Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 12 maja 2022

Od Naharys'a c.d Yneryth ~ Początek

  Każda minuta wzbudzała w Naharysie poczucie piekielnej desperacji - a ona zaś podsuwała mu dość niepokojące myśli. W głowie zaczęły się mu kształtować różne wersje tego, co mogło się wydarzyć jego córkom. Utknęły gdzieś w nieznanej nikomu szczelinie z połamanymi kończynami, albo zaatakowało je jakieś dzikie zwierzę; niedźwiedzi o tej porze roku nie brakuje. Jednak surowo warknął na siebie w duchu, zganił się za takie myślenie i natychmiast zaczął szukać w tym pewnych pozytywów - córki nie mogły spaść gdzieś daleko. Usilnie próbował zwietrzyć ich zapach, wydawało się mu jednak, że powietrze było kompletnie puste. Puste w sensie, nozdrza Naharys'a nie były w stanie zarejestrować jakiegokolwiek zapachu, pozostawionego przez Shori czy Sininen. Noiter, po tym, jak skrupulatnie przeszukał teren nieopodal, nie odstępował wściekłego i zdesperowanego Naharys'a. Chętnie służył pomocą swym nosem oraz sugestiami. Naharys, wiedząc, iż to do skrzydlatego basiora należało dbanie o bezpieczeństwo jego szczeniąt, nie był na niego wściekły, nie umiał, bowiem przypadki w pracy zdarzają się każdemu. Tylko pytanie brzmi, czy przez takowy przypadek, nie grozi dziewczynkom jakieś potencjalne niebezpieczeństwo? Jeszcze bardziej wnerwiło go wspomnienie o reakcji Yneryth'a na wieść o jego nieszczęściu... mógł pomóc, bowiem należał do watahy, a wataha, oznaczała też przynależność do rodziny. Rodziny, opierającej się na wzajemnej pomocy. Wzajemnym wsparciu. 
~ Eh, skoro nie chce pomagać, dobrze, że chociaż nie przeszkadza... - pomyślał gorzko Naharys, gdy obserwował spokojnie odchodzącego basiora, który zanikając za kurtyną wysokiej trawy, nawet nie obejrzał się za siebie. Złote ślepia błysnęły wściekle w blasku pełnego talonu księżyca. 
- Noiter, spróbuj jeszcze poszukać na południe, ja wezmę się za północną stronę watahy. One nie mogły po prostu zniknąć - oznajmił Naharys dość stanowczo - Opiekun musiał mu wybaczyć ten ton, lecz w chwili obecnej, na żaden inny nie było go stać. Zdołał się jedynie na pokrzepiające słowa. - I nie przejmuj się, znajdą się całe i zdrowe, nie traćmy nadziei. 
Basior jednak westchnął cicho, kiwając smutno głową, po czym rozpostarłszy szeroko skrzydła, wzbił się wysoko ku granatowemu niebu, ku pięknym gwiazdom rozmigotanym jasno, niczym rozsypane diamenty. Pozostał sam, na środku polany, ogarniętej mrokiem i uzależniającą ciszą - dla skołatanych uszu po całym dniu, taka melodia to poezja. Nie czas jednak na radość obecnym stanem, ktoś bowiem potrzebuje jego pomocy... no kur*a mać, Naharys serio? Oazy nie odkryłeś. 
Z gniewnymi i zdesperowanymi myślami, ruszył w dalszą drogę, szukając jakichkolwiek tropów, pozostawionych przez córki. 

< Jakiś czas później> 
 Trudno w to uwierzyć, lecz misja poszukiwawcza trwała drugi dzień. Drugi dzień! I dotąd Naharys nie zdobył, choćby nawet szczyptę informacji o losie waderek. Szaleństwo i desperacja zaczęły zagłębiać się w nim, jak popękane szkło w delikatne mięso. Niczym zębiska odrażającego potwora, szarpiące skórę, miażdżące kości i mięśnie. A najgorsza jednak była myśl, jaka niedawno narodziła się w szalejącej głowie basiora; ~ Dotąd nie odnalezione, musiało im się przytrafić coś strasznego. Bogowie, miejcie je w swojej opiece. Ten dzień wydawał się być wydany na kolejne straty, gdyby nie to, że przed wieczorną chłodną porą, przyszedł do niego Noiter... ze szczeniakami na swym grzbiecie. 
Możecie sobie wyobrazić, jaka ulga spadła na basiora? Jakby właśnie zrzucił z siebie ciężki głaz, dźwigany od dwóch dni. Złapał obie waderki i zamknął je w mocnym uścisku. Z kołatającym ze szczęścia sercem i uśmiechem wycałował każdą po kolei, następnie zasypywał je potokiem pytań. 
- Gdzieście były? Jak się wam udało przeżyć? Gdzie nocowałyście? Jesteście zapewne głodne, chcecie kawałek królika? 
- O, znalazłeś swoje skarby - zabrzmiał głos za nim. Naharys zaskoczony lekko, odwrócił się szybko, aż w szyi mu strzeliło i ujrzał... Noiter'a? 
- Jak to? Przecież to ty je znalazłeś, nie pamiętasz?
- Właśnie, Noiter. Przecież siedziałyśmy Ci na grzbiecie - odparła równie zdziwiona Shori. 
 Uwierzcie mi, bądź nie, ale w tamtym momencie Noiter zrobił iście komiczną minę; Oczy wywalił szeroko, które przeskakiwały z białego (prawie już granatowiejącego) basiora, na szczeniaki, będąc jednocześnie przepełnione niezrozumieniem i iskierkami zakłopotania.
- To nie są żarty. Ja poleciałem na zachód i wznowiłem poszukiwania... gdy przyleciałem, zobaczyłem ciebie ze szczeniakami. Nic nie zdziałałem. 
- Teraz to ty nie żartuj z nas. Przecież widziałem, jak szczeniaki zeskakiwały Ci z grzbietu... Noiter, czy aby wieczorne powietrze Ci nie zaszkodziło? Nieważne... dziękuję! - Naharys objął wdzięcznie zszokowanego Noiter'a - dzięki tobie, dziewczynki są znów bezpieczne! 
- Nie ma za co... Naharys... dusisz mnie... - wystękał Noiter. 
- Ups... wybacz. - odparł krótko Naharys, odsuwając się nieznacznie.     
Noiter złapał kilka głębokich haustów powietrza, odchrząknął cicho i powiedział po chwili. 
- Mówię prawdę, nie mam nic wspólnego z odnalezieniem twoich dzieci. Ze szczęścia może coś Ci się pomyliło i nawet cię rozumiem. Dwa dni szukać swych pociech bez cienia rezultatu, to prawdziwe piekło... Cieszę się, że mogłem ci pomóc. Muszę już jednak iść... 
- A co powiesz, Noiter, że w podzięce za pomoc... zjesz z nami? 
Basior z uśmiechem przyjął propozycję. Nie wiedząc dlaczego, Naharys jednak nie był w stanie przepchnąć przez siebie, ani kęsa pożywienia - z dwóch spraw. Pierwsza; był pod wpływem takiej euforii, związanej z odnalezienia dziewczynek, że gardło miał dziwnie spięte. Jakby wokół szyi zacisnęła się pętla wisielca. Z drugiej; Noiter nonstop mawiał, że nie maczał swych palców w odnalezieniu waderek. Powtarzał to, jak zacięty gramofon, i do tego takim tonem, że Naharys'a zaczęły nawiedzać pewne wątpliwości. 
~ Skoro to nie on odnalazł moje córki, w takim razie kto mógłby być tak bezbłędnie podobny do Noiter'a? Iluzja? Hmmm ale kto, poza mną, panuje nad iluzją... 
Myśl o tej sprawie stała się dla niego zagadką, której być może nigdy nie odkryje? Będzie musiał zweryfikować pewne okoliczności. 
~ Noiter... Noiter... gdyby tak spojrzeć, dziwnie się poruszał, gdy niósł Sini i Shori na swym grzbiecie. Jakby się bał, że zaraz jego ciało się rozsypie na drobny piach - Ale hej! Przecież to jeszcze o niczym nie świadczy... tylko, że... Noiter nie porusza się, na co dzień, w tak dziwaczny sposób. 
W trakcie, gdy Noiter zabawiał szczeniaki jednym ze swoich sztuczek, z wykorzystaniem skrzydeł, Naharys, będąc gnębiony natrętnymi myślami o Ynerycie, ruszył więc pozostawionym przez niego tropem - zapach basiora na tutejszej łące był bardzo mocny. Musiał przesiadywać tutaj niedawno... tak... jadł tutaj zająca. Zostawił po sobie tylko zajęcze uszy. Na niebie zagościł księżyc, a wraz z nim, futro basiora przybrało mroczne kolory. Płomień zgasł, nastał mrok. 
- A więc to tobie należą się podziękowania - powiedział Naharys, gdy spostrzegł błysk oczu basiora, przesiadującego w gęstej, wysokiej trawie. Mina Yneryth'a była niezmienna; ten sam grymas dumy i pewności siebie. 
- Jak się tego domyśliłeś? - zapytał spokojnie. 
- Nie tak łatwo mnie oszukać. Niezależnie od tego, jakie miałeś intencje, chciałem Ci podziękować za pomoc. Oczywiście, jeśli można - odparł Naharys. Usiadł bez krępacji na przeciwko basiora, podwijając ogon blisko swych łap. 

<Yneryth?> 

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1074
Ilość zdobytych PD: 573 +10% (67 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 630 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz