Od dobrych kilku minut obserwowałam poczynania ciemnej, niewysokiej wilczycy z błękitnym księżycem na czole. Równie błękitne oczy wadery wyglądały, jakby były zatracone w toni jeziora, nad którym to stałyśmy od dłuższego czasu. Nie mam pojęcia, jakim cudem dostała się tak daleko, w głąb watahy, ale jeśli Rene dowie się, że miało to miejsce na mojej zmianie, to nie chcę wiedzieć, jakie konsekwencje mogę ponieść, za "wpuszczenie szpiega w nasze progi". Wzdrygnęłam się, po czym sprawnie zmieniłam, pozycję, przemieszczając się o kilka metrów w kierunku północnym. Na moje nieszczęście i wiatr i moje futro zdradziły moją obecność. Słysząc nawoływanie wilczycy i dostrzegając gwałtowne napięcie mięśni, wyszłam napuszona, niczym lemur katta. Wyprostowana, wysoko uniesiona głowa, na wpół rozłożone, uniesione w górę skrzydła, z klatką wypiętą oraz pewnym siebie krokiem ukazałam się, zmniejszając dystans między nieznajomą. Nie pytajcie, czemu się tak nastroszyłam, sama nie wiem, może to kwestia zbliżającej się gwałtownej zmiany pogody bowiem wiatr zawiał nieco gwałtowniej.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto lubi walczyć. - Stwierdziłam. Wadera nie wyglądała na słabą, jednak jej budowa ciała nie przypominała sylwetki żadnej ze znanych mi wojowniczek. W obecnej chwili dobrze zarysowane mięśnie łap, przywoływały na myśl raczej pozycję zwiadowcy. Wilczyca musi mieć świetną kondycję i zajmować się czymś, gdzie oczekuje się od niej przebywania sporych dystansów w stosunkowo niedługim czasie. Być może się myliłam, ale takie były moje pierwsze wrażenia. Biorąc sobie do serca rady Kropelki, postanowiłam odwlekać ewentualną walkę, gdyż jeszcze nie poprawiłam się wystarczająco. Niebieskooka milczała, obserwując mnie uważnie.
- Od dłuższego czasu znajdujesz się na terenach Watahy Rennaisance. Zgubiłaś się? Szukasz czegoś lub kogoś? - Zapytałam, zatrzymując się jakieś trzy metry przed wilczycą. Uważnie obserwowałyśmy nawzajem swoje ruchy. Za wilczycą znajdowało się kilka drzew, na skraju intensywnie zalesionych gór. Po jej lewej znajdował się brzeg jeziora. Ja natomiast stałam niby z prawej niby na wprost wadery. Nieznacznie ograniczyłam drogę ewentualnej ucieczki niebieskookiej, która w razie podjęcia, zmusiłaby ją do odwrotu w kierunku granicy, a następnie za nią.
- Ja, hm, Nie wiedziałam, że jestem na terenach czyjejś watahy. Hm...
- Czyli się zgubiłaś? - Spytałam, nieznacznie przechylając głowę.
- Nie zupełnie. - Wyznała. - Szukam, hm, schronienia. - dodała po chwili.
- Ach tak? - Wilczyca bardzo mnie tym zaskoczyła. Widząc moją nader specyficzną reakcję, wadera odezwała się ponownie.
- Jestem Visala z rodu Lukerrid. - Przedstawiła się.
- Shori... po prostu Shori. - Skinęłam głową. - Powinnyśmy się udać do Alfy w Twojej sprawie. - Stwierdziłam, Wzbiłam się na jakieś trzy metry nad ziemię, po czym dodałam. - Chodźmy, powinnyśmy zdążyć, przed popołudniowymi zadaniami. - Oznajmiłam, uogólniając i pomijając informacje, że mam wtedy patrol, połączony z treningiem powietrznym wraz ze Stormy. Wilczyca Zadarła nieco pysk, by na mnie spojrzeć, widząc niemą zgodę i gotowość, ruszyliśmy w kierunku jaskini Rene oraz Nico. Po jakichś czterdziestu minutach intensywnego marszu odbyła się krótka rozmowa, ciemniejszych ode mnie wader. Gdy Visala, wyszła z jaskini, jakby spokojniejsza zaczepiłam ją w przyjazny i topy dla siebie sposób.
- Hej Visalo, Jak poszło? - Niebieskooka spojrzała na mnie i miło się uśmiechnęła.
- Renesme powiedziała...
<Visala?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 484
Ilość zdobytych PD: 242
Obecny stan: 242
Brak komentarzy
Prześlij komentarz