Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

wtorek, 29 września 2020

Od Samyi Cd. Tarou

Pierwszym co przykuło uwagę wilczycy w wyglądzie wilka były wyrastające z głowy rogi oraz przywierające do ciała skrzydła. Samiec stanął kilka kroków od wadery i zaczęli rozmowę. Była to krótka wymiana zdań, podczas której Samya dowiedziała się, że te okolice faktycznie zamieszkiwane są przez niedużą watahę. Dodatkowo Tarou zaproponował samicy spotkanie z alfą. Wydało się to cudownym pomysłem, więc bez dłuższego myślenia wilczyca zgodziła się pójść z czarnym samcem. Dopiero jednak gdy ruszyli Samya dostrzegła jeszcze jedną rzecz w wyglądzie wilka. Były to dwa, różnokolorowe ogony. Z samym spotkaniem wadera wiązała spore nadzieje, choć wraz z nimi były też obawy. Nie wiedziała, co zrobi, jeśli nie przypadnie alfie do gustu lub też, jeśli ta uzna ją za nie wartą dołączenia.
- Tarou? - Zagaiła Samya. - Może mógłbyś mi coś powiedzieć na temat alfy? Powinnam na coś uważać? Lub też coś konkretnego powiedzieć?
Na pysku samca pojawiło się zaskoczenie, jednak za ledwie po chwili powrócił lekki uśmiech. Wadera poczuła się lekko skołowana.
- Rene może wydawać się nieco zdystansowana, ale jest naprawdę miła i dba o nas wszystkich. Najlepiej, jeśli po prostu będziesz sobą, jestem pewien, że wszystko będzie dobrze.
Samica odpowiedziała Tarou uśmiechem. Te słowa naprawdę ją uspokoiły. Uznała, że prawdopodobnie niepotrzebnie się tak przejmowała. W końcu nie trafiłaby do tego miejsca, gdyby bogowie tego nie chcieli. Reszta drogi minęła wilkom raczej w milczeniu. Cisza przerywana była zwykle jedynie krótką wymianą zdań na mało znaczące tematy.
- No i jesteśmy. - Powiedział czarny basior. - Zaczekaj tutaj. Sprawdzę, czy Rene jest w środku.
Wilk zniknął we wnętrzu jaskini. Samica nie wiedziała jak długo będzie zmuszona tu czekać, więc zaczęła rozglądać się po okolicy. Obok niezaprzeczalnie pokaźnej jaskini znajdowała się ściana lasu. Nie było to coś niezwykłego, ale posiadało swój urok. Z drugiej zaś strony rozciągał się spora, porośnięta trawą przestrzeń.
- Witaj. Ty zapewne jesteś Samya? - Głos był spokojny i przyjazny.
Waniliowa wilczyca natychmiast odwróciła się w stronę swojego rozmówcy. Tarou towarzyszyła wadera. Była wysoka. Przyległe do ciała skrzydła i opadająca na pysk grzywka w płomiennych kolorach wyróżniały się na tle jej szarego futra.
- Tak. To ja. - Powiedziała Samya, opuszczając głowę.
Wilczyca czuła się nieco onieśmielona aurą, jaka zdawał się otaczać alfę. Szara samica najwyraźniej zauważając to, uśmiechnęła się lekko. Dodatkowo w głowie waniliowej wilczycy zamajaczyły słowa basiora, który ją tu przyprowadził, aby być sobą. Po krótkiej wymianie zdań atmosfera zrobiła się znacznie luźniejsza. Waniliowa wadera czuła się dobrze wśród tych wilków i była zachwycona, gdy Renesmee zgodziła się przyjąć ją do watahy.
- To co, szybka wycieczka po terenach watahy i poszukamy ci jakiejś jaskini? - Zapytał czarny basior.
- Z chęcią. - Odpowiedziała mu Samya.

Tarou?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 426
Ilość zdobytych PD: 213

poniedziałek, 28 września 2020

Od Tarou Cd. Tristany

 
Tarou uśmiechnął się wesoło i chętnie zgodził się na propozycje Tristany. Gdy znaleźli się na idealnym miejscu, oba wilki ułożyły się wygodnie na ziemi. Tarou spojrzał w kierunku Tristany, która układała się do drzemki. Słońce pięknie padało na jej futro i podkreślało jej postać, czym zaskoczyło to basiora. Tarou długo nie myśląc postanowił powiedzieć o niesamowitym widoku, jaki miał przed swoimi ślepiami. 

- Niesamowite. - zaczął. Tristana spojrzała na niego z zaciekawieniem. 

- O co chodzi Tao? - spytała przechylając główkę na bok. 

- Wyglądasz niesamowicie w promieniach słońca. - odparł. Tristana zdała się nieco zaskoczona jego słowami. Przez chwilę milczała. Tarou bojąc się, że mógł ją w ten sposób urazić lub sprawić, że czuła się niekomfortowo postanowił wyjaśnić szybko swoje słowa. 

- Wybacz! Nie chciałem cię urazić ani nic. Po prostu... Nie mogłem tego nie powiedzieć... To... Nie ważne... Nie myśl o tym... - odparł patrząc na własne łapy. Czuł się niepewnie, ponieważ nie był przekonany, czy mógł powiedzieć coś takiego w takiej chwili. 

Tristana ? :3


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 157
Ilość zdobytych PD: 78

sobota, 26 września 2020

Od Capitána Cd. Renesmee


Capitán przywitał siostrę skinieniem głowy. Wadera nie posiadała się ze szczęścia i nie mogła tego ukryć. Złożyła gratulacje bratu, po czym zerknęła na Renesmee, stojącą przy Tarou. Uśmiechnęła się do nich łagodnie.

- Zawsze wiedziałam, że jesteś kimś więcej niż wojownikiem w armii watahy. - zaśmiała się śnieżnobiała samica. Capitán wymienił rozbawione spojrzenie z nią.

- Nie spodziewałem się prawdę mówiąc. Zawsze będę bronił watahy - odparł, przestępując z łapy na łapę.

- Coś Ci nie daje spokoju. - stwierdziła Tristana siadając.

- Zdaje Ci się. - ziewnął basior. Zobaczył kątem oka, że Renesmee mówi coś szybko do Tarou, po czym wstała i podeszła do rodzeństwa. 

- Przecież widzę! - upierała się białofutra. 

- Co widzimy? - uśmiechnęła się Renesmee, siadając obok dwójki wilków.

- Capitána coś ewidentnie męczy. - odparła poważnym tonem Tristana, choć błysk rozbawienia wciąż iskrzył się w jej jasnofioletowych oczach. Renesmee zmrużyła oczy z uśmiechem przyglądając się samcowi. Basior wymienił z nią porozumiewawcze spojrzenie.

- Widzisz.. - zaczął Capitán, zastanawiając się jak dobrać słowa. - Mam, znaczy.. będę mieć.. zwierzątko.

- Ooo! Ale super! Co to takiego? Znalazłeś kota, sowę? - Tristana aż wstała.

- Nie do końca.. - Capitán niepewnie spojrzał na Renesmee, która z trudem ukrywała rozbawienie. - To smok. Jeszcze się nie wykluł..

- SMOK!? - siostrę basiora wryło w ziemię na moment i wyglądała, jakby miała się przewrócić. - Żartujesz, prawda?

- No akurat w tej chwili nie. Powinien się wykluć lada dzień.. może pójdziesz ze mną i Ci pokażę? - uśmiechnął się, po czym przeniósł wzrok na drugą waderę. - Renesmee, może też wpadniesz zerknąć co u jajka?

- Chętnie, ale przyjdę nieco później. Muszę sprawdzić kilka rzeczy.

- Jasne, to do później! - odparł Capitán, skinowszy głową.


Wraz z Tristaną dotarli do jaskini, po drodze robiąc sobie przerwę na nawodnienie się. Basior pokazał samicy ciemne smocze jajo, po czym z dreszczem podeskcytowania zauważył, że dotarli idealnie na czas. Smok miał się lada chwila wykluć. Gruba skorupa po chwili zaczęła pomału pękać, na co siostra basiora odruchowo cofnęła się i nastroszyła lekko puchaty ogon. Capitán łapą pomógł stworzeniu przebić się przez twardą skorupkę i po chwili przyglądał się z błyskiem w oku niewielkiemu, czarnemu smokowi. Tristana ciekawsko wyglądała zza basiora, ilustrując stworzenie.

- Jaki on mały! - odparła, wstrzymując oddech gdy podeszła bliżej.

- W zasadzie.. to ona. - uśmiechnął się basior.

- Samica? - Tristana przekręciła głową, po czym burknęła: - Nie wiedziałam, że smoki są takie małe..

- Jest mała, bo dopiero się wykluła. - zaśmiał się basior, a gdy siostra rzuciła mu wściekłe spojrzenie, zaśmiał się. - Fakt, nie wygląda aby miała być dużym smokiem, ale kto wie.. też myślałem, że rodzą się znacznie większe.


Oba wilki oczyściły młodego smoka, a Capitán podał jej papkę z roślin i ziół, którą przygotował dzień wcześniej. W chwili, w której smoczek układał się do snu na posłaniu wyścielonym grubą warstwą mchu, przyszła Renesmee. Capitán pokazał jej smoka i opowiedział, w jak idealnym momencie wraz z Tristaną przyszli.

- To jak zamierzasz ją nazwać? - zapytała z błyskiem w oku samica alfa.

- Nie myślałem o tym.. - zaczął basior, przyglądając się ciekawsko patrzącemu na wilki zwierzątku. - Ale pasuje mi do niej Opal.

- Ładne imię. - stwierdziła skrzydlata wadera. Capitán ziewnął potężnie. Renesmee zaśmiała się. - A Ty wyglądasz na przemęczonego.

- Chyba trochę jestem.. dzień pełeń wrażeń. - uśmiechnął się basior.

- Prześpij się.. wygląda na to, że nie Ty jeden chcesz spać. - wadera pokazała głową na Opal, która także ziewnęła i układała się właśnie w kulkę.

- Dobry pomysł. Dziękuję za wszystko Renesmee. - Capitán z czułą nutą spojrzał w oczy wadery, na co ta się uśmiechnęła. - Może zawitasz u mnie jutro? Ta mała pewnie będzie głodna, a ja jedyne co mam to papki z roślin. Będę musiał coś porządnego złapać dla niej.

Rene? c:


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 581
Ilość zdobytych PD: 290

środa, 23 września 2020

Od Tristany Cd. Tarou

Tristana rozpromieniła się na propozycje Tarou. Wspólne polowanie to zawsze dobry pomysł, szczególnie gdy nie jest się w tym najlepszym. 

- Brzmi świetnie! - odparła, przebiegając w podskokach do basiora. Wilki ruszyły przez las, rozmawiając między innymi o tym jak minęła im noc, o czym śnili. W tym samym momencie zastrzygły nagle uszami, przerywając wymianę zdań. Bezszelestnie podkradli się w wyższych trawach, obserwując dwa młode jelenie, zajęte młodzieńczymi potyczkami. 

- Jeden nam powinien starczyć - stwierdził Tarou, po czym dał znak głową Tristanie, aby ubezpieczała go z boku. Samiec wykorzystał uwagę młodych jeleni i podkradał się bardzo blisko. Wyskoczył, płosząc oba stworzenia, lecz było już za późno - bez większego problemu złapał jednego z nich, nie dając mu szansy na ucieczkę. Tristana doskoczyła do wierzgającego jelenia i pomogła Tarou z nim. 
Po posileniu się, wilki postanowiły zmierzyć ku Clairière Verte, by ugasić pragnienie w małym strumyczku. Polana mieniła się soczystymi zieleniami w ostatnich promieniach lata. Tristana westchnęła, na co Tarou rzucił jej pytające spojrzenie.

- Nadchodzi jesień. Niedługo zacznie brakować takiego słonka. - odparła, łagodnie pokazując na polanką, która zachęcała wilki samym wyglądem do drzemki. 

- Masz rację.. ale po każdej jesieni i zimie nadchodzi wiosna. - uśmiechnął się Tarou. 

- Racja. A wiosna oznacza czas na powrót do życia roślinności, nowe istoty przychodzą na świat.. - wymieniała wadera, z miłym uczuciem mrużąc oczy. 

- Wiesz, że ta polana to najlepsze miejsce do zabawy dla szczeniąt? - uśmiechnął się basior. 

- Tak? Oo, masz racje. Wygląda na bezpieczną i.. jest tutaj po prostu pięknie. - stwierdziła śnieżnobiała. Oba wilki napiły się ze strumyka i zmierzyły ku środkowi Clairière Verte. 

- To jak, może drzemka? - uśmiechnęła się Tristana, przeciągając w promieniach słońca.

Tarou? ;3


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 265
Ilość zdobytych PD: 132
Obecny stan: 905 + 132 = 1037

poniedziałek, 21 września 2020

Od Tarou Cd. Samyi

Tarou przemierzał tereny watahy leniwym krokiem. Nie spodziewał się spotkania czegoś nadzwyczajnego. Dzień zapowiadał się, jak każdy inny spędzany wśród watahy. Tego dnia postanowił się przejść, by dokładniej zapamiętać tereny watahy i wzbogacić swoją mapę w myślach o nowe elementy, które mógł w każdej chwili pominąć. Szedł tak, póki nie poczuł czyjejś obecności. Pierwszym jego domysłem, była jego przyjaciółka Tristana, choć rano oznajmiła, że czeka ją pracowity dzień. Skoro objęła stanowisko opiekunki musiała zająć się małym Frae. Szczeniak miał niezwykłe pokłady energii. Następnym jej punktem dnia była pomoc bratu. Tak więc basior skazany była na wyłącznie swoje towarzystwo. Gdy samiec rozejrzał się dostrzegł postać wilka zmierzającego ku niemu. Po waniliowym kolorze futra domyślił się, że jest on nietutejszy. Widząc, jak wilk niepewnie zmierza w jego kierunku, postanowił uczynić podobnie. Ruszył żwawym krokiem ku nieznajomemu lub też nieznajomej. Z każdym krokiem dostrzegał więcej szczegółów. Najbardziej zaskakującym były uszy, które swoim wyglądem przypominały królicze. Tarou pierwszy raz spotkał się z tak zaskakującym zjawiskiem. Zatrzymał się kilka kroków przed wilkiem. 
- Kim jesteś? - spytał znaną formułką. 
- Jestem Samya. - odparła. Tarou przyjrzał się jej uważnie.
- Nie jesteś stąd, prawda? - upewnił się. Samya przytaknęła skinieniem głowy.
- Tak, należałam do dużej watahy, lecz odeszłam. - samiec skinął głową.
- Rozumiem. Jestem Tarou. Medyk w Watasze Renaissance, na której terenach się obecnie znajdujesz. - przedstawił się i objaśnił po krótce jej położenie.
- A więc jest tu wataha. - odparła nieco pewnie. Tarou uśmiechnął się delikatnie. 
- Owszem. Może i nie należy do zbyt wielkich, ale zawdzięcza to swojej młodości. Powstała zaledwie kilka miesięcy temu. - wyjaśnił basior. Samica zdawała się słuchać jego słów z uwagą. - Może zechcesz spotkać się z alfą? - zaproponował przysiadając na moment. 

Samya? 


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 271
Ilość zdobytych PD: 135

Od Samyi - Quest 1

Choć nie było to proste, waniliowej waderze udało się dopaść zająca. Szybkie i zwrotne zwierzę zmusiło wilczyce, by ta musiała za nim chwilę gonić. Teraz jednak trzymając swoją zdobycz w pysku, mogła spokojnie się położyć i rozkoszować smakiem świeżego mięsa. Po zadowalającym posiłku samica postanowiła wybrać się na krótki spacer. Nic szczególnie męczącego. Zwykła przechadzka leśną ścieżką. Ciesząc się zapachem ogrzewanej słońcem trawy oraz śpiewem ptaków, samica usłyszała szelest dochodzący z pobliskich krzaków. Po chwili do wszystkiego dołączył jakby cichy skowyt. Zainteresowana wadera postanowiła podejść bliżej i przekonać się co też jest źródłem zastanawiających dźwięków. Wśród liści dostrzegła rude futerko. W krzakach odnalazła lisie szczenię. Malec zwinięty był w kłębek, a jego oczy zaszklone były łzami.
- Hej. - Powiedziała łagodnie wilczyca. - Co się stało?
Maluch nie odpowiedział, zamiast tego jakby jeszcze bardziej się zwinął. Rozmowa z głową trzymaną w krzakach nie należała do najwygodniejszych sposobów na konwersacje. Samya chwyciła więc delikatnie małego lisa i wyjęła z krzaków. Rudzielec drżał przerażony. Wadera położyła się obok niego.
- Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. - Wadera lekko uśmiechnęła się przy tych słowach, nie chciała wystraszyć szczeniaka.
Lisek nic nie mówił. Co jakiś czas jednak spoglądał ukradkiem na kremową wilczycę. Po kilku chwilach jakby się uspokoił. Samya uznała, że to dobry moment na ponownie odjęcie próby rozmowy.
- Powiesz mi, co tu robisz? - Zapytała wilczyca.
- Zgubiłem się. - Odpowiedział jej lis, grzebiąc przy tym łapą w ziemi.
Wadera spojrzała na młodego lisa wzrokiem pełnym współczucia. Był taki młody. Nie powinien jeszcze pozostawać sam. Samya skinęła głową. Podjęła decyzję, pomoże małemu lisowi znaleźć jego rodziców.
- Pomogę ci szukać. - Powiedziała samica, podnosząc się z ziemi. - Jestem pewna, że jeśli poszukamy razem uda nam się znaleźć twoich rodziców.
Pyszczek szczenięcia rozpromieniał, a w oczach pojawiły się iskierki nadziei. Kręcenie się po terenach z nadzieją na znalezienie lisów nie wydawało się jednak waderze zbyt rozsądnym pomysłem. Postanowiła więc ona zapytać malca, czy wie, gdzie ci mogliby się znajdować. Młody lis opowiedział jej całą historię. Wynikało z niej, że wraz z rodziną podążali na północ. Nieoczekiwane pojawienie się w pobliżu niedźwiedzia wprowadziło jednak rodzinę w panikę i tym sposobem zostali od siebie odseparowani. Samya milczała, nie chcąc martwić lisa. Możliwym było bowiem, że rodzina malca nie wyszła żywo z tego spotkania. Nie potrafiła jednak powiedzieć słowa, widząc ekscytacje malca związaną z możliwością zjednoczenia z resztą rodziny. Nic w końcu nie stało na przeszkodzie poszukaniu lisów. Jeśli scenariusz nie przebiegł szczęśliwie, wadera mogła się zastanowić nad tym później. Wraz z młodym lisem ruszyła w stronę północnej granicy. Po drodze wilczyca starała się wyłapać zapach rudzielców. Nie znajdowała jednak ona ani śladu po niedawnej aktywności lisów w tej okolicy. Im bliżej północnych granic dwójka kompanów się znajdowała, tym więcej wątpliwości nabierała samica. Nie była pewna jak powiedzieć szczeniakowi, że możliwe jest, że nie zobaczy on już swoich rodziców. Była pogrążona w tych myślach, gdy do jej nosa dotarł silny zapach krwi. I choć nie widziała żadnych jej śladów na ziemi, wyraźnie czuła jej woń w powietrzu. Podążając za zapachem, dotarli do miejsca, w którym jak wywnioskowała wilczyca, doszło do walki. W okolicy nie było jednak ani jednego ciała. Oznaczało to, że lisom albo udało się uciec, albo niedźwiedź zabrał stąd swoją zdobycz. Zza pleców wilczycy dobiegł niski, gardłowy warkot. Wzrok zarówno Samyi, jak i jej rudego kompana powędrował w tamtą stronę. Mocno pokiereszowany samiec lisa nie wyglądał na zbyt przyjaźnie nastawionego. Pokryty był zeschniętą krwią i choć nie ruszył się z miejsca, widać było, że jedna z jego tylnych łap nie jest do końca sprawna.
- Tata! - Krzyknął nagle młody lis i pobiegł w stronę samca.
Dorosły lis jakby wyraźnie się uspokoił. Nadal jednak nieufnie patrzył na wilczycę. Wadera uśmiechnęła się, obserwując scenę ponownego pojednania rodziny. Po chwili z zarośli wyłoniły się kolejne lisy. Jedna dorosła samica, której futro również pokryte było krwią, oraz dwoje innych młodych.
- Ta pani pomogła mi was znaleźć. - Lisek wskazał łapą na waniliową waderę.
- Dziękuję. - Powiedziała lisica, przytulając swojego syna.
- To nic takiego. Nie mogłam go tak po prostu zostawić.
Samya poczuła, że spełniła swój obowiązek. Postanowiła nie przeszkadzać już lisiej rodzinie. Z pewnością mieli za sobą nie lada przeprawę, a z tego, co usłyszała od malca przed nimi wciąż spory kawał drogi. Wilczyca skierowała swoje kroki w stronę, z której wcześniej przyszła. Nim jednak zdążyła się oddalić, poczuła, jak coś chwyta się jej łapy. Samica odwróciła się zaskoczona. To młody lis postanowił ją zatrzymać.
- Zobaczymy się jeszcze? - Zapytał.
- Z pewnością, jeśli tylko bogowie pozwolą. - Odpowiedziała mu wilczyca.
Wadera dotknęła nosem czoła szczeniaka i pożegnała się z nim. Nie wiedziała, czy dane im będzie się jeszcze spotkać. Jeśli jednak przeznaczenie zechce, aby ich drogi ponownie się skrzyżowały, to będzie ona bardziej niż zadowolona z tego faktu. Spoglądając na niebo, wilczyca doszła do wniosku, że pełen obaw i strachu dzień nie należał ostatecznie do najgorszych. Ponieważ pomimo przeciwności losu, rodzina znów mogła być razem. Widząc szczęście, jakie dają sobie nawzajem, samica miała nadzieję, że nic złego lub równie strasznego nie spotka już tej rodziny.


Quest zostaje zaliczony ! Gratulacje 

NAGRODA: 5 pkt doświadczenia i 10 monet 
Bonus za ilość słów ~ Nagroda x2
10 pkt doświadczenia i 20 monet 

niedziela, 20 września 2020

Od Tarou Cd. Tristany


Bajka, którą opowiedziała Tristana podziałała na Tarou podobnie, jak na małego Frae. Samiec ziewnął.
- Też już odpocznij, dzień pełen wrażeń za nami. - wyszeptała wadera. Tarou wstał leniwie. 
- Dam radę. - odparł sennie. Wadera zaśmiała się cicho. Opuścili jaskinię, w której leżał Frae. Tarou skierował swoje kroki razem z waderą ku jej jaskiń. Zaoferował wcześniej odprowadzenie i nie przyjmował do wiadomości odmowy. Chciał się jej w ten sposób nieco odwdzięczyć za cały dzisiejszy dzień. Bez jej pomocy zajęłoby mu to znacznie więcej czasu. Dodatkowo nie poradziłby sobie w sytuacji związanej z Kitsune. Gdy znaleźli się przed jaskinią wadery Tarou spojrzał na nią z uśmiechem. 
- Dziękuję ci za dzisiaj. -  odparł. Tristana uśmiechnęła się. 
- Naprawdę nie ma za co. - powiedziała, po czym odwróciła się do wejścia jaskini. 
- Będę się zbierał. - odparł samiec patrząc w niebo, które przyozdobione było przez piękne gwiazdy i wielki księżyc. Tristana również spojrzała w górę. - Dobranoc. - powiedział, po czym zwrócił się ku swojej jaskini. Jego kroki były dość leniwe. Z jednej strony bardzo chciał udać się w krainę snów, z drugiej nie chciał, by dzień kończył się tak szybko. Spędził go naprawdę miło w towarzystwie Tristany i chętnie by to powtórzył. Może uda im się w najbliższym czasie. Wchodząc do jaskini rozejrzał się. Tak wiele miejsca tylko dla niego. No, póki nie znajdzie sobie współlokatora lub współlokatorki. Kilka wilków zdążyło już poszerzyć szeregi watahy, lecz było ich nadal dosyć mało. Tarou nie przejmował się tym, wiedział, że lepsze czasy nadejdą. Trzeba tylko na nie cierpliwie poczekać. Ułożył się wygodnie na swoim posłaniu, które wcześniej przygotował. Położył głowę na swoje łapy i przymknął oczy. Już po chwili odleciał w objęcia Morfeusza. 

Rankiem zbudziły go promienie słońca, które wpadały przez wejście jaskini prosto na jego oczy. Basior mruknął niezadowolony. Zdecydowanie nie przepadał za tego typu pobudkami. Ziewnął potężnie, po czym wstał na równe łapy. Leniwym krokiem wyszedł ze swojej jaskini i skierował się ku lasu. Czuł już zbliżający się powoli głód. Zaczął zastanawiać się co byłoby idealnym posiłkiem, gdy nagle zauważył białą waderę. 
- Tristana! - zawołał dużo nie myśląc. Samca zaskoczona odwróciła się, a gdy ujrzała basiora uśmiechnęła się łagodnie. 
- Tarou, witaj. - przywitała się. 
- Witaj, jak minął ci poranek? - spytał samiec z delikatnym uśmiechem. 
- Bardzo dobrze. Właśnie planowałam udać się na polowanie choć nie jestem w tym najlepsza, ale to już sam wiesz po naszej wczorajszej rozmowie. 
- Mam ciekawy pomysł. Może za polujemy razem? Oczywiście jeśli masz na to ochotę. 

Tristana ? ^^


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 397
Ilość zdobytych PD: 198

czwartek, 17 września 2020

Od Renesmee Cd. Capitána

Renesmee naprawdę cieszyła się, że basior przyjął jej propozycje. Naprawdę czuła się czasem samotna w tym co robi, a dzięki Capitánowi wszystko może się zmienić. Przez chwilę rozmyślała, aż w końcu postanowiła, na jakim stanowisku widzi basiora najlepiej. 
- Mam zaszczyt mianować cię Basiorem Beta. Jeśli będę niedysponowana, twoim zadaniem będzie przejęcie obowiązków alfy. Jesteś niezwykle ważny. Podobnie, gdybym odeszła, bez potomka, to twoim zadaniem będzie objęcie stanowiska alfy lub też wyznaczenie nowej. Liczę na ciebie. - odparła pewna siebie. 
- Nie zawiodę cię. - odparł samiec. Renesmee uśmiechnęła się.  Nie wątpiła w to. Wiedziała, że może na nim polegać. Po chwili wstała i wyprostowała się dumnie. 
- Należy ogłosić wszystkim członkom, że nasza wataha zyskała nowego, a zarazem i pierwszego samca beta. - odparła. Basior przytaknął. 
- Jak sobie życzysz. 
- Ogłoszę zebranie nad Douce Cascade. Urządzimy małą ceremonię, lecz nie musisz się jej obawiać. - odparła przyjaźnie. Samiec skinął głową. Wadera opuściła jaskinie przyjaciela i udała się do jaskini medycznej. Gdy spotkała tam Tarou, powiedziała mu, że ma do ogłoszenia bardzo ważną sprawę. Kuzyn zrozumiał co jego krewna ma na myśli i już po chwili leciał pod chmurami. Podobnie uczyniła Renesmee. Napotkała kilku członków i opowiedziała o zebraniu, które odbędzie się wieczorem. Wadera czuła wielkie podekscytowanie. Dopiero po chwili zrozumiała, że nie powiedziała o jakiej porze ma stawić się Capitán. Wróciła do niego i wyjawiła mu godzinę spotkania. Spędziła u niego jeszcze chwilę, aby po chwili wrócić do groty alf. Tam nieco odpoczęła, od dnia tak ważnego. W końcu wataha wykonała wielki krok na przód. Gdy nastąpił upragniony przez alfę wieczór udała się do Douce Cascade. Zauważyła, że na miejscu zbierają się także członkowie. Może i nie było ich zbyt wielu, ale razem byli naprawdę silną grupą. 
- Moi kochani. - zaczęła Renesmee stojąc na nieco wyższym kamieniu. Wszystkie rozmowy ucichły, a wilki spojrzały na przywódczynię. - Dziś mam zaszczyt przedstawić wam, nowego samca beta. Będzie on moją prawą łapą wśród członków. Capitánie, zbliż się. - odparła dumnie. Basior wyłonił się spośród tłumu i podszedł do wadery. Renesmee przyglądała się mu. Gdy zatrzymał się skłoniła głowę na znak szacunku. Wraz z nią, inni członkowie również skłoniło swoje głowy. Gdy wadera znów się wyprostowała, odwróciła się do członków. 
- Uczcijmy tą chwilę! - zawołała, a wilki zaczęły radośnie skakać i wyć. Alfa zeszła ze skały na znak, że nadszedł już koniec. Capitán zszedł zaraz za nią. Po chwili podszedł do nich Tarou. 
- Gratuluję ci Capitánie. Nadajesz się idealnie na to stanowisko. - powiedział wesoło. - Tristana z pewnością jest dumna. - dodał po chwili. Renesmee przyglądała się samcom z boku. Uśmiechała się łagodnie i cieszyła z podjętej decyzji. Nie tylko z niej, ale i również z tego, że Capitán przyjął jej propozycje. Mógł przecież odmówić, prawda? Jednak nie zrobił tego, co naprawdę radowało waderę. W końcu Renesmee nie czuła się sama wśród tych wszystkich obowiązków. Miała wsparcie i to najlepszego przyjaciela. 
Po chwili zauważyła, jak to całej trójki podchodzi Tristana. Tarou uśmiechnął się do niej wesoło, a następnie odszedł nieco na bok, aby mogła bliżej podejść do Capitána. Kuzyn alfy stanął obok niej. 
- Gratulacje Renesmee. Podjęłaś kolejną ważną decyzję. - odparł patrząc na Rene. 
- Dziękuję ci Taro. Czuję, że to naprawdę dobra decyzja. - wyznała przyglądając się rodzeństwu. 
- Z pewnością. - odparł samiec i również spojrzał na rodzeństwo. 

Capitán? :3

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 528
Ilość zdobytych PD: 264

środa, 16 września 2020

Capitán awansuje !

~Capitán staje się nowym Samcem Beta~
Gratulujemy awansu i liczymy, że będziesz wiernie służył naszej watasze
Dodatkowo zasila on grono administracyjne. 
Jeszcze raz gratulacje !



Od Tristany Cd. Tarou

Śnieżnobiała wadera lekko zdezorientowana rzuciła spojrzenie na sadowiącego się przy szczeniaku Tarou, który posłał jej przepraszające spojrzenie. Westchnęła z uśmiechem, szukając w głowie dobrej opowieści. Choć w głowie kłębiła jej się cała masa historyjek, które opowiadała niegdyś szczeniakom, a jeszcze wcześniej usłyszała je od swojej matki i innych samic w watasze, z której pochodziła, nie mogła się zdecydować, którą wybrać. Położyła się wygodnie przed dwójką wyczekujących bajki wilków i rozpoczęła opowieść o stworzeniach, które z wyglądu przypominały naprawdę szczupłe konie, a ich czoło przyozdabiały rogi. Z uczuciem trwogi przypomniała sobie, jak według legend opowiadanych w rodzinnej watasze, stworzenia te przynosić miały szczęście i dobrobyt, zaś zabicie jednorożca oznaczać miało dużą tragedię i zły los dla całej watahy. Przymknęła oczy. Nigdy jednak nie widziała jednorożca na żywo, a bajki, jak na przykład ta, którą opowiadała, towarzyszyły już najmłodszym wilkom w dorastaniu. Tristana snuła opowieść o tym, że jednorożce pojawiają się na krótki moment pod tęczą, równo na wysokości jej środka, dlatego tak ciężko je dostrzec. Opowiadała, że tworzą je ostatnie krople deszczu, a do życia budzą ciepłe promienie wychodzącego słońca.
Gdy opowieść zbliżała się ku końcowi, Tristana z ciepłym na sercu uczuciem zobaczyła, że młody wilczek już śpi. Uśmiechnęła się do Tarou, który też wydawał się być bardzo zmęczony.
- Też już odpocznij, dzień pełen wrażeń za nami. - wyszeptała wadera posyłając ciepłe spojrzenie skrzydlatemu przyjacielowi. Polubiła tego samca jak nikogo innego, więc na myśl o pożegnaniu przez chwile poczuła żal. Strzepnęła jednak niezauważalnie ogonem. Wkrótce się na pewno spotkają, są w końcu w jednej watasze.

Tarouuu? UwU

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 253
Ilość zdobytych PD: 126
Obecny stan: 779 + 126 = 905

Od Capitána Cd. Renesmee

Przez chwilę delikatne ukłucie szoku przeszyło ciało brązowego samca. Momentalnie skłonił głowę na znak szacunku do Renesmee. Odczuwał wdzięczność, którą starał się jak najbardziej ukazać w następnie wypowiadanych słowach.

- Renesmee, to naprawdę zaszczyt.. - zaczął, podnosząc głowę. - oraz ogromna odpowiedzialność. Nie wiem, jak wyrazić w słowach to, jak bardzo się cieszę, że mi zaufałaś.

- Pokażesz w czynach. - uśmiechnęła się wadera. Capitánowi zaświeciły iskierki podekscytowania w oczach. 

- Zrobię wszystko aby Cię nie zawieść. - samiec ponownie skłonił głową. Renesmee usiadła przed nim. Oba wilki były teraz bardzo blisko siebie. Wpatrywały się nawzajem sobie w oczy przez chwilę, jak gdyby próbowały czytać nawzajem swoje myśli. Capitán uśmiechnął się i pewnym tonem przerwał krótką, lecz jakże pełną oczekiwania ciszę. - Zawsze możesz na mnie liczyć.

Samiec ledwie powstrzymał się, by nie polizać wadery w ucho. Choć Renesmee była jego drogą przyjaciółką, także pełniła funkcję głowy watahy. Capitán widział pewność siebie w jej oczach, wyraźnie podjęta przez nią decyzja była dobrze przemyślana.

- Na którym stanowisku mnie bardziej widzisz i potrzebujesz, takie przyjmę. Dobro watahy, pomaganie Tobie jak i innym członkom, oraz obrona każdego z osobna, niezależnie od stanowiska, będzie dla mnie najważniejsza. - odparł pewnym tonem głosu Capitán. Wiedział, że przed watahą już niedługo szare dni, pełne chłodu i braku zwierzyny. W tej chwili poczuł pewnego rodzaju ogień w sercu, który mówił mu, że wszyscy dadzą radę. Wataha trzymająca się razem jest i będzie zawsze najsilniejszą.

Rene? :3


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 228
Ilość zdobytych PD: 114

poniedziałek, 14 września 2020

Od Samyi

 
Wilczyca zatrzymała się z lekko niepewnością malującą się na jej pysku. Ten las był dla niej w pewien sposób przytłaczający. Drzewa były tak wysokie, że ich korony zdawały się znikać na tle nieba. Gdyby nie cienie jakie rozległe, pokryte liśćmi gałęzie rzucały na ziemię, pomyśleć by można, że ponad głową samicy nie znajduje się nic prócz błękitnego sklepienia.
- Mam wrażenie, jakbym kręciła się w kółko. - Westchnęła Samya, unosząc pysk ku słońcu.
Na jej szczęście był środek dnia. Któż wie, co może czaić się w tak ogromnym miejscu, gdy życiodajna gwiazda nie oświetla go już swoim blaskiem. Wszystko wokół niej wydawało jej się wyglądać tak samo. Nie mogła ufać oczom. Musiała zatem zawierzy swoim innym zmysłom oraz boskiej woli. Waniliowa samica bezgłośnie poruszyła ustami, w myślach wypowiadając imiona dwóch bóstw. Prosiła Soleila oraz Reine, aby pozwolili jej opuścić ten las. Czy to w powietrzu, czy na ziemi, wadera miała nadzieję, że gdzieś odnajdzie coś, co pomoże jej znaleźć wyjście z tego onieśmielającego lasu. Niestety, powietrze stało, a ziemia nie zdradzała zapachu żadnego stworzenia. Nie pozostawało jej więc nic innego jak iść przed siebie. A przynajmniej tak jej się wydawało. Nie rozróżniała drzew i nie miała pewności czy nie zatacza ciągłych kół. Po kilku godzinach pojawił się dla wadery promyk nadziei. Lekki wiaterek musnął jej policzki. To było to, czego szukała. Z uśmiechem na pysku i nową energią pobiegła w stronę, z której przybył podmuch. Niewiele czasu minęło, gdy ściana drzew przerzedziła się, a jasna wilczyca wybiegła na otwartą przestrzeń. Jej oczy zabłysły, widząc piękno okolicy, w jakiej się znalazła. Samya odwróciła się, aby jeszcze raz spojrzeć na wznoszący się ku niebu las. Miała nadzieję, że nie będzie musiała się zapuszczać w te okolice już więcej, a przynajmniej nie sama. Sunący po łące wiatr rozwiał futro wilczycy. Miała wrażenie, jakby poczuła życie tętniące w tej okolicy. Szeroki uśmiech ozdobił pysk samicy. Zmęczenie i głód, jaki czuła przed chwilą zdawały się już nie mieć znaczenia. Wadera zaczęła biec przed siebie. Rozkoszowała się promieniami słońca dotykającymi jej ciała, delikatnym letnim wiatrem przemykającym przez jej sierść oraz miękką, ciepłą trawą pod łapami. Wilczyca podskoczyła, rzucając się na ziemię. Przewracała się w trawie niczym szczeniak, który pierwszy raz wyszedł na zewnątrz. Czuła jak jej serce skacze z radości. Całe to miejsce zdawało jej się być idealne. Samya zatrzymała się, spoglądając na niebo. Uśmiech znikł. Waniliowa wilczyca wstała i otrzepała się z resztek ziemi oraz trawy, które przywarły do jej futra. Idealne czy nie, to nie za tym podążała cały ten czas. Jeśli miałaby tu być sama, to miejsce to dalekie będzie dla niej od ideału. Wtedy też jej nozdrza uderzył znajomy zapach. Wilk. Skoro jest wilk, to być może jest i wataha. Wadera rozpoczęła nerwowo rozglądać się wokół siebie. Wkrótce dostrzegła majaczącą w oddali postać. Znajdowała się zbyt daleko, aby dostrzec jakieś szczegóły. Na dobrą sprawę nie miało to jednak znaczenia. Kimkolwiek był nieznajomy, chciała go poznać. Opuściła więc głowę i ogon oraz zrobiła kilka kroków w stronę wilka.

Ktoś? 


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 493
Ilość zdobytych PD: 246

niedziela, 13 września 2020

Od Renesmee Cd. Capitána

Rene przyglądała się basiorowi z delikatnym uśmiechem. Widziała jak bardzo samiec jest zdeterminowany do wychowania owego stworzenia, które z czasem przyjdzie na świat z jaja. Samica pobyła jeszcze przez chwilę z Capitánem. Czas płynął jej naprawdę szybko w jego towarzystwie. Coraz częściej samica dostrzegała w basiorze najlepsze cechy jakie mogłyby posiadać wilk. Capitán w jej oczach był naprawdę odważnym i pewnym siebie samcem. Szanował ją jak samice, ale także i jako alfę. Wadera wiedziała, że może na nim polegać. W jej głowie narodził się pewniej pomysł. Nie była ona jednak do końca go pewna. Gdzieś tam były jeszcze małe wątpliwości. Postanowiła poczekać i przekonać się, czy pomysł był dobry, czy raczej zły. Po dłuższym czasie oznajmiła, że będzie wracać do siebie. Musiała spotkać się jeszcze z Tarou, aby upewnić się jak wyglądają ich zapasy ziół i czy nie potrzebuje jakiejś pomocy. Dodatkowo wadera planowała obchód wszystkich terenów. Najpierw z lotu ptaka, a następnie tutaj z ziemi. Capitán zaproponował jej pomoc, lecz alfa uparcie zapewniała, że poradzi sobie w pojedynkę. Opuściła jaskinie samca i udała się do swojego kuzyna, a następnie wykonała zaplanowany obchód. 

Od dołączenia Capitána i Tristany do Watahy Renaissance minął już jakiś czas. Alfa często spotykała się z brązowym basiorem. Wspólnie spędzali czas, który Renesmee zawsze uważała za niezwykle miły. Podczas spotkań z Capitánem zapominała o swoim jakże istotnym stanowisku. Mogła się przy nim zrelaksować, odstresować i szczerze z nim porozmawiać. Od dłuższego czasu zastanawiała się nad pewną rzeczą. Nie była jej pewna, ale widziała jak może się jej upewnić. Gdy watahę pogrążył mrok nocy, samica wymknęła się ze swej jaskini. Pognała lasem, a następnie truchtem przemierzyła Couloir forestier. Nim się obejrzałam znalazła się na Route Fleurie. Nieco zmahana biegiem, wolnym krokiem ruszyła przez kwiecistą ścieżkę. Zapach kwiatów dotarł do jej nozdrzy przywołując miłe myśli. Nie ważne jaka pora roku tu panuje, kwiaty i tak zawsze pięknie pachną. Renesmee pewnym krokiem stanęła na brzegu jeziora. Rozłożyła swoje ogniste skrzydła i machnęła nimi kilka razy. Delikatny wietrzyk rozwiał jej futro. Samica pewnym ruchem wzbiła się w powietrze. Leciała ku środkowi jeziora. Gdy ujrzała upragnione miejsce wylądowała. Arbre Divin. Najwspanialsze miejsce w watasze. Renesmee skłoniła się przed drzewem, a wiatr poruszył jego liśćmi. Samica wyprostowała się dumnie. Wiedziała do kogo się zwrócić. 
- Reine, bogini władzy i bogactwa, królowo bogów. Przybądź proszę na me wezwanie. - wyrecytowała. Liście drzewa ponownie się poruszyły. Woda z jeziora uniosła się i wyrzuciła na brzeg trochę siebie. Z owej wody uformowała się sylwetka przypominająca wilka. Renesmee ponownie pokłoniła się bogini. 
~ Wzywasz mnie, boginię wszystkich bogów. - rozległ się głos, który wywoływał zachwyt jak i przerażenie. ~ Wiem czego oczekujesz. O co chcesz spytać. ~ dodała Reine. Renesmee nieco ugięła się na swoich łapach. Mimo iż kontakt był jedynie za pośrednictwem wody. Podobno bogowie schodzą na ziemię jedynie w niezwykle ważnych sprawach. Rzadko opuszczają swoje podniebne królestwo. Z wilkami kontaktowały się właśnie za pośrednictwem żywiołów. Woda, ogień, wiatr, ziemia. Bogowie władali nad wszystkim. 
- Powiedz mi potężna, czy powinnam postąpić tak, jak uważam? - spytała Renesmee. Bogini podeszła do wadery bliżej, przez co przez ciało szarej przeszedł dreszcz. 
~ Mądrą podjąć chcesz decyzję. Dobro watahy jest dla ciebie ważne. Nie zwlekaj już. Jeśli jego i taka wola, odmienić watahę możecie. Razem znacznie silniejsi. - Renesmee skinęła głową na słowa wadery. Bogini skierowała się ponownie ku wodzie. Stanęła nad brzegiem i obdarowała Renesmee ostatni raz swoim spojrzeniem. 
~ Zawsze dbaj o watahę. Tereny te macie dzięki mojej łasce. - odparła, a następnie weszła głębiej do wody, aby następnie rozpaść się i złączyć z nią. Liście znów się poruszyły dając znać Alfie, że bogini odeszła. Renesmee odetchnęła z ulgą. Rzadko kontaktowała się z bogami, wiedziała, że nadużywanie tego może przynieść konsekwencje. Robiła to tylko w ważnych sprawach. Odwróciła się i ponownie wzbiła w niebo. Wróciła do swojej jaskini tą samą drogą. Nastał już ranek. Alfa nieco zaspana skierowała się do jaskini Capitána. Miała nadzieję, że basior nie śpi i zechce jej wysłuchać. Mogła też udać się na chwilowy spoczynek, ale pamiętając słowa bogini, wolała już nie zwlekać. Capitán wiele razy udowodnił jej, że jest idealnym kandydatem. Renesmee nieco się stresowała. Wzięła się jednak w garść i przybrała pełną dostojności mimikę. Zatrzymała się ku wejściu do jaskinia samca. 
- Capitán? - spytała. Po chwili brązowy basior wyłonił się że środka. 
- Witaj Renesmee. - odparł przyjaźnie. 
- Witaj. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam. - odparła. Basior zaprzeczył ruchem głowy. 
- Nie, nie spałem już. 
- Dobrze. - odparła i spojrzała na swoje łapy. 
- O co chodzi? Wydajesz się nieco zdenerwowana. - zauważył. Wadera westchnęła i uśmiechnęła się. Spojrzała na przyjaciela. 
- Może wejdziemy do środka? - zaproponowała. Basior przytaknął i zaprosił ją w głąb jaskini. Alfa spojrzała na leżące jajko. Nieco zdziwił ją fakt, że naprawdę basiorowi udaje się je przytrzymać przy życiu całkiem samemu. Podziwiała to. Capitán zauważył, że alfa przygląda się jaju. 
- Nieźle się trzyma, co? - zagadał. Renesmee zaśmiała się. 
- Tak, jestem pod wrażeniem. Zrobiłeś kawał dobrej roboty. 
- Tylko się nim zająłem. - odparł basior. 
- Jak myślisz, dużo jeszcze minie czasu zanim się wykluje? - spytała. Capitán wzruszył łopatkami. 
- Nie mam pojęcia. Myślę, że już raczej niedługo wyjdzie na świat. Chociaż kto to wie. - odparł.  Oboje przysiedli obok. Samiec zauważył ponowne zaniepokojenie od strony wadery, która pogrążyła się w swoich własnych myślach. 
- Powiesz mi co cię trapi? - spytał ostrożnie. Rene przytaknęła i spojrzała na przyjaciela z uśmiechem. Wzięła głęboki wdech i wydech. 
- Jesteś tu razem z siostrą od dłuższego czasu.- zaczęła - Spędziłam w twoim towarzystwie naprawdę miłe chwile. Myślałam... Naprawdę dużo o tym myślałam i postanowiłam... - tutaj na chwilę przerwała, jakby upewniając się, że słowa zostały przez nią odpowiednio dobrane. Potrząsnęła głową, aby uniknąć zbędnych wątpliwości. Przecież nie może się teraz wycofać, a poza tym podjęła decyzję. Wiedziała, że robi dobrze i że nie potrzebnie się denerwuje. Był to jednak jej pierwszy poważniejszy krok jako wadery alfa. - Zechciałbyś zostać moim doradcą lub też samcem beta? Wydajesz mi się idealnym kandydatem na oba te stanowiska, a ja... Nie będę tego ukrywać... Boje się, że nie zawsze wszystkiemu podołam... - wyznała znów spuszczając wzrok. Przy nikomu nie przyznałaby się do swojej "słabości". Capitán był jedynym wilkiem, przy którym to uczyniła i pewnie ponowna okazja nie natrafi się zbyt szybko - Oczywiście możesz odmówić. To niczego nie zmieni. - dodała z uśmiechem, spoglądając w oczy brązowego samca. 

Capitán? UwU

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1021
Ilość zdobytych PD: 510 + 5% (25 PD) za ponad 1000 słów

Od Tarou Cd. Tristany

Samiec nieco rozbawiony spoglądał na waderę i szczeniaka. Rozejrzał się, jakby chciał sprawdzić, czy Renesmee nie ma w pobliżu. Spojrzał ponownie na waderę i Frae. Zaśmiał się i również przyjął pozycję do zabawy. Tristana skoczyła w jego kierunku, a on uskoczył w bok. Do zabawy dołączył także Frae. Całą trójką skakali wesoło w koło i śmiali się radośnie. Ostatecznie biała wadera wraz z szczeniakiem powalili Tarou i z uśmiechami położyli się na basiorze. Tarou w artystyczny sposób zaczął udawać, że nadchodzi kres jego żywota. Gdy położył się całkiem na ziemi, Frae zaśmiał się. 
- Pokonaliśmy go! - zawołał radośnie. Po chwili oba wilki zeszły z "przygniecionego" do podłoża basiora. 
-  Poległem! - odparł teatralnie załamany Taro. Szczeniak wraz z Tristaną ponownie się zaśmiali. Dołączył do nich również śmiech samca. Medyk wstał i otrzepał się. 
- Dwóch na jednego jest niesprawiedliwe. - udał załamanego. 
- Jesteś od nas większy i silniejszy! - zawołał Frae. 
- Siła to pojęcie względne. - odparł rozbawiony Tarou. Całą trójką śmiali się jeszcze przez jakiś czas póki Frae nie ziewnął. Samiec widząc to stwierdził, że na dziś już wystarczy. Widząc zawiedziony wzrok szczeniaka, poczuł się jak surowy ojciec. Musiał jednak pozostać przy swoim zdaniu, ponieważ wiedział jak bardzo sen jest ważny. Tristana stanęła obok skrzydlatego i spojrzała na Frae. 
- Jeśli dziś pójdziesz ładnie spać, to jutro obiecuję ci kolejną dawkę zabawy. - odparła wadera. Frae podskoczył uradowany i pognał w głąb jaskini. Ułożył się wygodnie, a następnie spojrzał na Tristanę i Tarou. 
- A... Mogę usłyszeć bajkę? - spytał robiąc słodkie oczka. Tarou zamrugał kilka razy, a następnie uśmiechnął się czule. 
- Ja jestem raczej kiepskim bajarzem, ale może Tristana zna jakąś? - spytał zwracając się ku waderze. 
- No cóż... - zaczęła. W tym czasie basior wygodnie ułożył się obok Frae, okrył małego skrzydłem i spojrzał w kierunku Tristany przepraszającym wzrokiem. Wiedział, że on raczej nie wymyśli niczego ciekawego, ale pamiętał z jaką łatwością opowiadanie bajek przychodziło jego matce. Wadery miały w sobie opiekuńczą nutę, która naprawdę zadziwiała biało-czarnego. Razem ze szczeniakiem przyglądali się Tristanie wyczekując bajki na dobranoc. 

Tristana? :3 


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 328
Ilość zdobytych PD: 164

Maestro opuszcza nasze szeregi

Z dzisiejszym dniem Maestro opuszcza naszą watahę. Powodem jest decyzja właściciela. 

Samya ~ Kapłan

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OGÓLNE INFORMACJE 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

IMIĘ: Samya

PRZEZWISKO: W dzieciństwie przyjaciele wołali na nią Sam

WIEK: 7 lat

DATA URODZIN: 15 czerwiec

PŁEĆ: Wadera

STANOWISKO: Kapłan

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

WYGLĄD ZEWNĘTRZNY 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

~Autor: Praca własna~

APARYCJA: Samya jest niewysoka, choć z pewnością nie najniższa. Jest dość dobrze zbudowana, a na szczególną uwagę zasługują dobrze umięśnione, tylne łapy, które pozwalają jej na zaskakująco wysokie skoki. Sierść wadery na większości ciała jest krótka, ale przy tym bardzo miękka. Futro wilczycy ma kolor wanilii, przy tym jednak łapy, pysk oraz końcówki uszu i ogona są szare. Prócz tego pierś, brzuch i spód ogona mają białą barwę. Uszy Samyi są długie i oklapnięte, na myśl przywodząc domowego królika. Oczy duże w kolorze bursztynu. Nos samicy jest mały i różowy. Ogon zaś krótki i bardzo puchaty. Prócz tego na prawej przedniej łapie Samya nosi srebrną bransoletkę z bursztynem, ostatnią pamiątkę po swojej zmarłej matce.

ZNAKI SZCZEGÓLNE:

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CHARAKTERYSTYKA 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OSOBOWOŚĆ: Samica o bardzo spokojnym usposobieniu. Ma duże pokłady cierpliwości i dość ciężko ją zdenerwować. Samya lubi towarzystwo, nawet nie koniecznie do rozmawiania, zwyczajnie lubi czuć, że nie jest sama. Ta niechęć do bycia samemu sprawiła jednak, że wilczyca stała się bardzo bojaźliwa. Można czasem zauważyć, jakby mówiła do siebie, sama jednak twierdzi, że rozmawia z bogami. Ponadto Samya jest przekonana o istnieniu takich rzeczy jak szczęście, pech i przeznaczenie. Wierzy w przesądy oraz to, że nic nie dzieje się przypadkiem. Wilczyca jest miła i stara się, aby nikomu nie sprawiać przykrości. Wadera jest też fatalnym kłamcą. Stara się tego nie robić, rzadko dobrze jej to wychodzi i zwykle bardzo szybko można zauważyć, że samica mija się z prawdą. Czasem można pomyśleć, że Samyi brak instynktu samozachowawczego. Potrafi stawiać innych ponad sobą, co czasem prowadzi do niebezpiecznych dla niej sytuacji. Źle się bowiem czuje, gdy się dla niej naraża, sama jednak nie dostrzega, że ktoś może czuć się podobnie, gdy ona to robi. Samica jest uparta i twierdzi, że wszystko potrafi zrobić sama. Nie przyzna się do tego, że czasem potrzebuje pomocy, jednak bardzo docenia, gdy ktoś jej takowej udzieli. Wilczyca jest sumienna i podchodzi poważnie do powierzonych jej zadań, lubi też jednak czasem mieć trochę czasu wolnego i chętnie korzysta z propozycji rozerwania się trochę.

RODZINA:
• Aisha - Kochająca matka, która niestety zeszła z tego świata zdecydowanie zbyt szybko.
• Nicolas - Dobry, choć może trochę szorstki i nadopiekuńczy ojciec.
Wraz z Samyą na świat przyszła też dwójka innych szczeniąt. Niestety oba urodziły się nieżywe i nigdy nie dostały imion.

HISTORIA: Samya urodziła się i wychowała w dużej watasze. Dzięki temu, choć nie miała rodzeństwa, nie mogła narzekać na brak towarzystwa. Szczęście nie trwało jednak długo, ponieważ nim jeszcze samica skończyła rok, jej matka zmarła z powodu ciężkiej choroby. Wsparcie, jakie otrzymała od ojca i przyjaciół pozwoliło jej jednak poradzić sobie z tą sytuacją. Czas biegł dalej a Samya z każdym kolejnym miesiącem coraz to poważniej myślała o opuszczeniu domu. Wiedziała, że ukochany ojciec nie przyjmie tego dobrze. Wiedziała też, że będzie tęsknić. Nie tylko za nim, ale też za wszystkimi innymi, z którymi spędzała czas. Nie widziała jednak dla siebie perspektywy w tej watasze. Potrzebowała zmiany. Pożegnanie przyszło jej z trudem. Gdy jednak już to zrobiła, pobiegła, nie oglądając się za siebie. Wiedziała, że jeśli to zrobi, będzie chciała wrócić. Że jeśli spojrzy na ich twarze, serce nie pozwoli jej ich zostawić tylko po to, aby samemu znaleźć sobie szczęście. Czas mijał. Samya nie liczyła, jak długo już jest w podróży, bo nie miało to dla niej znaczenia. Wiedziała, że jeśli bogowie zechcą, to pozwolą jej dotrzeć do miejsca, w którym powinna się znaleźć. Z tą właśnie wiarą trafiła do Watahy Renaissance.

PARTNER: Wciąż czeka na tego jedynego.

POTOMSTWO: Brak

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

MAGIA

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

ŻYWIOŁ: Woda

MOCE: Póki co nie udało jej się opanować nic więcej niż zwykłe kontrolowanie niewielkich ilości wody.

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

STATUS I STAN

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

POZIOM: 1

UMIEJĘTNOŚCI: 
 Inteligencja: 25
 Siła: 20
 Szybkość: 30
 Obrona: 15
 Moce: 10
Razem: 120 (20 do dowolnego rozdzielenia)

PUNKTY ZDROWIA: 100/100

STAN PSYCHICZNY: ◉◉◉◉◉◉◉◉◉◉

GŁÓD: 5/5

CHOROBA: - 

DOŚWIADCZENIE: 55 pkt

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

INNE

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CIEKAWOSTKI:
• Samya czuje się dość niekomfortowo gdy ktoś kogo słabo zna dotyka jej uszu.
• Bransoleta, którą nosi ma dla niej bardzo dużą wartość sentymentalną.

WŁAŚCICIEL: Hw/DG - anako, gmail - ania.anako@gmail.com

Od Capitána Cd. Renesmee

- Nic się nie stało - odparł szybko basior, podążając wzrokiem za winowajcą czynu jakim było ochlapanie wadery.

Capitán przyjrzał się z zaciekawieniem zwierzęciu, które przodem przypominało konia, zaś tylna część grzbietu oraz zadnie nogi zastąpione były długim, syrenim ogonem. Całe ciało pokryte miało łuskami, perłami, a gdzieniegdzie zaczepiały o nie wodorosty oraz rozgwiazdy. Samiec z zadumy lekko przechylił głowę.

- Co to za stworzenie? - zapytał Capitán, przenosząc ciekawskie spojrzenie na Renesmee.

- To Hipokamp. - uśmiechnęła się wadera podchodząc bliżej samca. - Są przyjazne, ale jak widać... mają nieco inną definicje zabawy od nas. 

- W gorące dni to nawet przyjemna niespodzianka. - zaśmiał się Capitán. - Myślę, że skoro i tak już stoimy, możemy pomału udać się do lasu. Ciekawi mnie, jak trzyma się moje jajo.

- Jasne, chodźmy. - Renesmee ruszyła przodem, opowiadając po drodze jeszcze nieco o stworzeniach, które żyją na tutejszych terenach. Ku zdziwieniu Capitána, okazało się, że na terytorium żyją jeszcze inne, koniopodone istoty.

- Przy Cascade de rêve o północy możemy spotkać Duchy marzeń. Ponoć mogą spełnić jedno nasze marzenie, lecz nigdy jeszcze nie miałam okazji się przekonać. - opowiadała Renesmee. Capitán przytaknął głową, uważnie słuchając wadery. - W zasadzie to widziałam te stworzenia może raz... albo dwa..

- Tak? Jak wyglądają? - zapytał z entuzjazmem basior. Renesmee przymknęła oczy, zatapiając się w myślach.

- Są piękne. Jakby duchy, stworzone z nocnej tafli wody i blasku księżyca. Mają potężne skrzydła i dość... przerażający wzrok. - skrzywiła się, po czym westchnęła. - I ogromny róg, w którym odbijają się wszystkie gwiazdy z nieba. Niestety nie miałam możliwości przyjrzeć im się bardziej, są bardzo płochliwe.

- Ciekawe.. mam nadzieję, że uda mi się kiedyś spotkać jednego. - stwierdził brązowy basior. Skoczył do przodu i zatrzymał się przed waderą. - I może spełnić jakieś życzenie..? 

- A co Ci się marzy? - odpowiedziała z uśmiechem i ciekawsko przymrużonymi oczami samica. Capitán się zaśmiał. 

- A to tajemnica! 


Gdy oba wilki dotarły do jaskini Capitána, z czujnie postawionymi uszami weszły do środka. Jajo leżało sobie w najlepsze, nawet nie wyglądając ani trochę jakby planowało się wykluć dziś. Samiec westchnął. 

- Wygląda na to, że jeszcze tu poleży trochę. - odparł, ogonem wskazując na znalezisko. - Mam nadzieję, że w najbliższych dniach się wykluje. 

- Zjada się ciekawość, co? - dogryzła przyjaźnie Renesmee. Capitán pokiwał głową.

- Masz rację.. mam tylko nadzieję, że będę w jaskini jak zacznie się wykluwać. - odpowiedział basior, podchodząc do jaja. Powąchał je z uwagą, a gdy przyłożył do niego pysk, ciepło przeszyło go od czuba nosa, aż po samą końcówkę ogona. Renesmee musiała to zauważyć, bo aż się wzdygła. Capitán zmrużył oczy z uśmiechem. - Zdecydowanie. Nie mogę się doczekać.

Rene? 


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 415
Ilość zdobytych PD: 207

piątek, 11 września 2020

Od Tristany Cd. Tarou

Młody wilczek zbudził się z potężnym ziewnięciem. Rzucił przyjazne spojrzenie do Tarou, po czym ciekawsko przeniósł wzrok na Tristanę, która nieśmiało podeszła bliżej, zachęcona przez dorosłego basiora.
- Hej! - odparł młodzieniec, siadając. Śnieżnobiała wadera uśmiechnęło się ciepło.
- Tristano, to jest właśnie Frae. - przedstawił waderze szczeniaka Tarou. Następnie zwrócił się do ciemnej barwy wilczka. - Frae, a to Tristana.
- Cześć Frae, miło mi Ciebie poznać. - powiedziała z uczuciem w głosie wadera.
- Zostawię Was na chwilkę samych jeśli pozwolicie. - wtrącił szybko Tarou, pospiesznie oddalając aby posegregować nowe zioła. Tristana odprowadziła go łagodnym wzrokiem, a następnie spojrzała ponownie na uśmiechniętego malucha.
- Jesteś nowa w watasze? Nie widziałem Cię wcześniej! - zapytał, doskakując do młodej wadery.
- Tak, nie tak dawno temu dołączyłam.. poznałam już trochę tereny watahy i teraz przyszedł czas na jej członków. - Tristana aż zamerdała lekko ogonem. Pierwszy raz od dawna poczuła, ze naprawdę jest w domu.
- Super! A.. lubisz się bawić? - zapytał błagalnym tonem młody. Samica zaśmiała się. Kocha szczenięta, przynoszą światu tyle szczęścia, rozweselają w najgorsze dni. Przytaknęła głową.
- Jasne!
Gdy Tarou skończył układać zioła i ruszył by sprawdzić jak się ma dwójka nowych znajomych, zastał ich w jakże szczenięcym przekomarzaniu się i skakaniu dookoła siebie wzajemnie. Tristana zatrzymała się i z zabawnym zażenowaniem spojrzała na skrzydlatego samca, który kręcił głową z uśmiechem. Przez to, ze nie jest zbyt wysoka, wyglądała w tej chwili na znacznie młodszą niż była. Pochyliła się na przednich łapach w stronę Tarou, przyjmując pozycję zaproszenia do zabawy. Zmrużyła oczy z uśmiechem i energicznie machała ogonem, gotowa do skoku.

Tarou? :')

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 250
Ilość zdobytych PD: 125
Obecny stan: 654 + 125 = 779

czwartek, 10 września 2020

Od Tarou Cd. Tristany

Tarou był zadowolony z dzisiejszego dnia. Dzięki pomocy Tristany, w jeden dzień udało się zebrać tyle ziół, że starczy ich na naprawdę wiele dawek. 
- Dziękuję ci. Naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzięczę. - odparł. Wadera uśmiechnęła się przyjaźnie. 
- Naprawdę nie ma za co dziękować. - odparła. 
- Chcę ci się jakoś odwdzięczyć. - powiedział pewnie basior. 
- Nie musisz. - odparła Tristana. Tarou już więcej się nie narzucał, co nie oznaczało, że zrezygnował ze swoich planów. Domyślił się, że Tristana będzie go przekonywać o tym, że odwdzięczenie jest zbędne. Mimo to Tarou pragnął to zrobić. Wadera pomogła mu, choć wcale nie musiała tego robić. To naprawdę miłe z jej strony. Gdy dotarli do jaskini medycznej, basior położył torbę w rogu. 
- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o szczeniakach? - spytał odwracając się w jej kierunku. Biała przytaknęła skinieniem pyszczka. 
- Pamiętam. 
- Otóż mamy w watasze szczeniaka. Pomyślałem, że skoro zechcesz podjąć się nad nimi opieki, to powinnaś go poznać. 
- To dobry pomysł. - odparła. Tarou uśmiechnął się. 
- Daj mi tylko chwilkę na wypakowanie ziół. - odparł, a samica przytaknęłam. Po chwili mogli ruszać. Tarou zaprowadził, Tristanę do jaskini, w której przebywał mały Frae. Zatrzymał się przed wejściem. 
- To ta jaskinia. - oznajmił wesoło, lecz gdy spojrzał na Tristanę zauważył na jej pyszczku cień lekkiego zdenerwowania. - Wszystko w porządku ? - spytał
- Tak, ale boję się, że mnie nie polubi. - odparła. Taro uśmiechnął się pogodnie i podszedł do białej wader. Położył łapę na jej ramieniu i spojrzał w jej oczy. 
- Jestem święcie przekonany, że cię polubi. - powiedział łagodnie. Wadera uśmiechnęła się. Po chwili oba wilki weszły do środka. Na środku jaskini leżała mała puchata kulka, którą był jedyny szczeniak w watasze, Fraesephidel. Tarou zbliżył się do szczeniaka i delikatnie szturchnął go pyskiem. Frae przeciągnął się i ziewnął, a następnie popatrzył z wesołością na starszego basiora. 
- Frae, przyprowadziłem ci moją przyjaciółkę. - odparł Tarou i wyprostował się, a swój wzrok skierował na białą waderę, stojącą trochę dalej. Ruchem głowy zachęcił ją do podejścia bliżej. 

Tristana? 


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 316
Ilość zdobytych PD: 158

poniedziałek, 7 września 2020

Od Capitána - 7 trening szybkości

Ostatni dzień serii treningów Capitán zaplanował jako bieg na drugi koniec terytorium watahy - do lasu Haute Forêt, w którym drzewa są najwyższe, jakie przez całe swoje życie w przeróżnych lasach widział. Bieg wyraźnie sprawiał samcowi przyjemność, nauczył się biegać znacznie szybciej, a przy tym mniej się męczyć, dzięki czemu mógł mknąć przed siebie, za kimś, lub za zwierzyną, znacznie szybciej i dłużej. Z satysfakcją zdał sobie sprawę, że z tymi umiejętnościami, zimą będzie mu znacznie łatwiej upolować cokolwiek, by móc się wyżywić. Capitán po cichu liczył na delikatną zimę, bez intensywnych mrozów.
Napawając się biegiem i wiatrem wiejącym w futrze czekoladowo brązowego samca, droga minęła bardzo szybko. Capitán wiedział, że jeszcze niedawno biegłby tutaj znacznie dłużej. Wpatrując się w ogromne, wysokie drzewa, samiec zauważył, że ciemne chmury zbierają się na niebie. Z niesmakiem pokręcił nosem. Nie zamierzał dzisiaj zmoknąć, a jeśli chce uniknąć deszczu - musi już ruszać w drogę powrotną. Zerkając raz jeszcze na nieskończenie długie drzewa, ruszył biegiem w stronę drugiego lasu, tym razem w centrum watahy.
Samiec zakończył serię treningów szybkości, która minęła mu szybko i przyjemnie. No, pomijając zdarte opuszki na samym początku.

KONIEC

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 186
Ilość zdobytych PD: 93
Nagroda za trening: 100 PD + 3 punkty do szybkości
Obecny stan: 3238

Trening zaliczony !

niedziela, 6 września 2020

Od Capitána - 6 trening szybkości

Capitán obudził się na plaży. Z początku nie do końca rozumiejąc gdzie się znajduje, zdezorientowany wciągnął poranną bryzę do nosa. Kichnął, ze zdumieniem kręcąc głową. Dzisiejszy dzień zaplanował jako luźniejszy - postanowił zapolować dla Tristany i Renesmee. Truchtając w stronę lasu, a potem między krzewami, złapał dwa pulchne drozdy, które są jednym z ulubionych przysmaków jego siostry. Dla Renesmee złapał młodego, lecz dorodnego zająca. Samiec zaniósł zdobycze dla wader, a następnie sam zajął się polowaniem dla siebie. Złapał młodego jelonka, którego łapczywie zjadł. Po odpoczynku, wybrał się na spokojną przebieżkę po lesie. Po drodze spotkał Tristanę, która wyjątkowo chętnie dołączyła do basiora. Biegnąc obok siebie, samcowi przypomniały się wszystkie ostatnie miesiące wspólnej wędrówki. Był szczęśliwy, że oboje znaleźli nowy dom, w którym czują się bezpiecznie i miło. Na zakończenie wspólnego okrążania lasu, rodzeństwo wpadło na pomysł wyścigu pod jaskinię Capitána. 

Oba wilki ruszyły gwałtownie, zostawiając za sobą kępę wyrzuconej trawy i igieł z choinek spod łap. Ku satysfakcji brązowego samca, wygrał wyścig o kilka długości przed siostrą, która zwykle bywała od niego szybsza. Basior zaśmiał się przyjaźnie.

- Jutro Ty stawiasz obiad! - wykrzyknął do Tristany. 

- I czego jeszcze!? - odpowiedziała ostro śnieżnobiała wadera, choć nie potrafiła ukryć rozbawienia.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 195
Ilość zdobytych PD: 97
Nagroda za trening: 100 PD + 3 punkty do szybkości
Obecny stan: 3045

sobota, 5 września 2020

Od Capitána Cd. Diegore

Capitán spojrzał płonącym wzrokiem na Diegore. Po chwili westchnął. Nie ma co się gniewać na białego samca, w końcu wbrew pozorom nie powiedział nic złego. Brązowy wilk rozluźnił nieco mięśnie.

- Renesmee jest cudowną i mądrą alfą. Ta rola zdecydowanie jej pasuje. - przyznał, zerkając w kierunku w którym poszła srebrno-futra samica. Potem uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Diegore, który z ciekawością strzygł uszami za wzrokiem Capitána. - Pewnie jesteś głodny, co?

- A jestem, to fakt. - przyznał lisiej urody samiec. 

- To chodźmy, też bym zjadł obiad. - odparł Capitán obracając się i ruszając. Diegore ku uldze samca ruszył powolnym krokiem za brązowej maści basiorem. Oba wilki przemierzały poszycie lasu z czujnie postawionymi uszami, gdy nagle do uszu Capitána szemranie między trawami. Diegore także musiał usłyszeć ten dźwięk, gdyż już zaczął się podkradać bezszelestnie w stronę zwierzątka w poszyciu. Biały basior skoczył, sprawnie łapiąc pulchnego zająca. Capitán chwile później zauważył kruka dziobiącego nasiona przy krzakach nieopodal. Zakradł się i ruszył na zdobycz. Ptak poderwał się gwałtownie w powietrze, ale basior był szybszy - schwytał kruka w locie, wyskakując wysoko. Z dumą zabił zwierzątko i pożywił się. Diegore skończył posiłek chwilę wcześniej i ku uldze Capitána, czekał na niego, bacznie mu się przyglądając.

Oba wilki po posiłku ruszyły w stronę środka lasu, aby przybysz mógł wybrać sobie jaskinię na odpoczynek. 

- Tutaj zaczynają się jaskinie. W okolicy jest ich naprawdę sporo, więc masz w czym wybie... - przerwał Capitán, gdyż usłyszał, że ktoś biegnie w ich stronę. Diegore podniósł wysoko głowę, szukając wzrokiem sylwetki przemieszczającego się wilka. Do nozdrzy brązowego basiora dobiegł znajomy zapach.

- Capitán! - krzyknęła radośnie Tristana, młodsza siostra samca. Wypadła zza krzaków, zatrzymując się z poślizgiem tuż przed Diegore. Widocznie nie wyczuła zapachu obcego wilka, stąd jej zszokowane spojrzenie omiotło nieznajomego jakby zobaczyła właśnie latające króliki. Otworzyła szczęki w lekkim proteście. W tej chwili niezgrabnie siedziała pysk w pysk z Diegore. Capitán wstrzymał oddech. Zna Tristanę jak nikt inny i wie, że taka sytuacja jest dla niej niezwykle niemiła. Był ciekawy co się teraz stanie, więc czujnie obserwował dwójkę patrzących się na siebie z lekkim szokiem wilków.

Diegore? :>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 343
Ilość zdobytych PD: 171
Obecny stan: 2848

Od Capitána - 5 trening szybkości

 Słońce zbliżało się ku zachodowi, gdy Capitán biegł wzdłuż granicy drzew. Dziś był wyjątkowo radosny, czuł się jak szczeniak, który upolował swoją pierwszą zwierzynę. Dzień spędził miło, wśród członków watahy - pomagał Renesmee, zapolował z siostrą.. czuł, że jedyne co mu pozostało, to bieg po grząskim piachu o zachodzie słońca. Po treningu będzie mógł wrócić do jaskini i wypocząć. Capitán mimowolnie odpłynął myślami do snu, gdy zdał sobie sprawę, że jest na miejscu. Z satysfakcją zastrzygł uszami, po czym wyskoczył do przodu. Pędząc po plaży, obrał najbardziej piaszczyste miejsce, w którym w lato miło było się wytarzać, bowiem piach przyjemnie się nagrzewał. Dziś także był ciepły, lecz Capitán nie planował się tarzać. Pracował solidnie mięśniami grzbietu i nóg, napinając się przy każdym skoku. Gdy dotarł na koniec plaży, czuł się niezwykle zmęczony. Dysząc ciężko, położył się na piasku pod skałkami, gdzie ostatnie, ciepłe promienie zachodzącego słońca otuliły jego futro. Samiec zapadł w drzemkę, postanawiając, że dziś na noc pozostanie w tym miejscu.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 161
Ilość zdobytych PD: 80
Nagroda za trening: 100 PD + 3 punkty do szybkości
Obecny stan: 2677

piątek, 4 września 2020

Od Capitána - 4 trening szybkości

Dnia czwartego, choć wilgotnego i chłodnego (przynajmniej nie deszczowego!) Capitán obudził się bardziej wypoczęty, a łapy mu tak nie doskwierały, jak dnia poprzedniego. Gęsta mgła spowijała las, więc samiec kierował się w głównej mierze węchem. Dziś zmierzał w kierunku Plage Sud. Piaszczysta plaża była przyjazna dla gojących się na opuszkach łap ran, a także ciągnący się wzdłuż fal brzeg, był idealną bieżnią. 

Samiec dotarł na miejsce, po drodze oczywiście zapolował, aby nie trenować na głodno. Ruszył szybszym biegiem, oddychając głęboko. Skupiając się na pracy łap i grzbietu, zauważył, że treningi zaczęły przynosić efekty - lepiej kontrolował oddech w trakcie szybszego biegu, pomału osiągał lepszą prędkość, a zmęczenie dopadło go później, niż zwykle. Zadowolony z siebie samiec udał się do lasu, po drodze łapiąc bażanta dla siostry. W ostatnich dniach widzieli się mniej, głównie dlatego, że gdy samiec biegał, to potem wolał odpocząć, niż spędzać razem więcej czasu. 

'W następny dzień' - pomyślał - 'przyjdę tutaj też, ale wieczorem. Czas potrenować o innej porze dnia, niż z rana.'

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 164
Ilość zdobytych PD: 82
Nagroda za trening: 100 PD + 3 punkty do szybkości
Obecny stan: 2497

czwartek, 3 września 2020

Od Capitána - 3 trening szybkości

 Trzeci dzień treningów nie zapowiadał się za dobrze - padał deszcz, a obolałe po wczorajszych sprintach łapy Capitána, nie chciały za bardzo współpracować. Bieg przez leśne poszycie zdarł nieco opuszki samca, przez co każdy krok sprawiał dyskomfort. 

- Wolałbym chyba miesiąc zakwasów, niż to.. - mruknął do siebie basior, ostrożnie przechadzając się po leśnym poszyciu. Udał się na leśną polanę, na której miękka, mokra trawa koiła ból poranionych opuszek łap. Jedynym minusem Clairière Verte był fakt, że korony drzew nie chroniły basiora przed deszczem. Niekoniecznie zadowolony z mokrego futra, Capitán zaczął biegać w kółko. Nie było trzeba dużo czasu, a czekoladowo brązowa sierść samca przemokła do skóry, przybierając niemalże czarny odcień. Oblepiony futrem basior postanowił, że dziś spokojniejszy i krótszy trening - gdy już się rozbiegał, kilka razy przeskoczył dla urozmaicenia strumyczek. Pomysł ten szybko wybił mu się z głowy, gdy przy lądowaniu poślizgnął się, niemalże wpadając do strumyka. Oglądając się za siebie, ruszył truchtem w stronę lasu, by w końcu wrócić do przytulnej jaskini i wyschnąć.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 163
Ilość zdobytych PD: 81
Nagroda za trening: 100 PD + 3 punkty do szybkości
Obecny stan: 2315

środa, 2 września 2020

Od Capitána - 2 trening szybkości

Ciemno-brązowego samca obudził poranny śpiew ptaków. Gdy Capitán wychylił głowę z wejścia do jaskini, zdał sobie sprawę, że słońce dopiero wschodzi. Mimo wczesnej pory, wysoki samiec czuł się rześki i pełen energii. Gotów do działania przebiegł się truchtem do niewielkiego, ładnego wodospadu w centrum watahy - Douce Cascade. Jest to najbliższe miejsce z wodą, do którego samiec mógłby się udać. Basior trucht do wodopoju, z nad którego alfa zazwyczaj wygłasza mowy, potraktował jako rozgrzewkę. Dziś Capitán miał w planach ćwiczenie sprintu, a co za tym idzie - wytrzymałości. Jako motywację, basior obrał młode, szybkie zające, których ku zadowoleniu basiora, z rana biegało po lesie pełno. Upewniwszy się, że jest wystarczająco daleko od jaskiń pozostałych, prawdopodobnie jeszcze śpiących członków watahy, zaczął się podkradać, uważnie nasłuchując zarówno zająców, jak i zbliżających się oburzonych wilków, które mogłyby zarzucić młodemu samcowi przedwczesną pobudkę. Na całe szczęście nikt nie nadchodził, dzięki czemu Capitán mógł ruszać. Znalazł okazałego samca zająca i niespecjalnie zachowując ostrożność, ruszył w jego stronę nie za szybkim biegiem. Uszate stworzonko gwałtownie zerwało się przed siebie, narzucając Capitánowi najszybsze tempo biegu. Pędząc za gwałtownie skręcającym między krzewami i korzeniami zwierzątkiem, Capitán sprawnie przeskakiwał w biegu napotkane przeszkody. 

Po zgubieniu zająca, Capitán dysząc usiadł, by odpocząć. W ciągu dnia pognał tak jeszcze za trzema osobnikami, ostatecznie łapiąc ostatniego z nich jako późne śniadanie.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 218
Ilość zdobytych PD: 109
Nagroda za trening: 100 PD + 2 punkty do szybkości
Obecny stan: 2134

Od Diegore Cd. Capitána

Szedłem niepewnie za basiorem. Nie spodziewałem się, że będzie mi dane poznanie tutejszej alfy. Po chwili dotarło do mnie, że Capitán wspominał o tym, iż jest to samica. Renesmee jeśli dobrze zapamiętałem imię. Złożyłem uszy zrezygnowany. Obym znów nie palnął głupoty. Zawsze muszę coś nie tak powiedzieć w towarzystwie samic. To chyba moje przekleństwo. A może wogóle powinienem tym razem milczeć? Całą drogę zastanawiałem się, jak uniknąć jakiegoś potknięcia z mojej strony. Czarne zerkałem na Capitána, który szedł ze mną. Los był dla niego hojny. Dobrze zbudowany, wysoki i idealna sierść w odcieniach brązu. A ja? Białe coś, czemu bliżej do lisa niż wilka. Miałem ochotę się zaśmiać z tego, ale zbytnio nie wypadało w tej sytuacji. No cóż, może później nadarzy się okazja. Szliśmy tak, aż naszym oczom ukazała się szara wadera o skrzydłach niczym ogień. 
- O kurcze. - wymknęło mi cię. Samica odwróciła się w naszym kierunku, a ja natychmiast zasłoniłem pysk jedną łapą. Basior spojrzał na mnie co sprawiło, że poczułem się głupio. Po chwili wadera zbliżyła się. Kątem oka widziałem jak Capitán przygotowuje się do ataku na mnie w razie czego. Samica stanęła naprzeciw mnie. Czułem się niebywale mały. 
- Kim jest nasz przybysz? - spytała kierując pytanie raczej do Capitána. 
- Diegore. Tak mi się przedstawił. Spotkałem go przy jeziorze Lac doré. 
- Dziwna nazwa. - wtrąciłem, choć liczyłem na to, że powiedziałem to w swoich myślach. Czując jednak na sobie wzrok obu wilków zrozumiałem, że powiedziałem to na głos. - Znaczy się, bardzo ładna. Nie mam pojęcia co znaczy, ale brzmi fajnie? Pewnie ma swoje znaczenie, a ja urazić nie chciałem. Głupio mi serio. - zacząłem się pośpiesznie tłumaczyć. Wzrok wadery poinformował mnie, że raczej u niej nie zapunktowałem. Westchnąłem i spojrzałem w bok. Po co otwierałeś swój pysk? 
- Jestem Renesmee. - przedstawiła mi się. 
- Jak już kolega wspominał jestem Diegore, ale można mówić Diego. - odparłem. Od samicy aż biło potęgą jaką włada. Się ma szczęście. Jeśli ona mnie na śmierć nie skarze to będę w raju. 
- Nie masz gdzie się zatrzymać? - spytała ilustrując mnie wzrokiem. 
- Droga pani. - zacząłem. - Błądzę samotnie od dłuższego czasu i no tak mi się tu trafiło. Capitán mnie znalazł i prawie o zawał przyprawił i no tu przyprowadził. - odparłem. Renesmee wydała się nieco zagubiona. Nie dziwię się. Jakim ja do niej językiem gadałem? 
- Rozumiem. - odparła. - Chyba. - dodała cicho sama do siebie. - W takim razie jeśli zechcesz tu zostać poinformuj mnie o tym. Jaskinie znajdują się w centrum naszych terenów. Jeśli jednak postanowisz odejść, możesz skorzystać z naszych terenów aby uzupełnić siły, napić się czy zapolować. - odparła i odeszła dostojnym krokiem. 
- Ej no przyznam ci, że alfę to tu macie zajebistą. - odparłem wiele nie myśląc. 


Capitán? Oj se siary narobiłem xD

wtorek, 1 września 2020

Od Tristany Cd. Tarou

Opiekuńcza postawa Tarou sprawiła, że Tristanie zrobiło się miło i mimowolnie zaczęła się uśmiechać pod nosem. Przestąpiła z łapy na łapę.

- Możemy ruszać dalej. - odparła odwzajemniając czuły uśmiech samca. Tarou odwrócił się, dając znać, że ruszają w tym kierunku. Wadera podeszła do niego pospiesznie, wpatrując się w swoje łapy. Czuła się swobodniej przy nowym znajomym, polubiła jego towarzystwo. Otwartość na jakąkolwiek nową relacje z nieznanym wilkiem zdziwiła waderę, lecz podobało jej się, że tak jest - w końcu jaki nudny byłby świat bez przyjaciół?

Słońce już zachodziło, gdy dwójka wilków podążała wzdłuż leśnej polany, ukrywając się pod koronami drzew. Nazbierali wiele różnych ziół, z których jak najwięcej nazw oraz działania, biała wadera starała się zapamiętać. Właśnie skończyli zbierać zioła, które ponoć są świetne na ból brzucha i ruszyli w stronę środku lasu. Zmierzali już do jaskiń, gdyż lada moment miała nastać noc.

- Nie mam pojęcia jak możesz to wszystko zapamiętywać! Jest tego tak wiele, w życiu bym nie dała rady. - zaśmiała się przyjaźnie Tristana.

- Z czasem to wszystko zaczyna przychodzić coraz łatwiej. - odparł Tarou zerkając na obficie wypełnioną roślinami torbę. Oba wilki zebrały zapasy, które powinny starczyć na całą nadchodzącą zimę. Tristana rzuciła przyjazne spojrzenie na samca, który wydawał się być bardzo zadowolony z ich dzisiejszych zbiorów. Widocznie więcej łap do pomocy przydało się medykowi.

Tarou? :3


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 214
Ilość zdobytych PD: 107
Obecny stan: 547 + 107 = 654

Od Capitána - 1 trening szybkości

Ostatnie dni lata sprzyjają nowym pomysłom, chłodniejsze dni zachęcają wilki do częstszych spacerów, polowań, czy uprawiania rozmaitych zajęć. Nie inaczej było w przypadku naszego czekoladowo brązowego basiora - Capitána. Samiec bowiem, obudziwszy się pewnego, wietrznego poranka, zdał sobie sprawę, że to odpowiednia pora na ćwiczenia i treningi, przed nadchodzącą porą zimnych, krótkich dni, podczas których las nie będzie aż tak obfity w zwierzynę, jak był przez ostatnie miesiące. Na samą myśl o głodzie Capitánowi zaburczało w brzuchu. W zimę może być trudniej złapać zwierzynę, jeśli spadnie śnieg, ciemny basior może odznaczać się na tle jasnego, białego poszycia.
Samiec westchnął pod nosem, zdając sobie sprawę, że pora poważnie zabrać się za trening szybkości, by w razie czego, móc dorównać uciekającemu obiadowi. A szczególnie, gdy głód będzie doskwierał dłużej i samiec nie będzie miał tyle sił, ile teraz. Capitán wyciągnął się leniwie i postanowił, że zacznie spokojnie. Ruszył truchtem w głąb lasu. Dziś planował jednocześnie trenować, jak i spatrolować południową granicę watahy - dobiec do morza, a następnie wrócić. Po drodze basior przewidział przerwę na polowanie - w końcu trzeba mieć siłę, by móc ćwiczyć.
I tak, delikatnie i spokojnie, Capitán rozpoczął tygodniową serię treningów szybkości.


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 191
Ilość zdobytych PD: 95
Nagroda za trening: 100 PD + 1 punkty do szybkości
Obecny stan: 1925