Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

sobota, 30 kwietnia 2022

Od Itami c.d Atrehu ~ Wzloty i upadki [+18]

Miała wrażenie, że w starciu ze wściekłym basiorem nie ujdzie żywa — ale po drugie, nie powinna się niczego obawiać ze strony przyjaciela. Atrehu to nie typowy egzemplarz przeciętnego faceta; nie pokazuje siły i czy dominacji, bijąc słabsze od siebie wadery, ani nie ucieka się do poniżań. Był bardzo wściekły i pewne granice, jakie wobec niej przekroczył, były w pewnym sensie do wybaczenia. Musiała mu wybaczyć, albowiem wiedziała, co czuł i z czym musiał się mierzyć jej przyjaciel, ale hej! Wszystko już zdołała załagodzić. Bogom dziękowała za tak cudowną moc i zdolności do leczenia. Niemal wyczuwalne było napięcie pod skórą basiora, mięśnie były twarde niczym skała. W trakcie, gdy się nim opiekowała, ten zdołał się na zwierzenia i wyjaśnił jej, co się stało.
- Siedzieli w tym oboje — ale tak czy siak, zakończyło się to spotkanie ciepłymi objęciami. Tak, z policzkiem przy piersi Atrehu, waderę znużył nagły sen — dosłownie, resztki sił uleciało z niej, jak woda z wyciśniętej gąbki. Sen miała dość spokojny, trwał w najlepsze, ale niezbyt długo. Wraz z grzmotem, wadera podskoczyła i ku jej zdziwieniu, walnęła o wilgotną ziemię — nie mogła pojąć, jakim cudem znalazła się na grzbiecie basiora, bo przecież obudziłaby się, gdyby poczuła, że Atrehu planuje coś wobec niej — kolejny grzmot sprawił, że przestała zastanawiać się nad podobnymi rzeczami i skryła się w cieniu Atrehu.
- Za... zabierz mnie stąd, proszę! - przyjaciel rozglądał się dokładnie. Itami widziała wszędzie mroczne sylwetki drzew, rozjaśniane od czasu do czasu fleszem wściekłych piorunów. Deszcz zaczął siec coraz mocniej, mocząc im obojgu sierść — Itami zaczęła dygotać z zimna, jak osika na mrozie, lecz dalej trwała przy Atrehu, licząc, że wpadnie na jakiś pomysł. Rudy miał władzę nad przestrzenią, mógł ich przenieść w dowolne miejsce — No, prawie w dowolne miejsce — czemu więc tego nie robi?! - burknęła w myślach Itami.
- Znam już pewne miejsce. To nie daleko! - odezwał się przyjaciel.
- Prowadź, byle szybko!
Z tymi słowy, Atrehu i jej przyjaciółka ruszyli sprintem. Z racji tego, że basior był o wiele większy od wadery i kroki przez niego stawiane, były dla wadery dość problematyczne w ich dotrzymaniu, ale przyjaciel był wobec niej wyrozumiały. Zdawać się mogło, że pogoda grała im na nosie, albowiem im bliżej byli kryjówki, tym deszcz był coraz bardziej zajadły. Kiedy dotarli do celu, byli przemoknięci do suchej nitki — Z Itami dosłownie wylewał się wodospad lodowatej deszczówki, która wprawiała jej ciało w straszliwe drżenie. Atrehu odnalazłszy wzrokiem oczy Itami, zachichotał, próbując poprawić jej nastrój, lecz stanowczo jej nie było do śmiechu.
- Chodź, ogrzeję Cię! - Atrehu położył się grzbiecie, w najcieplejszym kącie lisiej norki — swoją drogą, tak bardzo była zajęta ucieczką przed deszczem, że nie zwróciła najmniejszej uwagi, jak taki rosły basior przecisnął się przez otwór norki. Jednakże propozycja przyjaciela wydawała się Itami dość... szukam słowa... zaskakująca, o! I dość dwuznaczne do tego stopnia, że wadera zalała się intensywnym rumieńcem, co nie uszło uwadze Atrehu — zareagował ciepłym i zachęcającym uśmiechem, który w gruncie rzeczy mógł oznaczać cokolwiek. Itami zadrżała, ale tym razem nie z zimna, a przyczyna owego stanu była nie do wypowiedzenia, z powodu braku zakresu słów, mogących racjonalnie opisać to wszystko. Byli tylko przyjaciółmi! I nic poza tym, nie powinno ich łączyć! Atrehu jednak miał inne poglądy na ten temat. Podeszła do basiora. Jej ruchy bioder były zmysłowe, przepełnione kocią gracją, a jej oczy, mimo tego zdradzały jej chęć bliskości i ciepła jego masywnego ciała. Kiedy ułożyła się na jego obszernej piersi, basior zamknął ją w objęciu mocnych łap, przewracając się na prawy bok. Uda Atrehu zakryły jej kształtne biodra, a przednie zaś pozwoliła sobie przytulić do siebie, aby karmić się jego ciepłem, pomimo iż był on mokry w równym stopniu, co ona. Wtuliła głowę w bujną sierść jego szyi, rozkoszując się ciepłem, zaczęła też wiercić swymi biodrami, jakby próbując przeniknąć bardziej w głąb futra przyjaciela, co też (oczywiście nieświadomie) doprowadziła do tego, co ma zaraz nastąpić. Atrehu zesztywniał na moment, lecz chwilę później odzyskał fason, po czym polizał namiętnie Itami w szyję. Zamruczała zmysłowo. Chciałaby, aby ta chwila trwała w nieskończoność, tyle ciepła i uczucia w jednym, aż przyjemne ciarki przeszywały ją wzdłuż kręgosłupa.
- To, co teraz? - zapytał nagle Atrehu z dość typowym dla niego tonem — uwodzicielskim i zadziornym. Itami zabrała powoli głowę z jego szyi i spojrzawszy w jego płomienne oczy, zarumieniła się ich ożywionymi i szalejącymi płomieniami.
- A co ma być? - odparła pytaniem niepewna Itami.
- No wiesz... skromna, ale ciepła norka. Jesteśmy sami, na dworze leje deszcz, nikt nam nie będzie przeszkadzał...
Itami momentalnie zrozumiała, do czego Atrehu zmierza, w końcu z tego słynie w tej watasze — cóż utalentowany romantyk i kochanek mógłby w tej sytuacji zaproponować? Wspólną grę w myszki? Jednak Itami zrozumiała, że nie jest w stanie już tego zrobić z Atrehu. Nie z nim. Nadal skrywała w sobie tę część poczucia winy — Jakby zachowała się wobec Tsumi? Ona pewnie gdzieś siedzi sama w jaskini, opłakując swe nienarodzone szczeniaki i zdeptaną miłość, w trakcie, gdy ona zabawia się z jej byłym. To nie było na miejscu.
~ Ohh — chciała wydać z siebie wadera, gdy Atrehu delikatnie i zmysłowo przejechał łapą wzdłuż jej biodra, zatrzymując się przy pośladku.
- Atrehu, nie, proszę... ja nie mogę...
- Dlaczego? Nie ufasz mi? - zapytał Atrehu, nie tracąc w głosie swego uwodzicielskiego i rozkosznego barytonu — melodia dla jej uszu.
- Ufam Ci, ale...
Urwała w połowie zdania, gdy basior chwycił ją delikatnie za podbródek, aby ta spojrzała ponownie w jego oczy. Nadal płonęły ożywionym ogniem namiętności.
- No więc w czym problem? W naszej watasze byłbym twoim Alfą, a tutaj... Betą, nie masz powodu, aby mi nie ufać — mruknął, przerywając wypowiedź rozedrganymi wydechami — po prostu... uczyńmy tę chwilę naszą wspólną przyjemnością.
- Atrehu... - powiedziała Itami, nadal będąc przeciwna temu wszystkiemu - ja nie mogę...
Normalnie Itami pomyślałaby, że Atrehu trzaśnie łapą gniewnie, jak to w zwyczaju robią potomkowie Alf, gdy nie dostają tego, czego chcą - w sumie, mogłoby tak być. Atrehu teraz był Betą, a ona, zwyczajną szarą medyczką na stanowisku delty, lecz on wykazywał wobec niej ciepłą cierpliwość. Przykładem tego był nagły pocałunek, który w dalszym ciągu, uniemożliwił waderze dokończyć zdania. Smakował jej usta z pożądaniem, jakby były zaledwie słodkim i soczystym owocem. Samiec rozwarł pocałunkiem jej usta, aby potem ich języki mogły zacząć swe tańce. Potem z rosnącą rozkoszą dotarł do jej gardła, jego usta wręcz pchały się, aby móc nim sięgnąć nieco głębiej. Wbrew wszystkiemu - wbrew temu, co sobie wcześniej postanowiła, Itami poczuła, jak wraz z przyjemnym ciepłem w okolicy podbrzusza, zaczyna wilgotnieć. Dosłownie. Kiedy odsunął usta od jej mokrych warg, jego oczy były mętne i opanowane żądzą.
- Atrehu... - mruknęła stłumionym tonem.
- Spokojnie - odparł Atrehu. Wraz z jego głosem, przestrzeń jakby eksplodowała tajemniczą energią, wywodzącą się z jego ust. Tak brzmiał jego głos, od dawien dawna, stosowany przez wilczych władców, aby podporządkować sobie poddanych i skierować na siebie ich uwagę. Tak też było w tym przypadku. Ciałem wadery wstrząsnął dreszcz na sam jego wydźwięk, jej wzrok stał się nagle zamglony, dając Atrehu stu procentową pewność, że jest mu oddana - Nie masz powodu, aby mi nie ufać.

<  UWAGA, DALSZA CZĘŚĆ ZAWIERA SCENY PRZEZNACZONE DLA DOROSŁYCH. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ >
Z tymi słowy, basior bez żadnego ostrzeżenia, wsunął się w jej ciało, biorąc je na własność. Itami zakrztusiła się momentalnie powietrzem, czując, jak nagła siła wypełnia jej kobiece wnętrze. Unosząc też lewe udo, dla większej wygody, Atrehu zaczął poruszać zmysłowo swymi biodrami, z początku delikatnie, aby przyzwyczaić ciało wadery do coraz głębszych i stanowczych pchnięć. Dla ulepszenia jego komfortu, owinął swą łapę wokół jej drobnej szyi, oczywiście uczynił to dość delikatnie, aby nie zrobić żadnej krzywdy. Nie potrafiła już się wycofać... nie teraz. Tylko trwała w tej błogiej chwili, wydając z siebie tylko ciche jęknięcia. Słyszała kiedyś od swojego byłego partnera, że basiorów pociąga to, jak kochanka krzyczy w niebogłosy - wtedy kochanek jest utwierdzony w przekonaniu, że jest w stanie ją zaspokoić. W tym przypadku to Atrehu wydawał z siebie głośne warknięcia i krzyki. Każde kolejne pchnięcie było powodem do krzyków... jak i niechcianego bólu wadery... Lękała się komukolwiek przyznać, jak bardzo się go boi, tak i w tym przypadku, nie chciała okazać przed Atrehu swej słabości. Dlatego zacisnęła mocno zęby, zakryła pyszczek swą łapką i postanowiła wytrzymać.
Kiedy Atrehu wykonał ostatni, finałowy ruch, wydał z siebie głośny, władczy krzyk, a wadera zaś poczuła, jak gwałtowna fala wilgotnego ciepła zalewa jej wnętrze. Itami dołączyła do Atrehu, krzycząc w niebogłosy. Wygięta w łuk, jakby przełknęła przed chwilą pałąg od wiadra, trwała tak przez chwilę, po czym jej głowa opadła na łapy kochanka, dysząc ze zmęczenia.
- Widzisz... - wydyszał Atrehu, widocznie zaspokojony - nie masz powodów, aby mi nie zaufać.
Z tymi słowy, wadera poczuła, jak basior wychodzi z niej... i nagle... coś ciężkiego i ciepłego opadającego na jej brzuch. Wykręciła powoli głowę, aby spojrzeć, co to takiego i... widok jego męskości wprawił Itami w głęboki zachwyt. Następnie obdarowała Atrehu wzrokiem pełnym uznania, zadowolenia i spełnienia, po czym ponownie wtuliła głowę we futro basiora.
Trwali tak w schronieniu aż do późnego wieczoru, gdy okrutny deszcz przeminął wraz z zachodzącym słońcem. Pioruny jednak grzmiały nadal na granatowym nieboskłonie, rzucając na krótką chwilę swe wściekłe blaski fleszu. Atrehu wyłonił głowę, aby przeprowadzić taki krótki a'la zwiad, aby upewnić się, czy okolica jest bezpieczna. Do tego czasu, nasza urocza parka spożytkowała rozmowę o błahych sprawach - o chwilach w pracy Itami wraz z jej doświadczoną towarzyszką, Lonyą. A to o nowych obowiązkach Atrehu, jakie spadły na jego barki z tytułu otrzymanej rangi Bety. Wadera pogratulowała mu ciepło nowego awansu hierarchicznego. A gdy zapytał waderę o samopoczucie i zdrowie jej macochy, Itami miała ochotę pacnąć się łapą w czoło ~ Kompletnie zapomniałam. Żeby usprawiedliwić nagle uniesioną łapę, momentalnie podrapała się za uchem, odpowiadając mu takowymi słowami.
- A jeszcze nie wiem sama, nie widziałam się z nią dzisiaj. Może, jak przestanie padać, zajrzę do niej. Być może wezmę ją do siebie do jaskini. Pewnikiem ucieszy się z tego powodu.
I z tym postanowieniem, Itami wraz z Atrehu, udała się w stronę jaskini basiora, gdzie zastali spokojnie śpiącą waderę, zwiniętą w przytulnym kącie przedsionka, oświetlonego intensywnym blaskiem grzybków. Odczuła oczywiście pewnego rodzaju żal, gdy pomyślała o przerwaniu błogiego, niczym nie zmąconego snu macochy. Atrehu więc zarzucił luźną propozycję, aby tę noc, Itami spędziła w jego jaskini - oczywiście chcąc nie chcąc, nie potrafiła odmówić basiorowi, bowiem tak ładnie ją o to poprosił. Kiedy tak leżała między Zuri a Atrehu, nie mogąc odpędzić się od natrętnych myśli o tym, co wydarzyło się w lisiej norce, wierciła się niespokojnie, a przyjemne ciepło zaś, w okolicy podbrzusza, nie opuszczało ją przez dłużą chwilę. Tak samo, jak ból, po szybkich i głębszych pchnięciach, miała jednak nadzieję, że z nasienia Atrehu nie powstanie coś... niespodziewanego. Z przestrachem pomyślała o ciąży, gdy spojrzała na swój zgrabny, szczupły brzuch ~ Nie dość, że rozsadzi mnie do rozmiarów arbuza, to jeszcze zabije ból porodowy... Nie! Tego już nie przeżyję! Jeśli z tego wyjdę cało, nigdy więcej nie pozwolę zbliżyć się Atrehu do mnie.
Nerwowo spojrzała na basiora obok - spał w najlepsze, jak zabity, z miną tak spokojną i zmęczoną, że aż wadera poczuła w sercu lekkie ukłucie. Atrehu, to mój przyjaciel, ale nie wiem, czy dla przyjaźni z nim, zaryzykuję ciążą. Nawet, gdy jakimś cudem przeżyję ten straszny ból... rodzicielstwo to też dodatkowy obowiązek. Nie wiedziała sama, czy była gotowa na to brzemię.
W końcu zmęczenie opadło na powieki ciężkim jarzmem - bała się jednak zasnąć. Natręctwo myśli stawało się już nie do zniesienia.
***
Następnego dnia Itami wstała ledwo żywa. Mięśnie brzucha i podbrzusza doskwierał tępy ból, ponadto pod powiekami czuła nieprzyjemne uczucie zalegającego piasku - stanowczo nie mogła zmrużyć oczu, ani na moment. Ciągłe myśli spędzały waderze sen z powiek i jakby jeszcze było mało problemów od losu, spóźniła się do pracy, za co Lonya nie omieszkała urządzić Itami drobnej bury.
- No, kochana! O której to się przychodzi do lecznicy? - powiedziała stanowczo wadera, demonstrując swą złość ciągłym tupaniem łapą - pacjenci tu czekają, a ty sobie wolne weekendy urządzasz?
- Już się nimi zajmuję, nie musisz krzyczeć. Jestem tylko niewyspana - odparła pośpiesznie Itami.
- Czy coś się stało?
Itami mogła się spodziewać, że zostanie zaatakowana standardowym pytaniem, lecz pośpiesznie oddając się codziennym obowiązkom, uniknęła odpowiedzi na inne, coraz to drążące pytania. Czas w lecznicy mijał bez wszelkich przygód i niespodzianek, więc przed zachodem słońca, Itami opuściła jaskinię, aby sprawdzić, co u jej macochy. Aktualnie zamieszkała w jej przytulnej norce, więc mogła mieć bez przerwy oko na ukochaną opiekunkę ze szczenięcych lat.
- Miałam rację, wyrosłaś na prawdziwą waderę - powiedziała na powitanie Zuri - pokaż się mi, kochana.
Itami z uśmiechem usiadła obok swej macochy, która przywitała swą pasierbicę łagodnym objęciem. Nie wiedziała, ile czasu spędziła na gaworzeniu z waderą, ale zarzucony przez nią temat, kompletnie wybił Itami z pantałyku.
- Masz na oku jakiegoś basiora? - zapytała po chwili.
- W sumie to nie - Lecz mimo woli pomyślała o Atrehu - nie zdecydowałam się jeszcze na związek. Itami zdawała sobie sprawę z paskudnego kłamstwa, lecz co innego miała jej powiedzieć? Zuri ciągnęła jednak.
- Spójrz na siebie! Przybierasz kształty dojrzałej wadery, tu i tam, aż dziw, że żaden pan nie zawiesił jeszcze na tobie oka. Piersi masz już całkiem okazałe, w sam raz do karmienia młodych. Nie zastanawiaj się Itami tylko daj się ponieść - z tymi słowy, wadera puściła z uśmiechem oczko w stronę Itami. Szarowłosa wadera sama nie była przekonana, czy to, co mówi macocha, jest to w pełni potrzebne.
- Nie chcę po prostu zbędnego zawracania głowy związkami.
- A ten Atrehu? Przecież widzę, jak na ciebie patrzy. Itami, lepiej uważaj na niego. Wiem, że to twój najlepszy przyjaciel, bliski twemu sercu, ale on jest synem Alfy! Za wysokie, jak na ciebie progi, skarbie. Nie wytrzymałabyś w tym związku, ani chwili.
- Mówisz, że jest synem Alfy. Czyli wierzysz w jego niewinność? - dopytała Itami, podnosząc nieco głowę.
- Oczywiście, że wierzę! Może większość watahy była otępiona słodkimi słowami Lupusa - jak to oczywiście działa siła propagandy - ale ja, co po niektórych, mam to - odparła i łapą wskazała na swe czoło - i potrafię go używać, potrafię wiązać fakty i analizować sytuacje. Widziałam, jaki jest Atrehu i myślę, że nie byłby zdolny do czegoś takiego.
- A co się działo w watasze, kiedy już... no wiesz... uciekłam?
To pytanie nakreśliło na pysku Zuri smutny wyraz, podkreślany błyskiem żalu w jej złotych oczach. Musnęła łapą drobny policzek Itami, po czym objęła ją troskliwie.
- Źle się dzieje. Wataha podupada, członkowie albo poumierali z głodu, albo gdzieś jeszcze przymierają głodem po lasach, gdy ten... diabelny Lupus zajada się w najlepsze. Wilki umierają, albo uciekają w popłochu, szukając schronienia. Są też Ci, co dokonują żywota w mroku ciemnicy, za to, że Lupus miał taki kaprys. Ta wataha wręcz już nie istnieje, jest nią jedynie z nazwy.
To, co Itami usłyszała, sprawiło, że rana po przeżyciach z watahy Sol Rojo, zostały na nowo rozdrapane, bowiem wiedziała, jak to jest, znaleźć się nagle, pod okrutnym jarzmem władcy z nieprawego łoża, ale też bardziej przejmowała się tym, jak na to wszystko zareaguje Atrehu? Basior jest znany z wybuchowego charakteru - może uznać to za prowokację, ze strony swego brata, bowiem rujnacja całej watahy miała w tym jakiś cel. Albo po prostu Lupus to psychopata, któremu prędzej do niszczenia wszystkiego, co od pokoleń, rodzina Alfy starała się zbudować i podtrzymać w miarę normalne standardy rozwojowej watahy.
~ Mogę sobie tylko wyobrazić, w jaki szał wpadnie Atrehu, jak mu o tym powiem.
A owym dniem okazał się jednym z kwietniowych ranków, gdzie Itami, zyskując już wiek dorosłości, spędzała czas wolny nad strumykiem spokojnie płynącej rzeczki. Ciągle rozmyślała o tym, co mówiła macocha na temat jej wyglądu.
"Przybierasz kształty dojrzałej wadery..." "Piersi masz już całkiem okazałe, w sam raz do karmienia młodych...". No i w niektórych przypadkach, Zuri miała wielką rację, patrząc choćby na fakt, iż dosłownie wyrosły jej całkiem okazałe wdzięki. Wpatrywała się we własne odbicie w spokojnie płynącej wodzie i doglądała u siebie pewnych zmian, jakie zaszły przez okres tych kilku miesięcy. Przybierała różne pozycje, aby lepiej przyjrzeć się prężnemu ogonowi, a zaraz po nim, kształtnemu zadowi.
- No... do talii osy mało mi brakuje, ale to jeszcze nie to. Sama nie mogła pojąć, co też tym basiorom łaziło po głowie, jeśli chodzi o waderzy zad. Każdy ma taki sam, czego więcej trzeba drążyć? No cóż... co innego z piersiami - pomyślała Itami, gdy przyglądała się im w odbiciu wody. Cholera jasna, jak na mój wzrost i talię, są całkiem przyzwoicie dopasowane. Dziękuję Ci, matko naturo. Jeszcze tego by mi brakowało, abym uginała się pod ciężarem własnych wdzięków ~ Pomyślała z przekąsem Itami. Lecz czy one nadają się do karmienia szczeniąt? Nie była, co do nich przekonana - owszem, szczeniaki są słodkie i urocze. Poznała się po tym, jak pierwszy raz ujrzała latorośle ze związku Naharys'a i Piny, ale podejrzewała, że to musi być nie lada wyzwanie - kiedy ponownie pomyślała o ewentualności pojawienia się w jej życiu szczeniaków, przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. To wciąż może się liczyć z koniecznością zmierzenia się z BÓLEM - to też ten sam powód, dla którego wadera jest w stanie wpaść w nieokiełznaną panikę. Może też dojść do sprawy czysto zapobiegawczej - będzie wolała wstrzymać ciążę i ją usunąć, byleby nie cierpieć.
~ Bogowie, dlaczego to wszystko musi być tak pogmatwane? - mruknęła w myślach Itami, po czym nachyliła się, aby nabrać kilka łyków orzeźwiającej wody. Zastanawiające też było to, jak w chwili rozmów, Zuri poruszyła temat pochodzenia Atrehu oraz to, co oznacza związek z samcem Alfy. Atrehu, to basior jak każdy inny. Opiekuńczy, to na pewno, potrafi zatroszczyć się o dobro drugiego wilka, ba! Odejmie sobie od pyska, aby kogoś nakarmić, totalne przeciwieństwo swego brata. Ta uwaga nie miała kompletnie żadnego sensu.
~ Być może chciała wskazać, że on, Atrehu, urodził się w znaczącej, władczej rodzinie! A ja? Cóż... urodziłam się i żyłam w zwyczajnej rodzinie, jako taki szaraczek. Przeciętniak, numerek w statystykach i nikt więcej. Wadera bez znaczenia.
- A kogo tu mamy?! - z otchłani własnych rozmyślań wyłonił ją znajomy głos przyjaciela, który zmierzał w jej kierunku, od strony wschodniej części łąki. Na jego widok, Itami wytrzeszczała na niego oczy, a głos zanikł jej w gardle, gdy pomyślała sobie, ile on z tego mógł zobaczyć. To, co wyrabiała przy strumyku. Z drugiej strony, była też na basiora nieco wściekła, bowiem nawet przy brzegu rzeki, wilk nie może mieć minimum prywatności! Jeśli rzeczywiście coś widział...
~ To się chyba spalę ze wstydu. No tak, Itami, zachciało Ci się ciuciubabki? To teraz masz babo placek!

Atrehu?

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 3016
Ilość zdobytych PD: 1508 + 15% (214 PD) za długość powyżej 3000 słów.
Obecny stan: 1722

Brak komentarzy

Prześlij komentarz