- Cześć, wybacz późną porę, ale... Kim do licha jesteś i co robisz w jaskini Exana? - Nieco podniosła głos na widok zupełnie obcego czarnego wilka, który właśnie przecierał głowę, jakby miał chwilę wcześniej bliskie spotkanie z którąś z półek. Tamten zamrugał powiekami i spojrzał na nią.
- Pina? Co tu robisz?
- Exan? - Zapytała się nieco oszołomiona na usłyszenie tego samego głosu, tym razem od kogoś innego. Z wrażenia bez wiedzy własnej, osunęła się do pozycji siedzącej.
- To ja. - może i się lekko uśmiechnął, jednak mogła się założyć o śniadanie, że w jego aurze była nerwowa nuta.
- Co ci się stało? - Patrzyła się na niego, jakby doszukując jakichś ran czy jakichkolwiek uszkodzeń ciała. - Przecież...
- Moje futro ciemnieje nocą, taka przypadłość. Nie rozumiała jednej rzeczy: dlaczego to jej wyjaśnił? Przecież równie dobrze mógł powiedzieć coś w stylu „to nie twój interes”, jak to często słyszała od swoich braci przez ciekawość z jej strony. A jeszcze odpowiedział jej to raczej spokojnie...
- Czy to boli? - Spytała się cicho, znajdując się znacznie bliżej wilka. Z bliska sierść basiora nie wyglądała na odmienną od tej, którą miała okazję poznać w ciągu dnia, wydawało się to jedynie kwestią koloru.
- Nie, wcale. - odparł spokojniej i nieco ciszej. Przyjrzała się jemu oczom. One również zmieniły barwę... - Wystraszona?
Nie, nie była. To dalej był Exan, wilk, którego tamtego dnia poznała i na start uratował jej skórę. Mimo innych kolorów był taki sam jak za dnia. Powiedziała mu to. Po tygodniu wadera już poruszała się normalnie, w końcu pozbyła się bandaża, który wysoce jej pomagał, ale denerwował jak sam pierun. Oczywiście, tego zbawiennego dnia miała sporo do roboty, więc niemal w biegu wszystko robiła. Zaiste całkiem zabawny widok przedstawiała: taka mała postać, tak szybko popylająca. Ledwo co zwolniła z uwagi na bycie zaczepioną przez inną waderę w geście rozmowy, w charakterze pomocy. W zasadzie to musiała wyhamować.
- Dzień dobry Pino. - głos jej był nieco podenerwowany. - Bardzo przepraszam, że ci przeszkadzam, ale czy mogłabym liczyć na twoją pomoc? Widziałaś gdzieś Renesmee?
- Och? Właśnie kieruje się do niej. Chodźmy razem.
Faktycznie, obie wpół spokojnym wpół szybkim krokiem przemierzały trasę przed sobą. Naturalnie, zawsze znajdzie się jakaś przeszkoda i otóż ją miały! Pewien samiec rozłożył się w poprzek wąskiego, acz jedynego przejścia do pokonania.
- Um, przepraszam, ale potrzebujemy iść tędy... - wydukała nieśmiało. Tamten spojrzał leniwie na obie wadery i uśmiechnął się raczej rozbawiony nieporadną pierwszą. Pina aż za dobrze to znała.
- Hm, ależ mi tu wygodnie...
Brewka u Piny nawet nie drgnęła, przerabiała to z braćmi. Kątem oka jednak zarejestrowała, że pewne rodzeństwo przechodzi kawałek od nich. Olać, stanie się.
- Powiem to tylko raz... - zaczęła słodko Pina, czym ściągnęła sobie uwagę leżącego obiboka. Druga wadera chciała coś wnieść, ale nie zdążyła, gdyż Pina wręcz ryknęła. - RUSZŻE TO SWOJE WIELKIE LENIWE DUPSKO I ZRÓB PRZEJŚCIE!
Basior jak nie podskoczył, tak od razu zabrał się i cofnął na dwa metry wystraszony tej mniejszej.
- Co mówiłaś? - zapytała się uroczo koleżankę, ponawiając krok. Gdzieś dalej usłyszała zdrowe parsknięcie, ale nie za bardzo się tym przejęła. Wielbić wychowanie przez starszych braci, z którymi też musiała tak działać, amen.
Naharys? XD
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 746Ilość zdobytych PD: 373
Obecny stan: 338 + 373 = 711
Brak komentarzy
Prześlij komentarz