Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 7 lipca 2022

Od Pawony c.d Ereden ~ Więcej niż Myślisz

Po jakże udanym śnie, który trwał dobrych kilka godzin, piaskowa wadera obudziła się praktycznie przed zachodem słońca. Przeciągnęła się leniwie, ziewając przy tym niemo i wyginając swoje ciało w spory łuk. Zrobiła jeszcze kilka ćwiczeń rozciągających, po czym miała zejść na dół, ale jej fioletowym oczom ukazała się półka z pismami. Najpierw chwila paniki, a później złość opanowały umysł piaskowej wadery. Świecące pustką miejsce doskonale znała.
- Jak mógł?! - Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Trzepnęła ogonem niczym biczem, po czym zeszła piętro niżej, kierując się do wyjścia. Zamierzała udać się do Nabi, albo poszukać Sininen lub Shori, gdyż były to jedyne opcje na znalezienie basiora złodziejaszka. Miała właśnie wyjść, gdy siwy basior wparował z jej łapopisem, o drzewie śmierci, w pysku. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. Pawona nie ukrywała złości, którą aż kpiła. Jej oczy skrzyły się złowrogo, mięśnie napięły się na widok osobnika, którego najwidoczniej niesłusznie uznała za ułożonego. Basior był ewidentnie spięty i zaskoczony widokiem wadery. Zapewne obstawiał, iż fenkowa wilczyca jeszcze smacznie śpi. Nie ma tak dobrze! Ereden wypuścił wolumin z pyska i pewnie chciał się tłumaczyć.
-Pawona... - Nie dokończył. Wadera w mgnieniu oka doskoczyła do niego, podniosła się na tylnych łapach i strzeliła mu z liścia, dając upust swej złości. Basior przyłożył łapę w piekące miejsce, znosząc karę w milczeniu.
- Nigdy więcej nie sięgaj po nic bez wyraźnej zgody. - Wysyczała Pawona. Zgarnęła łapą zwój i miała zamiar go odnieść, jednak coś ją powstrzymało. Odłożyła pismo na kamiennym stole i nie odwracając się do basiora, spytała już bardziej spokojnie, jednak nie wyrażając większych emocji.
- Co wyczytałeś? - Było to pytanie kluczowe, bowiem w tejże watasze, z tego co było waderze wiadomo, wilki nie posługują się Griffolk. Basior milczał chwilę, ale odpowiedział zdecydowanym i pewnym siebie tonem.
- By lepiej nie zbliżać się do Manchineel. - Gniew wilczycy w dużej mierze ustąpił miejsca skrytemu uznaniu. Przytaknęła skinieniem głowy i odwróciła się do Eredena, mierząc go wzrokiem. Mimo swego nagannego zachowana basior zaimponował waderze znajomością jej rodzinnego języka. ~Tylko... Skąd on go zna?~ Zastanawiała się chwilę. Wadera westchnęła ciężko, by po chwili marszcząc brwi, masowała sobie okolice nasady nosa.
– Zejdź mi z oczu. Zwój jest cały, więc nie poniesiesz już żadnych konsekwencji. – Powiedziała, sama nie wierząc, że po prostu puszcza już młodszego od niej wilka. Basior wpatrywał się w piaskową przez chwilę, po czym dalej milcząc, wyszedł z jej miejsca zamieszkania i odszedł w swoją stronę.

***Timeskip – Koniec Wiosny***

Minęło trochę czasu odkąd Ereden i Pawona się poznali. Przez ostatnie tygodnie jakimś dziwnym trafem dość często się ze sobą stykali, ale szczerze mówiąc, nie wyszło im to gorsze. Pawona w końcu przebaczyła wilkowi nieprzyjemną sytuację i nawet przyznała, że mu się nie dziwi. Gdyby miała podobną okazję, pewnie sama zrobiłaby coś podobnego. Sam basior dostał nawet propozycje przeczytania dwóch innych, ciekawych zdaniem Pawony, łapopisów, tym razem jednak spisanych tutejszym dialektem. Nie trzeba nawet mówić, że siwy basior był z tego faktu zadowolony. Cóż, nie okazywał tego zbytnio, ale gdy dostał pod łapy dwa, zwinięte pasma skóry, w jego oczach pojawiły się tańczące ogniki. Spokojny tryb życia watahy niestety zaburzyła tajemnicza sytuacja…
Piaskowa wadera siedziała wyprostowana, przed Grotą Alf i oczekiwała na zjawienie się skrzydlatej wadery. Rene wyszła po chwili z groty w towarzystwie medyczki Lonyi. Wstałam, a gdy wadery zatrzymały się tuż przede mną, Alfa zaczęła rozmowę.
– Cieszymy się, że tak szybko udało Ci się tu dotrzeć Pawono Shanar. Wybacz, że tak nagle przerwałyśmy Ci pracę, ale zaistniała pewna sytuacja niecierpiąca zwłoki. – Powiedziała śmiertelnie poważnie Skrzydlata. Przytaknęłam ze zrozumieniem głową, dając niemy znak do kontynuowania wypowiedzi. Rozmowę ciągnęła Lisica.
– Widzisz, jakiś czas temu zaobserwowaliśmy pojawienie się dziwnych zachowań wśród części zwierzyny. Czujki zaalarmowały również o podejrzanych obcych kręcących się niedawno przy północno-zachodniej granicy, a także o specyficznym zapachu, wyczuwalnym głównie w jej okolicach. Wraz z Itami oraz Nabi wykonałyśmy kilka badań, sama pomagałaś w przygotowaniu odczynników. Temat nie jest Ci obcy, ale…
– Nie udało Wam się określić, co to spowodowało, a podejrzani zniknęli, nie pozostawiając konkretnego śladu. – Dokończyła piaskowa. Nie podobało jej się to, zwłaszcza że dziwna woń, którą wyczuła ostatnio bliżej jej miejsca zamieszkania, była podejrzanie znajoma, a jednocześnie obca. Wyznała nawet swe obawy Rene, gdy tylko zaangażowano ją w tę sprawę.
– Pomyśleliśmy, że skoro jako jedyna kojarzysz ten zapach, byłabyś w stanie zlokalizować jego pochodzenie oraz zebrać informacje o potencjalnym niebezpieczeństwie. Nie mamy pewności, czy cokolwiek uda nam się dowiedzieć o tym zjawisku, ale musimy być przygotowani na najgorsze. Czy zgodzisz się ruszyć na misję? – Dokończyła wypowiedź medyczka. Wadery trwały chwilę w napięciu. Błyszczące oczy piaskowej wilczycy po chwili zmieniły wyraz i pociemniały. Pełne były powagi i zaciętości, bardziej dociekliwi mogli już znać odpowiedź na pytanie.
– Dobrze. Mam pewne przypuszczenia co do miejsca, które na pewno trzeba będzie sprawdzić. – Powiedziała pewnie Pawona, patrząc w oczy Rene. Na pyskach wader widać była lekką ulgę.
– Dostaniesz wilka do pomocy i eskorty. – Oznajmiła Alfa. – Przyjdę z nim do Ciebie wieczorem, by omówić szczegóły. – Skinieniem głowy, Pawona potwierdziła, zakodowanie informacji. Trójka wader pożegnała się krótkimi słowami, po czym każda ruszyła wykonać swoją pracę. Fioletowo oka, po półgodzinnej drodze, do swego domu, zaczęła przygotowywać niezbędne, jej zdaniem rzeczy do misji. Specjalna skórzana torba, która zbierała kurz odkąd, zadomowiła się w tym miejscu, znowu została wyposażona w niezbędne drobiazgi. Wilczyca wyglądała dość komicznie, nosząc ją, jednak ważne było to, iż torba była praktyczna. Nie przeładowana umożliwiała nawet walkę w razie konieczności, bez obawy o to, że spadnie i starci cenny bagaż. Wyposażona była w dwie spore kieszenie, umieszczone po bokach oraz uchwyty na niewielkie buteleczki wypełnione różnymi substancjami. Obowiązkowo w torbie znalazło się wyposażenie apteczki, mieszanki ziół wzmacniających oraz na podstawowe dolegliwości. Zapas kłębków pajęczyny, liście herbaty oraz parę niezbędnych rzeczy, które Shanar od wieków znanymi jej tradycjami, używała do przygotowania podstawowych opatrunków. Poza tak istotnymi rzeczami musiało znaleźć się miejsce na krzesiwo, kamienie grzewcze, kryształowy nożyk, zabezpieczony futrem królika, sporą buteleczkę wody z Lac de Cristal oraz zestaw eliksirów Pisakowej. Wśród nich znalazły się same najważniejsze substancje, przeznaczone do samoobrony. Bomby dymne, gaz usypiający i obezwładniający, a także łatwopalne olejki, do odcięcia drogi. Przez ułamek sekundy, Shanar rozważała nawet butelkę „dynamitu”, ale szybko zrezygnował z niej, z powodu dużej niestabilności gazów. ~Tak. Będę musiała nad tym popracować.~ Stwierdziła. Przygotowała zapas nowych fiolek na przyszłość i nim się obejrzała, nadeszła godzina spotkania.
– Ciekawe kogo wybrano do towarzyszenia mi. – Piaskowa zastanowiła się na głos, a już po chwili do jej czułych uszu dotarły ciche szmery rozmowy. Wadera wyszła naprzeciw przybywającym i skrycie wyklinała wszystkich bogów, jakich znała za to kogo zobaczyła. Nie, żeby miała coś do idącego obok Rene basiora, ale nie wyobrażała sobie dłużej wędrówki w towarzystwie Eredena. Jak to by miało wyglądać? W sensie siwy jest dobrze zbudowanym wilkiem, zapewne świetnie wyszkolonym w swym fachu, ale charaktery basiora i wadery gryzły się ze sobą, o czym mieli już nie jedną możliwość się przekonać. Dłuższe przebywanie ze sobą skutkowało irytacją obu stron, mimo iż nie robili sobie specjalnie na złość. Tak działały ich charaktery i nic na to nie poradzili zaradzić.
Wilki stanęły przed sobą. Po przywitaniu się piaskowa gestem zaprosiła zgromadzonych do siebie.
– Trochę tu ciasno, ale przyjemnie ciepło. – Skwitowała Pawona, prosząc gości do stołu. Tak, jak pewnie można się domyślić, Shanar to niezły zmarzluch i nawet 16°C To dla niej zimno.
– Więc tak, rolę eskorty wykonywać będzie Ereden. Zważywszy między innymi na to, że już się znacie. – Wyjaśniła Rene. ~I nikt inny nie mógł iść.~ Skwitowała w myślach fioletowo oka.
– Gdzie znajduje się to miejsce, które musisz sprawdzić? Ile nam to zajmie i kiedy będziesz gotowa? – Spytał prosto z mostu basior. Najwidoczniej podchodził do tego jak do kolejnego obowiązku, który zmuszony był wykonać. Po chwili zamyślenia Piaskowa odpowiedziała.
– Powinniśmy sprawdzić Moczary Umbrae et Tempestatis. Niecałe 5 dni drogi, na południowy zachód stąd. Oczywiście zakładając, że noce będziemy przesypiać, by zachować odpowiednie siły na przeprawę po mokradłach wieczorem, dnia czwartego. To dość niebezpieczna okolica i wolałabym byśmy byli w pełni sprawni. – Wyjaśniła Shanar. – Wiem, że to kompletnie inny kierunek, niż ten, z którego pojawił się zapach, ale to właśnie w tamtejszym „Przytułku” miałam styczność z podobnym. – Po plecach piaskowej przeszedł nieprzyjemny dreszcz, na wspomnienie tego odrażającego miejsca. Miała nadzieję, nie odwiedzać go już nigdy więcej, nawet jeśli oznaczałoby to wędrówkę na drugi koniec świata po pożądane składniki. Sytuacja jednak zmusiła ją do podjęcia takiego kroku, zwłaszcza że przywiązała się do swojej nowej watahy. Miała złe przeczucia i nie chciała, by któreś z nich okazało się prawdą. Musiała to koniecznie sprawdzić.
– To te rozległe bagna, o których myślę? – Spytała Rene. –To nie tam mieszkają jedni z bardziej znanych rabusi i wyjętych spod prawa psowatych? Dalej kwitnie tam handel niebezpiecznych i nielegalnych towarów? Już z kilkoma bandziorami mieliśmy niestety styczność. Jesteś pewna, że to tam znajdziesz jakąś wskazówkę, albo odpowiedź? – Przytaknęłam skinieniem głowy. Rene westchnęła. Jak można było wywnioskować, doskonale znała ów miejsce, choćby ze słuchu. Sądząc jednak po wyrazie pyska basiora, nie bardzo wiedział, o czym mówimy. Mimo tego zmarszczył brwi, słysząc nasze podejście do omawianego obszaru.
– Jeśli chodzi o oszacowany przeze mnie czas, na wykonanie tej misji, to na pewno potrzebne będą dwa tygodnie, może nieco dłużej. – Głos Pawony, brzmiał zdecydowanie. – Nie jestem pewna, czy uda nam się dość sprawnie uzyskać pożądane informacje. Natomiast jeśli chodzi o gotowość, to jestem w stanie wyruszyć już po świcie.
– Doskonale. Ruszymy spod Groty medycznej, o wschodzie słońca. – Oznajmił basior.
– To wszystko. Dziękuję za poświęcenie i powodzenia. – Głos Rene, miał pokrzepiające brzmienie.
– Dobrej nocy. – Powiedzieli wszyscy chórem, po czym Piaskowa odprowadziła wilki przed grotę. Gdy zniknęli w ciemnościach lasu, wadera wygasiła palenisko i udała się na spoczynek.
***
Kolejnego dnia, Shanar obudziła się tuż przed świtem. Udała się nad jezioro, by zapolować na młodego bażanta, którego wcześniej miła możliwość obserwować. Po jakże udanym śniadaniu i zajęciu się poranną toaletą zasłoniła skórami otwory swego domu, zabrała torbę, do której wrzuciła jeszcze, starannie plecioną linę, po czym ruszyła w umówione miejsce. Przyszła dokładnie w tym samym czasie, co Ereden. Skinęła głową na przywitanie. Basior odpowiedział tym samym. Gdy w końcu stanęli obok siebie i spojrzeli razem w dal z ust Pawony padło pytanie.
– Gotowy? – Wadera odwróciła się i zadzierając nieco głowę do góry, przyglądała się wyrazowi pyska samca. Wyglądał na zrelaksowanego i zupełnie nieprzejętego misją, na którą właśnie ruszali.
– Zawsze. – Uśmiechnął się zawadiacko, po czym zerkając na waderę, dodał. – Panie przodem.
Shanar uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi. Ruszyła żwawym krokiem, prowadząc w wyznaczonym kierunku. Idąc przez las Golden Growe, wadera z przyjemnością nasłuchiwała śpiewu ptaków. Otoczenie było tak spokojne i czarujące, zupełnie nieświadome potencjalnego zagrożenia. Nie minęło wiele czasu, gdy opuścili granice watahy, a wraz z krańcem lasu w waderze pojawił się niepokój. Za tymi rozległymi polami i pagórkami znajdował się cel ich podróży. Początkiem lata trawy znacznie tu urosły. Wadera Ledo sięgała pyskiem ponad bujna roślinność.
– Nie przewidziałam tego. – Wymruczała do siebie, przedzierając się przez gęstwiny kolejnego już pagórka. Komentarz wadery nie pozostał jednak bez odpowiedzi. Za nią rozległ się cichy chichot Eredena.
– Mówisz? – Basior wyrównał krok z wilczycą, a w odpowiedzi uzyskał żądne mordu spojrzenie. – No już! Nie ma co się dąsać. – Zaśmiał się wilk, dostrzegając reakcję wadery.
– Łatwo Ci mówić wielkoludzie. Widać już koniec tego dziadostwa? – Spytała, przystając przy kałuży i biorąc kilka łyków wody. Całe szczęście, że parę dni wcześniej padało, a woda nie zdążyła całkiem wyparować, czy też. Basior zatrzymał się i rozejrzał. W oddali, na horyzoncie malowała się ciemna plama mieszanych drzew. Zapewne będą nocować właśnie w ich cieniu.
– Wieczorem powinniśmy dotrzeć do tamtego lasu. – Stwierdził. Basior obdarzył fenka tajemniczym spojrzeniem. Pawona nie dostrzegła tego, a gdy swą uwagę skierowała na wilka, ten jakby nigdy nic odwrócił wzrok. Po chwili szli już dalej. W powietrzu unosił się ciepły zapach lata, niesiony przez lekki wietrzyk. Nad głowami wilków przeleciał klucz szpaków, a niebo stopniowo zaczynało ciemnieć. Pojawiło się również kilka niewinnych obłoczków. Wraz z upływem czasu i skracaniem dystansu do gąszczu drzew, powietrze się schładzało i zaczęło wypełniać nozdrza wilków zapachami wszelakiej zwierzyny. Na szczęście podróżujących, nie było w okolicy innych psowatych, a ponadto teren nie został przez nikogo, w żaden sposób oznakowany. Oznaczało to, że mogli bez obawy o złamanie prawa i zasad dobrego wychowania, zapolować w tym miejscu. Słońce ledwo zaszło, gdy para wilków zanurzyła się w mroku drzew. Księżyc i gwiazdy gdzieniegdzie wyglądały już, zza ciemnozielonych liści, a z oddali można było dostrzec świecące się, złote oczy sowy uszatki. Stary ptak, zatrzepotał leniwie skrzydłami, pobudzając do ruchu mniejsze gałązki i zahuczał donośnym głosem. Piaskowa wilczyca przystanęła pod starym dębem i zadzierając pysk wysoko, przypatrywała się pierzastemu strażnikowi nocy. Widziała dokładnie obrys sylwetki zwierzęcia, a gdzieniegdzie nawet jaśniejsze i ciemniejsze plamy jego umaszczenia, chociaż nie była w stanie stwierdzić jakiego koloru one były. Księżyca przybierało każdej nocy. Nocą, w którą planowała, że dotrą do celu, będzie pełnia. Większość drogi minęła podróżnikom w milczeniu, aż do momentu, w którym nie zatrzymali się pod ów dębem. Gdy Wadera poczuła ciepło Eredena, stojącego obok niej, zadarło lekko błysk do góry i wpatrując się w lśniące oczy basiora, zwróciła się do niego.

– Niedaleko jest strumień. Poszukaj go. Idąc wzdłuż niego, powinieneś trafić na starą borsuczą norę. Nocowałam tam ostatnio. Przy niej się spotkamy. – Zameldowała piaskowa i nie czekając na odpowiedź ze strony wilka, wskoczyła na pień dębu, wbijając w niego swoje ostre pazury. Już po chwili skakała z gałęzi, na gałąź, zgrabnie balansując, nad ziemią. Z oddali można było tylko usłyszeć imię wadery i niezadowolone pomruki wydawane przez basiora.
Pawona bez problemu znalazła gniazdo parki bażantów. Ptaki spały w najlepsze, zupełnie nie spodziewając się ataku, w tak spokojnej, niezamieszkałej przez psowate, okolicy. Wielki błąd! Zawsze trzeba spodziewać się najgorszego, zwłaszcza gdy jest się na samym dole łańcucha pokarmowego. Sprawnym ruchem wadera pozbawiła życia dwójkę zwierząt. W powietrzu roznosił się cichy szum wody z pobliskiego potoku. Shanar zeskoczyła zgrabnie na ziemię i węsząc, ruszyła za jabłkowym zapachem swego kompana. Gdy wyłoniła się zza sporego krzewu, dostrzegła, jak wilk, sprawnym ruchem przerzucił sporą gałąź, odsłaniając wejście do borsuczej jamy. Fioletowe oczy wadery dokładnie zarejestrowały ruchy dobrze zbudowanych mięśni basiora. ~Ciekawe jak by to było się do niego przytulić?~ Zastanowiła się, po czym wstrząsając głową, odpędziła te myśli gdzieś w kąt, swego umysłu. Poprawiła futro oraz swe zdobycze, po czym podeszła do wilka. Położyła większą sztukę przed Eredenem, po czym usiadła naprzeciwko niego.
– Smacznego. – Powiedziała, uprzednio wypuściwszy swoją porcję z pyska. Ereden zmierzył bażanta wzrokiem, po czym przerzucił uwagę na wilczycę. Po krótkiej chwili usiadł i zwracając się do piaskowej, powiedział:
– Dziękuję i nawzajem. – Czyżby nie dowierzał własnym oczom? Możliwe, przecież ptaki te nie prowadzą nocnego trybu życia. Shanar zignorowała wszystko prócz słów basiora, ktore gdy tylko dotarły do jej czułych uszu, sprawiły, iż na jej pysk wkradł się mimowolny uśmiech. Po posiłku wadera oblizała się dokładnie. Wykopała niewielki dołek, po czym wrzuciła do niego resztki ptaka. Ostrożnie ściągnęła torbę i położyła ją obok wejścia do Borsuczej Nory. Na koniec zasypała jeszcze dołek z resztkami i poszła obmyć się w potoku. Noc była ciepła, a nurt był dość spokojny. Pawona bez żadnego problemu weszła do wody, która sięgała jej aż po brodę. Wilczyca przeszła kawałek, ukrywając się za sporymi krzakami i wierzbą, tworzącą jakby baldachim nad zakolem potoku. Obrazek można było opisać słowami "ustronne miejsce". Było idealne na kąpiel i relaks po dniu drogi. Shanar chwilę zajęło dbanie o higienę, ale gdy w końcu skończyła, czuła się o niebo lepiej. Piaskowa zgrabnie wskoczyła na brzeg, po czym gestem ogona, zebrała z siebie wodę. Płynem podlała okoliczne drzewa i jakby nigdy nic ruszyła do miejsca spoczynku. U wejścia dostrzegła leżącego basiora. Jego przenikliwe, świecące się w mroku oczy, bacznie obserwowały okolicę. Gdy siwy zarejestrował waderę, przesunął się, robiąc jej miejsce. Wilczyca weszła do dość płytkiej jamy. Położyła się, praktycznie zwijając się w kłębek. Było na tyle miejsca, by mogła się odwracać, a jednocześnie było tak ciasno, że musiała nieco ocierać się o basiora. Gdy po kilku sekundach ułożyła się już wygodnie, podniosła nieco głowę i zwróciła się ze spokojem i cichym śmiechem do basiora.
- Eredenie. Nie musisz dzisiaj czuwać. Odpocznij. W promieniu 30 km nikogo prócz nas i zwierzyny nie spotkasz. - Jej głos był łagodny. Shanar czekała na reakcję basiora, która o dziwo nieco ją przygnębiła. Większy wilk po prostu zwrócił uszy w jej kierunku, mrucząc coś niewyraźnie, a że Shanar ma świetny słuch, to faktycznie musiało być coś niewyraźnego. Wadera westchnęła tylko niemo, po czym kładąc pysk na swe łapy, powiedziała jeszcze "Dobranoc". Nie słyszała już nic, od razu zasnęła, snem na tyle twardym, że późniejsze ruchy Eredena jej nie wybudziły.
******
Następnego dnia, tuż po śniadaniu składającym się z upolowanego przez basiora zająca, nieco po wschodzie słońca wilki ruszyły w drogę przez las. Idąc wzdłuż potoku, mieli marne szanse na zgubienie się. Szli, i szli. Milczenie było dość przyjemne, a przerywanie go raz na jakiś czas, sensownym pytaniem, było nawet miłe. Czas mijał Shanar dość szybko, gdy obserwowała otoczenie, odświeżając sobie trasę. Z nieukrywaną przyjemnością rozkoszowała się aromatycznymi zapachami kwitnących roślin i chłonęła miły dla ucha śpiew ptaków oraz spokojny szum drzew. Nic dziwnego, że zdębiała, gdy usłyszała trzask łamanych gałęzi, kilka do kilkunastu metrów na lewo od niej i Eredena. Dźwięk również nie uszedł uwadze basiora. Ten od razu przybrał postawę bojową i nakazując gestem ciszę, ruszył w kierunku hałasu. Gdy basior zniknął w krzakach, pozostawiając waderę samą, nad wilczycą rozległ się ponowny trzask. Shanar odskoczyła spod buka, na którym stał przerośnięty ryś. Dosłownie sekund później dotarły do niej odgłosy walki ze strony, z w którą udał się Ereden. Shanar nawet nie myślała o tym, by wołać go na pomoc. Piaskowa wysunęła pazury, nastroszyła sierść i szczerząc swoje ostre zęby, wysyczała:
- Nie podchodź! - Rysia jednak słowa i postawa Pawony nie ruszyły. Zeskoczył jakby nigdy nic i wylądował jakiś metr przed waderą. Kotowaty był na oko 4 cm wyższy od wilczycy, nie licząc uszu.
- Nie tak agresywnie kochanie... - wymruczał. Ja tylko po Twoje skarby. - Głos rysia był tak przesłodzony, że aż odrażający. Kot chciał sięgnąć łapą w kierunku paska na piersi Paskowej, lecz nie było mu to dane. Sprawny ruch wilczej łapy mu w tym przeszkodził. Ruś syknął wściekle, na co wadera odpowiedziała mu warknięciem. Fioletowe oczy wadery zaskrzyły się złowrogo, a z kieszonki wyleciała buteleczka z pomarańczowym proszkiem. Nim Ryś zareagował, wadera zrzuciła korek i dmuchnęła substancje w pysk Rysia, wywołując tym samym pysk pieczenie jego skóry i oczu. Napastnik zapiszczał, cofając się nieznacznie i zaczął przecierać łapami pysk. Wadera wykorzystała chwilę i zrobiła taktyczny odwrót w kierunku, z którego dobiegały odgłosy walki. Jeszcze tylko pięć metrów i znalazłaby się obok basiora, który sprawnie uporał się z dwójką rysi. Nie mogło być jednak tak pięknie. Nim piaskowa wybiegła z chaszczy, coś, zbliżonego do niej wzrostem skoczyło na nią z impetem, popychając ją na pobliskie drzewo. W powietrzu słyszeć można było trzask tłuczonego szkła. Wszystkie fiolki prócz tych zabezpieczonych dodatkowo futrami, w bocznych kieszeniach, roztrzaskały się pod siłą uderzenia, uwalniając przy tym różne substancje. Shanar ledwo wstała. Cios był sporym szokiem, który spowodował, że nadal brakowało jej tchu. Dodatkowo jej piersi oraz łapy poranione były odłamkami kryształu, który jednak dość szybko zamienił się w proszek, pozostawiając po sobie jedynie dość płytkie rany, do których zaczęły dostawać się rozmaite mieszanki ziół. Kątem oka Shanar dostrzegła, że ryś, który wcześniej się jej uczepił, wykonał szybki odwrót, z mieszaniną złości, smutku oraz strachu na pysku. Gdy wadera zarejestrowała już jedną z możliwych przyczyn strachu kotowatego, sama się przeraziła. Chmura granatowego dymu podniosła się wkoło niej. Intensywne zapachy ziół obezwładniających zaczęły wypełniać jej drogi oddechowe, a te, które dostały się już do krwioobiegu, zaczynały działać. Świat zaczynał wirować, a łapy zginały się, odmawiając jej posłuszeństwa. Piaskowa upadła, oddech zwolnił, oczy same się zamknęły, a Shanar zaczęła odpływać. Nim całkiem straciła przytomność, do jej uszu dotarł ledwo słyszalny krzyk, szukającego jej basiora. ~I na co mi były te moje ziółka?~ Z tą myślą odpłynęła już całkiem. Nie czuła i nie słyszała już nic.
- Pawona?! - Gdy siwy wilk wyłonił się po chwili zza krzaka, dostrzegł potrzaskaną i poobijaną, nieprzytomną waderę, z porozcinanymi szelkami plecaka. Leżała ona w podejrzanej, granatowej kałuży i błyszczących proszkach.

<Ereden?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 3306
Ilość zdobytych PD: 1653 + 15%  (248 PD) za długość powyżej 3000 słów
Obecny stan: 1901 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz