Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

piątek, 13 maja 2022

Od Itami c.d Itachi ~ Poszukiwanie miejsca | Były pacjent, interesujący znajomy

Itachi'ego w końcu udało się wyleczyć i jakoś zrehabilitować - podejrzewała jednak - z natury medycznej - że mogą wystąpić pewne dodatkowe powikłania po złamaniu. Miała nadzieję, że to nauczy Itachi'ego ostrożności i rozwagi. Być może też oduczy zabawę w drzewołaza - Itachi, na bogów, jesteś wilkiem! 
Lecz wtedy przypomniała sobie jego słowa z zeszłej jesieni, gdy po raz pierwszy Itachi wylądował na szpitalnym łożu. 
- Zawsze śpię na drzewie...  Spałem tak od urodzenia, nie zmienię miejsca, tylko dlatego, że mogłem przestać chodzić... Czuje się tam bezpieczniej. Chowałem się tam przed starszym bratem...
Z tymi myślami, waderze zrobiło się żal kremowego basiora. Biedak... musiał mieć przeklęte i paskudne dzieciństwo - będące jednocześnie okresem, gdzie Itachi powinien rozwijać kontakty między wilkami. Natura ich do tego stworzyła. Wilki we krwi mają pewne zachowania społeczne, które różnią ich od innych, niższych im zwierząt. Jej rodzinna wataha ceniła sobie rodzinność, ciepło i miłość... miłość przede wszystkim! Do czasu, gdy na tron nie wskoczyła ta bestia, brat Atrehu... zwany przez nią pogardliwie Lupus zwyrodnialec. Kiedy wadera wyrzuciła z siebie nieprzyjemne myśli, znów wróciła do jej byłego pacjenta... 
~ Może pójdę do niego i sprawdzę, czy wszystko w porządku. Wygląda na samotnika, ale przecież lekka dawka towarzystwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ani tym bardziej nikogo nie zabiła. Więc na jej prośbę, Lonya dała waderze kilka wolnych chwil - wykorzystam je rozsądnie, pomyślała z uśmiechem. W powietrzu niosło się wiele zapachów, lecz żaden nie należał do kremowego basiora, choć bardzo starała się go przechwycić. Ruszyła więc w stronę rzeki - być może tam bierze kąpiel? Z takową myślą ruszyła krzaczastą, wytyczoną przez siebie ścieżką - powietrze było wręcz przesycone rozkosznym zapachem dojrzałych, dziko rosnących jagód. Wzrokowo, aż prosiły się, aby je zebrać i zjeść ze smakiem, wiedziała jednak, że to może skończyć się dość drastycznie. Były to bowiem owoce czworolistu. Granatowe, niczym nocne niebo, jagody wyrastały ponad gruszkowate liście, które ociekały poranną rosą. W końcu zignorowała owoce i ruszyła dalej, przed siebie, wzdłuż wąskiej stróżki. Była tak zajęta tropieniem jakichkolwiek śladów, świadczących o wcześniejszej obecności Itachi'ego, że nieświadomie wpadła na kogoś... Czubkiem głowy uderzyła o silne ramię Atrehu, który powitał ją ze śmiechem i zawadiackim grymasem na pyszczku. 
- A czemu to nie patrzymy przed siebie? Czyżbyś czegoś szukała? - zapytał miłym, typowo dla rudego basiora tonem z charakterystyczną, męską chrypką. Chrypką, która podobała się wśród samic. Impet uderzenia był tak silny, że straciła równowagę i upadła głucho na swój zgrabny zad. 
- Ugh,,, - mruknęła wadera, podnosząc się z obolałych pośladków - Atrehu, wybacz, nie zauważyłam cię. 
- Akurat dostałem rozkaz, aby patrolować tę okolicę. A za godzinę muszę jeszcze iść do Naharys'a, aby zająć się treningami. Te nowe obowiązki Bety spadły na mnie tak nagle, że nie jestem w stanie poukładać sobie tego wszystkiego. Niby wielki przywilej, ale więcej obowiązków. Masakra. 
- Musisz pewnie być w ciągłym stresie, skoro tak mówisz o tym, z takim zmartwieniem. Nie przejmuj się, Atrehu. Słuchaj, widziałeś gdzieś może Itachi'ego? 
- Akurat go widziałem. Zmierzał w stronę lecznicy z czymś świecącym w pysku. Jakieś naszyjniki. Muszę ci przyznać, że jeżeli on zrobił je samodzielnie, to okazuje się, że zdolna z niego bestia. 
- I przystojna - dodała ze śmiechem Itami. 
- Przystojniejsza ode mnie? - spytał uwodzicielskim tonem, postępując śmiały krok w stronę medyczki. 
Ten ruch i słowa tak zaskoczyły Itami, że nie zauważyła nawet, jak rumieńce zalewają jej delikatne policzki, co też nie uszło uwadze Atrehu. 
- Rumienisz się - dodał z żywiołem w głosie. 
Zawsze rumieniła się, gdy Atrehu miał w zwyczaju zwracać się do niej dość osobiście, a jego uwodzicielski ton wcale nie poprawiał sytuacji. Wręcz przeciwnie, czerwieniła się, jak dojrzały pomidor za każdym razem, gdy samiec w głosie nie szczędzi pikanterii. Odkąd między Atrehu a Tsumi drastycznie zerwały się więzy partnerskie, samiec podchodził do ich relacji dość śmielej. Przykładem może być chwila, jaką spędzili ze sobą, dzieląc się uczuciem w lisiej norze. Nie wiedziała sama, co wtedy napadło rudego basiora... być może, jak Atrehu to nazywa... "dopadło go zamglenie" 
Pokręciła szybko głową, odpędzając od siebie natrętne myśli. Spojrzała trzeźwo na basiora, który najwidoczniej chciał coś od niej. I to na pewno nie była chęć podzielenia się połówką czerwonego macintosha.
- Obaj jesteście bardzo przystojni - przyznała Itami po chwili milczenia. 
- Hmmm, wiesz... a mimo wszystko, nie zgadzam się z tym werdyktem. Pozwól, że ci udowodnię moją rację... 
Z tymi słowy, odważnie postawił kroki w jej stronę. Itami, chcąc jakoś wyminąć basiora, otworzyła usta, aby coś powiedzieć, lecz słowa ugrzęzły jej w gardle. Powodem tego był język Atrehu, który niemalże, jak ogon węża, wił się w jej ustach. Z jednej strony, nie miała nic przeciwko trzeźwej nachalności basiora, ale z drugiej, mógłby od czasu do czasu zapytać o pozwolenie na tak bliski kontakt. Trwała tak przez jakiś czas, obdarowywana gorącymi i namiętnymi pocałunkami, w trakcie, gdy Atrehu wbijał się i wbijał, chcąc czegoś więcej. Jednakże, gdy odsunął się od wadery, obrzucił ją znaczącym, gorącym spojrzeniem. 
- I co teraz myślisz? 
Oblizała swe wargi powolnym ruchem języka. 
- Myślę, że pozostanę przy tej samej kwestii - odparła Itami, uśmiechając się bezwzględnie. 
- Oh, ranisz mnie, wiesz? - rzekł z udawanym smutkiem Atrehu, lecz po chwili puścił waderze oczko - a pogoda jest tak piękna, jesteśmy sami. Cicho jest i spokojnie. 
- Atrehu, masz obowiązki. Ja też mam. Muszę się zobaczyć z Itachim. - powiedziała zdecydowanie Itami i specjalnie, na odchodne, wstrząsnęła zmysłowo ogonem i zakręciła zadem. 
~ Niech się trochę pomęczy, drań - pomyślała, perfidnie uśmiechając się pod nosem. 
Swój cel namierzyła po zapachu, a stało się to, w drodze do lecznicy. Nagła, dobrze znana jej woń, powiodła ją w stronę morza. Zbliżało się już późne popołudnie, więc nadciągający zachód słońca, odtwarzał czarujące dla oka tło morskiej wody, które wydawało się przybierać pomarańczowo szkarłatne kolory. Pierwsze co, myślała, że ujrzy kąpiącego się basiora, lecz ten, leżąc na suchym, sparzonym od słonecznego światła piachu, zabijał czas i nudę układaniem wież i figur z kamyków. Itami, z początku nieśmiało, podeszła do niczego nieświadomego basiora. Jednocześnie układała w głowie tekst powitalny, ale żaden w swoim brzmieniu, nie wydawał się jej zbyt odpowiedni. W końcu bez namysłu wypaliła. 
- Cześć. 
Basior uniósł głowę i wykręcił ją w stronę wadery, która przyglądała się mu niepewnie. Itami, wydając się, że widzi w błękitnych oczach Itachi'ego pewien rodzaj znajomej... powiedzmy akceptacji, zbliżyła się do niego, tym razem bardziej pewnie. Ułożywszy się u lewego boku Itachi'ego. zapytała tonem dość spokojnym i ciekawym. 
- Coś układasz? 
- Układam - odparł Itachi - to mnie uspokaja i pozwala zapomnieć. 
- A o czym chciałbyś zapomnieć? Oczywiście, jeśli to nie tajemnica. - zapytała Itami. 

PODSUMOWANIE:
Ilość napisanych słów: 1059
Ilość zdobytych PD: 529 +5% (25 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 555 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz