Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

środa, 15 września 2021

Od Naharys'a c.d Piny ~ Zostajemy tu / Nowe znajomości



Stałem jak długi kołek wbity głęboko w ziemię. Kopara lekko mi opadła. Wpatrując się jak Pina po tym, co zrobiła, zaczęła skocznymi krokami zmierzać ku mojej siostrze. Lonya zaś siedziała w cieniu, rzucanym przez młodą sosenkę, z miną pełną uznania oraz pewnego rodzaju zdumienia. Zaraz po tym podszedłem do pań, z namalowanym mimowolnie bananem na pysku. Musiałem wyglądać wtedy kretyńsko.
- Lonya, a ją co napadło? - zapytałem, wskazując na mega zadowoloną Pinę.
-"Miłość rośnie wokół nas..." - Lonya zaśpiewała swym słodkim i melodyjnym głosem. - Tylko jeszcze brakuje spokojnej, jasnej nocy.
Lonya zaśmiała się głośno, zarzucając głowę w górę. Mnie jednak cholernie nie było do śmiechu. Wpatrywałem się w obie panie bez cienia wesołości. Nikt jednak nie wiedział, że to pozór jedynie.
- Lonya, gdzie moja sarna? - spytała Pina z namalowanym na swym pyszczku chytrym uśmieszkiem.
- A więc to był zakład, hę? - zapytałem z początku agresywnym tonem. Stało się tak, jak się spodziewałem. Ich uśmieszki powoli zmazywały się z pyszczków. Po chwili dodałem tonem, zmienionym o sto osiemdziesiąt stopni.
-Znajdzie się dla mnie trochę sarniny?
- Jak sobie upolujesz, kołku! - powiedziała Lonya gniewnie, ale jakże mistrzowsko udawanym. Wiedziałem to po jej lekko uniesionym kąciku ust.
Ostatecznie skończyliśmy polowanie na sarnę, którą moja siostrzyczka winna była Pinie, a ja jedynie wspomogłem ją w dotrzymaniu umowy. Koniec końców cała trójka cieszyła się soczystą, grubym obiadem. Tego po treningu mi brakowało, a jednocześnie wspomnienia z rodzinnych stron wracały, niczym strony poprzedniego rozdziału. Też po treningu zajadaliśmy się zdobyczą w ciepłym, rodzinnym kręgu. Pamiętam, jak mięśnie ostro grały pod skórą, zaś mama opowiadała nam historie o magicznych istotach, które można spotkać w lesie. O niebezpieczeństwu czającym się w dolinie wiecznie skutej lodem, gdzie żywi tracą swe dusze, które później są spaczone przez demoniczne moce.
- Pamiętasz Exan, jak rodzice opowiadali nam wiersze i historie przy ognisku oraz kawale sporego mięsa?
- Tak, pamiętam, jakby to było wczoraj. - odparłem, wracając wspomnieniami do tamtych czasów.
- Jakie historie? Wiersze? - wyskoczyła Pina z zainteresowaniem w głosie.
- Chcesz posłuchać, ale ostrzegam, że zapamiętałem tylko tę negatywną. Nadal chcesz posłuchać?
- Pewnie! - oznajmiła ostatecznie Pina.
- W naszych stronach wiersz zatytułowano "Pieśnią o lodzie". A brzmi ono tak.
"Jęzor szkaradny ogniem pluje.
W dolinie bieli swe korytarze rysuje.
Korona lodu wznosi się wysoko
Aż pod pięty samego Soko.
Tam swe ziarno zło sieje
Ciepło i dobro wręcz nie istnieje.
Tam brat bratu kły w serce wbija.
Tam zimny oddech śmierci w powietrzu się wzbija.
Tam się rodzi zło szkarłatne
W łonie wiecznych łez.
Tak się maluje obraz smutny
Doliny wiecznej zmarzliny Targmarynu. "
Ja i Lonya recytowaliśmy zwrotkę po zwrotce poematu, którego nauczyliśmy się od rodziców. Pieśń miała dać do zrozumienia każdemu, że nawet zło ma miejsce na tym świecie. Nie można go ignorować, nawet gdy wilk ma położyć się spać. Pina z zainteresowaniem nas słuchała i wydawałoby się, że nie widać po niej cienia strachu.
- Nie wyglądasz na zmartwioną?
- A czym? Przecież to tylko wiersz i to całkiem ciekawy.
- Dobrze więc gołąbeczki, ja wracam do swych pacjentów. Do zobaczenia, bracie. - Zanim odeszła, trąciła mnie czule swym ogonem w ramię. Patrzyliśmy tak na siebie znad niedojedzonej sarniny, ze szczególną uwagą. Oboje byliśmy brudni od juchy, która powoli zaczęła krzepnąć na naszych pyszczkach.
- Ścigamy się? - zaproponowała po chwili Pina.
- Z pełnymi brzuchami? Będziemy ociężali.
A poza tym, co z sarną?
- Wrócimy po nią. No nie daj się prosić, Exan! - zawołała z namalowanym na pyszczku chytrym uśmieszkiem.
- No dobrze, dam Ci pobiec dwadzieścia metrów przed siebie. Z moimi łapami dogonię cię z łatwością.
- No wiesz? - wydała z siebie Pina krótkie westchnienie, ale po chwili namysłu, kiwnęła głową. I jak to ona, wykorzystała swą szansę.
- 3...2...1...Start!
Pina pomknęła o dziwo szybkim biegiem przed siebie, zostawiając za sobą tumany kurzu. Jak na jej wzrost, wadera szybko biegała.. Ma jakiś talent? Po chwili rzuciłem się za nią w pogoń, czując podświadomie, że zabawa zamieniła się w kotka i myszkę. Chyba źle ją oceniłem, sądząc, że na swych krótkich łapkach nie zdoła pokonać nawet kilku metrów. Uwierzcie mi na słowo, że w tamtym momencie zrobiło się mi strasznie głupio. Już sobie też wyobrażam, jak Pina w duchu naśmiewa się ze mnie. Niech się śmieje na zdrowie, mała cwaniara...
- AAAA!!
- Pina?!! - zawołałem wystraszony nagłym jej krzykiem, dobiegającym od strony gęstej ściany lasu. Sprintem zboczyłem ze ścieżki, skracając sobie drogę skrótem, a w głowie, będąc pod napięciem emocji, zaczęły się kreować wizje nieprzyjemnych rzeczy dla Piny. Kolejny niedźwiedź, który nabrał ochotę na małą waderkę. Jakiś obcy Wilk może jej teraz robić krzywdę. Jak się okazuje, odpowiedź szybko mi się nasunęła, jak na tacy.
Pina leżała na ziemi, jakby wpadła na stojącego przed nią basiora. Wyglądem przypominał mieszańca, u którego wilcze geny widocznie dominowały w jego posturze. Silne łapy, masywny pysk. W doskoku dotarłem do Piny, oddzielając ją swym ciałem od nieznajomego.
- Pina, wszystko w porządku? - zadałem pytanie, nie tracąc ze wzroku płomiennych oczu obcego basiora.
- Tak, wszystko w porządku. - odparła i stanęła obok.
- Kim jesteś? - zapytałem nieznajomego na chwilę obecną spokojny tonem. Moje mięśnie łap były w każdej chwili gotowe do wyprowadzenia ataku, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Ty pierwszy. - odpowiedział basior. Jego głos był dość wyniosły, typowy dla wilków, które miały zaszczyt urodzić w rodzinie Alfy. Mój zaś był czysty, płynny.
- Naharys Exan Ravennight.
- Atrehu. - przedstawił się. - I zanim zaczniesz zadawać absurdalne pytania, co zrobiłem twojej przyjaciółce, od razu mogę powiedzieć, że nic takiego. Wpadła na mnie, gdy biegła.
- Wierzę Ci. - odparłem z opanowanym i chłodnym spokojem, nie odkrywając wzroku z oczu Atrehu. - Jesteś tutaj nowy? Wcześniej cię nie widziałem.
- Tak, dołączyłem niedawno.
- Pina! - zawołał jakiś głos, dobiegający zza pleców Atrehu, a w następnym momencie pojawiła się równie niska, co Pina, urocza wadera o zachwycającej grzywce i oczach.
- Tsumi! - odpowiedziała na odzew Pina i obie panie przywitały się serdecznie.
- Wy się znacie? - zapytaliśmy chóralnie. Ja i Atrehu.
- Tsumi to moja mentalna siostrzyczka! - powiedziała i obie panie wpadły w cichy chichot. No nie powiem, ciężki kamień spadł mi z serca.
- Przyjaciele Tsumi są też moimi przyjaciółmi, ty również. - oświadczył po chwili Atrehu.
- No nie wiem. - odparłem pozbawionym ufności tonem.
- Exan, Atrehu zna się z Tsumi. A to oznacza, że możesz mu ufać, jak ja ufam jej. - wtrąciła się Pina, wchodząc między mnie a basiorem. Pina zwróciła się po chwili do Atrehu.
- Zjecie z nami sarninę. Niedawno polowaliśmy.
- Hmmm.. Czemu nie, jeśli to ma zapieczętować nową znajomość. - Płomienne oczy skierowały się ku Pinie.

<Pina, Atrehu? >


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1046
Ilość zdobytych PD: 523 + 5% (26 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1119 + 549 = 1668

Brak komentarzy

Prześlij komentarz