Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

wtorek, 21 września 2021

Od Lonyi cd Naharys'a ~ Zakute łby


Reszta dnia spędzona na upojanianiu się sfermentowanymi sokami owoców brzmiała jak dobrze wykorzystany dzień wolny od pracy w szpitalu. Trzeba jeszcze uporać się z zatarciem śladów po naszym małym sparingu, a jak na złość niebo bezwstydnie obnażało swój lazurowy kolor, nie skrywając się za nawet calem białego obłoku.
- Jak nowicjusze — syknęłam przez zęby, próbując wymyślić, co może uratować nam dupy. Ogień niczym stado spłoszony saren parł przed siebie, pochłaniając życie roślinności. Że też obydwoje musimy władać żywiołem zniszczenia. Nagle wbiłam wzrok w brata, który podobnie jak ja liczył, aż któryś z bogów ześle nam genialną myśl, albo chociaż ogarnie ten syf za nas, by później zlać nas jak niesforne szczeniaki.
- Nie poradzę sobie sama, więc liczę, że pozwolisz mi przejąć dowodzenie.
- Czyżby praca zespołowa? Nareszcie jakieś konkrety — zaśmiał się dla rozluźniania atmosfery.
- Cicho, spróbuj zrobić na jej końcu swoją ognistą pułapkę i nie pozwalaj przedrzeć się płomieniom dalej. Ja zajmę się przodem. Exan zniknął kilka sekund później, kiedy ja pędziłam na prawą stronę polany, wbiegając w języki ognia, które chwytały mnie za futro. To jednak, zamiast zająć się płomieniem, jak gąbka chwytały ciepło, dusząc żar metr po metrze. Kilka minut później dystans między mną a bratem znacząco się zmniejszył, tak samo, jak to szalone ognisko, jakie urządziliśmy z Naharysem.
- Wiem, że nie powinienem Cię pośpieszać, ale byłoby miło, gdybyś się streszczała.
- Spokojnie, zaraz kończę się opieprzać i wezmę do pracy. Kiedy ostatnia iskra tliła się w spalonych chwastach, Exan legł na trawie z wywalonym językiem. Obydwoje pół żywi patrzyliśmy na wypalone ślady okrywające większą część łąki.
- Szybko to nie odrośnie. - westchnął basior.
- Masz rację, kwiaty w ogrodzie mamy odrastały tygodniami — Tu myślę, że będzie podobnie.
- Szczerze mówiąc, to chodzi mi o... - wskazał na moje łapy, gdzie zamiast czarnego jak sadza futra, była dosłownie sadza. Resztki futra skwierczały, aż do nadgarstków i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z kłującego bólu w tej okolicy.
- Cholera, za stara już jestem na tego typu pokazy kaskaderskie — próbowałam wstać, ale mózg już dawno odnotował, że chodzenie powinno wywoływać dyskomfort, przez co niepewnie stanęłam na nogi.
- Poradzisz sobie?
- Ta... Powinnam rzucić jakimś suchym żartem na temat moich łap, ale boję się, że go spalę — parsknęłam śmiechem, starając się używać jak najmniejszej powierzchni kończyny do przemieszczania się.
- Mogę Cię zanieść.
- Nie wygłupiaj się! Wyglądam Ci na byle chuchro? Pomóż mi dotrzeć do jamy. Tam się opatrzę i idziemy siać spustoszenie wśród drzew owocowych.

<Exan?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 397
Ilość zdobytych PD: 198
Obecny stan: 340 + 198 = 538

Brak komentarzy

Prześlij komentarz