[UWAGA — tekst zawiera sceny zawierające lekkie gore]
Młodego wilka obudził chłodny wiatr mierzwiący jego futro. Chwila? Wiatr?? Samiec podniósł się gwałtownie, rozglądając się. No to zdecydowanie nie była jego jaskinia. Cian zaczął węszyć i próbować znaleźć jakikolwiek punkt pomagający mu zlokalizować swoje położenie. Czy to był jakiś żart, o którym nie wiedział? Może zawsze tak robili z nowymi członkami watahy? Jednak nie pasowało mu, że nie czuł w pobliżu zapachu nikogo, nie licząc swojego własnego. Westchnął głośno.
– Ale zabawne, haha, ile wy macie lat, żeby coś takiego robić? – Zawołał głośno przed siebie w przestrzeń, jednak odpowiedziało mu tylko jego własne echo.
– Świetnie – mruknął pod nosem, mając zamiar sam znaleźć żartownisiów, którzy postanowili sobie zażartować jego kosztem, gdy nagle usłyszał coś, co brzmiało jak wołanie.
"Tutaj!" "Hej ty!"
Doskonale słyszał wołanie i był pewien, że było one skierowane do niego, jednak wydawało się dochodzić ze wszystkich kierunków naraz. Nie wiedząc za bardzo co zrobić, po prostu ruszył przed siebie coraz bardziej przekonany, że to może jednak nie żart.
– Może to sen? – Powiedział sam do siebie, obserwując otoczenie dalej, szukając jakichś znajomych punktów, jednak cały las, w jakim się znajdował, wydawał się pachnieć i wyglądać absolutnie tak samo. Jakby był złożony tylko z jednej rośliny każdego rodzaju skopiowanych i ustawionych w różnych pozycjach. Jednak nagle jedna z roślin zwróciła jego uwagę, wyróżniając się wśród klonów. Postanowił sprawdzić, co było nie tak, z tą rośliną i zaczął podchodzić coraz bliżej, gdy nagle w coś uderzył. A raczej kogoś? Czemu wcześniej nikogo nie zauważył ani nie wyczuł?
Cian podniósł głowę, a jego oczom ukazał się samiec o mocno ubarwionym futrze i okazałym porożu. CHWILA, przecież to on sam tylko w jego prawdziwej postaci? Okay to nie było normalne i zdecydowanie zbyt psychodeliczne na żart.
– Co do…! – zawołał wilk, przy okazji gwałtownie się cofając i aż z wrażenia przysiadając na tylnych łapach. Cian pokręcił szybko głową, spodziewając się, że jego własna kopia zaraz zniknie, jednak gdy skupił ponownie wzrok na tym, co było przed nim, jego sobowtór dalej tam był, uważnie mu się przyglądając. Sobowtór nachylił się w kierunku siedzącego samca i tylko przekręcił głowę na bok, gdy nagle Cian poczuł silny ból w lewej, tylnej łapie i syknął głośno. Musiał w coś uderzyć podczas jego gwałtownego siadu.
– Boli? – Mógł przysiąc, że dźwięk dochodził od jego sobowtóra, jednak skopiowany wilk nawet nie otworzył pyska, cały czas wpatrując się w niego, jakby mógł wywiercić w nim dziurę wzrokiem.
– Są rzeczy, które bolą bardziej – Usłyszał tym razem o wiele wyraźniej, bo tym razem jego sobowtór mówił już normalnie. Jednak po skończeniu zdania, wilk przechylił głowę pod nienaturalnym kontem i został z otwartym pyskiem, ukazując, że cały jego pysk jest korzeniami. Praktycznie w tym samym czasie wygląd sobowtóra zaczął się zmieniać. Jednak w bardzo groteskowy sposób. Wydawało się, że futro wraz ze skórą wręcz spływało po ciele stworzenia, po chwili zaczynając ukazywać mięśnie oraz ścięgna. Po chwili dało się słyszeć dziwne chrupanie, jakby kości stworzenia się przesuwały, oraz wydawało się, jakby robił się coraz mniejszy, a po chwili cielsko stworzenia było już nie tylko pozbawione futra, ale również i całej reszty tkanek pozostawiając sam szkielet, wyglądający na taki należący do szczeniaka. Cian nie był w stanie się ruszyć i ze strachem patrzył na ten dziwny twór, gdy nagle na szkielecie jak przypuszczał szczeniaka, zaczęły rosnąć niewielkie białe kwiaty oraz zielone, gładkie liście. I dokładnie w tym momencie połączył kropki. Samiec z przerażeniem odskoczył do tyłu jak oparzony.
– To nie była moja wina! Chciałem tylko pomóc! – Zawołał, a szkielet nawet się nie ruszył, cały czas wpatrując się w Cian’a swoimi teraz już pustymi oczodołami. Młody samiec dalej w absolutnym szoku już stojąc twardo na łapach, zerwał się do ucieczki. W tym momencie nie obchodziło go, gdzie pobiegnie. Byle przed siebie i byle jak najdalej od tego.
– Cúán! – Na dźwięk swojego imienia, tego prawdziwego, samiec zatrzymał się jak wryty i odwrócił, zatrzymując się ponownie sparaliżowany strachem, a drobny szkielet zaczął powoli iść w jego kierunku. Jednak gdy w końcu mu się to udało, przestał on, wydawać mu się aż tak przerażający – Ja…w-wiem – powiedział szkieletowy szczeniak, siadając blisko obok dorosłego wilka, i kuląc się w taki sposób, że patrzył w tym samym kierunku co Cian.
– Nie lubię wron – powiedział, podnosząc głowę w górę jakby, obserwując ptaki, które tylko on widział – Cały czas mnie obserwują – dodał smutnym i przestraszonym głosem. Starszy wilk nie wiedział, co ma zrobić, nie był już aż tak przerażony, może tak naprawdę od samego początku to nie był strach? Doskonale wiedział kim, był ten szczeniak, co to były na początku za korzenie, jakie obrastają go rośliny i o czym właśnie mówił. Wrony go obserwują? Zaśmiał się gorzko w duchu. Kulczyba wronie oko. Liczył, że już nigdy nie będzie musiał nawet myśleć o tej przeklętej roślinie, gdyby tylko wtedy sam nie był wtedy dzieciakiem i więcej wiedział…
– Przepraszam – wydusił w końcu z siebie jakieś słowa Cian, kładąc po sobie płasko uszy, przy okazji też niwelując własną iluzję i będąc już w swojej oryginalnej postaci. Na jego słowa szkielet odwrócił głowę w jego kierunku, a wtedy obraz przed oczami starszego wilka zaczął się rozmazywać, aby po chwili uformować całkiem inny widok niż ten przed chwilą. Przed samcem ukazało się wspomnienie, o którym najchętniej by zapomniał. Bardzo starał się zepchnąć je w najdalsze fragmenty pamięci, jednak teraz wróciło żywsze niż kiedykolwiek.
Widział w nim jak dwa szczeniaki, radośnie się bawią, przebiegając po zawieszonym nad dwoma niezbyt wysokimi urwiskami pniem, gdy nagle jeden z nich ześlizguje się z pnia i spada. Po chwili drugi ze szczeniaków woła do swojego przyjaciela, który na szczęście mu odpowiada, a zaraz potem próbuje tam zejść, jednak podczas swojego zejścia potyka się i sam sturla się na samo dno do swojego kolegi. Pierwszy ze szczeniaków, który spadł, nie ma na sobie żadnych większych obrażeń, jedynie ułamany fragment poroża, jednak drugi z nich miał duże rozcięcie na tylnej łapie.
Cian cicho wzdycha, widząc ten obraz, zawsze uważał, że miał wtedy o wiele za dużo szczęścia, żałował, że ich role nie były odwrócone.
Po chwili obraz znowu się rozmywa, pokazując ponownie parę szczeniaków, lecz tym razem w nocy, które nie mogły wydostać się z kanionu, do którego wpadły, a mniejszy z nich widocznie miał coraz większe problemy z poruszaniem się oraz widocznie zaczął coraz bardziej słabnąć. Cian doskonale wiedział, co będzie na kolejnym obrazie, zamknął oczy, nie chcąc ponownie widzieć tego samego. Położył się na ziemi, zakrywając łapami swój pysk i czując jakby ziemia, wirowała pod jego łapami. Po tym leżał jakiś czas w bezruchu, ale później już zupełnie nic się nie działo. Postanowił więc, że otworzy oczy i — był znowu w lesie, który już zdążył poznać. Tereny watahy. Dalej będąc w szoku, rozejrzał się, aż jego wzrok nie zatrzymał się na dziwnej roślinie, którą zauważył też, zanim spotkał swojego ”sobowtóra”. W tym momencie do niego dotarło.
– Halucynacje – skomentował na głos, po czym odsunął się od rośliny. Z jednej strony cieszył się, że nic co się stało nie było naprawdę, ale z drugiej czuł dalej lekki ból w swojej
tylnej łapie. Zignorował go jednak i ruszył dość szybko w kierunku obozu, aby powiadomić innych, aby uważali na tę roślinę i lepiej jej nie dotykali. Jednak miał zamiar oszczędzić szczegółów czemu.
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1187
Ilość zdobytych PD: 593 + 5% (30 PD) za długość powyżej 1000 słów
Nagrody za Quest: 450 PD +5 pkt siły, +4pkt sprytu, +2 pkt obrona
Obecny stan: 1416
Brak komentarzy
Prześlij komentarz