- Niko? - głos alfy odbijał się echem po jaskini, gdy ta szukała swojego podopiecznego. Skrzydlaty szczeniak schował się między skałami i starał się zachowywać, najciszej jak umiał. Alfa rozglądała się na wszystkie strony. Szczeniak starał się dobrze ukryć. Jednak skrawek skrzydła wystawał między skałami. Przez to alfa zauważyła go i z uśmiechem podeszła do owego miejsca, w którym się skrył.
- Mam cię! - jej głos wyrażał rozbawienie i radość. Niko zaśmiał się i uśmiechając się, spojrzał na swoją opiekunkę. Jej zielone oczy śmiały się przyjemnie do niego. Szczenię pisnęło radośnie i podbiegło do jej łap. Spojrzał na nią, a ta pochyliła się, aby liznąć jego ucho.
- Teraz twoja kolej. - powiedział radośnie.
- Nikoś, bawimy się już naprawdę długo. - odparła, kładąc się powoli. Szczeniak westchnął i wdrapał się na jej grzbiet.
- Tak wiem, ale uwielbiam zabawę z tobą!
- Doceniam to kochanie, ale jestem już troszkę zmęczona. - odparła rozbawiona. Niko wgramolił się między jej przednie łapy i ułożył się w nich wygodnie.
- Może chcesz spędzić trochę czasu z wujkiem Tarou? - zaproponowała, lecz skrzydlaty samczyk zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie chcę mu przeszkadzać. Wiem, że wujek Tarou jest zajęty. Zwłaszcza że dużo czasu było mu smutno.
- Masz rację kochanie. - głos Rene się zmienił. Był smutny i cichy. Niko wiedział, że nie tylko Tarou był przygnębiony z powodu odejścia Bai Langa. Renesmee także czuła smutek z odejściem każdego członka. By odciągnąć jej myśli od tych obaw, samczyk postanowił coś zdziałać. Odwrócił się i przednimi łapkami oparł się o jej puchatą pierś. Rene spojrzała na niego z uśmiechem.
- Kiedy dorosnę, to ja zaopiekuję się tobą Renesmee. Będziesz mogła odpocząć. - jego uśmiech rozczulił alfę. Czule polizała czubek jego głowy. Mały Niko zaczął machać nią na boki.
- Dziękuję ci. Teraz wiem, że mogę czuć się bezpieczna.
- Oczywiście! Nie pozwolę, by cię skrzywdzono. - odparł stanowczo. Po chwili jednak jego wyobraźnia przedstawiła mu okropne obrazy. Zaczął się martwić, przez co jego uszka się położyły.
- Coś się stało Niko? - spytała z troską. Szturchnęła go delikatnie i spojrzała prosto w jego fioletowe oczka. Niko westchnął, skulił się i spojrzał przed siebie.
- Przepraszam cię Renesmee, ale... Boję się... Chyba nie dam rady... - wyznał, spuszczając wzrok. Był gotów na słowa pogardy od strony wadery, był pewny, że będzie się z niego śmiać, lecz ona wciąż uśmiechała się życzliwie.
- Każdy się czegoś boi Niko. Nie możemy od tego uciec.
- Naprawdę? - spytał zaskoczony. Wadera zaśmiała się krótko i skinęła głową.
- Tak, każdy ma lęki i wielu stara się je zwalczać, lecz w obawach nie ma nic złego. Czasem są nam potrzebne, by ukazać, jak naprawdę odważni jesteśmy i ile się dla nas liczy. - słowa Renesmee wydały się mu przepełnione mądrością, której nie był jeszcze w stanie zrozumieć. Renesmee zaśmiała się cicho.
- To nic, że się boisz kochanie. Zajmę się tobą tak długo, ile będziesz tego potrzebował. - powiedziała, tuląc go do siebie. Niko zamerdał ogonkiem zadowolony i również się w nią wtulił. Po krótkim czasie jego osóbkę spowił sen.
~
Samczyk znajdował się na pięknej polance. Gdy rozglądał się wkoło, dostrzegł, że jest ona w centrum wielkiego lasu. Drzewa były pochylone w dziwny sposób. Zdawało się, że były niczym kraty, jak w więzieniu. Otaczając polanę, uniemożliwiały z niej ucieczkę. Niko dostrzegł ma środku polany kwiat. Był to piękny biały kwiatek, który zdawał się świecić. Samczyk niepewnie się zbliżył. Zauważył, że kwiatek miał jeszcze dwa pączki przy sobie. Delikatnie i niepewnie powąchał je. Miały przyjemny zapach, który lekko łaskotał go w nosek.
- Niko - rozległ się cichy głos. Basiorek zaczął się rozglądać. Jednak nikogo nie zauważył. Noc panowała w koło, a blask roślinki, która okazała się być różą, rozpraszał pobliski mrok. Niko przysiadł, a głos znów zawołał.
- Niko, to ja. - jednak on nie rozpoznawał owego głosu. Nie miał pojęcia, kto do niego mówi i dlaczego.
- Ktoś tu jest? - spytał niepewnie. Jednak teraz odpowiedziała mu tylko cisza. Szczeniak niepewnie zaczął spacerować wkoło róży. Po chwili zauważył, że z każdym krokiem, dziwny pyłek zaczynał unosić się ponad trawą. Piękne srebrne ziarenka unosiły się w powietrzu. Niko zatrzymał się. Kilka z nich opadło na jego nosek, co spowodowało kichnięcie.
- Co to za miejsce? - starał się dowiedzieć, gdzie się znajduje i jak ma wrócić. Zaczął powolutku panikować. Wciąż krążył wokół róży, przez co w pewnym momencie potknął się o skrzydło i upadł. Cichy pisk rozniósł się po polance. Fioletowe łzy pojawiły się w kącikach jego oczu.
- Renesmee... proszę... pomóż mi... - pisnął, zakrywając się skrzydłami. Po chwili poczuł przyjemne ciepło. Niepewnie zabrał skrzydła i ujrzał przed sobą ognik. Zdziwiony przyglądał się mu. Gdy się nieco zbliżył, ognik odleciał kawałek dalej. Gdy Niko patrzył na niego, zdawało się mu, że ogień swoimi ruchami zapraszał go do dalszej pogoni. Tak więc basiorek truchtem gonił swojego nowego przyjaciela. Nagle znaleźli się przy drzewach, które wydawały się Niko bardzo mroczne. Samiec stanął, lecz gdy ognik przybliżył się do drzew, jego blask rozpraszał mrok. Tym samym dodał Niko odwagi. Razem przemierzali las, aż do fioletowych oczek dotarł dziwny blask. Im bliżej niego byli, tym bardziej oślepiał on szczeniaka. Gdy blask był na tyle silny, że Niko nic nie widział... obudził się.
~
Niko obudził się. Szybko rozejrzał się wkoło, lecz jego oczka nie zdążyły przyzwyczaić się do ciemności, jaka panowała w jaskini. Po chwili zorientował się, że leży w łapach Renesmee. Wadera smacznie spała, a Nikoś poczuł ulgę. Wtulił się bardziej w jej miękkie futro. - Martwiłem się, że już cię nie będzie... - szepnął. Wiedział, że jego opiekunka śpi, ale nie chciał jej budzić. Dlatego ułożył się ponownie. Nagle Rene drgnęła. Niko wystraszony zaczął udawać, że śpi. Po chwili wadera się zbudziła. Ziewnęła i sennym spojrzeniem przeleciała wokół siebie. Spojrzała na Niko i się uśmiechnęła.
- Kochany skarb. - szepnęła i znów liznęła jego główkę. Następnie ponownie się położyła. Niko starał się zasnąć, lecz nie udawało się mu to. Nie chciał spędzić nocy sam, dlatego niepewnie szturchnął kilkukrotnie alfę. Gdy ta się obudziła i spojrzała na niego, dostrzegła strach w jego oczach. Uśmiechnęła się pogodnie.
- Miałeś zły sen?
- Tak... Śniło mi się, że byłem sam na polanie... Bałem się...
- Spokojnie kochanie. Jestem tuż obok ciebie. Nic ci nie grozi.
- Wiem, ale... Martwiłem się Rene...
- Rozumiem cię kochanie. Nie masz już się czego bać. Jestem tu. - jej uśmiech był bardzo przekonujący. Niko szybko zapomniał o strachu. Przez to mógł na nowo wtulić się w jej miękkie futro i oddać krainie snów.
Teraz już koszmary nie męczyły jego osoby. Mógł spokojnie rozkoszować się cudownymi snami, a gdy zbudził się następnego dnia, czuł się spokojnie. Wciąż leżał w łapach swojej opiekunki, która wpatrywała się w wyjście od jaskini. Nie zauważył, że Niko już nie śpi. Jej zielone ślepia zdawały się uważnie czemuś przyglądać. Szczeniak ziewnął, tym samym zwracając na siebie uwagę Renesmee. Wadera spojrzała na niego. Jej zielone oczy zetknęły się z fioletowymi oczkami Niko. Uśmiech zagościł na jej pysku.
- Dzień dobry Niko.
- Dzień dobry Renesmee
- Wiesz, że możesz do mnie mówić po prostu Rene. - zaśmiała się. Niko uśmiechnął się.
- Tak, pamiętam o tym. - na jego słowa wadera skinęła głową. Niko zaśmiał się i wygramolił z jej łap. Alfa ziewnęła i wstała leniwie na cztery łapy.
- Co dziś będziemy robić? - zapytał wesoło szczeniak. Alfa uśmiechnęła się. Na jej oczach Niko zmieniał się każdego dnia. Dostrzegała, że z małego, nieśmiałego i strachliwego wilczka, zmieniał się w odważnego malca. Z czasem z pewnością będzie najodważniejszych ze wszystkich, z pewnością będzie odważniejszy nawet od niej.
- Może zobaczę, jak radzisz sobie w terenie? - zaproponowała samica. Maluch pisnął radośnie i truchtem zbliżył się do wyjścia z jaskini. Spoglądał wesoło na witający go obraz wiosny. Drzewa przyjemnie trzeszczały, gdy lekki wiaterek popychał je w różne kierunki. Ptaki budziły się i rozpoczynały śpiewy swych ballad, które tak bardzo fascynowały Niko. Po chwili malca wyminęła Rene, która ziewając, starała się całkiem rozbudzić. Rozłożyła swoje piękne, ogniste skrzydła i machnęła nimi kilkukrotnie. Niko przyglądał się temu z zainteresowaniem. Spojrzał na swoje dużo mniejsze skrzydełka i machnął nimi. Przyjemny powiew wiatru opatulił jego ciałko, powodując dreszcze.
- A więc gotowy? - senny głos Renesmee spowodował, że malec skupił swoją uwagę na jej osobie. Samica lekko machała swoim ogonem na boki. Niko uśmiechnął się szeroko i skinął głową. Wykonał kilka skoków i znalazł się tuż pod jej łapami.
- Tak! Jestem gotów ! - oznajmił radośnie. Został obdarowany czułym uśmiechem alfy. Następnie ruszyła ona wolnym krokiem przed siebie, a Niko starał się dorównać jej kroku. Było to nie lada wyzwanie, dla szczeniaka, lecz on się nie poddawał. Wciąż truchtem gonił swoją opiekunkę. Znaleźli się w centrum watahy. Renesmee machnęła głową na boki, strzepując kurz z karku. Niko wpatrywał się w nią i kodował w swojej maleńkiej główce wszystko, co robiła. To właśnie ją wybrał za swój wzór. Chciał być jak ona...
- Zacznijmy od tropienia, zgoda? - spytała. Szczeniak skinął głową i przystawił nos do ziemi. Kilka woni udało mu się wyłapać. Zdecydował się na jedną z nich i wolnym krokiem podążył za nią. Droga nie była długa i trudna. Jego wybrana ofiara musiała preferować proste ukształtowanie terenu. Niko zboczył z wydeptanej wcześniej ścieżki w krzaki. Tam odnalazł ciekawie wyglądającego owada. Miał on wygląd przypominający patyk.
- To patyczak. - wtrąciła Rene, która pilnie podążała za swoim podopiecznym.
- Patyczak? - Niko przekręcił głowę na bok. - Wygląda śmiesznie. - stwierdził, przyglądając się małej istotce.
- Masz rację. - odpadła Rene z uśmiechem. Nie zmienia to jednak faktu, że ma swoje miejsce w kręgu życia.
- Krąg życia? Co to takiego? - zaciekawione oczka szczeniaka spoglądały na Renesmee, która zaczęła zastanawiać się jak wytłumaczyć im owo pojęcie, w jak najprostszy sposób. Samica nakreśliła łapą na ziemi okrąg. Odcisnęła na okręgu cztery odciski łap. Spojrzała na samca, który z zaciekawieniem obserwował jej poczynania.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie Niko. - Wskazała na pierwszy odcisk.
- To są roślinożercy. Ofiary i nasze główne źródło pokarmu. Dzięki nim żyjemy.
- Przez to, że je jemy? - spytał, spoglądając z uwagą na starszą.
- Tak. To ma duży wpływ na nas. Między nami i nimi istnieje wspólna harmonia. - jej uśmiech był delikatny. Niko skinął głową na znak porozumienia. - To my. Wilki. Istoty mięsożerne. Drapieżniki. - powiedziała, wskazując drugi odcisk łapy. - Naszym celem jest zdobywanie pokarmu i posiadanie potomstwa. Poprzez polowanie żyjemy. Gdy nasze życie dobiega końca, odchodzimy do krainy spokoju. Natomiast nasze ciała pozostają tu. Jednoczą się z ziemią, dzięki temu ukazuje się harmonia między nami i ziemią.
- Co jest następne? - Niko przekrzywił główkę na bok. Renesmee wskazała trzeci odcisk łapy.
- Gdy łączymy się z ziemią, na naszym ciele wyrasta trawa i wszelkie rośliny. Natomiast ten odcisk oznacza, roślinożerców. - wskazała ostatnią łapę.
- Dlatego, że one zjadają trawę? - spytał samczyk. Wadera uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Tak. Jesteś naprawdę mądrym szczeniakiem Niko.
- Dziękuję Renesmee. Teraz już chyba rozumiem, na czym to polega.
- Tak, dlatego należy uważać z tym co dzieje się wokół nas. Tylko bogowie wiedzą, co nas czeka.
- Nie zdaje ci się to czasem zbyt skomplikowane? - spytał szczeniak, patrząc na odciski i krąg.
- Cóż, czasem jest mi trudno zrozumieć niektóre sytuacje... Jednak wiem, że wszystko ma coś na celu. Nic nie dzieje się bez przyczyny. - uśmiechnęła się delikatnie i zachęciła szczeniaka do dalszej drogi. Niko rozglądał się w koło. Zapamiętywał wiele rzeczy. Los chciał, by został on dobrym wzrokowcem. Potrafił dostrzegać wiele drobiazgów w terenie. Dotarli do najbardziej niezwykłego miejsca na ziemi. Wielki wodospad, który słynął ze swojego piękna znajdował się tuż przed małym Niko. Szczeniak wpatrywał się w niego zahipnotyzowany gracją wody, która rozbijała się o skały z szumem. Jej melodyjny głos pieścił zmysł słuchu. Brązowy basiorek wolnym krokiem zbliżył się ku brzegowi, w którym stykały się krystalicznie czysta woda i urodzajna ziemia. Zaciekawiło go jego odbicie w owej wodzie. Gdy mu się przyglądał, w pewnym momencie zdawało mu się, że na jego oku ukazała się blizna. Przyłożył sobie łapkę do oka, lecz nic nie poczuł. Zdziwiony spojrzał na opiekunkę.
- Renesmee? - Wadera zbliżyła się spokojnym krokiem.
- O co chodzi Niko?
- Czy ja mam coś na oku? - spytał, patrząc na nią. Rene zdziwiła się, lecz po chwili uśmiechnęła.
- Oprócz twoich ślicznych oczek, słodkiego noska i pięknego uśmiechu nic nie dostrzegam nowego. - Niko widocznie się zawstydził i spojrzał znów w wodę. Prawdą jest, że do tej pory nie umie on przyjmować komplementów. Nie wiem jak zareagować, by drugiej osobie było miło. Często przez to czuł się niepewnie podczas takich chwil.
- Dziękuję Renesmee. - odparł. - Dlaczego w tej wodzie mam bliznę? - spytał zaciekawiony. Spojrzał na Rene. Zdziwił się, gdyż pierwszy raz od dłuższego czasu zauważył u niej niepokój.
- W tej wodzie widzisz to odbicie? - spytała. Niko skinął głową. - Blizna jest poważna?
- Um... Nie mam pojęcia. To linia przechodząca przez oko. Co to oznacza?
- To magiczny wodospad. Nie przejmuj się nim. Pokazuje nam, co może się kiedyś zdążyć, ale nie jest to w stu procentach pewne. - odparła z uśmiechem. Niko zauważył, że jej uśmiech nie był szczerym. Wyczuł także, że jej słowa nie były do końca prawdziwe. Nie chciał jednak drążyć tematu. Znów przyjrzał się odbiciu w tafli wody. Nic się nie zmieniło. Widoczna blizna biegła przez jego lewe oko. Odeszli. Renesmee była widocznie czymś zmartwiona. Niko szukał tematu, który by nieco rozluźnił atmosferę.
- Renesmee?
- O co chodzi? - spytała, spoglądając na niego.
- Jeśli chodzi o krąg życia... To obowiązkiem jest, byśmy posiadali własne potomstwo, by zapewnić dużą ilość przedstawicieli naszego gatunku, tak?
- To raczej nasz życiowy cel. Nie obowiązek i nie względem kręgu życia. Troszkę źle zrozumiałeś, ale to nic.
- Rene...
- Tak?
- A ty? Nie chciałabyś mieć własnych dzieci? - spojrzał na nią w tym momencie. Renesmee była widocznie zaskoczona pytaniem i nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Niko przystanął i patrzył na nią uważnie. Nie wiedział czemu, ale to pytanie smuciło go. Chwila milczenia była nie do zniesienia. Niko usiadł, a łzy stanęły w jego oczach. Sam nie wiedział dlaczego? Może obawiał się odpowiedzi? Gdyby wadera przyznała, że pragnie własnego potomstwa, oznaczałoby to, że w przyszłości mógłby zostać starszym bratem. Jednak, czy on tego chciał? Jak każdy szczeniak martwił się tym, że Rene pokocha swoje dzieci bardziej od niego. Miała do tego prawko. W końcu on jest przybłędą...
- Niko... - zaczęła, a szczeniak spojrzał w jej zielone oczy. - Posiadanie własnego potomstwa z pewnością jest cudownym uczuciem. Jednak ja już je poczułam. - odparła, podchodząc do niego. Niko wciąż wpatrywał się w nią z małym zaskoczeniem.
- Jesteś dla mnie jak własny syn. Pokochałam cię od momentu, gdy ofiarowano mi cię pod opiekę. Stałeś się moim oczkiem w głowie. Nie mogłabym sobie teraz wyobrazić życia bez ciebie. - jej uśmiech był szczery. Tego Niko był pewny w stu procentach. Starał się powstrzymać łzy, lecz ma marne. Zaczęły spływać z jego oczu i moczyły futerko na pyszczku. Renesmee szturchnęła go pocieszająco nosem. Niko w mgnieniu oka znalazł się przy niej i wtulił się w jej osobę.
- Ja ciebie również kocham Rene. - odparł. Trwali tak dłuższą chwilę. Następnie wrócili do jaskini alfy. Niko ułożył się na ziemi, a Rene udała się po posiłek. Wróciła z dwoma szarakami. Położyła je przy pyszczku Niko.
- Dziękuję. - powiedział z uśmiechem. Alfa odwzajemniła uśmiech.
- Nie masz za co dziękować. To mój obowiązek jako twojej opiekunki. Muszę dbać o ciebie, być wyrósł na wspaniałego samca. Wtedy ty będziesz zajmować się starą Rene. - odparła, śmiejąc się wesoło. Niko również się zaśmiał i zamyślił. Po posiłku nadeszła pora na sen. Szczeniak powoli kroczył w kierunku legowiska. Alfa zdążyła go wyprzedzić i ułożyć się na nim. Niko natomiast wtulił się w jej ciepły bok. Otulił się skrzydłami i ogonem. Jego pyszczek otworzył się podczas ziewania.
- Widzę, że dzisiejszy dzień bardzo cię zmęczył. - Odparła spokojnym, miłym dla ucha głosem.
- Tak, jestem padnięty. - odparł Niko z uśmiechem układając się wygodniej.
- W takim razie pora spać. Dobranoc Niko. - Szepnęła i polizała czubek jego główki.
- Dobranoc mamusiu. - odparł z uśmiechem Niko i po chwili zasnął. Nie było dane mu ujrzeć łez wzruszenia, które wywołały te dwa słowa u starszej wadery. Zdecydowanie ten dzień był jednym z najpiękniejszych.
C.D.N
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2696
Ilość zdobytych PD: 1348 + 10% (135 PD) za długość powyżej 2000 słów
Obecny stan: 1483 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz