Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 30 grudnia 2021

Od Naharysa c.d Shori ~ Burza w kostce lodu.

- Nie podoba mi się, że Shori jeszcze nie ma. Rozpętała się totalna zamieć. - oznajmiła zaniepokojona Pina, spoglądając na obraz totalnie zaśnieżonego świata. - Chodźmy ją poszukać.
- Ty zostajesz. - zdecydował Naharys, na co Pina wykrzywiła usta w grymas niezadowolenia.
- Idę z tobą. - powtórzyła, tym razem z dokładnym naciskiem na ostatnie słowo.
Naharys spojrzał Pinie w oczy, lustrował ją poważnym wyrazem, następnie podszedł do swej ukochanej, ułożył łapę na jej brzuchu, w którym kwitł owoc ich miłości.
- Nie chcę ryzykować, że się coś tobie stanie. Tobie, albo naszym szczeniakom. - odparł i złożył pocałunek na jej smukłym policzku. - Czekaj tu, niebawem z nią wrócę.
- Błagam, pośpiesz się, biegnij i przyprowadź ją tu. - powiedziała wyraźnie przejęta Pina.
Naharys przed wyjściem, obrócił się za siebie, by spojrzeć ukochanej w oczy, jakby tym samym chciał jej przekazać "Wszystko będzie dobrze" a potem ruszył w agresywnie szalejącą zamieć.
Wicher szarpał swymi lodowatymi szponami gęste futro basiora, a w uszach gwałtownie mu huczało. Ponadto czuł w powietrzu mieszaninę wielu zapachów, które żaden z nich nie kojarzyły się mu z Shori, co jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że ma przed sobą bardzo trudne zadanie.
~ Nikt nie powiedział, że rodzicielstwo musi być łatwe. Miał przed sobą porządny sprawdzian przed staniem się prawdziwym ojcem. Zimno kąsało go w skórę pod futrem, ale nie dbał o to. ~ Jestem wilkiem z północy. Dam radę. Shori już idę po ciebie.
Z tymi myślami, szybko dotarł do głębokiego korytarza w ziemi, na którego dnie spoczywała mała, biała skrzydlata kuleczka.
- O bogowie! - powiedział ze szczęściem w głosie. Prawdziwym szczęściem, które zaraz przerodziło się w kolejne zmartwienie. ~ Jak ją stamtąd wydostanę?
Nie pozostało mu nic innego, jak zeskoczyć tam na dół - wylądował na cztery łapy, obok swej przybranej córki - po czym otoczyć Shori ochroną.
- Naharys... - wychrypiała mała, próbując wstać. Wtedy Naharys ze zgrozą zorientował się, że Shori miała poturbowany bark, z którego sączyła się krew. Chciała zbliżyć się do niego, ale ta była na tyle słaba, że nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Upadła, ale basior szybko zareagował i Shori znalazła się w jego objęciach.
- Już dobrze. Jestem tu. - powiedział i tuląc delikatnie swą przybraną córkę, złożył na jej głowie czuły pocałunek. Następnie obadał jej bolący bark i z przykrością stwierdził, że małą musi obejrzeć medyk. Naharys i na taką ewentualność się przygotował. Stworzył dość prymitywny, ale skuteczny bandaż i owinął nim krwawiący bark Shori, a następnie zarzucił małą na swój grzbiet.
~ Moja kochana siostra będzie ze mnie dumna- pomyślał Naharys przyglądając się jego robocie. Następnie zadarłszy głowę do góry, starał ocenić, ile miał szans na wydostanie się z tego piekielnego korytarza, ale niestety, jego orientacja była nieomylna. Nic z tego. Pozostało mu jedynie wybrać się w głąb podziemi, a być może uda im się dotrzeć do wyjścia?
- Naharys, tato... przepraszam cię. - wymruczała po chwili Shori, kuląc się na jego grzbiecie. Basior odwrócił się, aby spojrzeć w jej srebrzyste, szklące się od łez oczka.
- Za co ty mnie przepraszasz, skarbie? - zapytał zdziwiony Naharys.
- Myślałam, że zdążę do was dotrzeć, ale ta pogoda...
- Skarbie. - przerwał jej Naharys spokojnym tonem. - Nikt nie mógł przewidzieć, nawet Atrehu, że najdzie cię taka pogoda. Nie martw się na zapas, kochanie. Będzie dobrze. Z tymi słowy, dotarli do rozgałęzienia podziemnych korytarzy, a ponadto robiło się coraz ciemniej. Naharys stworzył w jednej chwili płomyk, unoszący się w powietrzu, który niczym robaczek świętojański, rozświetlał im drogę jasno złotym blaskiem. Z ziemi wystawały powykręcane, nieruchome korzenie, jak ciała sparaliżowanych w bezruchu groźnych węży, a ziemia pod jego łapami była dość miękka i błotnista, korytarz zaś prowadził w nieznane.
- Jak myślisz, Chmureczko, w którą stronę pójdziemy? - zapytał po chwili Naharys. Mała waderka spojrzała na dwa możliwe wejścia i westchnęła ciężko, po czym powiedziała.
- Może w prawo?
- Okej... - mruknął basior i skręcił w zaproponowany przez córkę kierunek.
Obrany tunel wydawał się im jeszcze dłuższy i bardziej kręty od poprzedniego, ale za to rozszerzał się z każdym pokonanym dystansem. Shori zahaczała swymi uszkami o wystające korzenie, a Naharys momentami musiał omijać tkwiące w ziemi fragmenty skał. W końcu zorientowali się, że korytarz pnie się ku górze, a na jego końcu widoczny był przebłysk światła, ale gdy dotarli, z zawiedzeniem stwierdzili, że otwór był zbyt wąski. Przez szczelinę wpadało świeże, arktyczne powietrze oraz dawało się usłyszeć przeraźliwe wycie wiatru. Naharys uprzednio odstawiając małą Shori na ziemię, starał się ze wszystkich sił poszerzyć otwór, ale ziemia była kompletnie skuta lodem. Ostatecznie Naharys zaczął oprymować ją ogniem. W przestrzeni dało się czuć zapach ciepła i spalonej ziemi, Naharys natomiast poszerzył odpowiednio otwór, aby Shori i on mogli bez krępacji przecisnąć się na zewnątrz.
Nie potrafili stwierdzić, gdzie się znajdują - gęsta zasłona śnieżna skutecznie upośledzała ich orientację, a co najgorsze, w powietrzu nie wyczuwali żadnych zapachów.
- Gdzie jesteśmy? -zapytała zaniepokojona Shori, ale Naharys nie chciał jej odpowiadać, bowiem skłamałby, gdyby jej miał odpowiedzieć. Pytanie pozostało bez odpowiedzi. - Tato, gdzie jesteśmy? - powtórzyła tym razem zrozpaczona.
- Spokojnie, skarbie. Pamiętaj, że jestem przy tobie. Nic ci nie grozi. Rozglądam się, ale przez tę śnieżycę mało co widzę.
Naharys nagle spostrzegł coś kątem oka.
~ Atrehu? - pomyślał z nadzieją, gdy ujrzał przemykający rudy kształt, do złudzenia wyobrażający lisią kitę wśród szalejącej śnieżycy. Instynktownie odwrócił się w tamtym kierunku i nieomylnie doprowadził go do przyjaciela. Rozpoznał go po jego intensywnie płonących oczach oraz ognistym włosiu.
- Kto ty... Exan?! Na bogów, znalazłeś Shori!
- Znalazłem - odparł Naharys, spoglądając na swą przybraną córkę, która poczęła dygotać z zimna.
- Kurcze, czuję się, jak drań. Nie powinienem ją zostawiać samą! Gdybym wiedział, że to się tak skończy, w życiu nie dopuściłbym, żeby Shori sama wracała do domu. Kurcze... stary, wybacz.
- Nie przepraszaj, bo nie masz za co! - krzyknął, bowiem zawierucha skutecznie tłumiła ich słowa. Klepnął przyjacielsko Atrehu w ramię, rozejrzał się dookoła, próbując zorientować się w terenie. Biel i zamieć wydawały się nie mieć granicy, wydawało się basiorom, że znajdują się we wnętrzu szklanej bańki.
- O cholera... lepiej znajdźmy schronienie, chodźcie za mną, skryjecie się u mnie! - zawołał Atrehu i pobiegł kierunku z którego przybył - jego lisia gracja i giętkość była skutecznie tłumiona przez porywisty wiatr. - Naharys jednak nie wiedział, w którą stronę zmierzają.
- Będzie dobrze, skarbie. Przeczekamy u Atrehu, a później zaniesiemy cię do medyczki. Tam się zajmą twoim stłuczonym barkiem.
- Dziękuję. - powiedziała mała, pociągnęła noskiem i wtuliła się w futro Naharysa.
- Nie dziękuj. Zajmiemy się tobą.

<Shori?>


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1036 
Ilość zdobytych PD: 518 PD +5% (25 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 2363 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz