- Robiłaś to kiedyś? - Zapytał.
- Nie. Masz może jakąś moc... - Szara nie zdążyła nawet do końca zadać pytania. - basior pokręcił przecząco głową.
- Hm. - zaczęła więc. - Mój ojciec mówił mi, że ogień można wykrzesać, pocierając ze sobą krzemień i inny kamień.
Posmutniała na ułamek sekundy, kiedy wspomnienia ze szczenięcych czasów zalały jej umysł. Ojciec, który wręcz stawał na głowie, by objaśnić Shani i jej rodzeństwu, jak działa świat. Matka, która nuciła pod nosem swe ulubione melodie, gdy z czułością pielęgnowała futro Shani... Rodzicielska miłość, kiedyś będąca oczywistą składowaną codzienności wadery, zniknęła bezpowrotnie za sprawą jednego kłamstwa. Wilczyca miała ochotę pogrążyć się w tych słodko-gorzkich wspomnieniach, jednak świadomość, że nie jest tu sama, wymusiła na niej szybki powrót do rzeczywistości.
Rzuciła szybkie spojrzenie na Ynerytha. Basior, jak się zdawało, nie zauważył jej chwilowej niedyspozycji, co przyniosło waderze ulgę.
Podniosła z ziemi losowe kamienie, nie mając przekonania, czy wybrała właściwy kruszec, podeszła do przygotowanego ogniska i zaczęła bez przekonania zderzać je ze sobą na różne sposoby. Pierwsza wykrzesana iskra przyniosła jej nadzieję, choć nie dała początku ogniowi. Druga już nieco ją sfrustrowała, natomiast trzecia, wykrzesana po długiej „walce”, rozbłysnęła jedynie na krótką chwilę w akompaniamencie głośnego przekleństwa.
- Może ja spróbuję? Chyba już widzę, o co w tym chodzi. - zaproponował Yneryth, który do tej pory w ciszy i z zaciekawieniem przyglądał się staraniom wadery.
- W porządku.
Wilczyca spojrzała na niebo. Minęło już sporo czasu, a ona nadal nic nie zjadła. Samo palenie ciała też z pewnością chwilę potrwa. Miała wrażenie, że jej żołądek za chwilę wywinie się na lewą stronę.
- Zostawię cię tutaj i znajdę dla nas coś do jedzenia. - zaproponowała, a gdy tylko uzyskała aprobatę ze strony basiora, zniknęła wśród drzew.
*
Łania zastrzegła nerwowo uszami, gdy żołądek Shani wydał z siebie przerażająco głośną serię gulgotów i jeszcze mniej atrakcyjnych dźwięków. Wadera wiedziała, że to jej jedyna okazja. Wybiła się mocno z ziemi, rzucając się w pogoń za swoją zdobyczą.Po chwili udało jej się dosięgnąć ofiary. Ostre kły zatopiły się w twardej, żylastej kończynie, przecinając ścięgno albo i kilka. Słodki smak krwi pobudził waderę do dalszej pogoni, a łani z każdą chwilą ubywało sił. W końcu wilczyca sięgnęła szyi i zacisnęła szczęki na tchawicy, pozbawiając ofiarę życia.
Oddech wadery powoli uspokajał się, a zapach posoki budził w niej pierwotne wręcz żądze. Miała ochotę szarpać, rozrywać, połykać... Ale! Gdzie jej maniery. Co jak co, ale przyniesienie w ramach poczęstunku napoczętej, oblepionej piachem czerwonej masy raczej nie byłoby zgodne z zasadami savoir-vivre’u.
Droga powrotna okazała się prosta. Wadera nie musiała nawet specjalnie zwracać uwagi, by wracać własnym śladem, mogła bowiem podążać za słupem dymu zwiastującym sukces Ynerytha.
W końcu udało jej się dotrzeć tam, gdzie wcześniej zaprowadziła ją cała ta dziwna przygoda. Yneryth siedział wpatrzony w ogień, jednak uśmiechnął się na powitanie, gdy usłyszał kroki Shani.
- Jedz pierwszy. - zaproponowała. - Ja chyba nie mam ochoty.
Faktycznie, choć jej żołądek błagał wręcz o jedzenie, cała ta sytuacja wprowadziła ją w dość melancholijny nastrój. Czuła też pewien rodzaj obrzydzenia, gdy zapach palonego ciała, w makabryczny sposób podobny do zapachu pieczeni, pobudzał jej gruczoły ślinowe do intensywniejszej pracy.
Położyła się na ziemi, opierając głowę na łapach, tak, by patrzeć na stos. Ciało powoli zajmowało się płomieniami, a czerń zastępowała wcześniejsze szarości. Było jej szkoda starca. Choć nie znała nawet jego imienia, czuła się w jakiś sposób z nim związana. Nie było to jej pierwsze zetknięcie ze śmiercią, ale czy z nią można się kiedykolwiek w ogóle oswoić?
Spojrzała na chwilę w bok, na Ynerytha, który wyraźnie zmieszany, nie wiedział, czy powinien tknąć zwierzynę. Może on jest z tych, co to uważają, że dama powinna jeść pierwsza?
Nie zdążyła jednak wyjaśnić z nim tej sprawy, bo nagle jak gdyby znikąd zabrzmiał nowy, nieznany waderze głos.
- Co tu się wyrabia?
Yneryth? Któż to taki nakrył nas na paleniu ciała i jak mu się z tego wytłumaczymy? :D
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 646
Ilość zdobytych PD: 323
Obecny stan: 323
Brak komentarzy
Prześlij komentarz