Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 10 marca 2022

Od Ereden'a c.d Lonya ~ Ujarzmić diabła

- Nie musisz mi się tłumaczyć, mały diable - przerwała mu z uśmiechem, gdy ten chciał, a raczej poczuł potrzebę, aby jego myśli o tym, co wcześniej powiedziała jego ciotka, przełożyć na słowa. Szło mu paskudnie, wręcz beznadziejnie, ale czy to była jego wina, że właśnie i tak się czuje? Nie dlatego, że wychodząc z groty, myślał o tym, aby tego dnia nie ujrzeć ani jednego, zakichanego odmieńca więcej. Pina, jego matka i ojciec, Naharys - rodzice, którzy podarowali mu dar życia, w jego oczach wyglądali na normalne osobniki, bez zbędnych dodatków do aparycji - ten obraz przekonał go, że tylko tak powinien wyglądać normalny wilk. Mimo tego, jego siostry odbiegały od normalności według jego mniemania. Czy to jest kwestia zazdrości? Nie, nawet przez sekundę malec nie pomyślałby o tym. Sam już też nie wiedział, czy robi dobrze, czy też źle, dyskryminując wszystkich dookoła za czyjąś inność.
- Trudno jest mi zrozumieć czy to czysta nienawiść, czy może przemawia przez Ciebie zazdrość. Nie będę ingerować w Twoje poglądy, bo masz do nich prawo, nawet jeśli nie są one uargumentowane, dopóki nie szkodzą innym. Jeżeli któregoś dnia, będziesz gotowy ze mną o tym porozmawiać, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. W każdym razie jeżeli chcesz mi pomagać, w tej lecznicy uprzedzenia zostawiamy na zewnątrz. Pomagamy każdemu, bez wyjątku.
- Nawet złym wilkom? - przekrzywił głowę.
- Jeśli trzeba - wzruszyła ramionami - I takich zdarzało mi się zszywać. Twoje zdziwienie sugeruje, że ojciec nie opowiadał Ci o pewnym incydencie, który miał miejsce niedługo po tym, jak dołączyliśmy do tej watahy.
- Jaaa, opowiesz mi tę historię? - zapytał ożywiony Ereden, mając ciepłą nadzieję.
Ciotka Lonya uniosła nieco brew, przekrzywiając kąciki ust w demoniczny uśmiech.
- Jak będziesz grzeczny i zaczniesz traktować naszych pacjentów z uprzejmością, to jak najbardziej! Opowiem Ci to ze szczegółami.
Szczeniak, jak to szczeniak, otworzył pyszczek w niemym krzyku radości i rozentuzjazmowany, podążał za ciotką, od czasu do czasu, oddając się typowo szczenięcym czynnościom - łapanie motyli, przyczajanie się na polne myszy - droga do jaskini zielarki obyła się bez zbędnych komplikacji.
Ereden, wchodząc do groty botaniczki, wyczuwał w powietrzu czarująco intensywną kompozycję zapachów, dosłowną poezję dla jego nozdrzy - lawenda, kwiaty bzu, rozmarynu i innych ziół, których nie znał i takie, które poznawał, ale ich nazewnictwo było wyjątkowo trudne do wymówienia, a tym bardziej do zapamiętania - która wprawiła go w totalne oczarowanie. Kiedyś, tak na oko licząc, dwa tygodnie temu, pamiętał, jak Lonya pokazała mu niektóre zioła i ich zastosowania, bądź skutki uboczne, wywołanie nieodpowiednim dawkowaniem.
-... widzisz ten korzeń, mały? Potocznie się zwie diablikiem. W niewielkich ilościach pozwala leczyć niestrawności i wspomaga oczyszczanie jelit.
- A czemu nazywa się on diablik? - zapytał Ereden.
- No i tutaj zaczyna się meritum całej zabawy, bowiem jeśli przekroczy się zalecaną dawkę ziela, może doprowadzić to, do mocnej i bolesnej biegunki. Nie warto bawić tym, jeśli się nie zna prawidłowego dawkowania...
- Ereden - głos ciotki wywołał go z otchłani jego wspomnień i zaciekawiony, spojrzał na Lonyę - proszę, poznaj Nabi. Naszą botaniczkę.
Nigdy jeszcze nie widział tej wadery - pewnie dlatego, że prawie w ogóle nie opuszcza jaskini. Widział drobną waderę o kremowej sierści, ale jedynie, co poruszyło jego uwagę, były jej oczy, naznaczone mętną mgiełką.
- Miło mi cię poznać, Ereden - powiedziała drobna wadera, nie patrząc na niego, jedynie uniosła lekko ucho, aby zarejestrować jego głos.
- Dzień dobry, pani... czy pani mnie widzi? - zapytał lekko zdziwiony Ereden.
- Ereden, powiem Ci tak: Nabi jest niewidoma. - odparła Lonya
Szczeniak zrobił wytrzeszcz, jakby chciał za chwilę powiedzieć "WTF!"
- Na serio? Jak pani odnajduje się w tych wszystkich ziołach?
Nabi uśmiechnęła się uprzejmie.
- Używam do tego węchu, co nie chwaląc się, mam nie najgorszy.
- Ale jazda! - odparł z podziwem Ereden.
W czasie, gdy Lonya dała malcowi zajęcie - a mianowicie, wręczyła mu kilka pergaminów i parę dębowych kor, które zawierały opisy prawie każdego ziela, jakie można znaleźć w okolicy - Oczywiście owe symbole, służące im za pismo, wypalane były na powierzchni oprawionej skóry, czy suchego drewna, dzięki zdolnościom ognia niektórych wilków - tak oto powstała wiedza zapisana, przekazywana z pokolenia na pokolenie, aby ona nigdy nie umarła. Niektóre woluminy były tak stare, że Lonya nakazała mu szczególną ostrożność przy ich rozwijaniu. Największe zainteresowanie malca przykuł pergamin - bardzo stare wydanie z gęstą warstwą czarnego futra na zewnętrznej stronie - poświęcony opisowi rzadkiej trującej roślinie, zwanej potocznie "maczugnikiem". Szczeniak jeszcze nie do końca umiał czytać, ale poznawał niektóre słowa. Zainteresowanie wzbudzała też rycina, przedstawiająca ową roślinę - miała wygląd pospolitej róży, z tą różnicą, że nie była uzbrojona w ciernie, a z cienkiej łodyżki zaś, wystawały drobne liście (które według opisu), magazynujące trującą substancję, która paraliżowała cały układ nerwowy nieszczęśnika, doprowadzając do jego zgonu, poprzez uduszenie - Ereden nie rozumiał, jak roślina, poprzez jej spożycie, mogła kogoś udusić, ale wiadomo... jak to szczeniak, wielu rzeczy nie rozumiał, bowiem nie rozumiał jeszcze zasad, rządzących każdym żywym stworzeniem. Zawsze może popytać ciocię Lonyę o to wszystko.
Wtem do jaskini wszedł jakiś wilk, który mocno wyróżniał się w tłumie: Jego sierść była bujna, ognisto-ruda, a w oczach jego płomień żywy pogrywał. Ereden jednak przez moment popatrzył na basiora - według jego mniemania, bardzo rosłego basiora - po czym wrócił do dalszego czytania.
- Siemasz, Atrehu! - przywitała go Lonya - Co cię tu sprowadza, byku?
- Byłem w pobliżu i akurat wyczułem twój aromatyczny zapach, dziecino - odparł basior dość uwodzicielskim tonem - Co tam? Widzę, że nie jesteś sama.
Ereden uniósł głowę znad zwojów pergaminu, spostrzegł że basior lustruje go wzrokiem - Nie bardzo spodobało się to malcowi, więc tylko zmarszczył nos, ale nie powiedział nic.
- Obiecałam Naharysowi, że zajmę się dziś jego malcem. Niezły z niego diabeł - odparła Lonya. Ostatnie zdanie zaś powiedziała szeptem, jakby chciała, aby szczeniak tego nie usłyszał, ale nie umknęło to jego uwadze.
- Słyszałem! - zawołał i wrócił do czytania. A raczej starał się czytać, gdyż nie znał jeszcze wszystkich słów i liter. Jego ojciec poświęcał mu i siostrom, trzy godziny, raz w tygodniu -gdyż tylko wtedy miał wolne od treningów z innymi wilkami - na naukę czytania. Taki okres jednak okazał się dla niego za mało, dlatego też Naharys zwrócił się z pomocą do Lonyi, aby wsparł go w edukacji szczeniąt. Z racji tego, że Ereden zapunktował sobie miejsce w sercu ciotki, prócz nauki czytania, zapewniała mu swobodną edukację na temat ziół - a zwłaszcza tych trujących - które o dziwo przypadły mu do gustu. Stąd mu tyle wiadomo o lawendzie, która wspomaga trawienie, rozmarynie na reumatyzm i artretyzm, czy też o kwiatach bzu, bardzo dobrych na zwalczanie infekcji.
- Ereden, chciałabym porozmawiać z Atrehu na spokojnie. Masz tutaj jeszcze jeden zwój do przeczytania i bądź grzeczny! Nabi może i jest niewidoma, ale też nie potrzeba jej twoich wybryków!
- Tak, ciociu! - odparł od niechcenia Ereden i przyjął delikatnie w pyszczek zwój skórzanego zwoju od Lonyi, która potem, wraz z płomienno-rudym samcem zniknęła w mroku jaskiniowej odnogi.
Rozwinąwszy pergamin, Ereden spodziewał się kolejnej dawki opisu różnorodnych ziół, których jeszcze nie dane mu było poznać, ale to, co zobaczył, mocno się przeliczył. Wolumin ten nie miał nawet nic wspólnego z ziołami, ani tym bardziej z wiedzą botaniczną. Na górnej części pergaminu, ujrzał rycinę, przedstawiającą wilka z rozpostartymi szeroko skrzydłami, a w dole zaś, rozciągał się szczegółowy opis jego anatomii. Zaskoczony lekko Ereden, spojrzał ponownie w stronę odnogi, gdzie zniknęła jego ciotka.
~ Czy ona to specjalnie zrobiła? - zadał w myślach pytanie. Czy wszyscy usilnie chcą mu wmówić, że jest inaczej? Ponownie zerknął na rycinę - w tamtym momencie naszła go ochota na ciśnięcie zwojem w płomienie, po czym z przepływem żywej satysfakcji, obserwować jak ogień tańcuje nad powoli popielącymi się szczątkami skóry, ale z drugiej strony, co by mu to dało? Nie pozostaje mu nic innego, jak wziąć się za czytanie.
***
Skończywszy na ostatnim zdaniu, Ereden ziewnął głośno, przecierając delikatnie oczy swą łapą. Lektura była, wbrew pozorom, bardzo wciągająca, ale nie wiele z niej rozumiał. Musi się jeszcze wiele nauczyć. Zwinął starannie wszystkie zwoje o roślinach, a ten, opisujący uskrzydlone wilki, złapał w pyszczek, i podniósł się, aby zasypać ciotkę nawałnicą pytań, których nie mógł zostawić bez odpowiedzi od tak! Żwawo podreptał do odnogi, której wąski korytarz o nierównych ścianach, wił się spiralnie - musiał przeskakiwać nad wystającymi głazami, które dla dorosłego wilka nie stanowiły żadnego problemu. Gdy doszedł do progu odrębnej jaskini, w pomarańczowym blasku fluorescencyjnego światła ujrzał Lonyę, zamkniętą w objęciach wysokiego basiora o płomienno-rudej sierści, który ten namiętnie ją całował, długo, bez opamiętania. Eredenowi na ten widok, kopara odpadła aż do samej ziemi, tym samym upuszczając zwój.
- Ciociu? - powiedział szczeniak, gdy otrząsnął się z szoku.
Lonya momentalnie odskoczyła od samca, jakby jego futro rzeczywiście zapłonęło, wycierając przy tym swe usta grzbietem łapy. W oczach obu wilków, Ereden spostrzegł mieszane uczucia - połączenie zakłopotania z niepokojem.
- Ereden, prosiłam cię, abyś został z Nabi i czytał zwoje - oznajmiła po chwili Lonya.
- Ja... yyy... wiem, ale... - Wzrok malca, jak te zbłąkane mrówki, przeskakiwały z samca na ciotkę i na odwrót -... chciałem ci zadać kilka pytań... bo... nie bardzo rozumiem... yyy... ja... przepraszam...
Po chwili dwójka dorosłych, widząc kompletne zakłopotanie u malca, momentalnie wybuchli głośnym śmiechem, na co mały, nadal przyglądał się im z widoczną konsternacją. Lonya chwyciła delikatnie Eredena za kark i przeszli do groty głównej, gdzie nadal krzątała się Nabi.
- Co Ci mam wytłumaczyć, poczwaro ty moja? - zapytała żartobliwie ciotka, gdy nagle zostali sami. Płomiennorudy basior pożegnał się ciepło, po czym ruszył dalej, widocznie zadowolony z tego, co się stało.
Ereden dźgnął łapą w pergamin, gdzie widniał opis anatomiczny skrzydlatego wilka. Lonya przyjrzała się stronnicy, po czym zaśmiała się cicho.
- Dobrze, ale umówmy się, że to, co zobaczyłeś, wymażesz z pamięci i ani słowa twojemu ojcu, zgoda?
Powiedzmy sobie, że Ereden postawił sobie to za punkt honoru, iż nie zdradzi tajemnicy Lonyi.

<Lonya?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1577
Ilość zdobytych PD: 788 + 5% (39 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 1951 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz