerwy w jego jasnobłękitne oczy - Wiesz dlaczego tu jestem?
Noiter, jak to on, przekrzywił nieco usta w grymasie nieufności, mrugnął podejrzliwie oczami, ale nic nie odpowiedział, bowiem wyczuł retorykę w pytaniu.
- Zapewne pamiętasz to wydarzenie z tojadem, to jakim nieznośnym bachorem byłem... znaczy się, co nieco zostało po staremu, ale zmieniłem się tu i ówdzie... - Ereden nie był przyzwyczajony do wygłaszania dłuższych wypowiedzi, a także trudno było mu wykrzesać je prosto z serca, dlatego urwał w połowie zdania. Westchnął ciężko, zastanawiając się nad dalszym ciągiem - Noiter, chciałbym cię bardzo przeprosić za ten incydent. Jeszcze mocniej chciałem cię przeprosić, za to, jak jechałem po twojej odmienności... znaczy się, nie to, że jesteś inny... ale... cholera! No wybacz. I nie, nie mam nigdzie ukrytego podejrzanego kwiatka, ani innych pachnideł - dodał pośpiesznie machając wolnymi łapami przed oczami Noitera - Tym razem szczerze proszę cię o wybaczenie. No więc? Jak będzie? Sztama? - Ereden wyciągnął w stronę basiora swą łapę.
<Noiter?>
Ilość zdobytych PD: 523 + 5% ( 26 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 1134 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz