Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

środa, 29 września 2021

Od Naharysa c.d Lonya ~ Zakute łby [+12]



Nikt nie zrobi jego siostrze krzywdy. Nawet jeśli musi się liczyć z pojedynkiem, trzech na dwóch, kompletnie pijani. Jednak ich rodzice nauczyli ich, jak pomimo upojenia, radzić sobie w walce. Nie powiem, drodzy czytelnicy, rozbawiła Exana scena, jak jego ponętna siostra, zgrywając chętną na kilka soczystych całusów od weterana wielu wojen, wygryzła mu sporą część wargi. I nie trzeba dodawać, że widok odsłoniętych zębów i dziąseł wprawił go w wewnętrzny chichot do czasu, aż ten warknął na cały sad.
- Ty, k**wo! Pożałujesz tego!
Naharys zmył momentalnie uśmiech i zastąpił go sztywnym, kamiennym wyrazem. Jego złote już oczy zapłonęły zapalczywością i gniewem, a jego czarne futro niczym ta noc, najeżyła się niebezpiecznie. Podniósł się na równe łapy i rzekłszy srogo, wysunął swe ostre szpony.
- Nie trzeba było tego mówić, bo tym samym wykopałeś sobie grób staruszku. - Naharys stawiał ciężkie, ale przepełnione gracją kroki, jego pazury znaczyły wyraźne ślady na ziemi. Po chwili pojawiło się dwóch basiorów. Jeden był widocznie w Exana wieku, a drugi zaś liczył sobie nie więcej, niż pięć lat. Naharys odniósł niemiłe wrażenie, że to mogą być jego kompani do alkoholu.
- Chrys wszystko w porządku? - zapytał ten najmłodszy, obnażając kły. Wyglądał na awanturniczego i pełnego wyrwy wojownika, lecz Naharys nie przejmował się tym zbytnio. Obdarzył całą trójkę lekceważącym spojrzeniem swych złotych oczu, które przybierały demoniczne blaski.
- To nie będzie zbyt uczciwa walka. - Lonya zaśmiała się do brata.
- Młodzik z niewyrośniętą, dwulicową szmatą i trzy doświadczone basiory... możecie mieć problem. - rzucił biały krępy samiec, wbijając czerwone oczy w Naharysa.
- Bardziej chodziło jej o to, że to WY będziecie mieć kłopot. - Naharys rzucił z rozbawieniem w głosie.
- Ona jest moja. - syknął Chrys, patrząc w stronę Lony z żądzą mordu. - Tego gnojka zostawiam wam.
Z tymi słowy, weteran począł walczyć z Lonyą. Jego ruchy, pomimo masywnej postury, były wyjątkowo szybkie, za szybkie dla niedoświadczonego wojownika, lecz Lonya, przepełniona w każdym calu lisią zwinnością, unikała każdy cios, słysząc jedynie świst przecinanego powietrza, przez pazury jasnego basiora. Dwójka wojowników powoli zbliżyła się do Naharysa, z obnażonymi pazurami i zmarszczonymi wargami, ukazując rząd zabójczo ostrych i wielkich zębów. Stał tak przed nimi, niewzruszony ich widokiem, mierząc ich jednego po drugim, swymi oczami, które błyszczały w świetle księżyca.
- Spójrzcie na siebie! - prychnął Naharys. Przed walką, zależało mu, aby zagrać im solidnie na nerwach, wiedząc bowiem, że tym samym zwiększy sobie szansę na zwycięstwo. Rozwścieczony wróg to martwy wróg. - Wasze matki, przed waszym wypchnięciem na ten świat, bo musiały się żywić stertami badyli, bo wyglądacie, jak wątłe imbecyle. I co mi chcesz zrobić tymi pazurami, pajacu? Pomerdać mnie pod ogonem? Wątpię, czy byłoby cię stać, choćby na to!
- Ty skur... - warknął najmłodszy, rzucając się naprzód, z wyciągniętymi łapami, gotowymi do cięcia Naharysa w policzek, ale ten pewnym ruchem w bok, ustąpił mu z drogi, a tym samym jego przeciwnik odsłaniał się na atak. Naharys wbił zęby w kark młodszego, aż poczuł napływającą jego krew do pyska, po czym cisnął nim o rosły głaz, stojący obok. Drugi chciał zaskoczyć go od tyłu, lecz wtedy Naharys przypomniał sobie słowa jego ojca, który rozprawiał się z nim, w trakcie treningu.
~ Skupiaj słuch wokół wszystkiego, co cię otacza, oddychaj i się skupi!
Do jego uszu dobiegł dźwięk kroków drugiego basiora, który właśnie naprężając mięśnie ud, gotował się do skoku. Wystarczyła chwila, aby Naharys odpowiednio zareagował. Postąpił kolejny krok w bok, po czym wykręcił się, niczym dziki kot i zdzielił napastnika swymi pazurami w pysk. Czuł, jak łapa zderza się mocno ze szczęką basiora, a pazury brutalnie tną skórę na policzku. Dźwięk chwilowego ujadania wilka była symfonią dla uszu Naharysa, a po chwili przeciągłe warknięcie ostrzeżeniem na kolejne zagrożenie. Gdy młodzik, ciśnięty o głaz, zdołał się pozbierać, Naharys wysłał wici mroku w stronę drugiego, szarżującego wilka, aby przytłumić jego zmysły. Biały wilk stanął, jak wryty po chwili, tępo wpatrując się w punkt, daleko przed sobą, młody zaś, zaskoczony gwałtowną odmianą swego kompana, zdezorientował się mocno, ale nie przerwał ataku. Naharys chciał poczynić kolejny unik, ale młodzik zdołał przewidzieć jego ruch i skierował cięcie swych pazurów w jego stronę. Zdołał go zranić w ramię. Naharys poczuł, jak jego sierść moczy delikatna struga krwi. Następnie młodzik postąpił przygotowania do skoku, ale nieumiejętnego, gdyż w locie, odsłoniwszy szyję, (co wiadomo, to wrażliwe miejsce na ataki), Naharys wykorzystał okazję i przechwycił napastnika w żelazny uścisk zębów. Usłyszał przytłumione piśnięcie bólu. Powalił go na ziemie, a następnie poderwał w górę, po czym uderzył jego głową o głowę tego przytępionego mrokiem. A żeby zadać młodszemu więcej bólu i nauczkę, którą zapamięta do końca życia, przyrżnął solidnie jego pyskiem o pień jabłoni. Młody wydał rozdzierający powietrze pisk, a z nosa i pyska poczęła lać się krew. Drugi leżał na ziemi, nadal będąc pod wpływem otępiającego mroku, więc Naharys zdołał zaleźć czas, aby sprawdzić, jak sobie radzi jego siostra. Lonya w starciu z weteranem miała, jak widać, nie lada wyzwanie. Czerwone ślady po uderzeniach zlewały się z jej sierścią, ale Naharys zdołał dostrzec wyraźne ślady krwi, spływającej jej z szyi. Staruszek zaś, też nie wyglądał najlepiej. Prócz wygryzionej wargi, miał pociętą klatkę piersiową — Taką robotę mogły zrobić jedynie ogony Lonyi, zakończone lodowym, ostrym kolcem — gdyby tego było mało, wzbogacił się o paskudną ranę na policzku i brzuchu. - Dasz radę! - krzyknął Naharys- skop staruszkowi d*pę!
- Staram się! - odpowiedziała na odzew. - Jest bardzo szybki!
- Za niedługo szybko cię też... - nie dokończył swej zbereźnej groźny, gdyż dorobił się kolejnego ciosu lodowym kolcem. Nie krzyczał. Widać było, że przyzwyczajony był do bólu. Jedynie wydawał z siebie gniewne, przeciągłe warknięcia. W końcu doszło do tego, że Lonya popełniła poważny błąd i nagle weteran oraz natarczywy jej zalotnik, sprowadził ją do parteru, przygniatając ją swą masywną łapą.
- W sumie, to nawet dobrze, że wygryzłaś mi tę wargę, słodziutka. - powiedział basior, zbliżając oszpecony pysk do policzka Lonyi. - Będę mógł cię bardziej posmakować.
- Słodziutka? A gdzie się podziała ta kur*wa? - odparła bez cienia wrażenia. - Nie skorzystam. Już wolę oddać się stadu jeleni, niż całować twój szpetny, pocięty pysk!
Wtem wystarczyła jedna chwila, aby Lonya wykorzystała moment nieuwagi basiora, gdyż jeden z lodowych kolców siostry Exana, zdołał przebić się przez staw barkowy basiora. Wilk oszalał z bólu i odskoczył, jak poparzony, po czym upadłszy na ziemię, począł zwijać się z bólu. Jego cała kończyna spoczywała luźno, bez ruchu. Z rany wylewał się potok krwi, który zalewał rzeką szkarłatu równinę trawy. Lonya dźwignęła się na równe łapy i stanęła obok swojego brata. Rozejrzeli się wokół. Inne wilki w sadzie, przyglądały się temu zdarzeniu z zainteresowanie, mieszającym się ze zdawkowym szokiem, ciesząc się jednocześnie, że zapewniono im takie widowisko. Młodzik leżał nieprzytomny z zakrwawionym nosem i pyskiem, biały wilk zaś powoli wybudzał się spod wpływu mrok. Zajęło mu niecałą chwilę, aby zorientować, co tu się zdarzyło, po czym czmychnął przed nimi, rzucając w powietrze przekleństwa i groźby.
- To jak? Zanosimy ich do lecznicy, aby ich pozszywać? - zaproponował Naharys.
- Chyba śnisz! Nie będę marnowała bandaży i leków na jakąś grupkę zboczonych skur...
- Lonya, jak ja kocham, gdy twe serce jest chłodem i lodem skute! - rzucił w jej stronę zawadiacki tekst. - Ale chyba ich tak tutaj nie zostawimy?
- A czemu nie? Zasłużyli sobie.
- Ehh i ty się ośmielasz nazywać siebie medyczką? - skwitował, ale zaraz ze śmiechem umknął przed ciosem od siostry, która i tak zaniosła się chichotem.
- Ja biorę starego, a ty tego młodzika. - Powiedział, wskazując podbródkiem na nieprzytomnego wilka.
- Jak ja kocham, gdy jesteś taki przekonujący, bracie. - odparła i po chwili, byli w drodze do watahy, z wilkami na swych grzbietach.
- Taki tęgi wpier*ol od tak młodej wadery, to aż wstyd dostać! - wskazał weteran na kilka chwil, przed utratą przytomności.

<Lonya?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1253
Ilość zdobytych PD: 626 + 5% (32) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 3285 + 658 = 3943

Brak komentarzy

Prześlij komentarz