Chociaż nowo poznany kolega był cały umorusany w różnych brudach i błocie, przedstawiał się w sposób bardzo ciekawy dla oka, nie można było przejść obojętnie obok niego. Ot, taka prostota toku myślenia płci pięknej w temacie obserwacji samców. Cóż poradzić... Nie było zatem niczym dziwnym, że ochoczo zgodziła się na oprowadzenie Atrehu po terenach nowej watahy.
Bardzo łatwo nawiązali nić porozumienia na samym początku, prawdopodobnie dlatego, że oboje oddziaływali na podobnych falach. Albo jak taki magnez. W duchu uśmiechała się za każdym razem, gdy czuła na sobie jego spojrzenie: nie w sposób zaprzeczyć, że czuła się wybornie podczas tego, za każdym razem, kiedy jakiś basior oglądał się za nią. Powalająca większość wilków traciła głowę dla niej, doskonale to wiedziała i widziała na własne oczy. Czy była do tego przyzwyczajona? Tak. Czy umiała to wykorzystać? Oj tak. Aczkolwiek, ten umorusany wilk był pierwszy, z którym miała tak... dosłownie bliskie pierwsze spotkanie. Uroku to jednak mu nie odejmowało. Zresztą, było również strasznie wysoki jak na wilcze standardy! A co Tsumi uwielbia nade wszystko? Zgadliście, wielkie wilki! To był kolejny powód, dla którego z ochotą oprowadzała go po terenach nowego domu.
Wydawał się twardym orzechem do zgryzienia, ale bardzo chciała się z nim zaprzyjaźnić. Nie, nie chodziło o jakieś korzyści, nawet te dalekoprzyszłościowe: wadera zwyczajnie polubiła go, tyle. Zawsze lubiła towarzystwo porządnych istot, bez wahania mogła zaliczyć Atrehu do tej grupy. Kto wie, może naprawdę on okaże się jeszcze cenniejszym nabytkiem, niż już jest?
Może i myślała na wiele frontów, ale na razie obserwowała, jak ten wielki onieśmielający wilk właśnie skacze w morskich falach, śmiejąc się głośno jak najprawdziwszy szczeniak. Cóż poradzić, samo patrzenie na jego świetną zabawę ocieplało serce i poszerzał uśmiech. Oko z czasem zaczął porządnie cieszyć fakt, jak woda go obmyła, tym samym odsłaniając jego prawdziwy wygląd. Zaprawdę powiadam wam, Tsumi momentalnie miała problemy z oderwaniem od niego wzroku, był bardzo przystojny, jak jasny gwint. A kiedy jeszcze widząc, że idzie ku niej, bo została na piasku, mentalnie czuła śpiewane niebiańskie ballady.
Nie stawiała oporów, gdy wytrzepywał się z nadmiaru wody, przez co teraz ona ociekała słoną cieczą. Skoro nastał nastrój na zabawy to, czemu nie skorzystać z tego? W mig wskoczyła na niego z zamiarem złapania go za ucho i pociągnięcie na większe skupisko piasku, ale było zbyt ślisko i wylądowała na piasku, dość groźnie dla oka. Nim zdążyła otworzyć oczy i byle wykonać ruch, Atrehu zaraz nosem sprawdzał, czy w ogóle żyje.
- Tsumi, słońce ty moje, nic ci nie jest? - Zaczął niespokojnie nadawać jak nakręcona katarynka.- Powiedz coś!
- Czy ty...
- Tak?
- Czy ty... nazwałeś mnie swoim słońcem?- Spojrzałam na niego całkiem zaskoczona.
- Ja... To znaczy...
Nie mogła dłużej wytrzymać, widząc jego zawstydzenie wybuchła szczerym śmiechem. To było godne zapamiętania: ten onieśmielający wilk z tą miną zawstydzenia... O bogowie, rarytas! Kiedy ucichła, dotarła do niej całkiem zmniejszona odległość między nimi, a zaraz potem jak ją całował. Może krótkotrwale, ale miało smak zaproszenia po więcej. Po odsunięciu się patrzyła na niego słodko z ciepłym uśmiechem. Musiał odczytać to jako kontynuację, ponieważ zaraz znowu się zniżył, gdy położyła swoją łapkę mu na ustach.
- A-a-a-a-a panie czarujący, za krótko się znamy. - wyszeptała mu do ucha i w następnej chwili już oswobodziła się z jego łap. Zaraz stała i otrzepywała się z wody oraz piasku, celowo wkładając więcej energii w ruchy bioder i ogona. Ponownie spoglądając na niego, spokojnie mogła powiedzieć, że nie spuszczał z niej wzroku. Obróciła się do niego tyłem i puściła oczko z psotnym uśmieszkiem.
- To jak, ruszamy do twojej jaskini? Powitalna sarna pewnie czeka. - zachichotała. Ruszył od razu, pewnie dlatego, że chciał w końcu zobaczyć część mieszkalną. Opowiadała mu o pozostałych grotach, co jakiś czas lekko zaczepiając go dotykiem swojego ogona, to w łapę czy w bok...
Pod wejście dotarli z chwilą pierwszych zanikających promieni słonecznych za horyzontem. Dumnym krokiem weszła i pokazała okazałą sarnę na środku wnęki.
- No więc Atrehu, osobiście chce ci pogratulować dołączenia do watahy. Masz swoją drogą bardzo ładne mieszkanko... Ojojoj, nie wiedziałam nic o tym kurzu. - powiedziała, oglądając skalne formacje. - daj mi chwilę, zamiotę to.
Po czym uniosła ogon i wesoło merdając nim, zaraz gładkimi ruchami usuwała drobne śmieci, przy okazji zostawiając kilka pojedynczych włosów z jej ogona i całkiem możliwie jej zapach również. Nie zwracała uwagi, jedynie sobie cicho nuciła przyjemną melodię, podczas gdy rzuciła mu, aby zaczął spokojnie jeść posiłek na powitanie.
Atrehu? :3
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 724
Ilość zdobytych PD: 362
Obecny stan: 195 + 362 = 557
Brak komentarzy
Prześlij komentarz