Po miesiącach drogi dotarłam na tereny kolejnej watahy. Uśmiechnęłam się pod nosem, starając się ustalić, co może mnie tu czekać. Uważnie obwąchałam okolicę, wyczuwając woń niezbyt licznej grupy wilków. ~Nawet lepiej, choć w razie nieprzyjemnej konfrontacji i tak nie wyjdę z tego cało. ~ Był piękny, słoneczny poranek. Na niebie nie dostrzegłam żadnej chmurki, a delikatny wiaterek przynosił wiele nowych informacji. Przeszłam kawałek, gdy do mych, sporej wielkości uszu doszły ciche szmery. Szybko zorientowałam się, że dobiegają one zza szeleszczących nieopodal zarośli. Zatrzymałam się i wyprostowałam. Na moim pysku gościł zawadiacki uśmiech.
- Witam. Z kim mam przyjemność? - powiedziałam, po czym odwróciłam się na pięcie, a mym oczom ukazała się wadera o ognistych skrzydłach i z lekka zaskoczonym wyrazie pyska.
- Z Alfą. - powiedziała pewnie wilczyca, szybko dominując rozmowę. Po chwili dodała — Kim jesteś i co robisz na terenach mojej watahy?
- Oh, przepraszam — ukłoniłam się lekko, na tyle, na ile pozwalał mi bagaż w postaci skurzanych torb, na mych plecach. - Jestem Pawona Shanar z odległej watahy z południa. Poszukuję miejsca dla Alchemika. - odpowiedziałam z powagą. Przez chwilę obie mierzyłyśmy się wzrokiem.
- To by tłumaczyło Twoje uszy... Masz jakieś magiczne talenty, czy polegasz tylko na swojej wiedzy? – spytała, wskazując na moje wyposażenie. Z skór wydobywał się intensywny zapach suszonych ziół, kilka wiązanek wystawała spod prowizorycznego zamknięcia, mającego ochraniać moje skarby, przed deszczami. Po dłuższej chwili skrzydlata usiadła. Zrobiłam to samo, delikatnie zsuwając z grzbietu ciężary. Zaczęłam tłumaczyć, kim jestem. Nie było w końcu sensu, robić sobie wrogów.
-Wytwarzam niewielkie przedmioty z Kryształu, potrzebne do pracy alchemika. Przędzę też wodę. - powiedziałam, na co zaczęłam kreślić jeden ze schematów łapami. Zebrałam kilka kropel rosy z pobliskiego krzewu. Nadałam im kształt ptaka i sprawiłam, że latał chwile wkoło nas. Gdy zaprzestałam ruchu Łap, woda z pluskiem spadła na ziemię, wracając do ziemi. Skrzydlata wilczyca przytaknęła ze zrozumieniem. - Moim najbardziej znanym wytworem jest silny lek znieczulający i rozluźniający, ale w razie potrzeby zajmuje się też wytwarzaniem innych substancji takich jak maści, trucizny, czy nawet drobne bronie, w postaci krótkich ostrzy. Poszukujesz kogoś takiego do swojej watahy? - spytałam, przygotowując się do ruszenia w dalszą drogę, jednak odpowiedź wadery mnie zaskoczyła. Intensywnie myślała nad czymś, po czym cicho wydychając powietrze i jakby zgadzając się ze sobą, spojrzała na mnie poważnie. Uśmiechnęła się miło.
- Nadasz się idealnie na Alchemika w mojej watasze. Chodź, pokażę Ci jaskinię, w której możesz mieszkać. Mamy tam od razu mały zapas ziół. - powiedziała i wstała, czekając, aż do niej dołączę. Gdy również wstałam, zbierając sprzęt, uśmiechnęła się szerzej i powiedziała do mnie — jestem Renesme. Witaj w nowym domu Pawono Shanar.
< TIME SKIP — POPOŁUDNIE >
Po rozgoszczeniu się w jaskini oraz zapoznaniu się z zakresem zadań musiałam wymienić kilka zdań z czujkami. Gdy w końcu zostałam pozostawiona sama sobie, po szybkim polowaniu na jakże zacnego, młodego bażanta, udałam się na spacer po okolicy. Nogi i uszy poniosły mnie w kierunku niewielkiej polanki, jakieś trzy minuty od mojego nowego domu. Do mych uszu dotarł głosik młodej waderki.
- Nie, nie, nie. Przecież potrafię lepiej! - po chwili mym oczom ukazała się, zapewne roczna wadera o szarym umaszczeniu i nieziemskim ogonie. Przesuwała jakieś kamyki na ziemi. Była tak pochłonięta czynnością, że nawet nie zauważyła, kiedy podeszłam bliżej. Zatrzymałam się jakieś dwie długości ogona za waderą, po czym zagaiłam niby z lekkim śmiechem, ale i zainteresowaniem:
- Nad czym tak myślisz młoda damo? - wadera wzdrygnęła się, słysząc mój głos. Odwróciła pyszczek w moją stronę i przez chwilę mierzyła mnie wzrokiem, nerwowo przy tym ruszając końcówką swego pięknego ogona. - Ach co za maniery. Jestem Pawona Shanar. Nowa alchemiczka watahy, ale możesz mówić mi po prostu Pawona. A Ty? - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Wilczyca rozchyliła lekko wargi, zapewne chcąc coś powiedzieć. Chwilę się wahała, po czym odpowiedziała.
- W porządku... - Jej głos był wyjątkowo neutralny, wyprany z większych emocji. - Jestem Sininen i — tu przerwała, zapewne zastanawiając się, czy może mi zdradzić coś więcej. — grałam w taką grę logiczną. - wyjaśniła, wskazując na ułożone w szyku kamyki. Jej ogon dalej lekko drgał, jednak głos niewiele zdradzał.
- Gra logiczna mówisz? Lubię takie. Są rozwijające i pozwalają się zrelaksować. Mogę? - spytałam, chcąc podejść i przyjrzeć się planszy. Sininen tylko przytaknęła ruchem głowy. Po krótkiej analizie stwierdziłam, że to coś na zasadzie pola bitwy. Kamyczki były czarnego i białego koloru. Miały mniej więcej tę sama wielkość. Wyróżniały się tylko dwa z nich, które były większe od pozostałych. - To dowódcy, a to wojska, tak? – spytała, chcąc upewnić się w swoich sugestiach.
- Owszem — waderka przytaknęła. Zamyśliłam się na moment, po czym nakreśliłam pazurem dwie strzałki.
- Gdybym była dowódca czarnych, przesunęłabym siły w tę stronę. Oczywiście, jeśli uznamy, że jest to równinna łąka. — wyjaśniłam, pokazując, o co mi chodzi. Sininen słuchała, uważnie analizując. - wtedy doszłoby do starcia, w wyniku którego jestem w stanie dostać się do dowódcy białych. Widzisz? - Przedstawiłam sytuację, żywo gestykulując − Z tej strony jednostki są rzadziej rozmieszczone. Można je wyminąć. - powiedziałam zadowolona z siebie. Faktycznie ciekawe zajęcie.
- Masz rację. A co byś zrobiła w takiej sytuacji? - spytała, przestawiając kamyki. Zabrała kilka czarnych i dołożyła parę białych. Zaśmiałam się, wiedząc, że bez wsparcia czarne jednostki nie miałyby szans.
- Wystawiłabym smoka — uśmiechnęłam się i przysunęłam jakiś liść, przypominający nieco krokodyla. Postawiłam „pionek” na naszym niewielkim polu bitwy. Kątem oka dostrzegłam zaintrygowane spojrzenie waderki.
- A jeśli nie masz wsparcia smoka? Wilki raczej się z nimi nie lubią — dodała po chwili.
- Poszukałabym alchemika z jakimś dymem obezwładniającym, albo skrytobójcy, który prześlizgnąłby się między Twoimi wojownikami. - stwierdziłam po chwili namysłu. - Masz jakiś inny pomysł Sininen? - spytałam, chcąc poznać zdanie młodszej, wyraźnie zafascynowanej strategiami wadery. Kącik ust wilczycy nieznacznie poszybował w górę, a jej łapy sprawnie przemieściły czarne kamyki. Na ziemi pojawiły się strzałki i niewielkie rowki, zapewne będące czymś w rodzaju fortyfikacji, albo pułapek. Młoda przedstawicielka watahy, coraz bardziej mnie intrygowała.
<Sininen?>
Czy tok rozumowania Pawony przypadł Ci do gustu? Może dowiesz się czegoś ciekawego w trakcie rozmów toczonych przy kamykach?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 943
Ilość zdobytych PD: 471
Obecny stan: 471
Brak komentarzy
Prześlij komentarz