Yneryth spoglądając prosto w oczy Belief, miał czas, by przyjrzeć się paską na jej policzkach. Paski wyglądały jak jakieś znamiona. Myślami od razu uciekł do alfy, który coś tam wiedział, o szczególnych znakach. Porozmawianie z nim było jednak ciężkim tematem. Żółtooki uznał, że chyba więcej już im nie grozi. W razie czego mógł się znów popisać. Używając kolejnej zdolności w obronie, nic by nie stracił. Nie wiele wilków wiedziało, że kamienne kolce, służą do ataku. Yneryth używał ich w stadzie, tylko jako wsparcie. Nie zwlekając więc, zaproponował samicy, by wyjść i sprawdzić podejrzany dźwięk. Jakby nie patrzeć, dalej była noc i należało to do jego obowiązku. Bel zdecydowanie ucieszyła się, gdy usłyszała o planie sprawdzenia co w trawie świszczy. Yneryth wychodząc zza konaru, zauważył to, czego się obawiał. Jego futro wcześniej już było wilgotne po otrzepaniu się samicy, a teraz jest jeszcze oblepiony ziemią. Spojrzał lekko ze smutkiem na swoją sierść i ruszył pierwszy, prosto w kierunku, z którego pochodził dziwny dźwięk. Wadera nie spowalniała kroku, a nawet jakby przyspieszała i naciągała tępo. Szli prosto w ciszy, zastanawiając się, co się tam wydarzyło. Nie musieli wiele czekać, chwile po tym, jak opuścili bezpieczną kryjówkę, dźwięk powtórzył się. Ptaki gwałtownie zaczęły wzbijać się w powietrze, pozostawiając gałęzie wolne. Dziwny dźwięk zdawał się pochodzić teraz z zupełnie innego miejsca. Wilki stanęły zdziwione, zaistniałą sytuacją. Obojgu wydawało się, że pierwszy z ryków był rykiem agonalnym. Teraz sytuacja rysowała się znacznie inaczej. Źródło głosu przemieszczało się, było to dość niecodzienne. Jeżeli ów dźwięk pochodził od kopytnego, nie mógł on raczej chodzić o własnych siłach. Coś musiało go wlec lub ciągnąć po ziemi jeszcze żywego. Jeleń raczej nie ryczałby z taką donośnością sam z siebie, tak przynajmniej myślał basior. Uprzedzając możliwe zagrożenie, zwrócił się do wadery.
- Idziemy sprawdzić, co się tam dzieje. Idź za mną i staraj się zachować stosowne bezpieczeństwo.
- Dobrze postaram się, być ostrożna. – Lekko zdziwiła się, powagą samca.
Yneryth przeciągnął się zawczasu i pobiegł prosto w las, nie obracając się za waderą. Liczył, że i teraz da radę biec z nim w określonym celu. Biegli, skracając dystans do krawędzi lasu. Trawa kładła się pod ciałami wilków, zostawiając ślimaczy ślad. Wbiegając za drzewa, zwolnili. Yneryth przystanął w miejscu, próbując wsłuchać się w pobliskie otoczenie i zlokalizować pobliskie obiekty. Belief nie próżnowała, zaczęła obwąchiwać ziemie, drzewa i krzaki.
- Mam coś. – Wykrzyknęła zadowolona.
- Basior podbiega szybkim krokiem, stając obok niej. – Co tam masz ?
- Jakiś dziwny ślad.
- Samiec spogląda na ziemię. – Mamy chyba mały problem. – Powiedział lekko zmieszany.
- Dlaczego? – Zapytała zainteresowana.
- Widzisz te kreski? To ślad kopyt tego, co wydawało dźwięki, coś ciągnęło to zwierzę w tamtym kierunku, jeszcze żywe. – Pokazuje łapą.
- Spogląda wprost za śladami. – To chyba nie dobrze, prawda?
- Coś, co upolowało samo np. jelenia i dało radę ciągnąć go ze sobą jeszcze żywego, raczej nie jest czymś, za czym powinniśmy podążać. Poprawka, ty nie powinnaś, może ci się coś stać. – Zmienił znacznie swój wyraz twarzy, wiedząc, że mówi coś, czemu sam zaprzecza. – Ja idę dalej, za śladem. To coś może być zagrożeniem i dla nas wilków, moim obowiązkiem jest to sprawdzić. – Uśmiechnął się, ciesząc się, że w końcu spotkał coś ciekawego podczas ,,patrolu” – Zaraz po tym, wrócił do zwykłego stanu, gdy zdał sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
- Idę z tobą, nie zostawię cię samego. – Powiedziała stanowczym głosem.
- Yneryth zrobił tylko minę.
Oboje ruszyli śladem rozmazanej trawy i ciągniętej przez masę ziemi. Miejscami ślad prawie znikał, w innych zaś poszerzał się, jednocześnie pogłębiając swoje koryto. Kilka naście metrów dalej podłoże miało inny kolor, umazane było krwią i sierścią. Krew wraz z drogą nabierała na ilości. Miejscami zbierała się w małe kałuże. Futru pływało na nich jak kaczki po spokojnym jeziorze. Ostatecznie ich dryf kończył się na pograniczu podłoża i powoli gęstniejącej cieczy. Krew zmieniając swój żywy kolor w odcienie brązu, topiła w sobie namokniętą już sierść. Samiec Przechodził między krwią bez większego zastanowienia. Widok krwi był dla niego niczym dziwnym. Nawet mogło być trochę lepiej, niż gdy jemu kończyły się nerwy. Belief mniej ochoczo przemierzała krwisty ślad. Szła zaraz za samcem, nie narzekając na zapach, jak i wygląd okolicy. Po jakimś czasie, wędrując wytyczoną przez zdarzenie ścieżką, zdali sobie sprawę, że głos przestał już się wydobywać. Nie mieli wątpliwości, że oznaczało to śmierć właściciela, krwi, po której kroczyli. Chwilę później ich przypuszczenia się potwierdziły, na kamieniu leżało ciało sporego łosia. Kamień pokryty był poszarpanym mchem. Zaschnięta krew pokrywała poziome powierzchnie. Ciało zwierzęcia nie było już podobne, do znanego im kopytnego. Z całego zwierzęcia w całości pozostały jedynie rogi. Fakt, że leżały z metr od ciała nie miał już znaczenia. Łoś był w opłakanym stanie. Lewa przednia kończyna właściwie nie istniała, nie było jej w okolicy. Prawa natomiast była widocznie połamana. Tylne zdawały się całe, jednak poobdzierane od kamieni i gałęzi. Rany zdawały się płytkie, lecz obszerne. Tak jakby ktoś starł je na tarce. Tułów pełen był śladów po pazurach. Brzuch rozpruty tak, że zawartość wypływała i zwisała swobodnie w dół. Na karku został ślad po wbitych zębach. Szyja była wygięta i skręcona w niecodzienny sposób. Głowa była w opłakanym stanie. Czaszka zdawała się na zmiażdżoną i zdeformowaną. W czaszce pozostało już tylko jedno oko, martwo spoglądające przed siebie. Yneryth przystanął obok ciała, przyglądając się temu, co pozostało. Powłoka zwierzęcia była jego zdaniem zdewastowana w bardzo ciekawy sposób. Zastanawiające było dla niego, czemu coś męczyło się, by zabrać ciało aż tu, ostatecznie zostawiając je na pastwę losu. Zaczął oglądać się wokół, szukając powodu, lecz jedyne co zobaczył to zmieszaną samice i ptaki czekające na pozostawiony posiłek. Obszedł lekko okolice, poszukując jakichkolwiek informacji. Skupienie samca, przerwała pytająco samica.
Belief ?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 922
Ilość zdobytych PD: 461
Obecny stan: 2625
Brak komentarzy
Prześlij komentarz