Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Od Lonyi c.d Ereden'a ~ Ujarzmić diabła

-Czy pan Atrehu to twój chłopak? - chytry uśmieszek zagościł na pysku bratanka.
- A to już nie twoja sprawa, smarku! Zajmij się swoim nosem!
- Widziałem! Jak się całujecie! Błeee, ohyda!
- Już już spać i nie dyskutuj ze mną, bo Ci te wścibskie oczy wykolę, diable! - moja groźba, wywołała u malca krótki chichot, który ucichł, gdy tylko ułożył się do snu.
Nie kręcił się zbytnio, wręcz momentalnie zasnął. Stałam tak chwilę nad nim, przyglądając się jego miarowemu oddechowi, gdzieniegdzie przeplatane z cichym pochrapywaniem.
"Też uwielbiasz wściubiać nos w nie swoje sprawy" pomyślałam o jego ojcu, śmiejąc się sama do siebie.
Pomimo późnej godziny, nie wzięłam przykładu z bratanka, tylko jeszcze raz zajęłam się zwojem, który otrzymaliśmy od Nabi. Kolejny raz przestudiowałam treść genezy skrzydlatych wilków, po to, aby... właściwie nie wiem po co. Nie wiele było informacji o tym, w jaki sposób powstały, a więc każda adnotacja na ich temat przybliży nas do prawdy, chociażby miały być to powieści, gdzie główną rolę grają bogowie. Obecnie wiedza ta pozwoli nam jedynie lepiej zrozumieć ich pochodzenie no i dzięki zwojowi ich anatomię, bez czasochłonnego studiowania zwłok skrzydlatych wilków. Nie, żeby mi ta czynność przeszkadzała, natomiast rzadko udaje się trafić na dobrze zachowane szczątki, a jeszcze rzadziej można robić to za zgodą martwego.
No nic, noc nie była najmłodsza, a mnie po setnym przestudiowaniu ryciny zmógł sen, toteż leniwie ułożyłam się obok malca, wpierw lokując go na jednym z brzegów legowiska, gdyż ten rozłożył się na samym jego środku- do teraz trudno pojąc jak takie małe ciałko, potrafi przejąć aż tak dużą przestrzeń.
***
- Obudź się- kolejne szarpnięcie i jęki Eredena przywróciło mi świadomość.
- Śpij jeszcze. Jest wcześnie — wymamrotałam, przekręcając się na drugi bok.
- Nie chcę!- zaprotestował hardo - Chcę jeszcze dowiedzieć się czegoś o roślinach, zanim ojciec mnie odbierze.
- To wybierz sobie coś z półki i daj mi spać.
Szczeniak nie dawał jednak za wygraną. Koniecznie chciał, abyśmy teorię zamienili w praktykę. Uznał, że zwoje zostawi sobie na deszczowe dni, a teraz woli z bliska przyjrzeć się tojadowi, czy chociażby wawrzynkowi.
- Póki jesteś mały, masz immunitet, ale przysięgam, że gdy dorośniesz, zaznasz wszelkich możliwych tortur, jakie poznałam przez lata- wyszczerzyłam zęby, próbując zadbać, aby mój uśmiech jak najlepiej zamaskował irytację.
Gdy tylko zwlekłam cielsko, ten ochoczo ruszył do wyjścia z dumnie uniesioną głową. Gdy tylko wyłoniłam się za skalnej ściany, promienie Słońca, wdzierające się do groty, rozścielały przyjemny blask na zawieszone susze roślinne. Zdawało się niemal, że dzięki temu wydzielają wdzięczną i słodką woń. A może to tylko halucynacje spowodowane wczesną porą. Nie mniej, widok był zaskakująco przyjemny, toteż nawet przez chwilę przeszło mi przez myśl, że czasem może i warto wcześniej zwlec się ze sterty skór.
- Idziesz?! - szczeniak przebierał niecierpliwie łapami, czekając już na zewnątrz.
- Do czego to doszło, że wykonuje polecenia basiora - parsknęłam, zrównując się z bratankiem.
Ten przekręcił łeb na znak niezrozumienia, ale szybko zmieniłam temat, pytając go o pierwszy napotkany kwiat.
- Proste, wrotycz - zadowolony z siebie, pomachał jedynie ogonem, czekając na uznanie z mojej strony.
- No dobra, a coś więcej? Jak się stosuje, albo chociaż na co? - łypnęłam na niego okiem.
- Em... działa na zatrucia i przeciwbólowo.
- Coś jeszcze?
Ten podumał jeszcze chwilę, wpatrując się w żółte główki kwiatu, jakby miały mu podpowiedzieć kolejne właściwości. Niestety roślina milczała jak zaklęta, pozostawiając malca z jego własną pamięcią.
- Powąchaj- poleciłam, na co szczeniak posłusznie zaciągnął się zapachem- I co?
- Bardzo dziwnie pachnie.
- No i kto nie przepada za tym zapachem? No dawaj, Ereden, mówiłeś, że to łatwe.
- Owady?
- Dokładnie, potrafisz je wymienić?
- Em, no te... Mrówki. Muchy, kleszcze. O! I komary!
- Doskonale! Pamiętaj, że nazwa rośliny nie czyni z ciebie speca. Jeśli chcesz kiedyś parać się zielarstwem, powinieneś poznać przynajmniej ich właściwości. No, skoro rozgrzewkę mamy za sobą, idziemy dalej.
Ten przytaknął tylko i żwawo ruszył za mną, chętnie zadając pytania na temat roślin, jakie poznał z pism. Bardzo interesował się tojadem, jednak każde moje pytanie na temat jego ciekawości tą konkretną rośliną wyjaśniał czystą ciekawością.
- A to jak myślisz? - wskazałam na pęczek drobnych, intensywnie złotych kwiatów.
- Jaskier pospolity. Wywołuje, biegunkę, nudności i zawroty głowy. Po kontakcie ze zranioną skórą może powodować jej swędzenie i wysypkę.
- No jestem pod wrażeniem. A czym się różni od kniecia błotnego, którego zwykle nazywamy...
Ha, wiedziałam, że tu Cię zagnę. Kaczeńcem. No słucham- przysiadłam, cierpliwie czekając na wypowiedź malca.
-Jaskier ma drobniejsze kwiaty, dłuższą łodygę i takie... pierzaste, poszarpane liście. Kaczeń... knieć błotna- poprawił się, widząc mój wzrok- Ma masywniejsze kwiaty i liście. Można je znaleźć na wilgotniejszych terenach, blisko rzek i stawów.
- Brawo. To teraz zrobimy małą przerwę na śniadanie, a w jego trakcie opowiesz mi o zastosowaniu.
Nie trzeba było długo czekać na zgodę ze strony młodego basiorka. Skupiliśmy się na szukaniu tropów jakiegoś drobnego stworzenia, które nadałoby się dla nas na posiłek. Brnęliśmy chwilę w gęstej trawie, próbując zwęszyć jakiś trop. Nos podpowiedział mi, w którą stronę powinnyśmy się udać, jednak kilkanaście metrów dalej, woń stawała się coraz bardziej niepokojąca, zagadkowa. Ślady również nie wskazywały, że to będzie coś zwyczajnego i tak też przedzierając się na skraj polany, udało nam się dotrzeć do miejsca, gdzie kilka dni wcześniej stoczyła się bitwa. Batalia stoczona między pokaźnych rozmiarów odyńcem, leżącym teraz bez życia w trawie, zesztywniałej od jego krwi, a czymś, co było w stanie w pojedynkę go powalić.
Bacznie zlustrowałam wzrokiem truchło zwierzęcia, w którego boku ziajała wielka rana, ukazująca białe kości żeber i jelita, barbarzyńsko wywleczone na wierzch.
- Wszystko w porządku? - Ereden patrzył na mnie z przejęciem.
- Nie sądzę. Musiał zginąć tej nocy. To nie jest robota dla jednego wilka.
-To co to mogło być? - zbliżył się do ciała, badając ślady walki.
Dzik był pokiereszowany, ale nie oddał skóry łatwo. Świadczyła o tym krew na obydwu kłach, w tym jeden został ułamany, możliwe, że podczas starcia i utkwił w ciele bestii zdolnej do powalenia drania. Siła, jak i wielkość szczęk, które wyrwały taki kawał z jego boku, nie łatwo było zaklasyfikować do żadnego znanego mi gatunku, zamieszkującego nasze tereny.
- Nie wiem, ale nie powinniśmy tu dłużej być. Musimy kogoś zawiadomić- rozejrzałam się nerwowo po okolicy, szukając obecności stwora.

<Ereden?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1003
Ilość zdobytych PD: 501 PD + 5% (25 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 2490 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz