Chociaż przenikliwy skowyt bestii i krzyk jakiejś niewiasty nie należały do planu naszych rytualnych popołudni.
Nie musiałam nawet patrzeć na brata, by wiedzieć jaki kierunek teraz obieramy.
Muskularna sylwetka niedźwiedzia (nawiasem mówiąc wyglądał jak niedźwiedź kodiacki, jednak tereny, na jakich się znajdowaliśmy, bardziej wskazywały na ogromnego Grizzly) napierała na konar, który zamykał wlot do pułapki zastawionej przez mojego kompana. Bestia w jednej chwili zamilkła, pociągając donośnie kilka razy na nosie. Ciężki łeb odwrócił się w naszą stronę, a czarne małe oczka pełne szału wbiły się w nasze ciała.
Myślę, że szybko nie zbliży się do żadnego wilka, po tym, jak za uciekającym stworem pojawiały się kłęby dymu i swąd palonej skóry. Mówiąc o wilkach, dosyć szybko odkryliśmy, co też udało się złapać mojemu braciszkowi. Pomogliśmy wyjść młodej waderze z dołka, a Naharys jak to szarmancki basior zaniósł ranną wilczycę na jej tereny, gdzie też postanowiliśmy się zadomowić za zgodą od teraz naszej Alfy, a ta pokazała nam kilka jaskiń. Pina, bo tak nazywa się nasza nowa znajoma, wraz z Naharysem upodobali sobie dużą jaskinię skrytą w leśnej roślinności. Mnie od razu zauroczyła niewielka jama osadzona blisko brzegu. Panująca w niej wilgoć i przytulność od razu usadowiły mój rudy tyłek w jednym ze wgłębień, gdzie od razu wyobraziłam sobie własne gniazdo.
W głębi poczułam ulgę, że nasza podróż kończy się w taki sposób, jednak gdzieś z tyłu głowy te obawy o odnalezienie się wśród obcych wilków. No i... pierwsza noc od dawna bez brata. Myśli wciąż kłębiły się w głowie, jednak nie przeszkodziły mi w dostosowaniu nowego schronienia do własnych potrzeb. Gdy ostatnia wiązka suszonych ziół trafiła na swoje miejsce, w tafli wody wdzierającej się nieśmiało do jaskini zaczęło pojawiać się złoto pierwszych promieni Słońca.
- Najwyższa pora się zdrzemnąć, nie sądzisz? - rzuciłam bezmyślnie do brata, by chwilę później przypomnieć sobie, że ten już od dawna zgonuje we własnej jamie. Mnie również przydałby się odpoczynek.
Nie trwał on długo, bo zaledwie kilka godzin później usłyszałam znajomy głos, ostrzegający mnie przed szczurem grasującym w zapasach.
Byłam gotowa posłać brata do piachu za tak brutalną pobudkę, jednak z kim będę podbijać świat i posyłać zdrajców na pohybel?
- Jak minęła Ci pierwsza noc bez swojej ukochanej siostrzyczki?- ziewnęłam, wychodząc z jaskini.
- Nawet nie zauważyłem, że Cię nie ma. Już dawno tak dobrze nie spałem. - wzruszył barkami, starając się nie zdradzić swoich emocji, chociaż kąciki ust rwały się ku górze.
- Naprawdę prosisz się o zmrożenie Ci tej białej dupy! - trzasnęłam go ogonem, a ten pospiesznie zaczął zwiewać na bardziej zalesione części terenu.
Mała polana porośnięta wysoką trawą, w którą wplecione były polne kwiaty. O tej porze roku tworzyły kolorowy dywan chwiejący się na wietrze i dawały pokarm wielu owadom.
- Co jest? - Exan zbliżył się do mnie, widząc, jak pochłaniam otoczeniem wzrokiem.
- Ta polana... Bardzo przypomina to miejsce, gdzie odkryliśmy nasze zdolności pirotechniczne, kiedy byliśmy dziećmi. Spojrzenia mamy w momencie, gdy jej ukochane konwalie zwijały się w językach ognia, nie zapomnę nigdy- nostalgiczny uśmiech pojawił się na moim pysku.
- Ale przyznaj, że duma ojca była tego warta — Naharys bez cienia gracji padł w polne zielsko, układając się na grzbiecie.
- Jakby samo jej spojrzenie było warte całego zajścia. - parsknęłam śmiechem, pierwszy raz wyjawiając moją tajemnicę.
Leżeliśmy tak chwilę w ciszy, wsłuchując się w okoliczne odgłosy. Pszczoły wartko obrabiały każdy kwiat, w poszukiwaniu pyłku, ptaki przekrzykiwały się w koronach, pomimo takiej pustki, ciężko było o chwilę ciszy, co niespecjalnie mi przeszkadzało w obecnej sytuacji.
- To co? Może mała próba sił? - zawisłam nad bratem, tak aby nasze nosy dzieliło zaledwie kilka cali.
- Myślałem, że chcesz pozbyć się z okolicy kilku szkodników. - łypnął na mnie jednym ślepiem.
- Właśnie na jednego patrzę, ale jest tak leniwy, że nie chce nawet dostać kilku kopniaków od niewyrośniętej wilczycy! - Zerknęłam na niego zadziornie, odskakując na bok, by nie dostać kopniaka w brzuch, który spokojnie mógłby mnie posłać metr w przestworza.
<Exan?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 681
Ilość zdobytych PD: 340
Brak komentarzy
Prześlij komentarz