Wadera wydawała się bardzo miłą i ciepłą sobą, lecz nie mogłem wykluczyć, że to tylko pozory. Od małego byłem uczony, by nikomu nie ufać. Miała racje, że przez moje ubrudzone futro mogło, by się wydawać, że coś mi jest.
- Nic mi nie jest, chyba że brud się do tego zalicza — odparłem niewzruszonym tonem.
- Znam miejsce, gdzie możesz spokojnie wziąć kąpiel — zaproponowała.
- Z miłą chęcią skorzystam, nie wypada w takim stanie rozmawiać z Alfą — odparłem.
Doszliśmy w tym czasie do małej rzeczki, dotknąłem lekko łapą wody i była bardzo zimna. Nie miałem wyboru jak w niej wziąć kąpiel. Odłożyłem swój skarb na kamieniu tak, by się nie pomoczył. Wszedłem powoli i zgrabnie do rzeki, mimo iż czułem zimno, nie robiło to żadnego wrażenia, na mnie. Kiedyś kąpałem się w wodzie lodowcowej. Wtedy była ona zimna i umiała wywołać na mojej twarzy przeraźliwy wyraz twarzy. Zacząłem tarzać się w wodzie, by umyć sobie plecy, starałem się jak najdokładniej to zrobić. Gdy już myślałem, że to wszystko zapomniałem o pysku. Zanurzyłem głowę w wodzie i przez chwile nie wyciągałem. Gdy to zrobiłem, zacząłem trzepać się na wszystkie strony, by jako tako wysuszyć futro. Gdy było już lekko wysuszone, zacząłem je łapą układać. W kołtunach przecież nie pójdę. Założyłem znów na plecy skórę zająca i spojrzałem na Waderę, która, podczas gdy brałem kąpiel, cały czas się na mnie patrzyła.
- Możemy ruszać dalej. - odparłem bez uczuć.
- Dobrze. - odparła.
Ruszyliśmy dalej w stronę jaskini Alfy. Jaskinia wydawała się duża i przestronna. Przypominała mi zamek lub twierdzę. Stanąłem przed nią i westchnąłem. Wiedziałem, że czeka mnie rozmowa, a ja dalej nie byłem pewny czy zostać tu.
- Powodzenia. - odparła wadera. - Jeśli chcesz, mogę wejść z Tobą. - uśmiechnęła się miło.
Ja tylko przewróciłem oczami i wszedłem w głąb jaskini. W środku było czuć ciepło, które ogrzewało moje łapy i ciało. Znalazłem się w wielkim pomieszczeniu, było tam dużo siana. Wydawało się, że była to komnata do spania. Miękkie siano wydawało się komfortowe do spania. Zza rogu drugiego korytarza wyszła lekko niższa ode mnie Wadera. Jej futro było szare, łapy wyglądały na bardzo dobrze zbudowane. Przykuły moją uwagę jej wielkie skrzydła o kolorach ognia, również jej grzywka była o tym samym kolorze. Oczy miała koloru zielonego jak wiosenna trawa.
- Dzień Dobry. - odparła. - Jestem Alfą Watahy Renaissance. - dodała.
- Witam. - uchyliłem lekko w dół głowę, by okazać szacunek. - Jestem Itachi, pochodzę z Watahy Kamun.
- Przyszedłeś z propozycją sojuszu? - zapytała i usiadła na miękkim sianie.
- Nie.. Odszedłem stamtąd. Błąkałem się wszędzie po świecie, trafiłem na wasze tereny i znalazła mnie wadera. - moja pamięć mnie nigdy nie zawodzi, więc szybko przypomniałem sobie imię wadery. - Zwała się Itami.
- Ah wiem, która to. - odparła z uśmiechem.
Czemu innym wilkom tak łatwo przychodzi się uśmiechanie? Mi nigdy się nie zdarzyło to. Może dlatego, że nigdy nie czułem szczęścia ? Nie miałem szansy się zastanowić nad tym i rozmyślać, gdyż usłyszałem głos Alfy, przedzierający się przez głosy w mojej głowie.
- Więc czego szukasz na naszych terenach ? - spytała.
- Szczerze nie wiem, szukam swojego miejsca, gdzie mógłbym dożyć starości. Mógłbym jakiś czas zostać tu ? - spytałem.
- Najlepiej by było, gdybyś się określił. - odparła poważnie.
- Rozumiem to nastawienie, możemy się umówić, że Pani da mi trzy dni na zastanowienie się, czy chcę dołączyć. Jeśli nie odejdę, jeśli mi się tu spodoba, zostanę i dołączę. - odparłem.
Alfa chwile się zastanawiała, chyba słowo "Pani" ją trochę speszyło. Niestety ja stałem niewzruszony.
- Dobrze może tak być, widzimy się za trzy dni. - odparła.
- Dziękuje Ci. - ukłoniłem się i wyszedłem.
Promienie światła lekko mnie oślepiły, lecz oczy się od razu przystosowały. Rozejrzałem się i nie zauważyłem, tamtej wadery. Możliwe, że wróciła do obowiązków. Ruszyłem zwiedzać tereny, było to dość łatwe, gdyż tam, gdzie one były, czuć było ślady wilków. Oczywiście za świeżymi śladami nie podążałem, nie chciałem spotkać kogoś innego. Gdy znalazłem jakiś wielki kamień, usiadłem koło niego i zdjąłem z pleców futro. Zacząłem wyrabiać przedmiot. Tak dokładnie to w poprzedniej watasze miałem dwie role mordownie i tworzenie rzeczy z futer, skór i innych materiałów. Nie miałem pojęcia co robie, lecz naszła mnie ochotą na zrobienie naramiennika. Długo mi to zajęło, gdyż aż do zmierzchu, gdy był już gotowy, założyłem i zacisnąłem lekko, by się dopasował. Zacząłem chodzić, by zobaczyć czy nie jest za ciasno. Patrzyłem na moją lewą nogę, gdzie był ów wyrób. Na szczęście pasował, świetnie. Nie miałem gdzie spać, więc wspiąłem się na największe drzewo, bym zmieścił swoje cielsko na gałęzi i położyłem się na plecach. Patrzyłem przez już prawie gołą kopułę drzewa na gwiazdy. Jesień szybko przyszła i szybko pójdzie, zima nadejdzie. Nie martwiłem się tym za bardzo.
Lubiłem zimę, nie było wtedy kwiatów, które drażniły mój nos. Patrząc w niebo na gwiazdy, zastanawiałem się co u matki...co u siostry, czy wszystko w porządku. Byłem też ciekaw, ile będę miał nowych braci i sióstr. Może kiedyś odwiedzę ich, lecz najpierw muszę znaleźć miejsce dla siebie. Czemu musi być to takie trudne. W każdej watasze było tak samo... Wszyscy byli szczęśliwi i radośni, prócz mnie. Tylko ja byłem odrzynkiem, dlatego nie mogłem się odnaleźć w żadnej. Nie umiałem być szczęśliwy, lecz strachu też nie czułem. Gdy stanąłem w obronie matki przed ojcem, nie bałem się oberwać od niego. Szybko zasnąłem z myślą, jak będzie tutaj.
Nie miałem udanej nocy, śniły mi się koszmary związane z tym, że moja siostra Irma i matka zostały zamordowane przez ojca z zemsty tak samo ojczym i moje nienarodzone siostry i bracia. Z przyzwyczajenia owinąłem siebie ogonem i gałąź bym nie spadł. Koszmary trwały cała noc, a ja nie mogłem się obudzić z nich, to było najgorsze. Pod koniec koszmaru był tylko ciemna przestrzeń i ktoś, kto szeptał mi do ucha " zabij... ich.. " oraz " zabij ich wszystkich". Zaczynałem czuć, że wariuje..
Obudziły mnie poranne promienie słońca, strasznie raziły mnie w oczy, więc próbowałem zakryć je ogonem, by dalej móc spać. Zapomniałem, że to on trzymał mnie w równowadze na gałęzi. Szybko spadłem z drzewa, udało mi się na szczęście wylądować na boku, by nie uszkodzić kręgosłupa. Gdy otworzyłem lekko oczy, ujrzałem łapy jakiegoś wilka. Szybko pozbierałem się do kupy i otrzepałem futro z liści.
- Excuse-moi - odparłem
Itami , Atheru :3 ?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1008
Ilość zdobytych PD: 504 + 5% (25) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1437
Brak komentarzy
Prześlij komentarz