Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

sobota, 2 kwietnia 2022

Od Eredena ~ Anatomia obłędu cz. 3

 XII dzień choroby

Dwunasty dzień choroby. Dwunasty dzień stał się przedsmakiem końca tego obłędu, a mimo to, Ereden, w oświetlonej przez słoneczne światło części jaskini, leżał bez cienia świadomości. Jego oczy nie ruszały się, ani na jotę, wpatrując się w leżące na osamotnionym kamieniu suchy pęk ziół - co jakiś czas, młoda medyczka, Itami krzątała się obok niego, doglądając, czy wszystkie potrzeby malca zostały zaspokojone. W świetle pozostał ciałem, a umysł dalej spowijała czarna mgła, a w niej zaś czaiła się bestia.
Szeptała coś do niego niewyraźnie - Jakby ów twór przemawiał do niego ściszonym głosem, z drugiego końca jaskini, a do niego zaś docierały jedynie rozlane echo - nie był w stanie się bać. Jego emocje, układ nerwowy... cały jego mózg był w stanie kompletnego uśpienia.
Nie czuł nawet tego, jak Itami zabierała malca na codzienne masaże, aby zapobiec ewentualnym zanikom mięśni - wadera po prostu brała malca delikatnie na swój grzbiet, aby przenieść go, na zewnętrzny plac lecznicy, gdzie zazwyczaj pacjenci są poddawani rehabilitacji, a on zaś leżał bez ruchu, ze smętnie zwisającą główką - żaden bodziec, delikatny powiew wiatru... kompletnie nic. Czas mijał nieubłagalnie.

XIII dzień choroby

Wydarzyło się to, podczas popołudniowego masażu - Itami, jak nakazała Lonya, zabrała malca na dwór, gdzie miała się nim zaopiekować. Ledwo dotknąwszy futra Ereden'a ten wybudził się nagle, jak z gęstego snu, unosząc wysoko głowę i wciągając głośno powietrze. Wadera odskoczyła momentalnie, przerażona reakcją basiorka - zaskoczona, przyglądała się malcowi, jak haustami wciąga powietrze przez pysk, jakby przed chwilą przebiegł milowy maraton - Ereden natomiast odzyskał pełną świadomość. Czuł ulgę, tęsknotę, strach i rozpacz jednocześnie. Ulga przyszła nagle po wybudzeniu - cieszył się, że nie musiał znosić już towarzystwa tworów i istot, będących kreacją chorobowych zwidów. Potem pojawił się strach. Bał się, że gdy tylko przez moment zazna spokoju, gdzieś zza krzewu albo pleców młodej medyczki, wyskoczą demony jego podświadomości. Kiedy się zorientował, że nic takiego nie będzie mieć już miejsca, odczuł tęsknotę - Chciałby zobaczyć swojego ojca, siostry i mamę, przytulić się do nich, poczuć ciepło i zapach ich futer. Rozpacz pojawiła się na końcu, kiedy pomyślał o siostrach - zwłaszcza o Shori. Gdy sięgał pamięcią do obrazów, widzianych pod wpływem gorączki - Krzyki bólu i lejące się łzy, zaszklone oczy sióstr - to jemu samemu chciało się zamknąć w mroku, zostać tam i... i się rozpłakać. Jego osobistym i skrytym marzeniem było zniknąć wszystkim z życia, rozpocząć nowy los, jako nienamacalny byt - po prostu, zapaść się pod ziemię...
- Ereden! Nareszcie! - zawołała jego ciotka Lonya, a przy jej prawicy szła, nadal będąca pod wpływem zdumienia Itami. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Nic cię nie boli? Nie mdli cię?
- Ciociu... ja... ze mną wszystko jest dobrze, ale... trochę mnie głowa boli i czuję się paskudnie.
Ale Lonya zdawała się go nie słuchać, tylko momentalnie zaczęła wdrażać działania rehabilitacyjne - co też wiązało się z piciem mleka, trzy razy dziennie, aby zregenerować poziom białka i wapnia. Poranna i popołudniowa nauka chodzenia, aby sprawdzić, czy układ, unerwiający jego narządy ruchu nie są nienaruszone. Poza leczeniem, Ereden'a odwiedzał codziennie ojciec w towarzystwie Shori - Sininen nie odwiedziła go, ani raz i szczeniak doskonale to rozumiał. Miała prawo chować urazę do niego. Nie mógł zabronić jej gniewać się na niego, bowiem dopiero teraz zauważył, jakim był dla niej dupkiem. Dla niej, jak i dla Shori. Shori...
-... Chciałbym cię przeprosić, siostrzyczko - zaczął Ereden, gdy spostrzegł, że nadeszła dogodna okazja. Pewniej i odważniej się czuł, gdy pozostał z Shori sam na sam. - Chciałbym cię przeprosić, za piekło, jakie sprawiłem tobie i Sini. Masz prawo się na mnie gniewać i myśleć, że zapewne się zgrywam, ale uwierz mi, że przepraszam cię z własnej inicjatywy.
Owe słowa, Shori przyjęła nie tak, jak basiorek sobie to wyobrażał - z początku, dość niepewnie, spojrzała na niego, jak na kogoś, kto powiedział przed chwilą dość beznadziejny żart, a potem, jakby zmieszana, odbiła wzrokiem na pobliski kamień. Ereden zastanawiał się, że to nie może być takie łatwe - Shori w przeciwieństwie do Sininen, mężnie znosiła jego ataki i zaczepki, ale też najmocniej obrywała i to się ciągnęło przez wiele miesięcy, aż do teraz, gdy w końcu pojął to, co wielu starało się mu wpoić. Przez tyle czasu była obrażana, że trudno będzie jej zmienić podejście do brata. Po paru sekundach, ktore ciągnęły się jak godziny odpowiedziała
-Jeszcze długo będziesz pracować na przebaczenie - z tymi słowy podniosła się i zmierzyła ku wyjściu, ale nim zeszła mu z oczu, dodała - Daję Ci jedną jedyną szansę... nie zmarnuj jej.
- Nie odchodź. Poczekaj. - zawołał Ereden, zeskakując ze stołu niezdarnie, ugiął się pod własnymi łapami i uderzył podbródkiem o podłoże, ale szybko pozbierał się do kupy. Jego kroki pozbawione były tamtej szczenięcej gracji i wyrwy, utykając, ślamazarnie zbliżył się do Shori.
- Dziękuję Ci za szansę, nie zmarnuję jej - to rzekłszy, przytulił się do swej przybranej siostry.
Shori zesztywniała momentalnie, niczym twardy kamień, ale takowa reakcja była do przewidzenia - Ereden nigdy wcześniej nie obdarzył Shori szczerym objęciem, uciekał się jedynie do wyzwisk. Malec błagał w duchu, aby wadera nie odtrąciła go od siebie... nie odwróciła się od niego, gdy ten ją tak bardzo potrzebuje. Nie widział już jej skrzydeł - będące wcześniej świadectwem wynaturzenia - chciał jedynie przebaczenia.

~ Słyszałeś! Dostałeś szansę i nie zmarnuj jej. Musisz ciężko zapracować na przebaczenie. 
Shori mimo tego, wbrew temu, co pomyślałby sobie ojciec, albo Sininen - podejrzewał, że z nią będzie nieco trudniej - odwzajemniła objęcie. Poczuł wtedy nieodzowne ciepło i radość, gdy Shori przytuliła do szyi jego policzek. Ereden wzmógł uścisk, próbując cieszyć się każdą sekundą tej chwili, gdyż w końcu poznał się na uczuciu, na które zamykał się do tego czasu. Miłość i ciepło rodziny.
- Ale teraz... - powiedziała po chwili Shori, odsuwając się od niego nieznacznie - przemyśl sobie to, co Ci powiedziałam. Jestem gotowa Ci wybaczyć, ale nie teraz. Ciężka praca cię czeka.
- Co mam zrobić? - zapytał Ereden
- Na początku wyzbądź się tych komentarzy na temat naszego wyglądu. Niczemu nie jesteśmy winne, że mamy skrzydła. Tak samo Noiter, to dobry wilk i opiekun, a ty go tak chamsko potraktowałeś. Powinieneś przeprosić i jego. Rozumiesz już, jak bardzo twoje słowa były dla nas krzywdzące? Dla nas dziwolągów, jak zwykłeś na nas mówić...
- Nie, nie jesteście dziwolągami... przepraszam Was za te słowa. Już się to nigdy nie powtórzy, obiecuję...
Ereden mógł przysiąc, że w tamtym momencie ujrzał delikatny uśmiech Shori ~ Zmierzam w dobrym kierunku. Trzeba się postarać.
- Wierzę Ci - odparła wadera, odwracając się ku wyjściu - i cieszę się, że w końcu postrzegasz nas już, jak zwyczajne wilki. Nie, jak coś odmiennego i paskudnego. Jak na razie Ci wychodzi i tak trzymaj, bracie.
Słowo "bracie" zabrzmiało w uszach Ereden'a, jak coś, co chciał usłyszeć od dawien dawna, lecz nigdy nie było po temu okazji, bowiem ani Shori, ani Sininen nie miały w zwyczaju go tak nazywać. Dla tego słowa teraz powinien się starać o nowe zmiany.

KONIEC

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1116 
Ilość zdobytych PD: 558 PD +5% (27 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 585

Brak komentarzy

Prześlij komentarz