- Itami? - zaczął dość delikatnym tonem, przybliżając się do niej. Miała wrażenie, że coś ważnego chce mu przekazać, więc podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Miałe łagodny, aczkolwiek skryta gdzieś w płomieniach dzikość, która sprawiała, że chciałoby się w nich spłonąć. - Nigdy... powtarzam, nigdy nie przepraszaj za to, że robisz to, co robisz. Nie jesteś wcale jędzą, twoje zachowanie wcale nie jest złe. Ja... ja wiem, że przeginam. To moja wina, bo nie powinienem cię dotykać, a robię to wręcz namolnie i sam siebie mam dość. Zachowuje się jak napalony kutas, który nie zwraca uwagi na to, jak się czujesz. Dlatego nie przepraszaj. Nie mam do ciebie o to pretensji. Wręcz przeciwnie, zdziwiłbym się bardzo, gdybyś zachowała się inaczej.
- Ja po prostu... - urwała, gdy skończył, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy. Jego słowa wbrew pozorom, wydawały się tak szczere, jak słowa prawdziwego przyjaciela. Takiego go zapamiętała jeszcze w starej watasze. Mimo, że miała wtedy tylko prawie rok życia, wiedziała, jaki Atrehu był dla innych wilków i szczeniąt. Dla tych pierwszych, jak prawdziwy brat, a dla tych drugich, niczym troskliwy ojciec. Totalne odbicie jego ojca, Aarona, który wiedział, co to władza i z czym to się wiąże. Takiego go zapamiętała najmocniej, a że lubi też go za inne cechy... taki figlarny i czarujący, to już inna historia. Marzyła nawet, aby stał się dla niej więcej, niż przyjaciel.
- Uśmiechnij się. - przerwał jej i obdarzył ją miłych, czułym uśmiechem. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? A przyjaciele przebaczają sobie wszystko, dlatego... ehmm... czy przebaczysz mi bycie irytującym kutasem, który przez ten twój okres ma na ciebie straszną chcicę?
Wadera parsknęła śmiechem, zakrywając łapą usta, nabrała trochę powietrza w płuca, spojrzała mu ponownie w oczy.
- Oh, Atrehu. Co ja z tobą mam.
- Istny Armagedon. - odpowiedział już spokojniej, po czym spojrzał na futrzany płaszcz, który wykonał przed chwilą. Itami wręcz była zafascynowana jego manualnymi zdolnościami i zaczęła się zastanawiać, skąd basior pozyskał taką umiejętność.
- To co? Idziemy do Itachiego?
- Tak. Chciałabym ci jeszcze podziękować za tak cudowną robotę. - podbródkiem wskazała na płaszcz.- Mam nadzieję, że mu się to spodoba. - Z tymi słowy, tym razem ona przybliżyła się do samca i wtuliła swój policzek w jego szeroką, mocną pierś, a on zaś czule objął ją swą silną łapą. Ciepło bijące z jego ciała, a także świeży zapach sprawiło, że prędko zapomniała o niemiłym bólu w podbrzuszu.
- Chodźmy więc. - odparł Atrehu, a ona odsunęła się od niego. Basior chwycił za jeden koniec płaszcza, a Itami za drugi i przeszli do drugiego przedsionka jaskini, gdzie leżał Itachi. Samiec spał nadal, odurzony ziołami - Itami przyznała, że jego grymas twarzy podczas snu, wydawał się jej taki spokojny i... opanowany. I jakże uroczy. Zarzucili na śpiącego obszerny płaszcz, a Itami podsunęła skórę pod samą szyję Itachiego.
~ Przynajmniej teraz będzie mu cieplej - pomyślała z uśmiechem, po czym zwróciła się do Atrehu.
- Dziękuję ci jeszcze raz. - powiedziała łagodnym tonem.
- Pewnie. Wracam do Tsumi. Sprawdzę, co z nią i jak się czuje. - zachichotał wesoło basior, po czym pożegnał ją, machając łapą. Itami chętnie odmachała mu w podskokach i posłała wesoły uśmiech.
Itachi obudził się pod wieczór. Lekko rozchylił swe niebieskie oczy, zamrugał kilka razy i rozejrzał się lekko zdezorientowany.
- Gdzie ja jestem? - zapytał, załamując ton. Następnie chciał ruszyć przednią łapą, ale tym samym zsunął z siebie skórzany płaszcz. - Co to?
- Ja po prostu... - urwała, gdy skończył, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy. Jego słowa wbrew pozorom, wydawały się tak szczere, jak słowa prawdziwego przyjaciela. Takiego go zapamiętała jeszcze w starej watasze. Mimo, że miała wtedy tylko prawie rok życia, wiedziała, jaki Atrehu był dla innych wilków i szczeniąt. Dla tych pierwszych, jak prawdziwy brat, a dla tych drugich, niczym troskliwy ojciec. Totalne odbicie jego ojca, Aarona, który wiedział, co to władza i z czym to się wiąże. Takiego go zapamiętała najmocniej, a że lubi też go za inne cechy... taki figlarny i czarujący, to już inna historia. Marzyła nawet, aby stał się dla niej więcej, niż przyjaciel.
- Uśmiechnij się. - przerwał jej i obdarzył ją miłych, czułym uśmiechem. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? A przyjaciele przebaczają sobie wszystko, dlatego... ehmm... czy przebaczysz mi bycie irytującym kutasem, który przez ten twój okres ma na ciebie straszną chcicę?
Wadera parsknęła śmiechem, zakrywając łapą usta, nabrała trochę powietrza w płuca, spojrzała mu ponownie w oczy.
- Oh, Atrehu. Co ja z tobą mam.
- Istny Armagedon. - odpowiedział już spokojniej, po czym spojrzał na futrzany płaszcz, który wykonał przed chwilą. Itami wręcz była zafascynowana jego manualnymi zdolnościami i zaczęła się zastanawiać, skąd basior pozyskał taką umiejętność.
- To co? Idziemy do Itachiego?
- Tak. Chciałabym ci jeszcze podziękować za tak cudowną robotę. - podbródkiem wskazała na płaszcz.- Mam nadzieję, że mu się to spodoba. - Z tymi słowy, tym razem ona przybliżyła się do samca i wtuliła swój policzek w jego szeroką, mocną pierś, a on zaś czule objął ją swą silną łapą. Ciepło bijące z jego ciała, a także świeży zapach sprawiło, że prędko zapomniała o niemiłym bólu w podbrzuszu.
- Chodźmy więc. - odparł Atrehu, a ona odsunęła się od niego. Basior chwycił za jeden koniec płaszcza, a Itami za drugi i przeszli do drugiego przedsionka jaskini, gdzie leżał Itachi. Samiec spał nadal, odurzony ziołami - Itami przyznała, że jego grymas twarzy podczas snu, wydawał się jej taki spokojny i... opanowany. I jakże uroczy. Zarzucili na śpiącego obszerny płaszcz, a Itami podsunęła skórę pod samą szyję Itachiego.
~ Przynajmniej teraz będzie mu cieplej - pomyślała z uśmiechem, po czym zwróciła się do Atrehu.
- Dziękuję ci jeszcze raz. - powiedziała łagodnym tonem.
- Pewnie. Wracam do Tsumi. Sprawdzę, co z nią i jak się czuje. - zachichotał wesoło basior, po czym pożegnał ją, machając łapą. Itami chętnie odmachała mu w podskokach i posłała wesoły uśmiech.
Itachi obudził się pod wieczór. Lekko rozchylił swe niebieskie oczy, zamrugał kilka razy i rozejrzał się lekko zdezorientowany.
- Gdzie ja jestem? - zapytał, załamując ton. Następnie chciał ruszyć przednią łapą, ale tym samym zsunął z siebie skórzany płaszcz. - Co to?
- Twoja nagroda, jak obiecałam. - odparła z uśmiechem z entuzjazmem unosząc swe uszy. Podeszła, zdjęła z niego płaszcz z jeleniej skóry i zaprezentowała mu go w pełnej okazałości. Z zewnętrznej strony, płaszcz pokrywało miedziano brązowe włosie, a skóra zdarta z kończyny posłużyła jako miejsce na kamienną broszkę. Na ustach basiora nie pojawił się uśmiech, ale w jego oczach, Itami dostrzegła wyraz zadowolenia.
~ Czyli ci się spodobał. - pomyślała i posłała mu znaczący uśmiech.
Itachi chciał usilnie wykonać jakiś ruch, ale unieruchomiona i zabandażowana kończyna skutecznie mu to uniemożliwiała. Wadera upuściła płaszcz i poleciła mu, aby się nie ruszał.
- Spokojnie, Itachi. Nie ruszaj się! Mówiłam ci już, że nie będziesz mógł chodzić przez kilka tygodni.
- Ughh, a jednak nie był to zły sen... - burknął i opuścił głowę na stół. Swój przygnębiony wzrok wbił gdzie w punkt.
- Spokojnie, spróbujemy Ci też jakoś umilić ten czas w lecznicy.
- Co masz na myśli? - zapytał od niechcenia.
- Znam kilka piosenek, albo opowieści. Z chęcią którąś ci opowiem dla zabicia twojego czasu.
- Każdy zna jakieś opowieści, najczęściej przez życie pisane. No dobrze, niech i tak będzie. Zostanę.
- Jesteś twardą sztuką, Itachi, dasz radę. Pewnie, że dasz! - samica starała się podnieść go na duchu najlepiej, jak umiała. Mimo tego, na jego pysku nadal przebłyskiwał wyraz niezadowolenia. W końcu zrezygnowana, usiadła koło niego.
- No co teraz? - zapytał Itachi. - Opowiesz mi jakąś historię?
Itami spojrzała na samca lekko zaskoczona, po czym uśmiechnęła się miło.
- Znam taką, która powinna przypaść ci do gustu. Historia opowiada o młodym wilku, którego uważano za najlepszego obrońcę watahy oraz przestrachem dla wrogów...
Itami ciągnęła opowieść, aż do późnego zmierzchu. Księżyc w pełni królował na mocno granatowym niebie pośród skrzących się gwiazd, niczym rozsypane diamenty. Przestało prószyć, a wiatr nie był już tak lodowaty i porywisty. Nastała spokojna noc.
- Dobranoc, Itachi. - powiedziała, gdy skończyła opowiadać.
- Zaczekaj! - zawołał Itachi. - Wybacz, ale nie zasnę bez drzewa.
- Jesteś wilkiem, nie wiewiórką. Dostaniesz zioła usypiające, dobrane odpowiednią dawką, abyś przespał do samego rana.
Basior po raz kolejny niezbyt pocieszony, znów opuścił głowę. Itami przyznawała, że trochę przygnębiały ją ciągłe fochy Itachiego. ~ Przystojna z ciebie bestia, Itachi. A jednocześnie zachowujesz się, jak niepocieszony szczeniak.
- Przykro mi, Itachi. - opuszkami przejechała delikatnie po policzku basiora. - Spanie poza drzewem też nie jest takie złe. Na przykład, nie spadniesz z gałęzi na łeb. - zaśmiała się lekko wadera. - Zobaczysz, nie będzie tak źle, jak myślisz.
- Wierzę Ci. - oznajmił basior, nie spoglądając na nią. Nadal wpatrywał się w cień, ziejący z przedsionka jaskini, gdzie przechowywano zioła.
- Dziś... zakładam, że już po północy. Dziś rano znowu się zobaczymy, a ja cię przebadam.
Następnie podsunęła w jego stronę kamienną misę, ustawioną pod kątem, niedaleko jego leża, przeznaczonego dla chorego.
- W razie, gdybyś poczuł potrzebę, masz tutaj nocnik. Wiem... śmiesznie to brzmi, ale pacjenci też mają potrzeby podstawowe.
~ Czyli ci się spodobał. - pomyślała i posłała mu znaczący uśmiech.
Itachi chciał usilnie wykonać jakiś ruch, ale unieruchomiona i zabandażowana kończyna skutecznie mu to uniemożliwiała. Wadera upuściła płaszcz i poleciła mu, aby się nie ruszał.
- Spokojnie, Itachi. Nie ruszaj się! Mówiłam ci już, że nie będziesz mógł chodzić przez kilka tygodni.
- Ughh, a jednak nie był to zły sen... - burknął i opuścił głowę na stół. Swój przygnębiony wzrok wbił gdzie w punkt.
- Spokojnie, spróbujemy Ci też jakoś umilić ten czas w lecznicy.
- Co masz na myśli? - zapytał od niechcenia.
- Znam kilka piosenek, albo opowieści. Z chęcią którąś ci opowiem dla zabicia twojego czasu.
- Każdy zna jakieś opowieści, najczęściej przez życie pisane. No dobrze, niech i tak będzie. Zostanę.
- Jesteś twardą sztuką, Itachi, dasz radę. Pewnie, że dasz! - samica starała się podnieść go na duchu najlepiej, jak umiała. Mimo tego, na jego pysku nadal przebłyskiwał wyraz niezadowolenia. W końcu zrezygnowana, usiadła koło niego.
- No co teraz? - zapytał Itachi. - Opowiesz mi jakąś historię?
Itami spojrzała na samca lekko zaskoczona, po czym uśmiechnęła się miło.
- Znam taką, która powinna przypaść ci do gustu. Historia opowiada o młodym wilku, którego uważano za najlepszego obrońcę watahy oraz przestrachem dla wrogów...
Itami ciągnęła opowieść, aż do późnego zmierzchu. Księżyc w pełni królował na mocno granatowym niebie pośród skrzących się gwiazd, niczym rozsypane diamenty. Przestało prószyć, a wiatr nie był już tak lodowaty i porywisty. Nastała spokojna noc.
- Dobranoc, Itachi. - powiedziała, gdy skończyła opowiadać.
- Zaczekaj! - zawołał Itachi. - Wybacz, ale nie zasnę bez drzewa.
- Jesteś wilkiem, nie wiewiórką. Dostaniesz zioła usypiające, dobrane odpowiednią dawką, abyś przespał do samego rana.
Basior po raz kolejny niezbyt pocieszony, znów opuścił głowę. Itami przyznawała, że trochę przygnębiały ją ciągłe fochy Itachiego. ~ Przystojna z ciebie bestia, Itachi. A jednocześnie zachowujesz się, jak niepocieszony szczeniak.
- Przykro mi, Itachi. - opuszkami przejechała delikatnie po policzku basiora. - Spanie poza drzewem też nie jest takie złe. Na przykład, nie spadniesz z gałęzi na łeb. - zaśmiała się lekko wadera. - Zobaczysz, nie będzie tak źle, jak myślisz.
- Wierzę Ci. - oznajmił basior, nie spoglądając na nią. Nadal wpatrywał się w cień, ziejący z przedsionka jaskini, gdzie przechowywano zioła.
- Dziś... zakładam, że już po północy. Dziś rano znowu się zobaczymy, a ja cię przebadam.
Następnie podsunęła w jego stronę kamienną misę, ustawioną pod kątem, niedaleko jego leża, przeznaczonego dla chorego.
- W razie, gdybyś poczuł potrzebę, masz tutaj nocnik. Wiem... śmiesznie to brzmi, ale pacjenci też mają potrzeby podstawowe.
Itami zaaplikowała samcowi odpowiednią dawkę ziół usypiających i wyszła z lecznicy, kierując się do swej jaskini. Tam zorientowała się, jak bardzo cuchnie krwią. Własną krwią. Z zażenowaniem powędrowała do łaźni i tam wzięła szybką, aczkolwiek przyjemną kąpiel. Starannie próbowała zgubić z siebie ten nieczysty zapach... nie przypuszczała, jakie to jest uciążliwe. Zanurzyła głowę, aby zmyć z siebie balsam z soku drzewa sosnowego i wtedy pomyślała o Atrehu i Itachim.
~ Może fajnie by było ich poznać ze sobą. Przydałoby się, aby Itachi na start w watasze miał jakiegoś kumpla. Wynurzyła się z wody, otrząsnęła się z niej, wystrzeliwując kilkaset kropel w przestrzeń, po czym zakopała się pod ciepłe, grube futra. Jednakże nie potrafiła zasnąć. Wciąż czuła nieznośne krwawienie, więc starała się, jak najmocniej zaciskać uda... próbowała nawet wetknąć sobie między łapami kawałek starej skóry, byleby nie krwawić! Wierciła się z boku na bok, próbując wychwycić jakąś wygodną pozycję... w końcu po chwili znużył ją kamienny sen.
Następny dzień nie był zbyt dobry. Krwawiła jeszcze mocniej, ponadto ból nasilił się z każdą chwilą, że wycisnął z niej łzy. Po chwili policzki miała całe mokre, a oczy zaczerwieniły się i zaszkliły od łez, ale musiała się ogarnąć. Wzięła gorącą kąpiel, dokładnie przemyła twarz.
~ Cholera jasna! - krzyknęła w duchu, gdy wydawało się jej, jakby ktoś przed chwilą wwiercał się w jej wnętrze. Ughhh... muszę wytrzymać.
W drodze do lecznicy, nie była w najlepszym nastroju. Wydawało się jej, że mróz już tak bardzo jej nie doskwiera, ale miała też ochotę na jakąś słodycz. ~ Jagody albo jabłka. Byleby to było słodkie.
Gdy weszła do środka, zorientowała się, że Itachi już się obudził. Wymusiła u siebie miły uśmiech i podeszła do niego.
- Hej, jak się spało?
<Itachi/Atrehu?>
~ Może fajnie by było ich poznać ze sobą. Przydałoby się, aby Itachi na start w watasze miał jakiegoś kumpla. Wynurzyła się z wody, otrząsnęła się z niej, wystrzeliwując kilkaset kropel w przestrzeń, po czym zakopała się pod ciepłe, grube futra. Jednakże nie potrafiła zasnąć. Wciąż czuła nieznośne krwawienie, więc starała się, jak najmocniej zaciskać uda... próbowała nawet wetknąć sobie między łapami kawałek starej skóry, byleby nie krwawić! Wierciła się z boku na bok, próbując wychwycić jakąś wygodną pozycję... w końcu po chwili znużył ją kamienny sen.
Następny dzień nie był zbyt dobry. Krwawiła jeszcze mocniej, ponadto ból nasilił się z każdą chwilą, że wycisnął z niej łzy. Po chwili policzki miała całe mokre, a oczy zaczerwieniły się i zaszkliły od łez, ale musiała się ogarnąć. Wzięła gorącą kąpiel, dokładnie przemyła twarz.
~ Cholera jasna! - krzyknęła w duchu, gdy wydawało się jej, jakby ktoś przed chwilą wwiercał się w jej wnętrze. Ughhh... muszę wytrzymać.
W drodze do lecznicy, nie była w najlepszym nastroju. Wydawało się jej, że mróz już tak bardzo jej nie doskwiera, ale miała też ochotę na jakąś słodycz. ~ Jagody albo jabłka. Byleby to było słodkie.
Gdy weszła do środka, zorientowała się, że Itachi już się obudził. Wymusiła u siebie miły uśmiech i podeszła do niego.
- Hej, jak się spało?
<Itachi/Atrehu?>
Ilość napisanych słów: 1282
Ilość zdobytych PD: 641+5% (32 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1694 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz