Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

niedziela, 24 października 2021

Od Atrehu c.d Nabi ~ Prawdziwy dom

Tego dnia wstałem dość rześki i wypoczęty. Mogło to być za sprawą udanego wieczoru w towarzystwie Tsumi oraz tego, że darowałem sobie kolację. Jedzenie tuż przed snem zawsze kończyło się niewyspaniem. Nieważne, jak bardzo byłbym zmęczony i śpiący, za kija bym nie usnął. Muszę zatem zmienić swój tryb życia i przenieść ostatni posiłek na inną porę dnia. Przeciągnąłem się, wyprostowując wszystkie kości, aż wydały z siebie ten dziwny dźwięk, przypominający chrupnięcie. Ziewając i odganiając resztki snu, z uczuciem spojrzałem na śpiącą waderę. Jak miś, wtulona była w mój bok. Przypatrywałem jej się przez chwilę. Oddychała równo i miarowo, pochrapując delikatuśnie. Uśmiechnąłem się szeroko, liżąc jej uszko. Nie miałem ochoty jej opuszczać, ale obowiązki, to obowiązki. Z westchnieniem podniosłem się z posłania. Zerkając w stronę wyjścia, stwierdziłem, że jest jeszcze dość wcześnie. Było ciemno, wiał nieprzyjemny wiatr, gwiżdżąc przy tym przeraźliwie. Skrzywiłem się na ten dźwięk. Nim wyszedłem z jaskini, dałem mojej małej kulce słodkiego całusa. Mrugnęła tylko coś niewyraźnie przez sen, przewracając się na drugi bok. Parsknąłem przy tym śmiechem. Od razu humor mi się poprawił.
Pogoda na zewnątrz nie napawała optymizmem. Zimno przewiercało moje ciało na wskroś. Słońce dopiero co wychylało się znad horyzontu i choć nie padało, ciemne chmury nieubłaganie zbliżały się w stronę naszych terenów. To kwestia czasu, nim lunie jak z cebra. Lubiłem deszcz, aczkolwiek nie chciałbym zmoknąć na patrolu. Nie dziś, nie w tym mrozie. Tym bardziej pragnąłem mieć już za sobą swoje zadanie. Ruszyłem więc pędem na miejsce spotkania. Sprawnie omijałem chaszcze i zwinnie balansowałem między drzewami. Skacząc nad rozwalonym pniem, gładko wylądowałem na ziemi. ~ Powinienem dostać za to medal, a co! ~ pomyślałem ze śmiechem, będąc już u celu. Zapach mojego towarzysza roznosił się po polanie. Zwolniłem, wychodząc z lasu i gwiżdżąc sobie pod nosem, zbliżyłem się do wilka. Jego biała jak śnieg sierść, rzucała się w oczy. Jesienią trudno go nie dostrzec, choć wszystko się odwróci zimą, gdy spadnie pierwszy śnieg. Eien będzie niewidoczny wśród białego puchu. Idealny kamuflaż zapewni mu powodzenia podczas polowań. Co nieco mu tego zazdrościłem. W tej chwili to ja mieszałem się z otoczeniem. Moja ruda sierść, idealnie komponowała się z opadającymi liśćmi, lecz później będę łatwy do zauważenia. Jak kaczka. ~ No nic, nie można mieć wszystkiego. ~ Z tą myślą, zbliżyłem się do basiora. Samiec spojrzał na mnie i kiwając w moją stronę głową, ruszył przed siebie. Nie potrzebowaliśmy słów. Każdy znał swoje obowiązki. Poza tym było widać, że nie jest w nastroju do rozmów. Chyba tak, jak ja, chciał już wrócić do domu. Rozpoczęliśmy zatem codzienny obchód. Jako czujki dzienne, patrolowaliśmy teren watahy kilka razy dziennie, w różnych godzinach. Z tego względu trudno się komuś prześlizgnąć na nasze tereny. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy będziemy w pobliżu.
- Proponuje się rozdzielić. - spojrzałem na Eien'a, który stojąc wyprostowany, uważnie obserwował swymi diamentowymi oczami otoczenie. Znajdowaliśmy się właśnie nad wysoko położoną skarpą Pic Céleste, z której rozpościerał się dobry widok na większość naszych terenów.
- Jestem za. Może uda się też po drodze coś upolować. - odrzekłem, kierując się ku Clairière Verte. Basior zdążył tylko coś mruknąć pod nosem, ruszając w stronę jeziora Arbre Divin. Patrol zazwyczaj odbywaliśmy wspólnie. Tym razem jednak postanowiliśmy się rozdzielić, by szybciej skończyć.
Ostrożnie stawiając łapy, w żółwim tempie schodziłem po ostrych zboczach. Wspiąć się nie było wcale tak trudno, wszak porządny rozpęd i kilka długich skoków wystarczyło, by dostać się na ową skarpę, lecz zejście z niej, to już ciężki kawałek mięcha. Gdy w końcu się udało, odetchnąłem z ulgą. Żyje, nie stwierdziłem przy tym żadnego uszczerbku na zdrowiu, łapy również nie są połamane. ~ Ufff... - puściłem się biegiem przez łąkę, nasłuchując i dokładnie obserwując otoczenie. Dość szybko dotarł do mnie nieznajomy zapach. Dziwna, ale przyjemna woń wanilii i truskawki.
- Wilk... - nastroszyłem nieco sierść, przyśpieszając bieg. Z pewnością była to samica. Basiory mają o wiele cięższe zapachy, drażniące w nozdrza. Samcowi mało kiedy podoba się zapach innego samca, chyba że jest on homoseksualny, tzn., odczuwa pociąg fizyczny do osobnika tej samej płci. Wtedy ciężka, samcza woń, wywołuje podniecenie. Wadery natomiast są wyczulone na feromony. To, jaki zapach będzie ich przyciągać, zależy od wielu czynników. Od jednych może zakręcić im się w głowie, od drugich zemdlić. Jeszcze inne wywołują rozdrażnienie. W takich przypadkach lepiej unikać płci pięknej. No, ale mniejsza. Przez to zamyślenie, nie zwróciłem uwagi na to, że zbliżałem się do celu. Byłem już na tyle blisko, że z pewnością mnie wyczuła. Mimo tego nie stwierdziłem, by wilczyca zamierzała uciekać. Wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że czeka, nie ruszając się z miejsca. Zwolniłem, wychodząc z zarośli. Moim oczom ukazała się siedząca przy strumyku drobna postać o kremowej, acz puszystej sierści. Ogon wadery oplatał jej małe ciałko, a znad równie małego noska, spoglądały na mnie niebiesko-czerwone oczy. A raczej zwrócone były w moją stronę, lecz jakby nie nieskoncentrowane na mojej osobie. Wyprostowałem się, podchodząc do samicy. Jej postawione wysoko uszy, zdawały się dokładnie rejestrować każdy mój ruch. Będąc już blisko niej, przystanąłem nagle. Drgnęła, wciąż nasłuchując. Zdałem sobie w tej chwili sprawę, że ona jest niewidoma. Nie widziała mnie, lecz czuła i słyszała. Dlatego chyba nie uciekała.
- Witaj... - chrząknąłem, pozbywając się guli w gardle. Spodziewałem się wszystkiego, ale z pewnością nie tego.
- Yhmm... cześć. - niepewność w jej głosie i skulona sylwetka sprawiły, że uspokoiłem swoją aurę. Bała się mnie, choć próbowała to ukryć.
- Kim jesteś? - zapytałem po chwili ciszy, kładąc się na brzuchu po drugiej stronie strumyka.

<Nabi?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 891
Ilość zdobytych PD: 445
Obecny stan: 1585

Brak komentarzy

Prześlij komentarz