Pierwsze kroki wilka w kierunku celu, uwolniły go od magicznej niezdolności. Szczątki kamiennych ścian zostały jednak na miejscu w całości. Idąc prosto do poznanej watahy, przypomniał sobie o Zephyrah’u. On pewnie nie przepuści okazji, by powitać Yneryth’a na swoim obszarze. Biały na samą myśl o ponownym spotkaniu uśmiechnął się, ukazując przednie zęby. Nie chciał marnować czasu, nie każdego dnia jego futro wygląda tak niebiańsko. Z oddali było widać, jak ochoczo biegnie, kierując się na spotkanie z własnym losem. Jedynym śladem, jaki po nim został, była trawa wgnieciona po śnie.
Basior powoli zbliżał się do ściany lasu. To tutaj zaczęła się ostatnia przygoda. Czuł znajomy mu zapach, rozchodzący się po okolicy. Zapach, którego szybko nie zapomni. Stanął w miejscu, patrząc na gęsty las. Zastanawiał się, czy powinien przemknąć przez teren lasu niezauważony, czy raczej bezpośrednio udać się w szczęki innych wilków. Ostatecznie uznał, że jego iluzja i tak na wiele się nie zda, jeden z tutejszych wilków umiał rozpraszać jego iluzję za pomocą zdolności. Pułapki porozstawiane na dziką zwierzynę też nie ułatwiały zadania. Yneryth był w lekkim impasie. Ostatecznie wszedł w gaj jak zwykły wilk. Dziś nie zamierzał się ukrywać. Ostrożnie stawiał kroki, uważając na magiczne sidła. Wpadka znacznie komplikowałaby jego podróż. Przemierzał las, rozglądając się za jasnymi linkami, leżącymi na ziemi. W pewnym momencie zaczął zastanawiać się, dlaczego nie mógł opanować swojej mocy. Zaistniałe zdarzenie zostawiło na nim widoczny ślad. Z drugiej strony przestał się martwić, o spotkanie z Zephyrah’em. Głosy totalnie odcięły go od swobodnych myśli, jak więc potraktowałyby wilka stającego mu na drodze do celu? To pytanie bardzo zaciekawiło basiora, a on sam zaczął mieć ochotę wpakowania się w sam środek lasu.
Czas powoli mijał, a błękitny jeszcze nie wydostał się z lasu. Omijanie sideł nie było takie proste, las był wręcz usiany dużą ilością działających pułapek. Yneryth miał dość unikania ich, marnował tylko swój czas. Do głowy przyszedł mu ciekawy plan. Co, jeśli by je lekko zdewastował. Po szybkim rozrachunku ryzyko zdawało się małe, dziś był pewien, że da radę pokonać tutejszego wilka. Wdrążył więc swój plan w działanie. Na pazurach powoli zaczęła się zbierać lodowa powłoka. Gdy były już gotowe, można był zacząć zabawę. Wilk, zamykając oczy, skupił się na swoim otoczeniu, tak jak uczył się za dzieciństwa. Szumy i różnorakie dźwięki dochodziły do niego, a ona sam starał się analizować otaczającą go przestrzeń. Śpiew ptaków przerwała fala donośnych dźwięków. Kamienne koce zaczęły wyłaniać się z ziemi i szarpać sidła. Każda przerwana nić powodowała jasny rozbłysk, co na pewno nie umknęło właścicielowi. Błękitny otworzył oczy, patrząc na swoje dzieł. Nie zwlekał długo by udać się susem w kierunku, wspomnianym przez tutejszego alfę. Biegnąc, rozrywał sidła kolejnymi skałami. Ostatecznie i tak musiał stanąć w miejscu. Tak jak przewidywał plan, nie dało się obejść Zephyrah’a. Basior stał już na wprost Yneryth’a, zdecydowanie niezbyt szczęśliwy.
- Czego tu szukasz? – Zapytał ze złością.
- Kieruję się w zimniejsze okolice. – Powiedział dość spokojnym głosem.
- Nie pomyślałeś, żeby się przywitać ? – Zapytał z ironią.
- Wybacz, jakoś wypadło mi to z głowy.
Gdy samce rozmawiały, atmosfera znacznie się zacieśniała. Oboje nie byli w humorze, że znów się muszą widzieć. Rozmowa jednak nie mogła trwać dłużej, nie dziś. Oczy Yneryth’a zaczęły powoli rozbłyskiwać, a on sam tracić nad sobą kontrolę. Głosy stawały się coraz bardziej irytujące, coraz bardziej wciskały się w głąb, powodując dwubiegunowość. Głosy chciały pozbyć się przeszkody jak najszybciej i zmierzać dalej ku celowi. Yneryth nie dawał sobie rady, nie mógł dłużej opierać się głosom. Zbyt bardzo go kontrolowały. Po krótkim, lecz dla błękitnego długim procesie, stracił nad sobą kontrolę. Moce znów żyły własnym życiem. Zephyrah wyglądał na bardzo zaciekawionego i zarazem zaskoczonego, zmiennością i brakiem opanowania. W pewnym momencie stało się nieuniknione. Łapy Yneryth’a znacznie naprężyły się, szorując pazurami po miękkim podłożu. Wilk zdawał się nie być sobą. Gdy całe napinanie mięśni doszło do końca, samiec ruszył wprost przed siebie. Kremowy nie zamierzał ustępować, czekał tylko na zmniejszenie dystansu. Wilki były już w swoim zasięgu, oba zaczęły już swoją rywalizację. Zephyrah uderzył swoimi łapami o ziemię, powodując świetlisty rozbłysk.
< Po walce >
Yneryth obudził się wyczerpany, leżąc na ziemi. Zmęczony wstał, zaczynając rozglądać się po okolicy. Dalej znajdował się w tym samym lesie, mniej więcej 300m od miejsca, gdzie spotkał kremowego basiora. Wilk nie pamiętał, co się wydarzyło, ani dlaczego czuł się taki wyczerpany. Wstając, widział kolejne niepokojące znaleziska. Leżał w okruchach lodowatej zmarzliny i skał. Nigdy czegoś takiego nie widział. Domyślał się tylko, że ma to związek z głosami i przeszkodą napotkaną na drodze. Obrócił się lekko za siebie. Był jeszcze bardziej zdziwiony, gdy zobaczył pocięte drzewa i połamane gałęzie. Na kilku drzewach było widać coś, co już niestety znał. Krew nieznanego mu jeszcze pochodzenia, zastygła na ziemi i pobliskich drzewach. Szybko przeszukał swoje ciało w poszukiwaniu ran, do których niestety był już przyzwyczajony. Tak jak się spodziewał, posiadał na sobie liczne zadrapania, nawet jedna z jego wcześniejszych blizn była rozdrapana. Futro jednak nie zdawało się zabarwione jego własną krwią. Krew na jego futrze była w innych miejscach niż jego rany. Dla niego oznaczało to tylko jedno, wilkowi, który stanął mu na drodze, na pewno nie jest kolorowo. Yneryth z lekkim problemem, zastanawiał się, czy żałować tego, że stracił nad sobą kontrolę. Nie miał jednak na to czasu, szum znów zaczął się objawiać. Samiec stwierdził, że sprawdzenie co stało się Zephyrah’owi, może poczekać. Przestał się już oglądać w przeszłość, ruszył prosto, tam, gdzie kierował go los. Wychodząc z lasu, wymazał wspomnienia, których właściwie nie pamiętał. Jeśli los chciał, żeby sam nie pamiętał, co robił, to po co ma się kłócić. Los jest nieunikniony, była to jedyna rzecz, której wilk był świadom i jej ufał.C.D.N
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1168
Ilość zdobytych PD: 584 + 10% (58 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Nagroda za Quest: 350 PD +3 pkt siła, +3 pkt obrona, +2 pkt spryt
Obecny stan: 992
Nagroda za Quest: 350 PD +3 pkt siła, +3 pkt obrona, +2 pkt spryt
Obecny stan: 992
Brak komentarzy
Prześlij komentarz