Prowadzone od pewnego czasu obserwacje starszej siostry wyraźnie wskazywały, że męczy ją kilka spraw na duszy i sercu, gdyż jej własny blask był osłabiony i pozbawiany życia, czy też siły. Najbardziej było to widoczne nocą, gdy to była dręczona marami sennymi. Najstarsza z trójki przeżywała to być może nawet gorzej w pewnym sensie, gdyż utraciła drugi raz waderę, którą nazywała matką. Do tego doszły coraz bardziej napięte starcia młodszego rodzeństwa, gdzie rozpoczęcie ataku zawsze wychodziło od jednej wilczej persony. Błękitna nie była święta, wiedziała, że ma swoje za uszami, ale nigdy nie rozpoczynała awantury, winą leżała bez dwóch zdań w skrajnie różnych charakterach całej świętej trójcy. To też zauważała. Widziała przeżywane udręki Chmureczki, gdy sama chciała pokazać swoją siłę i możliwość polegania na niej, przy tym również chowając w mroku własne lęki, które miały się objawiać nocami, kiedy nikt nie miał prawa tego widzieć.
A jednak Sininen doskonale widziała to oraz czuła, czego najpewniej starsza za nic nie chciała dać po sobie poznać. Wiedziała, że to musi być to — pod tym względem były bardzo podobne do siebie. Różniło je to, że Shori miała problemy z maskowaniem tego przed kimś innym o podobnych niepokojach oraz fakt, że inaczej ich młode umysły to przetrawiły. Noce spędzane na ukrywaniu bezsenności tylko umocniły najmłodszą, że starsza niemo woła o pomoc, którą również nie chciała oficjalnie wybłagać czy przyjąć. Być może ta chęć pozostania opoką we wcześniejszych próbach rozdzielania młodszego rodzeństwa lub duma nie pozwalały na inne postępowanie. Sini zaskakiwała ją i często nocami otulała i wsuwała między łapki swoją maskotkę, cicho powtarzając w kółko, że to był tylko zły sen.
Teraz gdy ojciec miał na głowie obecny koszmar z pogrążonym w śpiączce jedynym męskim potomkiem i głównie krążył wokół jaskini medyków, siostry tworzyły swój własny świat. Nie zamierzał je zaniedbywać i starał się spędzać z nimi dużo czasu, ale w dużej mierze nie był w stanie odejść myślami od syna, tym samym powierzając opiekę nad córkami w łapy Noitera. Obie nawet nie miały myśli z jakimikolwiek wyrzutami zaniedbania w stronę ojca — Sininen nie mówiła tego wprost, ale podziwiała go i szanowała, gdyż dwoił się i troił, aby otoczyć opieką wszystkie z trojga młodych, bez pomijania mimo dotychczasowych nieprzyjemnych sytuacji. Młoda doskonale zdawała sobie sprawę z jego słusznego postępowania i za to wszyscy będą mu wdzięczni za podjęcie prób i walki o cały sens. To było proste do wytłumaczenia: być może nie zgadzali się we wszystkich kwestiach, ale miała do ojca niezłomny i głęboki szacunek.
Nigdy nikomu nie powie, że nawiedzały ją myśli o byciu w pełni porzuconą, wyklętą i zapomnianą przez ojca za bycie powodem, dla którego stracili matkę. Ten nieprzyjemny głosik pieszczotliwie karmił siebie i ją strachem, że przecież biały mógł ją znienawidzić za ten katastrofalny w skutkach incydent. Niewidzialna siła powtarzała jej, że przecież cała rodzina znienawidziła ją za to, ojciec szczególnie.
„To ja powinnam zniknąć zamiast mamy. Wszystkim by to wyszło na lepiej” - myślała sobie podczas pocieszania starszej siostry i kojenia jej do snu, powtarzając w kółko, że to tylko złe sny i że wszyscy ją kochają, a niedobre myśli w końcu odejdą.
Była z niej całkiem niezła pieprzona hipokrytka.
*
Opuściła śpiącą siostrę z maskotką dłuższą po rozpoczęciu przez słońce wędrówki przez niebo, ojca już nie było z nimi w jaskini, jednak jego zapach dalej był odczuwalny. Musiał niedawno wyjść. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem było to, że wyszedł szybko w celu zapolowania śniadania i doglądania syna w lecznicy, potem najpewniej trenować. Trzymając się tego pomysłu, wyszła przed jaskinię i niby sunęła w okolicach wejścia.Pojawił się jakiś czas później podczas ciągnięcia dorodnego młodego jelenia, nieco zaskoczył go widok oczekującej go najmłodszej córki przed wejściem do ich groty.
- Sini? Co się stało, nie mogłaś spać? - Zapytał się troskliwie po odłożeniu mięsa na bok. Zniżył lekko głowę ku szczenięciu.
- Nie, po prostu nie chciałam dłużej leżeć. - powiedziała po prostu. Spojrzała w stronę upolowanej zdobyczy, nim zadała zdanie brzmiące bardziej na stwierdzenie niż na pytanie. - Część z mięsa idzie do ciotki.
- Tak, zaraz tam zajrzę. - zgodził się z młodą. Zaraz delikatnie się uśmiechnął ku niej. - Wiesz, że spotkałem po drodze waszych nauczycieli? Załatwiłem wam obu wolne, też wam się od życia coś należy, nie tylko treningi i zajęcia. Nawet ja miałem przerwy...
- Tato, czy wszystko gra? Brzmi, jakby coś nie pasowało. - dodała jej cichym tonem. Faktycznie, wydawał się lekko przygaszony, albo coś w tym rodzaju. Rozgryzanie stanów emocjonalnych ojca szło jej trochę wolniej niż w przeciwieństwie do innych wilków.
- Czy będzie w porządku, jeśli będziecie wyjątkowo same? - Posłał jej lekki uśmiech.- Nie gniewasz się skarbie?
- Będziesz bardzo zajęty. - ponownie stwierdziła fakt.
- To też. Tak mi przykro, ale! Tata obiecuje zrobić co w jego mocy, żeby wrócić do was jak najprędzej. Choćby to miało być zrównanie z ziemią pewnych spraw.
- Nie martw się tato, wszystko gra. - powiedziała z lekkim uśmiechem dla pokrzepienia serca ojca.- Starsza siostra też zrozumie, że masz dużo zajęć. Zrobimy sobie... O, babski dzień!
- Moje zuchy. - powiedział z nutą śmiechu w głosie. - Powiedz swojemu ojcu, że po prostu nie chcesz, żeby wam przeszkadzał podczas tego żeńskiego wypadu i chcecie być same. Tylko bez większych szkód na terenie watahy, w porządku młoda damo?
Nie było dane im się nie roześmiać z tego rozwoju rozmowy, oboje zdrowo parsknęli. Bezskrzydłe szczenię uświadomiło sobie, że mało kiedy dane było jej usłyszeć śmiech rodzica, który wydawał się być przeznaczony dla innej pary uszu niż jej własnych. Nie przykuła temu swoją uwagę, skupiła się natomiast na tacie, któremu chciała pomóc się, chociaż nieco rozluźnić.
- Będziesz teraz szedł do lecznicy? - Spytała się po chwili od uspokojenia drżenia oddechu po chwili śmiania się. Wydawał się być nagle aż trochę niepewny jednej myśli, zupełnie jakby coś go gryzło.
- Tak, taki miałem zamiar... Chcesz się przejść ze mną?
Zawahała się tak szczerze nad odpowiedzią. Oboje zdawali sobie sprawę z dotychczasowego traktowania brata w jego relacji z młodszą siostrą oraz tego, jak się znacznie pogorszyło od katastrofalnego wypadku. Sininen jednak wiedziała, że tacie jest teraz potrzebne każde możliwe wsparcie.
- W porządku. - odparła po krótkiej chwili namysłu na zebranie myśli. Pójdzie, dla niego. Wilk wydawał się być w stanie przejrzeć myśli młodej w pewnej części, gdyż pogłaskał ją po głowie w ramach bezsłownej odpowiedzi. Dodał cichym tonem jeszcze kilka słów dla poprawy nastroju i już zaraz szli ku celowi.
Na miejscu było cicho. Wyglądało, że poza młodym basiorem nie było faktycznie innych pacjentów. Wchodząc do środka, mała mogła usłyszeć ciche krzątanie się przy ziołach i reszcie zaopatrzenia dwójki wader medyków, ciotka natomiast była w trakcie wykonywanych badań u pogrążonego w śpiączce bratanka. Podniosła głowę, słysząc ich przybycie, rodzeństwo się cicho przywitało, a mała kiwnęła głową.
- Jak się dziś ma? Jakaś zmiana? - Spytał się ojciec, podchodząc do bezwładnie leżącego ciała syna. Samica pokręciła głową.
- Bez zmian, cały czas go monitorujemy. Możemy tylko czekać. - odparła w stronę swojego brata, który tylko ciężko westchnął. Przeniósł swój wzrok na nieprzytomnego syna i utrzymywał go kilka sekund, nim przypomniał sobie o innym powodzie swojego przybycia. Powiedział coś na ucho siostrze, przez co oboje się uśmiechnęli, zaraz rozdzielili mięso po równo na dwie części.
Podczas gdy dorosłe rodzeństwo zaczęło cichą rozmowę, Sininen spojrzała na pogrążonego w śpiączce starszego od niej szczeniaka. Patrzyła tak na niego jakiś czas, ale nic nie czuła ku niemu. Czy to był efekt tego dręczenia? Nie zastanawiała się, czy poczucie będąc obdartą z emocji dla jednej jednostki, byłoby powodem debat innych wilków czy coś, nie interesowało ją czy było to pewnego rodzaju normą. Tylko wpatrywała się w leżącego, bez wydawała jakichkolwiek dźwięków. Ktoś mógłby stwierdzić, że w myślach wyzywała go, obrażała od najgorszych miernot lub podobnego typu, wyśmiewała się i cieszyła z jego położenia, tym samym życząc mu rychłej żałości w odwecie za wszystkie krzywdy, jakie sprawił wszystkim wokół, zwłaszcza swojej najbliższej rodzinie. Nic bardziej mylnego. Niemo pytała się go, dlaczego nie był w stanie pokochać Shori jak najprawdziwszą siostrę i nie pozwalał rodzicom, a zwłaszcza ojcu, na przemówienie do rozsądku. Dlaczego dyskryminował i z lubością gardził wilkami o innych cechach fizycznych, niekoniecznie sprecyzowanych do ich gatunku. Czy był z tego i siebie zadowolony? Jej myśli krążyły tylko wokół innych - nigdy wokół niej samej. Zadziwiające, czyż nie?
Z milczącej obserwacji oraz myśli wyrwał ją delikatny dotyk ojca na swoim barku, który spoglądał na młodą z miękkością w oczach, smuga lekkiego, acz smutnego uśmiechu błysnęła na jego pysku. Czyżby myślał, że jego najmłodsze młode cieszy się z obecnego położenia Eredena i życzy mu z całego serca jak najgorzej? A może to echo jakiegoś poczucia winy? Sini była pewna, że w końcu uda się jej w pełni pojąć całość w postępowaniu ojca, jego rozumowaniu oraz poglądu z jego perspektywy.
- Odprowadzę cię do jaskini. - powiedział łagodnie i po pożegnaniu się, ruszyli ku wyjściu z groty medyków.
„Nie martw taty, siostry i innych. Obudź się w końcu” rzuciła niemo przez ramię ku pogrążonego w śpiączce młodego basiora, by opuścić przybytek.
Zgodnie z obietnicą, biały wilk odprowadził bezskrzydłe szczenię niemal pod same wejście do ich rodzinnej jaskini, po czym przystanął w celu przytulenia małej waderki, która delikatnie wtuliła się w jego objęcia.
- Wieczorem spędzimy trochę czasu, w porządku? Ufam, że będziecie z Shori grzeczne. - powiedział, głaszcząc Sininen po głowie. Posłała mu łagodny uśmiech o słodkiej tonacji.
- Nie martw się tato. - powiedziała cicho do niego. Czuła się komfortowo podczas bycia przytulaną przez ojca.- Nie będziemy robiły nic złego, zabawy w pełni odpowiedzialne.
- Dziękuję skarbie. - pomiział ją po uszku, na co wydała z siebie cichy chichot. Skąd wiedział o takim ruchu? Był bardzo kochany!
- W porządku. - uśmiechnął się i podał jej soczysty kawał upolowanej zdobyczy.- A teraz wracaj do siostry i zjedzcie śniadanie. Miłej zabawy.
Po tych słowach obrócił się i zaczął się oddalać od córki. Dopiero po jego zniknięciu z horyzontu, chwyciła mięso i weszła do jaskini. Miała dobre wyczucie czasu, ponieważ Shori akurat wstała z posłania po obudzeniu się. Młodsza od razu położyła przed nią powierzone mięso.
- Mamy dzisiaj wolne. Wspólne śniadanie to fajny pomysł, prawda siostro? Dawno nie jadłyśmy razem.
Siostry uśmiechnęły się do siebie, życzyły smacznego, już po chwili zajadały się zwierzyną. Jeśli należałoby wskazać, z kim była szczególna więź w młodym pokoleniu, bez wahania wskazałoby się na Shori i Sininen. Dzieliły szczególną relację, atmosfera pomiędzy nimi zawsze była ciepła i gładka. Co więcej, młodsza miała w pewnych tematach inne opinie, lecz zawsze szanowała zdanie starszej, dodatkowo Chmureczka mogła cieszyć się mocnym wsparciem od drugiej, nieważne w jakiej sprawie. Związek sióstr był szczególnie pielęgnowany, cieszyło to niezmiernie oko.
W końcu skończyły jeść i już wkrótce kierowały się do strumienia, który zaproponowała starsza.
- Nie miałabyś ochoty polecieć tam ze mną? Byłybyśmy szybciej i dłużej mogłybyśmy cieszyć się łapaniem żab. - odezwała się w pewnej chwili Shori. Sini czuła jej lekkie zniecierpliwienie i chęć szybowania w powietrzu, rozumiała to dobrze. A jednak bolało ją to i czemu tak kurczowo trzymała się swojego zdania.
- Shori, nie zaczynaj znowu tego tematu. Przecież już ci mówiłam, dlaczego nie chcę używać skrzydeł. - powiedziała z niechęcią, po czym poczuła ucisk na sercu po dostrzeżeniu reakcji siostry. Mniejsza odczuwała pewnego rodzaju wstyd: nie miała odwagi pokazać jej swojego lotu, który jeszcze dalej opanowywała. Shori po prostu mogła sobie pozwolić na więcej, w przeciwieństwie do niej.
- Dobrze. - odparła tylko tyle, jednak podczas ich kierowania się ku strumieniowi, często podskakiwała i unosiła się w powietrze. Szczerze to zazdrościła jej tej beztroski, chciała jej kiedyś w końcu zakosztować bez zamartwiania się o wiele czynników.
Mimo krótkiej rozmowy o lataniu, nastroje nie uległy załamaniu, jedynie przez kilkanaście minut nie rozmawiały zbyt dużo, raczej ograniczały się do krótkich zwrotów i pojedynczych odpowiedzi, które trały mniej więcej do połowy trasy. Od tamtego punktu już ich radosne nastroje, głównie u Chmureczki, wróciły z możliwości spędzenia całego dnia w swoim towarzystwie. Wizja tak wielu możliwości była aż nazbyt wspaniała w swym bycie, można się śmiać, że wszystko, co mogło, kusiło je z każdej strony. Było pewne, że będą musiały należycie powybierać każdą formę spędzenia wspólnego czasu we dwie. No bo kto zabroni dwójce sióstr trochę zaszaleć na ich babskim wypadzie? Na pewno nikt z obecnych, ponieważ były same! Oby ta radość utrzymywała się jak najdłużej. - Sini przysięgła sobie, że zrobi co i ile może dla rozpogodzenia skrywanych ciężarów na duchu u starszej siostry, a ten dzień był jak znalazł niczym dar z niebios.
Pierwsze, co zrobiły po przybyciu nad strumień, było ugaszenie narastającego pragnienia i ciche chichoty przed w trakcie i po napiciu się. W końcu przyszła pora na znalezienie chociaż jednej żabki, gdyż pomysł starszej z sióstr był aż nazbyt kuszący w formie rekreacji. To właśnie ona po pewnym czasie zlokalizowała niezbyt dużą żabę o zielonkawym ubarwieniu, która znajdowała się na płaskim kamieniu umiejscowionym na brzegu, zza wyższą trawą. Obie waderki skryły się za roślinnością i obserwowały upragniony cel. Sini dodatkowo przelatywała wzrokiem otoczenie dla wychwycenia dodatkowych uwag.
- Ta, która ją złapie, wygrywa jutrzejszy „dzień na tak". - Shori odezwała się cicho, wyraźnie sygnalizując rychłą rywalizację. To był również dobry moment na zobaczenie jej efektów nauk z jej mentorem oraz czego już się nauczyła. Sininen kiwnęła jej głową na znak zgody po kilku sekundach, tym samym obie mogły zacząć polowanie na konkretną żabę. Bez większych słów, obie rozeszły się w wysokiej trawie, Shori poszła wówczas na prawo. Wybrany kierunek przez młodszą wydawał się mniej zarośnięty, ale przy tym był bardziej kamienisty, przez co musiała uważać przed potrąceniem byle kamyczka i tym samym spłoszenia żabki. Miała jednak kątem oka dobry widok na szacowane położenie siostry oraz cel. Była ciekawa, czy jej założenia odnośnie postępowania Shori okażą się słuszne.
W zasadzie nawet nie minęła się ze swoim zakładanym tokiem rozumowania siostry, gdyż zadziałała niemal kropka w kropkę, jak prognozowała. Zobaczenie, że zaatakowała bez solidniejszego poznania tego, co ją otacza i działanie według utartego schematu zabolało. Z drugiej strony, widok zmoczonej siostry w strumieniu był całkiem zabawny i tylko cudem nie parsknęła życzliwie. Wykorzystała jednak okazję i sprawnie złapała żabkę, skutecznie przyciskając ją delikatnie, acz stanowczo do gruntu.
- Wygrałam. - odezwała się swoim przyciszonym, ale nieco rozbawionym głosem w stronę Shori, która porządnie się otrzepała z wody, nim kiwnęła głową na przyznanie racji młodszej.
- Jak ją złapałaś? - Zapytała się po podejściu ku bezskrzydłej waderce i rozłożeniu się na brzuchu. Zadając ów pytanie, spoglądała w oczy młodszej. Ta z kolei przyjęła podobną pozę ułożenia się na podłożu.
- Wiedziałam, że jeśli nie uda Ci się jej złapać, to ją spłoszysz. Musiałam tylko obserwować twoją taktykę i czekać. - Odparła dyplomatycznie z nutą humoru, co było dosyć mało zauważane u Sininen.
- Nie wolałaś mieć 100% pewności na wygraną? Przecież mogłam ją złapać. - Chmureczka zadała kolejne pytanie, tym razem udając przekonanie do swoich racji. Kolejny całkiem uroczy i zabawny obrazek, który nie mógł przejść bez echa.
- To by było za proste. - Skwitowała w skrócie założenie starszego rodzeństwa.
**
- Skoncentruj się na ułożeniu łap! - Zagrzmiał Naharys podczas posyłania w młodszą z córek przeszkód, które musiała unikać na ruchomym pniu i nie spaść przy tym w dołek poniżej.Rodziciel przybył późnym popołudniem, tak jak obiecał, by zaraz zabrać Sininen na niespodziewany trening, podobno w ramach pilnowania formy czy coś. Tym razem to wyglądało, jakby usiłował ćwiczyć jej koordynację wzrokowo-ruchową, ewentualnie pobawić się w ciskanie głównie gałęziami i konarami w obecnie uczennicę. Od początku się nie patyczkował się z córką, był wyjątkowo twardy i wymagający od niej skoro poprosiła o nauki walki, głównie defensywy. Chociaż wszystko było dostosowane pod młodą, jej możliwości się diabelnie szybko rozwijały, przez co była coraz wyżej podnoszona poprzeczka w fizycznych zakresach szybkości i zwinności jako najpotężniej kwitnących. Przy wymaganiach wobec fizycznego rozwoju waderki i ich pomyślności, ojciec często modyfikował treningi sprawnościowe przed i w trakcie ich trwania. Bez dwóch zdań, dostawała od niego solidny wycisk na własne życzenie.
- Nie poruszasz się za szybko? - Zapytał, podchodząc do gwałtownie oddychającej córce. - Znacznie prędzej zmęczysz się w tym przypadku.
- Szybko? Ale ja nic nie przyspieszam. - powiedziała jednym tchem i zakaszlała. Biały podniósł brew.
- Chcesz powiedzieć, że to twoja naturalna prędkość? Jeśli tak, rozwija się w zastraszającym tempie. W zasadzie jest już równa twojej mam... - ojciec urwał w pół słowa, ale wiedziała, co chciał powiedzieć. Już na tym etapie była równie szybka, co mama, a to nie był koniec jej dorastania. Wielkie nieba, czy to znaczy, że jej szybkość, chociażby biegu powali na łopatki tą, z której słynęła Pina? Oh boi.
- Tato? - Zapytała się w końcu mocniejszym w brzmieniu głosem, a jej normalnym w głośności. On jednak spojrzał na nią wyrwany z tęsknoty i posłał lekki uśmiech.
- Na dziś kończymy. Chodźmy, Shori czeka na nas z kolacją. - dodał, po czym chwycił córkę i posadził na własnym grzbiecie. Najpewniej chciał się nacieszyć jej rozmiarami, gdyż wówczas osiągała już te, jakie posiadała matka młodych.
Shori, która faktycznie czekała na ojca i młodszą siostrę nad pozostałą częścią mięsa jelenia z poranku, niezmiernie ucieszyła się z ich powrotu. W trakcie kolacji radośnie opowiadała o ich formach spędzania czasu, wówczas zachwycając się scenerią kwitnących kwiatów, jakie widziały podczas spacerów.
- Tato, to prawda, że jutro będziemy z Noiterem? - Zapytała się podekscytowana Chmureczka, na co dorosły kiwnął głową z uśmiechem.
- Tak, jutro on się wami zajmie. Macie już plany?
- Jutro Sini decyduje. - odparła mu melodyjnie i opisała mu, jak do tego doszło. Ojciec gromady pokiwał głową, całkiem możliwe dumny z wybranych form spędzania czasu przez córki.
- Brawo Sini, dobra robota. - pochwalił młodszą, na co uciekła wzrokiem na bok. Zdecydowanie źle reagowała na komplementy. Zaraz zwrócił się do drugiej. - Uszy do góry Shori, na pewno uda ci się następnym razem.
- Zobaczymy tato, ale wątpię. Do tej pory co nie wybierzesz za czynność, Sini bije mnie na głowę i nie mam z nią najmniejszych szans. - dodała żartobliwie. Wspomniana natychmiast podniosła głowę i zaprzeczyła jej ruchem.
- Wcale nie! Mogę się założyć, że jest przynajmniej kilka rzeczy, w których nigdy tobie nie dorównam siostro...
Nie wiedziała, czemu poczuła jakby cios w żołądek po wypowiedzeniu tych słów. Widok jednak prawdziwie szczerego uśmiechu u białej waderki jednak był potwierdzeniem, że niezmiernie się cieszyła z tego. I powinna. Sini zawsze uważała Shori za znacznie lepszą we wszystkim, tylko nie wiedziała, czemu nie uważa się za taką. Jasne miały inne specjalizacje no ale! Chmureczka była znacznie lepsza i powinna być non stop chwalona. Jeśli nikt tego jeszcze nie robi, to mała się tym zajmie.
Wtedy wówczas postawiła sobie jeden z życiowych celi. Nigdy nie pozwoli nikomu na jakiekolwiek szydzenie z siostry. Będzie ją wspierać w każdej podejmowanej decyzji, nawet z ukrycia.
- Kto wie, może coś się takiego dowiecie w bliskim czasie? Tylko pamiętaj Sini: nie oszukuj, bo to zrobi większą przykrość twojej siostrze. - dodał ze śmiechem Naharys w celu rozluźnienia atmosfery. Udało mu się, ponieważ starsza z córek zachichotała wesoło, z kolei młodsza się uśmiechnęła, kiwając przy tym głową.
***
Następnego dnia obie młode panny szły w stronę jaskini opiekuna, pod którego okiem miały być tego dnia. Albo raczej tak najmłodsza nieśmiało zasugerowała. Wcale nie dlatego, że jej zakres pomysłowego i miłego wspólnego spędzania czasu był totalnie ubogi. Nie no, wcale. Shori w zasadzie podskakiwała, okazując swoje podekscytowanie faktem, że tym razem to młodsza z nich będzie decydować o sposobach spędzania czasu. W pewnym sensie to nie było ni w ząb dla Sininen, która z reguły była stanowczo znacznie potulniejsza z nich obojga i preferowała dowodzenie we wskazywaniu spędzania czasu właśnie przez Chmureczkę, sama przy tym niespecjalnie wychodząc z jej cienia. W tej parze to młodsza lubowała się w dawaniu Shori pałeczki prowadzenia, lubiła taki obrót spraw. Ale całodzienne jej zarządzanie i zgadzanie się na okrągło, co było przeciwieństwem dotychczasowych działań? To raczej było ponad jej siły mentalnie. Jednak widok starszej siostry pełnej radości z tym dniem skutecznie zapobiegał chęci skapitulowania i oddania tejże nagrody. Widziała, że to ją cieszy, przez co nie miała serca przeciwstawić się temu nastawieniu ani, co gorsza, pozbawić ją w formie zepsucia.W końcu dotarły pod szukaną jaskinię spacerowym krokiem, opiekun już czekał na pojawienie się słodkiej pary.
- Dzień dobry. - siostry odezwały się chórem, tradycyjnie Sini wypadała bardzo cicho przy starszej, lecz nigdy to jej nie wadziło. Rogaty uśmiechnął się sympatycznie i zaprosił je do jaskini.
- Dzień dobry moje drogie. Co chciałybyście dzisiaj porobić? - Zapytał dokładnie w tej samej chwili co wykonanie gestu. Biała natychmiast zaczęła zerkać na ciemne szczenię, które się lekko spłoszyło. Nie musiała na nią patrzeć, intensywność spojrzenia oraz podekscytowanie było aż nazbyt dobrze odczuwalne. Dla Noitera musiało być to całkiem zabawne, ponieważ się zaśmiał. - Hej, hej, Shori! Co to za euforia?
- Dziś Sini decyduje, co robimy - odparła radośnie z nutą dumy. - Wygrała wczoraj zabawę, która chwyci pierwsza żabkę. Mam dzień na tak dla wszystkich jej propozycji!
- Kurczę, to musiał być niezły pojedynek. Mam nadzieję, że nie zrobiłyście sobie żadnej krzywdy.
- Nie, żadnej nic się nie stało. - wtrąciła cichym głosem bezskrzydła. Nawet jeśli jedna z nich zaliczyła majestatyczny wślizg w wodę, mowy nie było o powiedzeniu tego. Siostrzana solidarność i dbanie wzajemnie o dumę, coś w tym guście. W następnej sekundzie poczuła pieszczotliwe potrącenie skrzydłem od Shori, która puściła jej wdzięczne oczko. Opiekun nie zauważył tego szybkiego gestu między siostrami.
- W takim razie, Sini, dzisiaj ty nas prowadzisz. - powiedział z entuzjazmem, by zaraz obciążyć ją spojrzeniem wspólnie ze starszą z dziewczynek. Sininen natychmiast poczuła nieprzyjemną gulę w żołądku i uciekła wzrokiem ku glebie.
- Umm... Może... - Zaczęła się gubić we własnych słowach, mówiąc je coraz szybciej. Nie umiała jasno określić powodu nagłego zdenerwowania, który narastał z każdą chwilą.
- Sini? Wszystko gra? - Troskliwe pytanie i dotyk na własnym barku od Shori, przywołał ją do jaśniejszego umysłu. Prędko jej wzrok spoczął na siostrze. Miała okazję dostrzec przez sekundę jej wargi zaciśnięte w wąską linię. Zaraz wzięła głęboki wdech nosem i wypuściła ustami.
- Przepraszam. - odezwała się bardzo cichutko. Zaraz przyznała, z rozbrajają szczerością do zatroskanej waderki. - Nie wiem co robić.
Nawet nie odważyła się podnieść wzroku wbitego w ziemię na Chmureczkę. Na pewno było albo zła na nią za durne zmartwienie, wyolbrzymianie sprawy, ewentualnie nie dowierzała, co w nią wstąpiło. Przecież w końcu będzie musiała ją wyśmiać, nieważne z jakiej przyczyny. Ta jest całkiem jak znalazł. Echo dawnej Sininen nasiliło się, przez co młoda odruchowo zastygła w napięciu całego ciała. Już była w pełni pogodzona z faktem, że zaraz zostanie zrugana i wystawiona przez członka rodziny bliskiemu sercu. Szczerze? Tego bardzo się bała, ale wiedziała jedno: nie zasługiwała na taką rodzinę, była ich zakałą. Pod tym względem On miał rację z jakże żałośnie mizernym bytem egzystencjalnym w jej wykonaniu. To była jedynie kwestia czasu kiedy jej to powiedzą bądź pokażą.
- Siostrzyczko, czy to tak ciebie od wieczora męczyło? - Wyjątkowo łagodnie ciepły głos Chmureczki wyrwał ją z pogrążania się w czarniejsze myśli. Usłyszała jej westchnienie, ale nie podniosła wzroku. - Czemu nic nie mówiłaś?
- Bo to głupota. - mruknęła, będąc na siebie coraz bardziej zła.
Całkowicie została zaskoczona tym, że Shori delikatnie ją objęła i przytuliła.
- Wcale nie. - odparła na tyle cicho, by te słowa dotarły tylko do jej uszu. - Myślałam, że będziesz zachwycona, że nie zagłuszam cię i twoich pomysłów, skoro zawsze to ja decyduje o zabawach. Powinnam pamiętać, że wolisz podążać... Przepraszam.
- Nie mów tak... - To było niesamowicie rzadkie zjawisko, móc usłyszeć jej załzawiony głos. A jednak Shori się udało rozbroić młodszą, która zaraz sprawnie zaczęła wycierać oczy własną łapką. Biała nie puszczała ją z uścisku, tym samym pokazując swoje wsparcie i bliskość.
- Wszystko gra dziewczynki? - Całkiem zapomniały, że Noiter odszedł po jedną rzecz z jaskini. Jego pytanie tylko obwieszczało rychły powrót, chociaż dla Sini to był czas liczony niemal w godzinach.
- Tak! - odparła prędko Chmureczka. Podobnej szybkości również poszła w jej ślady i na szybko wymyśliła wymówkę. - Sini, coś wleciało do oka i nie może się tego pozbyć.
- Ajajaj, to nigdy nie jest przyjemne. Mnie raz wleciała drobna muszka. Myślałem, że nigdy jej nie wypłaczę. - było aż słychać, jak opiekun się wzdrygnął. Po chwili ponownie skierował swoją uwagę na młodszą. - Wszystko w porządku, takie małe paproszki trzeba w ostateczności pozbyć się łzami, nikt nie uważa tego za słabość... Już lepiej? - Pytanie zadał po jakiejś minucie, gdy odsunęła się od ramienia siostry. Kiwnęła głową.
- Tak, przepraszam za problem.
- Nic się przecież nie stało. - posłał jej uśmiech. Był to całkiem fajny uśmiech niewiedzy, co tak naprawdę miało miejsce pod jego nieobecność. - Zatem co byś chciała robić?
Ciemne szczenię spojrzało na niego, po czym przeniosło wzrok na ciepło uśmiechającą się siostrę. Zdawała się niemo mówić, żeby przestała się krępować i spróbowała wejść w stan zrelaksowania.
- Czy... czy możemy iść na łąkę?
- Pewnie! Masz którąś konkretną na myśli? - Zapytał Noiter, dając najmłodszej z grona nieco się wysunąć na przód pochodu trójki. Odparła, że chyba tak, albowiem rozchodziło się o obecność roślin kwiatowych. Shori nie opuszczała jej boku, przez co czuła się nieco pewniej w trakcie spaceru.
- Uwaga, coś dzisiaj może być ślisko nad skarpą. Nie chodźcie tam. - przestrzegł je opiekun w trakcie mijania jednego problematycznego miejsca o pięknych widokach, lecz również wymagającym zachowania uwagi.
Podczas gdy Shori wyraziła swój zachwyt z możliwych obrazków krajobrazowych z tamtego punktu, Kropelce przemknęła myśl, że zakończenie tam życia przynajmniej dałoby ładne widoki, które byłyby jako ostatnie widziane.
W końcu dotarli na szukaną łąkę, powitała ich uderzająca w nozdrza fala zapachów wiosennych kwiatów o wyjątkowo rozkosznym tonie. Ciekawe czy miało to związek z dużą ilością otrzymywanych promieni słonecznych w tym roku, bo jeśli tak, było wystarczającym zaproszeniem do modlitw o dobrą pogodę.
- Jaki masz plan Sini? - Zapytał życzliwie basior, na co wspomniana podrapała się po uchu.
- Umm, no cóż...
- Co chciałabyś na tę chwilę robić? - Dodała miło Shori. Spojrzenie na siostrę wyrażało opiekuńczość, którą pokazała fizycznie wcześniej.
- ... Chyba na razie po prostu pochodzić. - powiedziała po kilku sekundach najniższa.
I faktycznie, cała trójka zaczęła niezbyt głośno rozmawiać i jednocześnie spokojnie spacerować w otoczeniu flory watahy. Ba, nawet kilka par motyli mogli zobaczyć przy słuchaniu ćwierkania ptaków. Całkiem miły krajobraz. W pewnej chwili młoda zatrzymała się, ponownie sprowadzając na siebie uwagę.
- Siostro?
- Hm? Co się dzieje Sini? - Zapytała, widząc jej lekkie skrępowanie.
- Umiesz może robić coś z kwiatów?
- Nigdy nie próbowałam. - odparła lekko zaskoczona pytaniem od młodszej.
- Masz na myśli wianki? - Wtrącił się Noiter. - Mogę wam pokazać!
I nim zdążyły zapytać, już siedziały i obserwowały proces plecenia na szybko zerwanych kwiatów. Kropelka musiała przyznać, że wyglądało to naprawdę ładnie. Po jakiejś minucie pokazywał im upleciony wianuszek z mleczy.
- Chciałybyście spróbować? - Zapytał się je, ale głównie ciemną. Kiwnęła głową.
- Jeśli siostra też chc... - niedane było jej dokończyć, gdyż Shori szybko się wtrąciła z uśmiechem.
- Jestem na tak! - Po czym posłała cichy chichot do bezskrzydłej.
- Zerwijcie kwiaty, jakie chcecie, najlepiej taki pęczek z dłuższymi łodyżkami. - polecił im opiekun, który wydawał się uradowany z inicjatywy.
Sininen od początku wejścia na łąkę miała w głowie w zasadzie same stokrotki, których było zresztą całkiem dużo. Starała się zerwać o nawet trochę dłuższych łodygach i więcej w formie zapasu, dopiero wtedy wróciła i usiadła przy czekającej parze towarzystwa. Noiter ponownie im zaprezentował proces plecenia łodyg, tym razem powoli, aby mogły zapamiętać wykonywane ruchy. Dopiero po wykonaniu własnego wianka, zaczął pomagać dziewczynkom.
„Rany boskie, jakie to złośliwe” - pomyślała sobie ciemna waderka w trakcie karkołomnej walki z kwiatkami. Plecenie szło jej bardzo opornie, łodyżki zdawały się być słabe lub właśnie za słabo powiązane ze sobą. Shori w tym czasie skończyła swój pierwszy wianek, który wyszedł jak u doświadczonego w tym fachu, za co została pochwalona przez opiekuna, który sam po chwili zerknął na mozolne próby młodszej.
- Jak ci idzie? Wszystko okej? - Shori zerknęła przez ramię, napotykając skoncentrowany wzrok Sininen utkwiony w leżących stokrotkach.
- Mówiąc, średnio bym przesadziła. - odparła dyplomatycznie, podczas gdy w myślach nie mogła wyprzeć obraz kwiatów. - Nie mogę ich zapleść.
- Czekaj, tu masz za słabe związanie, dlatego wypadają. - pokazała łapką Shori.
- Nie są za cienkie? Jak myślisz? - Sini podniosła w powietrze próbę zaczęcia wianka, z którego zaraz wypadły dwa kwiaty. - Nosz kurczę.
- Nie, nie, są dobre. Początek masz za słaby, spróbuj go zacieśnić. - poradziła jej starsza. Po chwili instruowała ją na podstawie własnego, który wówczas leżał obok niej.
Mimo tego oraz rad Noitera to zwyczajnie nie chciało wyjść. Przynajmniej nie od razu. Po upływie blisko niemal kwadransa trzymała bardzo ostrożnie luźny wianek w powietrzu.
- Dobra robota. - uśmiechnął się do niej dorosły. Patrzyła na niego, nim przeniosła wzrok na swój twór.
- Dałaś z siebie wszystko! To najważniejsze. - dodała wesoło Chmureczka.
-To zdecydowanie nie moja bajka. Ale zabawa bardzo fajna. - dodała po zastanowieniu. - Przynajmniej wiem, że nie mam łapy do wianków. Siostro, twój jest o niebo lepszy.
- Dziękuję za słowa uznania. - zachichotała biała. Na pewno musiała być szczęśliwa, bo Sini też taka była, że w końcu odnalazły mocną stronę Shori, która była akurat słaba u Sininen.
- Chyba może być odpowiedni. - powiedziała tak cicho, że nawet siedząca obok starsza nie miała prawa tego usłyszeć. Zaraz odwróciła się do siostry i bardzo ostrożnie, niemal niepewnym gestem, położyła wianek na głowie Shori, niby wyglądając na koronę. Nieśmiało się uśmiechnęła. - Wiedziałam, że stokrotki będą ci bardzo dobrze pasować.
< Shori? Mam nadzieję, że korona ze stokrotek się podoba ^-^ >
Ilość napisanych słów: 4734
Ilość zdobytych PD: 2367 + 20% (473 PD) za długość powyżej 4000 słów.
Obecny stan: 2840
Brak komentarzy
Prześlij komentarz