Czas jaki spędził w towarzystwie jego ukochanej ciotki, momentalnie sprawił, że zapomniał o pogardzie dla skrzydlatych i różnych odmiennych wilków, którzy mieli pecha urodzić się innymi - albo szczęście? Ereden już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
- Dorośli to jednak są jacyś dziwni. Ja to się nigdy nie zakocham - mlasnął językiem, udając, jakby w tym momencie chciał zwymiotować na widok czegoś bardzo paskudnego. Uwierzcie mi, drodzy czytelnicy, że ów widok był co najwyżej komiczny, toteż Lonya wybuchła niepowstrzymanym śmiechem - Malcowi jednak nie było do śmiechu, bowiem nadął się bardzo, aż jego policzki wyglądały, jakby należały do chomika, albo świnkę morską, która upchała zbyt dużo jedzenia do pyszczka.
- No już! Nie fukaj tyle. Chcesz, żebym czytała dalej? - zerknęła na niego łagodnie, przy czym obdarzając go ciepłym uśmiechem. Ereden wciągnął policzki z powrotem, po czym zerknął na wypalone symbole linijkę dalej - akapit, który zaczynał się wstępem do wersji anatomicznego opisu. Malec pokiwał głową.
- " Owe wilki, z racji budowy własne, kości są powietrzem wypełnione, niczym u ptactwa latającego, aby umożliwić im swobodę latania i zmniejszeniu ich ciężkości, w trakcie przemieszczania się w przestworzach..." Normalne wilki, Ereden, takie jak my, mamy kości wypełnione szpikiem kostnym, który odpowiada za syntezę krwi w naszym organizmie...
- Co to jest synteza? - zapytał niepewnie szczeniak.
- Czyli tworzenie, produkcja i tak dalej... a u wilków skrzydlatych... " Za ośrodek krwiotwórczy służy im wątroba, a także śledziona - a ta z kolei zaś pozbywa się starej krwi, niszcząc ją, aby pozyskać następnie z niej niezbędne składniki, które organizm pozyska na reprodukcję nowej w wątrobie..."
-... ha! Czyli skrzydlate wilki nie są do nas podobne! Wiedziałem! - zawołał z satysfakcją mały basiorek, uśmiechając się szeroko - miałem rację! Oni są odmieńcami!
- Nie tak prędko młody! - odpowiedziała Lonya, szturchając palcem w pergamin - Nie bądź taki hop do przodu, bo ci w tyle zabraknie. Posłuchaj tego... " Owe osobniki, pomimo, iż w skrzydła są uposażone, zalicza się do tej samego gatunku, co wilk przyziemny, gdyż w swych genach posiadają taką samą liczbę chromosomów..."
- Co to są chro...chromo... chromosomy? - przerwał znowu Ereden, drapiąc się z zakłopotaniem w ciemię.
Lonya obdarowała go cierpliwym i badawczym wzrokiem.
- To jest dany genów o różnym rodzaju... wiesz co? Sprawy genetyczne zostawmy na potem, gdy podrośniesz. To bardzo skomplikowany temat, nawet dla takiej cwanej sztuki, jak twoja ciotka - przyznała i poczochrała łapą bujną grzywkę Eredena. - Ale tak czy siak, skrzydlate wilki należy traktować, jak równe sobie osobniki. Widzisz! Nawet nauka Ci to mówi. Jesteś bystrym diabłem, Ereden. Dajesz wiarę temu, co przed chwilą Ci przeczytałam? I nie zapominaj też o tym, co mi obiecałeś! - zerknęła znacząco na bratanka - Jeśli złamiesz dane mi słowo, przestaniemy się lubić!
- No dobrze, ciociu, dobrze! Lubię cię bardzo, ciociu Lonyo. - odparł pośpiesznie Ereden, spoglądając na waderę wzrokiem pełnym winy.
- Poza tym. Ereden, wyjaśnisz mi coś? Tak bardzo wskakujesz na swoje siostry z powodu skrzydeł. Uważasz je za dziwadła, a mnie nie? Przecież mam tyle ogonów, że mogłabym nimi zamiatać podłogę.
Ereden spojrzał na ogony ciotki i zrobił taką minę, jakby dopiero od tej chwili zauważył tę mnogą "nieścisłość".
- Nie wiem... tak jakoś...
- Ereden. To nie jest odpowiedź! Tylko szczeniackie, niedojrzałe wymigiwanie się. Chcę od ciebie szczerej odpowiedzi. Dlaczego moje towarzystwo przekładasz nad swoje siostry? - zapytała ponownie, tym razem wytrwale czekała na odpowiedź.
No właśnie! ~ krzyknął w myślach Ereden. Młody, pod ciężarem wzroku ciotki, poczuł na sobie pot oraz swędzące go pod futrem ciepło. ~ Bo cię kocham, ciociu. Z drugiej strony, nie tak powinna brzmieć odpowiedź. A była ona prosta, jak wystrzelona strzała.
- Nie zastanawiałem się nad tym - odpowiedział po chwili.
- Mhmm - mruknęła znacząco ciotka, unosząc wysoko lewą brew - A nie zastanawiałeś się nigdy, co czują twoje siostry, gdy tak na nie wskakujesz?
Malec przecząco pokręcił głową.
- Myślę, że dzisiaj dostałeś już dostatecznie dobrą lekcję. A teraz zwijamy pergamin i szykujmy się do spania. Jutro trzeba wcześnie wstać, ja do pracy, a ty do domu.
- Już do domu? Chcę Ci dalej pomagać i być przy tobie! - zaprotestował głośno Ereden, robiąc taką minę, jakby się dowiedział, że Lonya ma zamiar odejść na zawsze. Wadera natomiast zaśmiała się ciepło, tuląc małego diabełka do siebie.
- Wiem, wiem, że chcesz, ale co ja powiem twojemu tacie? Jeszcze sobie pomyśli, że mu cię porwałam czy coś - dodała ze śmiechem.
- Poproszę go, aby pozwolił mi zostać jeszcze trochę! - rzucił rozentuzjazmowany szczeniak, a w oczach jego tańcowały iskierki nadziei.
- Myślę, że nie pójdzie na to. On myśli, że ty odbywasz karę. A kara zazwyczaj wiąże się z czymś nieprzyjemnym. Nie martw się, diable. Będziesz miał jeszcze wiele okazji, żeby razem się pobawić.
Szczeniak zmarkotniał nieznacznie, ale to nie uszło uwadze Lonyi, toteż zamknęła go w ciepły uścisk, czochrając go przy okazji po głowie. I wtem nasz genialny szczeniak wpadł na pewien pomysł - Wiele już słyszał o tym, jak Shori przebywała w towarzystwie swego mentora, tego basiora z płomienno-rudym futrem. Nawet Sininen zdobyła własnego, u którego aplikowała na stratega...
~ Ja mógłbym się uczyć od cioci!
- Ciociu, a gdybyś została moją mentorką, to moglibyśmy spędzać ze sobą wiele czasu! - rzekł po chwili namysłu Ereden. Z nowym płomieniem nadziei w oczach spoglądał na waderę, która uniosła teatralnie brwi i obdarzyła bratanka rozbawionym spojrzeniem.
- Zdajesz sobie sprawę, w co ty się pakujesz? - zapytała żartobliwie - Prosisz lwa, aby stał się twoją maskotką.
- Oj! No proszę cię, ciociu! Zgódź się! Zgódź się! Zgódź się! Zgódź się! Zgódź się! Zgódź się!- skakał w miejscu i nie zamierzał ustępować - Proszę cię! Zgódź się...
- Dobrze już! Już dobrze, no... ale nie wiem, co na to twój ojciec! - odparła Lonya ze śmiechem.
- Może się zgodzi... ale... no, nie bardzo wiem, od czego to zależy, ale bardzo chcę być twoim uczniem!
Lonya przekrzywiła lekko usta w grymasie wyraźnego zamyślenia, spojrzała na bratanka, po czym z tymi słowy, pogładziła go po puchatym futerku, porastającym jego szyję.
- Pomyślimy o tym jutro, a teraz idź już spać, diable. Dzisiaj bardzo ciężko pracowałeś.
- Ciociu?
- Tak? - odezwała się wadera z udawanym zniecierpliwieniem, uśmiechnęła się ciepło.
- Czy pan Atrehu to twój chłopak? - zapytał z diabelnym grymasem, wymalowanym na drobnym pyszczku.
- A to już nie twoja sprawa, smarku! - parsknęła śmiechem - Zajmij się swoim nosem!
- Widziałem! Jak się całujecie! Błeee, ohyda! - zawołał żartobliwie Ereden, symulując spazmy wymiotne.
- Już już spać i nie dyskutuj ze mną, bo Ci te wścibskie oczy wykolę, diable!
Ereden zachichotał cicho, zakrywając łapką usta.
Lonya?
Ilość napisanych słów: 1032
Ilość zdobytych PD: 516 PD + 5% (25 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 2982 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz