Żołądek dosłownie wariował, zmuszał do tego, że Itami zaczęła zwijać się z nieznośnego bólu, a do tego zaczęła boleć ją głowa. Uznawszy, że z samego odpoczynku nie wyniknie nic dobrego, postanowiła ruszyć swe zgrabne cztery litery i spróbować coś upolować. Chociaż szczerze wątpiła w to. Pusty brzuch nie ułatwiał jej myślenia. Wręcz przeciwnie, doprowadzał ją do totalnej bezmyślności. Przez pewien czas chodziła sama po lesie, odliczając w myślach, ile jeszcze kroków musi zrobić, aby zdobyć jakieś jedzenie. A dla zabicia czasu oraz głodu, zaczęła nucić coś pod nosem. Uwielbiała nucić i śpiewać, gdy jest w trudnej sytuacji. Pieśń pozwalała się jej skupić. Nagle, dosłownie przed jej łapami, przebiegł młody, puszysty zając. Nie zastanawiała się ani na moment, tylko ruszyła za nim w pogoń. Był szybki, szybszy niż przypuszczała i prawdopodobnie zdobyłaby swą pierwszą upolowaną ofiarę, gdyby nie jej liche umiejętności. Po szerokim skręcie, wykonanym przez zająca, Itami próbowała ostro zmienić kurs, ale wpadła w poślizg i wyrżnęła szczęką o ziemię. Zaklęła w myślach tak szpetnie, że jej nawet nie wypadało. Pozbierała się szybko, ale gdy obrała właściwy kierunek, zając zniknął jej z oczu. Ze wszystkich sił próbowała pognać za szarakiem, ale była już zbyt słaba... Nagle poczuła jakiś zapach... Jucha, a następnie znajoma woń... tak, silny zapach samca... zapach, bardzo dobrze jej znany. Nie zastanawiała się nad tym, tylko ruszyła za zapachem. Nie ośmieliła się puścić biegiem, jej mięśnie już nie domagały. Pozostało jej usiąść jedynie i wołać o pomoc albo... zalać się płaczem. Zalałaby się, ale poczuła, że nie ma czym. Ruszyła powolnym krokiem przed siebie, próbując stłumić ten niewiarygodny ból głodowy, ale wydawało się jej to niemożliwe.
~ Zabiłabym za drobny kęs mięsa, byleby na chwilę zapełnić czymś żołądek. Po zapachu czuła, że ten znajomy ktoś jest już blisko. I rzeczywiście. Jej oczy zarejestrowały dwa osobniki. Jeden wysoki basior o lisich rysach, ale sporej wilczej budowie, a jego płomienne oczy wydawały się jej znajome. W pysku trzymał jej niedoszłą zdobycz, która wyrywała się półmartwa. Drugą osobą była niska, urocza waderka, która ledwo sięgała mu brzucha swymi oklapniętymi uszami. Nie chciała myśleć o wstępnych uprzejmościach... myślała tylko o tym, aby poprosić podejrzanie znajomemu basiorowi o jedzenie.
- Czy mogłabym...
- Itami? - Basior rzucił zająca na drogę i wypowiedział moje imię, jednakże jego słowa ledwo do niej dotarły. Przestała kontaktować, wpatrywała się tępo w martwego już zająca.
- Atehu? Wy się znacie? - zapytała towarzysząca mu wadera.
- No tak! To moja dobra znajoma z poprzedniej watahy! Itami! Ale ona nędznie wygląda, niech zje z nami.
Nie dotarło do niej nic, co miałoby mniejszy związek z jedzeniem, prócz jednego zdania "Niech zje z nami". W następnym momencie Itami wcinała delikatne zajęcze mięso, aż się jej uszy trzęsły. Zapomniała nawet o wstępnych uprzejmościach, wyszarpywała mięso z kości, nie gryzła, tylko połykała od razu. Przyznajcie drodzy czytelnicy, że dopisało jej szczęście.
- Itami, wszystko w porządku?
Zwróciła się do basiora, którego imię kompletnie jej umknęło przez ten brak skupienia, ale... ~ Zabijcie mnie, ja kojarzę jego wzrok!- pomyślała i próbowała wyszukać w pamięci jakiś szczegół... do kogo jeszcze należą oczy, w których były zaklęte figlarne i szarmanckie iskry, które aż dosłownie porażały. Ten alfy głos... To był nie kto inny jak...
- Atrehu? - powiedziała po chwili namysłu.
- No w końcu poznałaś!
- Wybacz, byłam śmiertelnie głodna. Nie byłam w stanie kontaktować, a co dopiero kojarzyć.
- Rozumiem. A obok mnie to Tsumi.
- Cześć, miło mi cię poznać, Tsumi. - odrzekła i zdołała się na uprzejmy uśmiech.
- Najadłaś się? - zapytał Atrehu.
Nie odpowiedziała od razu. Zanim dotarły do niej znaczenia tych słów, spojrzała na upolowanego zająca, na jego odsłonięte mięśnie, pełne tłuszczu i ociekającej juchy. Nie, muszę nadal jeść!
- Nie przeszkadza wam, że za bardzo pozwalam sobie z poczęstunkiem? - zapytała po chwili wahania.
- Ależ skąd! Wcinaj, Itami, wcinaj, bo widzimy, że jesteś jakaś... wynędzniała.
- Spróbuj sam przeżyć, żywiąc się kilkoma jagodami na cały dzień, założę się, że wyglądałbyś tak samo.
Po czym wgryzła się ponownie w mięśnie, a jej język chciał śpiewać, gdy poczuł jego smak.
Następnie po zaspokojeniu głodu, Itami stała się niesłychanie zmęczona, tak więc w towarzystwie swego dobrego znajomego z watahy oraz jego przyjaciółki, zaszła do swej jaskini, gdzie ułożywszy się na swym posłaniu z futer, zasnęła od razu, jak zastrzelona. Sny nie były zbyt wyraźne, a sceny odgrywające się w nich, były widoczne, jak przez mgłę... ale jedno, co utkwiło się w jej pamięci, był niewyraźny zarys twarzy jej matki. I tyle.
Obudziła się kilka minut po północy, a pierwszą nieoczekiwaną sprawą był fakt, że nie była sama. Atrehu i Tsumi leżeli nieopodal, czekając, aż Itami się zbudzi.
- Byliście przy mnie cały czas?
- Tak, chyba nie myślisz, że od tak cię tutaj zostawimy. Dawno się nie widzieliśmy, przyjaciółko!
- Ciebie też miło widzieć, przyjacielu. - odparła swym rozczulonym i łagodnym głosem.
<Atrehu? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1124
Ilość zdobytych PD: 562 + 5% (28PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 590
Obecny stan: 590
Brak komentarzy
Prześlij komentarz