Był to dzień jak co dzień. Biały wilk jak zwykle wędrował swoimi ścieżkami. Nie lubił wstawać, gdy słońce górowało nad widnokręgiem. Nie miał jednak wyboru, inne „normalne” wilki żyły za dnia. Tak też i on musiał czasem wstawać o poranku. Słońce nie dodawało mu wigoru. Poranek miał zamiar wykorzystać w jak największym stopniu. Plan był prosty. Po pierwsze, trzeba odbyć codzienny trening. Następnie szybkie wynagrodzenie za ciężką pracę nad sobą, a na sam koniec patrol. Na samą myśl nad ponownym wykonywaniem swojego „obowiązku”, robiło mu się nie dobrze. Próbował uciekać od tego myślami, nie wiele jednak to dawało. Marnowanie swoich ulubionych godzin na przeszukiwanie terenu, było już nudne. Stanął na chwilę w miejscu i otrzepał się, aby pozbyć się rozmyślań ze swojej głowy. Rozejrzał się po okolicy. W oddali widział już swoje stałe miejsce bywania. Przeźroczysta i czysta woda płynęła wartko w dół. Ryby pływały i radowały się promieniami słońca. Ich ruchy wywołały lekki, lecz widoczny uśmiech na pysku wilka.
Szedł dalej wzdłuż koryta rzeki. W oddali zobaczył coś, czego wolałby nie widzieć. Dwa wilki, kierowały swoje ruchy prosto ku wodospadowi. Jego mina zmieniła się, a on sam rozmył się we wznoszonym pisaku. Łapy basiora odciskały się na wilgotnym piasku, pozostawiając głębokie ślady. Yneryth ruszył pędem, zobaczyć kto zbliża się w jego samotnie. Po kilku minutach gwałtownie zwolnił, szedł teraz powoli i ostrożnie, by nie dać się wykryć. Widział już dokładnie dwa wilki. Jednym z nich był starszy basior, drugim natomiast była wadera. Żółtooki usiadł w swojej iluzji nieopodal tamtych, przyglądał się im i analizował sytuację, w której się znajdował.
< po wydarzeniach z questa Shani >
Całe wydarzenie było dla białego zadziwiające. Nie był pewien, co się wydarzyło, aczkolwiek miał swoje przypuszczenia i teorię. Jedyne co było pewne to to, że starzec już nie żył. Leżał na ziemi, śpiąc snem wiecznym. Wadera wydawała się lekko zmieszana, podeszła i na ciele martwego narysowała jakiś znak ziemią. Yneryth zdawał się bardzo zainteresowany sytuacją, wyjątkowo nie miał ochoty odchodzić bez śladu. Podświadomie zaczął uwalniać się spod wpływu swojej zdolności. Piasek powoli osuwał się po jego futrze, ujawniając go niczym opadająca zasłona.
- Jesteś może tą nowo przybyłą waderą? – Zapytał spokojnym głosem jak na zaistniałą sytuację.
- Nie wiem, czy tą konkretnie. - Uśmiechnęła się niepewnie. - Ale tak, jestem tu nowa. Shani.
- Yneryth. Co znaczy ten znak? – Wskazuje łapą.
- Uh. W moich rodzinnych stronach wierzy się, że wilki po śmierci odchodzą do gwiazd i stają się jedną z nich, dlatego naznaczamy w ten sposób zmarłych. - Wyjaśniła. - Naprawdę to cię w tej sytuacji najbardziej zastanawia? – Zaśmiała się.
- Jemu się chyba nie śpieszy. – Lekko się uśmiechnął. – Wiesz, ja jestem przyzwyczajony do iluzji.
Piasek powoli podnosi się w okolicy wilków. Po chwili drobiny zmieniają się w płatki śniegu, zdawać by się mogło, że każda jest w innym kształcie. Oczy basiora lekko rozluźniły się, podziwiając swoją kreację, przypomniał sobie, że nie jest tu sam. Zimny obraz rozpadł się, wracając do swojego pyłowego bytu.
- Wracając, to co zrobimy z ciałem?
Shani?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów 487
Ilość zdobytych PD: 243
Obecny stan: 542
Brak komentarzy
Prześlij komentarz