- Widzę, co próbujesz zrobić. Nie zmęczysz mnie, mieszańcu! - Chrys łypnął na mnie z boku, zlizując nadmiar krwi nadal spływającej po moim ugryzieniu.
- Mieszańcu? Liczyłam na czulsze słówka po ostatniej ku*wie. - posłałam złośliwy uśmiech w stronę przeciwnika.
- Tym jesteś. Powinnaś się cieszyć, że ktoś w końcu zwrócił na Ciebie uwagę.
- Mam większe wymagania niż zapijaczony byle buc spod jabłonki. Przeciętny warchlak jest od Ciebie atrakcyjniejszy, chociaż przez ten ubytek na ryju w końcu zaczynasz wyglądać jak facet.
Oczy basiora zapłonęły nienawiścią. Takiego szału nie widziałam od chwili, gdy bracia wykręcili mi, jak im się wydawało zabawny żart. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy oblepili moje dwa ogony żywicą. Nie mniej furia, z jaką zaczął wyprowadzać ciosy, dodała mu szybkości.
Wykonując unik w lewo przed jego zębami, liczyłam, że i tym razem ujdę bez szwanku, jednak adrenalina i urażona duma, będące w tej chwili motorem napędowym złotego dostrzegły na czas moje zamiary. - kły samca zatonęły na kilka cali w mojej skórze. Uścisk nie zwalniał, a sam Chrys niespiesznie opierał cały ciężar swojego ciała na mnie, stawiając łapy na brzuchu. Nie było szansy, żeby moje patykowate poparzone nogi były w stanie zepchnąć takie cielsko z siebie. Na pomoc Exana nie było co liczyć. I tak miał już walkę z dwoma przygłupami, ujadającymi wokół niego jak rozpuszczone szczeniaki. Z pomocą przyszedł mi róg, robiący za kielich, a właściwie jego zawartość. Kałuża trunku moczyła kitę mojego ogona i nie powiem, normalnie pewnie bluzgałabym jak dzika na myśl o kilku godzinach spędzonych w sadzawce, by pozbyć się przebarwień z sierści, jednak tym razem, pozwoliłam sobie na wymoczenie dokładnie każdego ogona. W jednej chwili na ich końcach powstały lodowe ostrza, które raz po raz wsuwałam w ciało złotego wilka. Ten jęknął cicho, puszczając moją szyję, co dało mi szansę na uwolnienie się z pułapki i szybkie ocenienie strat. Sierść na linii obojczyków obrała szkarłatny kolor. Czułam, jak nieprzyjemne ciepło posoki zaczyna rozchodzić się coraz niżej.
Tkwiliśmy tak w zawieszeniu. On skanował wzrokiem moją nową broń, ja natomiast szukałam możliwości, aby jej użyć co jakiś czas, drgając jednym z ogonów, aby myślał, że zaraz wymierzę kolejny cios. Teraz to ja byłam górą, więc zanim zdążył rozszyfrować system moich ruchów, dostał jeszcze dwa razy, cudem oszczędzając mu gałkę oczną.
Wtem głos Naharysa wyrwał mnie żądzy mordu i to była sekunda, gdzie Chrys dowiódł swoich zdolności bojowych i dowiódł, że jest godny swojej rangi bitewnej. Z gracją wyminął moje dwa ogony i ponownie sprowadził mnie do parteru.
Niespiesznie zbliżył do mnie swój paskudny ryj, by chwilę później otrzeć się nim o mój policzek.
- W sumie, to nawet dobrze, że wygryzłaś mi tę wargę, słodziutka. Będę mógł cię bardziej posmakować.
- Słodziutka? A gdzie się podziała ta kur*wa? Nie skorzystam. Już wolę oddać się stadu jeleni, niż całować twój szpetny, pocięty pysk!
Mówiąc to, użyłam całej swojej złości i siły, aby przeszyć bark basiora. Aż miło było zobaczyć agonalny ból na jego pysku. Wściekłe, w obecnej chwili czerwone oczy wlepiłam w Chrysa, marząc, o "ukąszeniu" go jeszcze kilka razy którymś z ostrzy.
"Staw skokowy, pachwina, kręgosłup w odcinku lędźwiowym" ustalałam w myślach kolejność kolejnych pchnięć, jednak wtedy głos brata wyrwał mnie z myśli.
Oczywiście jak to prawy basior, namówił mnie do opatrzenia ich, więc nieszczególnie zadowolona z tego pomysłu udałam się z bratem i tymi kalekami do groty, gdzie z podjęłam się opatrywania ich.
Chrys był nieprzytomny, jednak młodzik był w stanie kontaktować.
- Nadal nie rozumiem, czemu pozwoliłam Ci się namówić, żeby marnować na nich swój czas, nie wspominając o zapasach. - fuknęłam, przy oglądaniu młodego wilka.
- Może to dlatego, że jestem śmiertelnie przekonujący. - Exan siedział pod ścianą, próbując mnie zabawiać rozmową, jednak mam wrażenie, że pilnował mnie, abym nie ukróciła życia drugiemu pacjentowi.
- Śmiertelnie... wyborny dobór słów, braciszku. A dla Ciebie to ja nie mam dobrych wiadomości. Ranę przy żuchwie będzie trzeba przypalić, nos masz złamany, więc szykuj się na nastawianie, no i zwichnięte śródstopie. Co do reszty to się wyliżesz. - zwróciłam się do pierwszego pacjenta, na co ten patrzył na mnie z przerażeniem w oczach. - Od czego zaczynamy? Ach, zapomniałam, że chciałeś zabić mi brata, wybacz, ale jednak nie masz prawa wyboru. Exan, trzymaj go!
Brat w jednej chwili przygwoździł delikwenta do podłoża, aby chwilę później słyszeć jego wrzask po nastawieniu mu nosa. Opatrzenie kończyny obyło się bez większych dolegliwości bólowych, jednak punkt kulminacyjny w postaci opalenia rany nie należy do najprzyjemniejszych, toteż Naharys ponownie musiał wsłuchiwać się w okrzyki bólu, towarzyszące młodemu basiorowi...
- Nie możesz mu dać czegoś przeciwbólowego? Strasznie się drze. - Exan skulił po sobie uszy, próbując ignorować lament samca.
- Powiedziałam, że im pomogę, a nie że nie będzie boleć. Już i tak wykonałam większość roboty za ich medyka. - spojrzałam surowo na wilka, mniej więcej w naszym wieku.
Ten bez słowa wbił wzrok w ziemię, aby chwilę później zerknąć na mnie z niedowierzaniem, albowiem tuż pod jego nosem wylądował podłużny suszony liść w żółte plamki.
- Kroton bardzo ciężko jest zdobyć, więc gdy tylko skończę z Tym furiatem, liczę, że w podskokach stąd znikniecie. Żuj go przez kilka minut, a później połknij, będzie działać dłużej.
Ten wedle zaleceń wpakował ostrożnie roślinę do paszczy, próbując nie rozwierać jej zbyt szeroko, aby jak najmniej odczuwać skutki ostatniego zabiegu. Ja tymczasem patrzyłam na nieprzytomnego wilka, zastanawiając się nad jego dalszym losem.
- Zacząć zabieg teraz, żeby wykopać ich z naszych terenów jak najszybciej, czy jednak lepiej jest poczekać, aby się obudził i dać mu lekcję życia?
- Myślę, że nie ma co dumać nad tym truchłem i lepiej załatwić sprawę od razu, póki Renesmee nie odkryła intruzów na swoim terenie.
- Ech, gdy tylko chcę się trochę zabawić, w Tobie odzywa się głos rozsądku.
- Mógłbym powiedzieć to samo.
Po oględzinach ciała Chrysa zaczęłam zbierać potrzebne materiały. Igły sosnowe, krwawnik, wosk pszczeli… Exan musiał się trochę nabiegać, aby przenieść wszystko do legowiska poturbowanego.
- Od czego zaczynamy?
- Wrzuć igły sosnowe do soku z Sylfionu… do białej, cuchnącej mazi. - konsternacja brata przypomniała mi, że ten pomimo podstawowej wiedzy medycznej nieszczególnie odnajduje się w botanice.
W tym wypadku oszczędzę szczegółów leczenia mojego wroga, albowiem chyba nikt nie chce słuchać o grzebaniu we wnętrzu jego barku, by doprowadzić jego kończynę do stanu użytkowego. Tak przez godzinę paprałam się w krwi, przy okazji dając bratu lekcję medycyny. Basior nigdy nie potrafił odpuścić sobie zdobywania wiedzy w tego typu sytuacjach. Nawet dostał możliwość założenia dwóch mniej skomplikowanych szwów i nałożenia na nie wosku.
- Jeszcze trochę i pozwolę Ci szperać w moich zapasach. - zaśmiałam się, widząc jego zaangażowanie i radość.
- Chyba będziesz musiała, bo ty też wymagasz opatrzenia. - ku naszemu zdziwieniu złoty basior przemówił w końcu, odzyskując świadomość. -Doceniam, że najpierw zajęłaś się mną.
- Te byle draśnięcia u mnie mogą poczekać, Twoje obrażenia już nieszczególnie. - prychnęłam, patrząc na swoją pierś.
<Exan?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1211
Ilość zdobytych PD: 605 + 5% (30 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 635
Brak komentarzy
Prześlij komentarz