Jej melodyjny, lecz energiczny głos niósł się po lesie, jej pieśni zaś wtórowały skryte wśród liści ptaki. Nie wszystkie zdążyły opaść, wzywane wolą jesieni, ale gdzieniegdzie czerwień i złoto zaścielało ziemię. Gdy wstawało słońce i zalewało krainę swym ciepłym światłem, Itami lubiła po przebudzeniu zażywać w miarę możliwości, długie kąpiele, pośpiewując w trakcie pod nosem ulubione pieśni, których nauczyła się od Naharysa. Poznała go po pamiętnej lekcji polowania, której udzielał jej Atrehu, a gdy po tym zapuścili się na dalsze tereny, wtedy spotkała jego. Biało szarego basiora, trenującego z innymi na łysej, pozbawionej wysokiej trawy kotlince. Był na tyle przyjacielski, że nauczył ją kilku pieśni przy blasku ogniska, gdy świat ogarnął mrok nocy. Dzisiaj pogoda, jak na jesienną porę, była dość przyzwoita, aczkolwiek wiatr, wiodący z północy dawał swe znaki. Obmyła jeszcze raz swój smukły lisi pyszczek, po czym wyszła z wody, otrzepując się z jej nadmiaru. Setki, a być może i tysięcy kropel wystrzeliły w powietrze, naznaczyły pobliską trawę oraz opadłe liście. Wraz z nabytym humorem i uśmiechem, skierowała się w stronę lasu, aby zacząć swój obowiązkowy zbiór leśnych ziół. Najwyżej zmieni kierunek w stronę Nabi (nowy nabytek na watahowego botanika), po ewentualną porcję ziół, których nie zdoła odnaleźć w lesie. Po jakimś czasie Itami wraz z pokaźnym zbiorem roślin, przemierzała przecinającą środek lasu ścieżką, nie mogąc się jednocześnie nadziwić pięknem zielonej połaci oraz deszczem opadających liści, które wprawiały waderę w zachwyt. Ogołocone z liści gałęzie, stykały się z sąsiednimi koronami, wyglądając jak wyrastające z ziemi nieruchome łapska. Nagle jej uszy zarejestrowały dźwięk wodospadu, a nos zaś zapach tajemniczej postaci. Przyznała sama, że pierwszy raz miała okazję poczuć zapach obcego wilka, na tych terenach! Ciarki przeleciały jej po grzbiecie, tym bardziej, gdy okazało się, że ze zmieszanym zapachem postaci, poczuła woń mięsa i juchy. Jednak druga część jej podświadomości podpowiedziała, że powinna to sprawdzić, oczywiście zachowując wszystkie środki ostrożności. W ostateczności będzie zmuszona wykorzystać moc. Zboczyła z drogi, odstawiając kępkę zebranych ziół pod krzewem wilczych jagód, po czym, nastawiwszy uszy w jak największej gotowości, kroczyła w ślad za ciągnącym się od południa zapachem, który jak się później okazało, należał do jakiegoś basiora. I to imponująco wysokiego basiora o intensywnie kremowej sierści, która gdzieniegdzie była naznaczona ciemnymi kolorami. Szyję, porośniętą gęstą warstwą włosów, znaczyły czerwone, poprzeczne pręgi. ~ Noo... - Pomyślała przelotnie samica. ~ Przystojna z niego bestia..."Stal zimna niczym lód naszą matką jest...Surowy wicher północnych krain, ojcem nasz wszystkich...Coś, co w głębi serca drzemie, dziko rwie nas w bój...Coś, co w głębi duszy drzemie, moc przeszywa nas...Nasza matka mówi, dług krwi spłacimy dziś tej nocy...Nasz ojciec mówi, powiodę was do chwały..."
Samiec, gdy tylko wyczuł jej obecność, odwróciwszy się momentalnie, wydał z siebie ostrzegawcze warknięcie. Osłaniał rząd długich, ostrych zębów, marszcząc wargi smukłego pyska.
- Spokojnie... - zaczęła Itami, podchodząc jakby niepewnie w stronę samca. - Nie szukam kłopotów. Dopiero teraz Itami zauważyła, że basior był niezwykle brudny. Błoto i brudny pył zalegał na jego sierści, co świadczyło o przygodach, jakich basior doświadczył.
- Czego tu szukasz? - zapytał basior, chowając zęby i nagle jego twarz przybrała bardziej neutralny wyraz.
- Twój zapach rozchodził się po lesie... nigdy cię tutaj nie widziałam.
Zgodnie z prawem uprzejmości, basior powinien się, chociaż jej przedstawić, lecz Itami postanowiła, że to ona rozpocznie rozmowę w dość przyjazny sposób, aby okazać samcowi swe dobre zamiary.
- Na imię mi Itami. Jak ci na imię? - zapytała.
- Itachi, madame. - To ostatnie słowo wypowiedział jakoś obojętnie, co prawda lekko rozśmieszyło Itami, ale momentalnie doprowadziła się do porządku.
- Byłeś już u alfy? Jeśli nie, lepiej uczyń to jak najszybciej. Nasza pani nie ma zbytniego zaufania do obcych. Zaprowadzić cię do niej?
Basior jakby... hmmm, sama nie wiedziała, jak odebrać charakter jego oczu, które obrzuciły ją dość osobliwym spojrzeniem. Niechęć. Jakby chciały jej rzec "Poradzę sobie". Jednak cierpliwie czekała na odpowiedź, wodząc jednocześnie wzrokiem po Itachim. Basior niby nie był imponująco zbudowany, aczkolwiek taki obraz mógłby stwarzać pozór jedynie i okazać się zabójczy w konfrontacji. Druga część jej osobowości nakazała, aby nie obdarzać zbytnim zaufaniem osobnika, bez względu na jego zamiary. W końcu odpowiedział.
- Czemu nie? Zaprowadź mnie do twej pani. - jego głos był w miarę przyjemny dla ucha, ale tę całą męską łagodność psuła nutka nieufności i niechęci. Gdy tak szli przez las, wydawało się jej, że czuje na sobie jego oddech na szyi, ale jak to ona, głupiutka zorientowała się, że to wiatr jedynie, muskał delikatnie jej futro, ale... poczucia ciężaru jego oczu, nie zdołała się pozbyć. Po chwili basior przyspieszył kroku, jednakże tylko po to, aby zrównać się chodem wadery. Itami ukradkiem zerknęła na futro zająca, przewieszone przez grzbiet Itachiego, jak kawałek suchego materiału.
- Opowiesz mi coś o sobie... jeśli mamy zostać kolegami w watasze...
- A kto powiedział, że chcę tutaj zostać? - spytał basior.
- Przypuszczam, że nie bez powodu idziesz do Rene, to znaczy, do alfy. - odpowiedziała Itami, unosząc znacząco brew. Itachi w odpowiedzi, wzruszył ramionami i nie odezwał się więcej. Resztę drogi przemilczeli, ale Itami, niosąc w pysku swój pokaźny zbiór roślin, zastanawiała się nieco nad basiorem. Spoglądała od czasu do czasu ukradkiem na towarzysza i z rozmysłem rzekła do niego, a tak, dla lepszego zapoznania się z Itachim.
- Skąd pochodzisz?
- Z Watahy Kamun'a. - rzekł krótko i niechętnie, jednakże i tak miło, że odpowiedział na jej pytanie. Itami jednak odniosła pewne wrażenie, że ostatnie słowo wypowiedziane było tonem, typowo kończącym rozmowę. Może nie chciał o tym mówić? Wzruszyła tylko ramionami, ale nie zamierzała zostawać dłużniczką, więc powiedziała.
- Ja pochodzę z Watahy Sol Rojo i przyznam ci szczerze, że w mojej nie miałam lekko. Zresztą tak, jak większość wilków, które miały pecha się tam urodzić. Mam nadzieję, że w tej watasze, równie jak ja, odnajdziesz spokój. Tutaj można poczuć, że się chce żyć, zaufaj mi.
- Taa, oby. - odparł basior.
- Nie chcę wścibiać nosa w nie swoje sprawy, ale czy wszystko w porządku? Nie wiem, może przez ten bród na sierści, wydaje mi się, że coś cię boli. Pytam z ciekawości zawodowej. Jestem tutaj medyczką.
- Dzięki za troskę. - Widać, że Itachi lubił zachować lakoniczność w swych wypowiedziach. Itami jednak uśmiechnęła się w stronę samca i zanim się obejrzeli, znaleźli się na skraju lasu, a przed nimi rozpościerał się widok na zieloną polanę.
<Itachi?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1022
Ilość zdobytych PD: 511
Obecny stan: 511
Brak komentarzy
Prześlij komentarz