Po odprowadzeniu tajemniczego samca o imieniu Itachi, nasza bohaterka postanowiła nie czekać, mając skrytą nadzieję, iż ów osobnik dalej poradzi sobie sam, i wrócić do swych codziennych obowiązków. Dyżur pełniła wraz z Lonyą, której pomagała przy trzech pacjentach z połamanymi kończynami. Jako, że była młodsza od lisicy o wielu ogonach, we wszystkim się jej słuchała, wypełniała polecenia bardziej doświadczonej medyczki. W zakresie obowiązków wiązało się także szperanie w ziołach, tworzenie z nich lekarstw. Bardzo lubiła swe obecne położenie, gdyż tylko wtedy czuła spokój i szczęście z wykonywanej pracy, zgodnej z jej powołaniem. Pochłonięta obowiązkami, Itachi kompletnie wywietrzał jej z głowy, zapomniała o nim, jakby spotkanie z ów basiorem było mało znaczącą błahostką. Czas mijał jej, jak piasek przesypujący się w klepsydrze i zanim się obejrzała, niebo zaścieliła nocna kołderka, upstrzoną gwiazdami, które lśniły, niczym diamenty. Północny lodowaty wicher uderzał o skalne zewnętrzne ściany lecznicy. Itami w towarzystwie Atrehu, zaczęła zmierzać do swej jaskini, rozmawiając i żartując z przyjacielem, który od czasu do czasu, spoglądał na nią znacząco. Bywało też tak, że basior w konwersację wplatał dość sprośne żarty, przeplatane śmiałymi słowami, ale Itami to nie przeszkadzało. Cóż, taki już jest ten jej przyjaciel i nie zamierzała go zamieniać na nikogo innego. Gdy dotarli na miejsce, pożegnała basiora czule, wtuliła się w jego futro na piersi, obdarowując go słodkim całusem. Była już pewna, że na dziś już koniec przyjemności, gdy nagle Atrehu zapytał, czy może jeszcze z nią pobyć przez krótką chwilę. Oczywiście zgodziła się i wspólny czas spędzili na rozmowach, posiłku składającym się z kilku zająców.
Następny dzień rozpoczął się pięknym deszczem promieni słonecznych, które ozłacały równiny, pokryte intensywnym szronem. Wszystko lśniło, skąpane w słońcu. Pierwsze oznaki zimy, która oficjalnie zakrólowała na świecie. Itami lubiła tę porę roku, aczkolwiek nie była jej wierną zwolenniczką, gdyż uzmysłowiła sobie, iż zacznie porastać w grube futro, czego szczerze nie lubiła. Dzień zaczął się także od nieprzyjemnego faktu, jakim było krwawienie miesiączkowe.
~ Cholera jasna! - największa skaza dla wader. Wraz z krwawieniem odczuwała nieprzyjemny ból w podbrzuszu, który nasilał się z każdą godziną. W głowie czuła, jak kotłuje się chaos myśli, a psychikę drażnią negatywne emocje.
Boli czy nie, trzeba wykonywać obowiązki w watasze.
Otrzepała się z sennego pyłu, zjadła nie dużo, gdyż nie miała ochoty, byleby mieć czym zapełniony żołądek, gdy będzie w pracy.
Skuta szronem trawa chrzęściła jej pod łapami, a wiatr pędzący z północy przeczesywał jej futro, nieprzyjemnie kłuł ją w skórę, na której z czasem tworzyła się gęsia skórka. Futro nastroszyło się w fizjologicznym mechanizmie obronnym przed zimnem.
Zaczęła szukać ziół. Skurcze mięśniowe dręczyły ją niemiłosiernie. Nagle jej uszy zarejestrowały dźwięk czyjegoś biegu, głośnego sapania oraz przyspieszonego bicia serca. W następnej chwili pojawił się Atrehu, który zażywał świeżego powietrza, urządzając sobie poranny bieg. Powitał ją z uśmiechem.
- No serwus, Itami! - Gdy jednak podszedł bliżej, aby ją wyściskać, zaczął mu intensywnie pracować nos. - A więc to ty tak ładnie pachniesz?
- Nie wiem, o co ci chodzi. - odparła wadera, puszczając komentarz przyjaciela bokiem. Gdy słońce zbliżało się ku zenitowi, Itami zebrała pęk świeżych ziół. Wraz z nastaniem zimy, coraz trudniej przychodziło jej znajdowanie danych roślin, w określonych ilościach. Atrehu (mimo, iż nie prosiła go o to) towarzyszył jej na każdym kroku, zajmując nieprzyjemne myśli rozmowami, co w gruncie rzeczy, była mu nawet za to wdzięczna.
- I jak? Przyswoiłaś sobie to, co nauczyłem cię na lekcji polowania? - spytał z uśmiechem. - Pamiętaj, uszy nisko, gdy się skradasz. - Dotknął delikatnie jej uszu, następnie zjechał łapą do kręgosłupa piersiowego. - Brzuch przyległy do ziemi i... - dojechał łapą do jej bioder. Itami wtedy poczuła, jak palce Atrehu lekko zaciskają się na jej pośladku. Odwróciła się, jak poparzona.
- Atrehu, no co ty?! - warknęła i zdzieliła przyjaciela w pysk. Gdyby to nie był jej najbliższy znajomy, z pewnością nie szczędziłaby sił. Atrehu pomasował miejsce uderzenia na szczęce. Nie zamierzała go silnie bić. To był zaledwie delikatny cios.
- Przepraszam...- wymamrotał zmieszany basior. Westchnęła ciężko, obdarowując basiora niezbyt przyjemnym spojrzeniem, lecz widząc, jaki kąsa go wstyd, a w oczach zakiełkowało zmieszanie, wybaczyła mu w duchu. Zagłębiwszy się dalej w las, mając nadzieję na znalezisko ziół, nagle w jednej sekundzie, spadło im coś pod łapami. W drugiej, zorientowali się, że to był wilk. Grzmotnął o ziemię z takim impetem, że Itami poczuła poruszenie pod łapami, a głowę odruchowo schowała między ramionami.
- Excuse-moi - odparł
- Itachi? Co robiłeś na drzewie? - zapytała Itami, wybudzając się z szoku.
- Spałem. Ała! Moje biodro! - Syknął z bólu.
Itami zaklęła w myślach. Cholera, jeśli to złamanie talerza biodrowego, może spotkać Itachiego operacja. Chociaż z drugiej strony, nie widziała takiej potrzeby, bowiem biodro otoczone jest obszerną masą mięśni i odłamki kości nie miałyby możliwości na przemieszczenie, aczkolwiek wolała, aby Itachi znalazł się w lecznicy.
- Atrehu? Pomożesz mi z nim? Musi go obejrzeć medyk.
- Nie, nie ma takiej potrzeby...
- To ja decyduję, czy jest potrzeba, czy nie! - powiedziała Itami, bliska krzyku. Omal nie wydarła się na cały las, jednakże... cóż... waderze problemy doskwierały jej niemiłosiernie. Za jej prośbą, Atrehu wziął Itachiego na swój grzbiet i we trójkę obrali kierunek w stronę lecznicy.
<Atrehu, Itachi, Reneesme?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 830
Ilość zdobytych PD: 415
Obecny stan: 926
Newsy
:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości
:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022
Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak
~Serdecznie zapraszamy♥~
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz