- Em… Hej? - przywitałem się nieco zakłopotany. Nieznajoma cofnęła się i przyjrzała mi uważnie. Jej wzrok nie wydawał mi się na tę chwilę przyjazny.
- Kto to? - spytała się brązowego basiora. Zwróciłem głowę w kierunku Capitána.
- To Diegore. Diegore, to moja siostra Tristana.
- Miło mi. - powiedziałem z uśmiechem. Samica przyjrzała mi się ponownie.
- Mi również. - odparła nieco niepewnie.
- Jest nowym członkiem naszej watahy. - dodał po chwili Capitán. Tristana przytaknęła.
- Macie tu naprawdę piękne samice. - palnąłem dużo nie myśląc. W jednej chwili i Capitán i Tristana spojrzeli na mnie, a ja czując, że raczej powinienem zachować to dla siebie złożyłem uszy w geście niepewności. - Em… to znaczy…
- Renesmee go przyjęła? - spytała biała, a ja odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej oszczędzono mi wyjaśnień, które z pewnością nie brzmiałyby logicznie. Możliwe, że pokręciłbym wiele faktów i wyszedł na totalnego kretyna. Capitán zaczął rozmawiać z waderą, a ja przestąpiłem z łapy na łapę. Nie to, że ich poganiałem, ale gdy „zapomnieli” o mojej osobie zacząłem się nudzić. Odszedłem kawałek dalej i zacząłem przyglądać się jaskiniom. Nagle jedna z nich przykuła moją uwagę. Zbliżyłem się do niej i gdy wszedłem do środka, szturchnąłem niechcący ogonem jedną z półek. Rozległ się odgłos uderzenia, drewnianej fiolki o ziemię. Podskoczyłem zaskoczony.
- Mógłbyś uważać? - usłyszałem. - Te zioła ciężko znaleźć. - spojrzałem na właściciela głosu. Był to wilk o czarno-białym umaszczeniu. Jego oczy wydały mi się naprawdę niezwykłe.
- Sorka. - odparłem.
- Kim jesteś? - spytał podnosząc fiolkę i odkładając ją na miejsce.
- Diegore Flamero, ale wystarczy Diegore lub Diego.
- Jestem Tarou, medyk watahy.
- Czyli pewnie zdążymy się zaprzyjaźnić. - powiedziałem wesoło, a wilk przechylił łeb na bok.
- To znaczy? - spytał nie rozumiejąc. Już miałem mu odpowiedzieć, że jestem totalną porażką, ale w tej samej chwili do środka wszedł Capitán z Tristaną.
- Tarou? Widziałeś może...- przerwał widząc mnie.
- Hejka Capitán. - przywitałem się z przepraszającym uśmiechem.
- A więc ty się zajmujesz oprowadzeniem naszego niezdary po watasze? - spytał Tarou.
- Zdążył już coś zrobić?- spytał Capitán z uniesioną brwią.
- Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale prawie straciliśmy cenne zioła. - odparł medyk.
- Naprawdę mi głupio. - wyznałem.
Capitán? Wybacz, że tak długo >,<
Brak komentarzy
Prześlij komentarz