- Wydaje mi się, że nie mam już ochoty na wygłupianie się z zabawkami. – Szorstko odparł biały.
Yneryth zmęczony treningiem, nie miał już ochoty na kolejne wygłupy. Pytanie, czy chce jeszcze potrenować, potraktował jako nieśmieszny żart. Biały wilk nie zamierzał czekać na pozwolenie. Zaraz po wypowiedzeniu słów, zamiótł ogonem, wzbijając w powietrze piach. Kruszywo wzniosło się, a następnie rozproszyło, jak fala uderzeniowa. Piaskowa zasłona pozwoliła mu umknąć. Kontury wilka zniknęły Naharysowi z oczu. Dosłownie w ułamek sekundy basior zmył się w niewiadomym nikomu kierunku. Ocierając oczy z pyłu, widać było na jego pysku niezadowolenie.
Żółtooki szedł tam gdzie zwykle. Jego łapy zmierzały tam, gdzie znajdowało się jego serce. Wzrok i słuch kierował go w oczywistym kierunku. Yneryth zmierzał na polanę, tam, gdzie zaczęła się jego przemiana. Dawniej zgryźliwy i pełny pogardy wobec innych, był teraz nieznacznie milszy. Sam wilk nie dostrzegał tego, lecz był już inny. Mentalna przemiana omal nie została przyczyną jego śmierci. Zdrada i podstęp, ujawniły mu jego nową słabość. Uczucia wypełniały i jego. Akt kanibalizmu, nie pomagał mu, a wręcz przeciwnie, wszystko pogorszył. Ostatecznie zaczął uważać, że tamten posiłek miał przeciwstawić się emocjonalnej słabości, była to jednak tylko wymówka. Większość uczuć była niezrozumiała. Nie wiedział, czemu zaufał Noiter’owi, jednak tej decyzji nie żałował.
Zmęczony i wyczerpany ułożył się przy drzewie. Spoglądał dookoła siebie. Przyglądał się naturze i jej rozkwitaniu. Widział już wiele, ale natura zawsze go rozweselała. Tętniące życiem lasy, wraz z kwiatami w kolorze tęczy, malowały niezapomniany widok. Zieleń wraz z błękitem idealnie wywarzały kolorystykę. Jabłoń rosnąca na polanie, nie tętniła życiem. Yneryth nie był pewien czy to jego wina. Widok umierającego drzewa, jednak go wypalił. Zadowolenie zniknęło, a na jego miejsce wstąpił smutek i zaniepokojenie. Zastanawiając się nad sposobem ratowania rośliny, zasnął.
*
Księżyc powoli pojawiał się na widnokręgu. Gwiazdy powoli zaczynały świecić. Powietrze było chłodne i wilgotne. Na trawie osadzały się małe kropelki. Nocną ciszę, a zarazem sen wilka przerwał nagły odgłos. Yneryth zerwał się ze snu. Od razu zaczął lokalizować źródło dźwięku. Chwilę po tym już biegł w tamtym kierunku. Delikatnie błękitny wilk przemieszczał się szybko, jednocześnie wymijając przeszkody. Drogę jednak spowolniła nie byle jaka przeszkoda. Wilk prawie wywrócił się na gałęzi. Tym razem miał jednak szczęście. Wypuścił ciężko powietrze i wznowił podróż, zwiększając swoją ostrożność.Dotarł już do źródła dźwięku. Widząc przyczynę, nie był zadowolony. Sytuacji nie poprawiało to, że stał tam i on. Tego wilka już znał. Naharys stał przed nim. Jego mina również nie była zadowolona widokiem błękitnego.
- Co tu robisz i co to był za hałas ? – Zapytał ze zdenerwowaniem.
Drugi jednak nie miał czasu odpowiedzieć. Od razu udał się szlakiem połamanych gałęzi.
Naharys ?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 460
Ilość zdobytych PD: 230
Obecny stan: 1361
Brak komentarzy
Prześlij komentarz